Z jednej z posesji na terenie Myszkowa skradziono inwerter – element instalacji fotowoltaicznej. Gdy następnego dnia wieczorem (we wtorek 27 kwietnia) w mieszkaniu zgasło światło, lokator wyszedł przed budynek, by sprawdzić co się dzieje. Miał bowiem podejrzenie, że brak prądu to skutek kolejnej kradzieży. Nie mylił się. Zauważył, że przewody fotowoltaiczne są uszkodzone. Ale lokator zobaczył coś jeszcze.
- Po chwili zobaczył siedzącego nieopodal w zaroślach „obserwatora”. Jak się okazało był to 54-letni złodziej (…) - informuje myszkowska Policja. Mężczyzna ten miał jednej nocy ukraść inwerter, a następnej przyszedł po następne elementy instalacji. 54-latek trafił do aresztu.
- Rabuś gromadził sobie części do montażu fotowoltaiki, bo jak dotąd miał tylko panele. Śledczy zabezpieczyli skradzione mienie, które miało mu posłużyć do montażu własnej instalacji. Zgromadzony materiał dowodowy pozwolił na przedstawienie 54-letniemu mieszkańcowi Żarek zarzutów związanych z kradzieżą i usiłowaniem kradzieży. 54-latek przyznał się do winy. Grozi mu nawet 5 lat więzienia – przekazuje KPP w Myszkowie.
Na marginesie, złodziej był na tyle głupi, że nie wie zapewne, że każdy inwerter ma unikalny numer, który później jest widocznych dla operatorów sieci energetycznych, trzeba im głosić instalację właśnie z tym numerem. Dla Policji, przy odrobinie wysiłku odnalezienie skradzionego inwertera, gdy zostanie już zainstalowany u złodzieja, nie powinno być trudne. (es)
Napisz komentarz
Komentarze