Na pola przy ul. Sikorka wywiezione były komunalne osady ściekowe, których wytwórcą były Oczyszczalnie Ścieków Wapiennica i Komorowice eksploatowane przez AQUA S.A. w Bielsku Białej. 17 września spółka poinformowała Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska o zamiarze stosowania ich na myszkowskich gruntach 25 września, a więc uczyniono to zgodnie z przepisami. Wywozem osadów zajmowała się firma Mustang z Gliwic.
Jak wyjaśnia Rzecznik prasowy Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Katowicach Małgorzata Zielonka, stosowanie osadów ściekowych nie wymaga uzyskania żadnej zgody. Obowiązują oczywiście reguły postępowania z nimi.
- Odpowiedzialność za prawidłowe stosowanie komunalnych osadów ściekowych spoczywa na wytwórcy tych osadów. Jest on zobowiązany do wykonania badań zarówno osadów ściekowych jak i gruntów, na których mają być stosowane. Wyniki badań są przekazywane władającemu powierzchnią ziemi jednocześnie z konkretną partią osadów oraz informacją o dawkach, jakie mogą być stosowane na poszczególnych gruntach. Zgodnie z przepisami wprowadza się je do gruntu nie później niż następnego dnia, po ich przetransportowaniu na miejsce docelowe – przekazała nam na początku mijającego tygodnia Małgorzata Zielonka z WIOŚ w Katowicach.
EWENTUALNE DALSZE KROKI ZALEŻĄ OD WYNIKÓW BADAŃ GLEBY
Dwa razy badano glebę w przypadku osadów, które transportuje firma MUSTANG. Pierwszy raz w miejscowości Chruszczobórd-Piaski (gmina Łazy). Badano wartość pH oraz zawartość w próbkach gleby rtęci, cynku, miedzi, kadmu, niklu, ołowiu i chromu. Badanie nie wykazało niczego niepokojącego. - Wyniki badań laboratoryjnych nie wykazały przekroczeń dopuszczalnych wartości określonych dla wymienionych wyżej substancji w Rozporządzeniu Ministra Środowiska w sprawie komunalnych osadów ściekowych. Odczyn pH gleby wynosił powyżej wartości 5,6, był więc także prawidłowy. Drugi raz próby gleby do badań zostały pobrane 25 września br., w związku z interwencją, dotyczącą stosowania komunalnych osadów ściekowych w Myszkowie w rejonie ul. Sikorka. Po otrzymaniu zgłoszenia inspektorzy WIOŚ przeprowadzili rozpoznanie zanieczyszczenia środowiska w terenie – wyjaśnia rzeczniczka prasowa katowickiego WIOŚ-u.
Podczas interwencji w Myszkowie ustalono, że na gruntach rolnych rozprowadzano osady. Małgorzata Zielonka potwierdza to, co mówili mieszkańcy – że w czasie prac występowały „wyraźne uciążliwości zapachowe”. Jak czytamy w informacji nadesłanej przez M. Zielonkę z WIOŚ, uciążliwości te miały zmniejszyć się po zaoraniu terenu. Inspektorzy WIOŚ-u pobrali do badań próbki gleby z działki, na którą wywożono osad oraz próbki z miejsca, gdzie nie był on jeszcze rozprowadzony. Zostaną one zbadane, a ewentualne dalsze kroki będą uzależnione od wyników badań. Jak dodała M. Zielonka, wyniki mogą być najwcześniej w przyszłym tygodniu.
B. POCHODNIA: „CHYBA SIĘGNELIŚMY DNA SZAMBA”
O wywożonych osadach na polach przy ul. Sikorka wspomniał burmistrz Myszkowa podczas sesji 29 września, mówiąc o interwencji Straży Miejskiej oraz inspektorów Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Temat kontynuowała radna Beata Pochodnia, która mówiła, że w czwartek wieczorem (24.09) na pola zwieziono tony substancji, które mają stanowić jakiś nawóz do uprawy roślin. - Te substancje pochodzą ze szlamu czy osadu z oczyszczalni ścieków. Uważam, ze postęp należy popierać, ale w tym wypadku to chyba sięgnęliśmy dna szamba. Odpady zostały pozostawione na dobę i fetor, który się utrzymywał to nie był fetor ekologicznego obornika tylko fetor odchodów ludzkich, w wyniku czego dwie mieszkanki zgłosiły, że dzieci były podtrute. Matki nie wezwały pogotowia, bo jest pandemia i obawiały się co będzie dalej, jak dzieci trafią do szpitala. W piątek od rana interweniowaliśmy w Straży Miejskiej. Dziękuję komendantowi i strażnikom, którzy podjęli interwencję, w wyniku której nastąpiła kontrola WIOŚ-u. Z odpowiedzi firmy wynika, że wszystkimi pozwoleniami dysponują, natomiast nawet jeżeli takie pozwolenia są - bo być może jest to zgodne z prawem - to jest to skandaliczne traktowanie mieszkańców, uwłaczające godności – mówiła o sytuacji Beata Pochodnia.
Dalej radna opisywała, że zabudowania znajdują się ok. 150 metrów od miejsca, gdzie zostały wywiezione osady, a fetor unosił się w połowie dzielnicy. Uciążliwości dla okolicznych mieszkańców, wg słów radnej Pochodni, trwać miały dobę. - Na pewno został popełniony błąd, bo ponoć jest procedura, że trzeba to zmieszać z glebą od razu – mówiła radna Pochodnia. Pytała do kogo należą te tereny, kto wydaje pozwolenie na zwożenie osadów na pola przy zabudowaniach oraz co może zrobić gmina, żeby pomóc mieszkańcom, jeśli okaże się, że firma zwożąca osady może to robić.
O tej sprawie mówił również radny Tomasz Załęcki, który wspominał, że z informacji, które posiada wynika, że zbiory z pól, na które wywożone są osady z oczyszczalni, nie mogą trafić do spożycia. Mówiąc o tym, radny prosił, aby to sprawdzić. Poruszył również kwestię bliskiego sąsiedztwa pól przy ul. Sikorka i domów. Gdy pola są nawożone, to maszyny podobno opryskują płoty pobliskich mieszkańców. Tomasz Załęcki pytał, czy można coś z tym zrobić, np. stworzyć pas graniczny między polem, a mieszkańcami.
Odpowiadając radnym burmistrz Włodzimierz Żak przybliżył sytuację, do jakiej doszło przy ul. Sikorka. Informacja o wywożonym na pola osadzie o uporczywym zapachu pojawić się miała w piątek wieczorem (25.09). Podjęto interwencję na miejscu, zawiadomiono WIOŚ, pracuje nad tym również policja. Inspektorat Ochrony Środowiska bada co było wywożone. Jak mówił burmistrz, teren ten nie należy do miasta. Jego właścicielem jest mężczyzna spoza miasta. Na obrzeżach Myszkowa ma mieć wiele terenów, część z nich dzierżawi od miasta.
- Pytałem go o sytuację, był zaskoczony. Powiedział, że proces wywożenia nawozu - tak mówię, bo nie było mowy o osadzie z oczyszczalni - jest czyniony nie po raz pierwszy i że pierwszy raz była taka reakcja mieszkańców. Pan powiedział, że nie wie co robi firma, która wywozi. On udostępnia swoje pole – przybliżał burmistrz Włodzimierz Żak. Jak dodał, czeka na szczegółowe ustalenia. Gmina nie będzie w tej sprawie decydentem, kompetencje ma WIOŚ. Pozostając w temacie wydzierżawiania miejskich terenów, burmistrz opisywał, że kiedyś odmówił dzierżawy, obawiając się, co będzie wywożone na dzierżawioną działkę.
Nawiązując do pytania radnego Załęckiego, dotyczącego możliwości oddzielenia nawożonych pól od zabudowań, W. Żak stwierdził, że po raz pierwszy spotyka się z taką uwagą. Podział własności byłby przedsięwzięciem karkołomnym, długoletnim i kosztownym. – (…) czasami dzierżawa to nie jest wysoki dochód dla miasta. Bojąc się na jakie cele będzie to wykorzystane, odmawiamy. Z tym panem, który do tej pory dzierżawi nie mieliśmy problemu i nie było zgłoszeń – dodał W. Żak.
Beata Pochodnia prosiła, by monitorować bieżącą sytuację i poinformować mieszkańców, co zostało wywiezione na pola przy ul. Sikorka. - Proszę o przeanalizowanie sytuacji ze względu na uporczywość wobec mieszkańców i sytuacje dzieci, które zachorowały. Czy gmina może temu zapobiec? Bo ten proces trwa i pewnie będzie trwał – mówiła podczas sesji radna Beata Pochodnia.
Tomasz Załęcki przekonywał, że są przepisy, które mówią od odległości od zabudowań i wystarczy poszukać podstaw prawnych. Dodał również, że nie należy obawiać się wydzierżawiania działek: - (…) nie możemy zakładać, że każdy chce wywozić nieczystości. Wystarczy w umowie dzierżawy zapisać o zakazie jakichkolwiek odpadów pod warunkiem kar umownych lub zerwania umowy.
FIRMA ZAPEWNIA, ŻE APLIKACJA OSADU ODBYWAŁA SIĘ ZGODNIE Z PRZEPISAMI
Wyjaśnienia do naszej redakcji przesłał również pełnomocnik firmy Mustang adwokat Leszek Nowok. Jego zdaniem na wywóz osadów nie jest potrzebna zgoda (co potwierdził nam również WIOŚ). Zgodnie z przepisami wytwórca osadu (wodociągi) musi zawiadomić Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska o zamiarze wywiezienia osadów, co uczyniono. – Niezależnie od tego firma Mustang w dniu 23 września 2020r. mimo braku takiego obowiązku skontaktowała się z Kierownik Wydziału Ochrony Środowiska i Gospodarki Komunalnej oraz dostarczyła do Urzędu (Miasta – przyp. red.) w Myszkowie (wrzucono do skrzynki przed urzędem) instrukcję aplikacji, badania gruntu oraz osadu potwierdzające, iż zarówno grunt jak i osad spełniają wymagania określone w przepisach dotyczące takiego stosowania – przekazał pełnomocnik firmy, adwokat Leszek Nowok. Dodał również, że aplikacja osadu do gruntu odbywała się zgodnie z przepisami w zakresie zachowania odległości od domów mieszkalnych.
Kilka dni później otrzymaliśmy kolejne pismo od pełnomocnika firmy, w którym informuje on, że odpady transportowane na pole to: „ustabilizowane i po higienizacji komunalne osady ściekowe”. Można je stosować do rekultywacji terenów na cele rolne. Pełnomocnik firmy zapewnia, że są one stosowane zgodnie z prawem. – Stosowanie komunalnych osadów ściekowych na powierzchni ziemi to wykorzystanie cennych właściwości agronomicznych oraz potencjału nawozowego osadów tj. materii organicznej oraz składników pokarmowych dla roślin, azot, fosfor oraz mikroelementy. Firma Mustang spełnia wszelkie wymogi i warunki stosowania osadów na powierzchni ziemi – podsumowuje adwokat Leszek Nowok.
Czekamy na końcowe ustalenia Policji i WIOŚ w tej sprawie.
Napisz komentarz
Komentarze