(Zawiercie) Jak to jest poczuć się „panem sytuacji”? Wie to przewodniczący Rady Powiatu Zawierciańskiego Adam Rozlach (Niezależna Alternatywa Wyborców), który bardzo się cieszy ze swojego nowego, testowego „magicznego” guziczka. Przycisk został zamontowany w sali sesyjnej starostwa. Czym jest, to innowacyjne urządzenie? Działa na zasadzie pilota do włączania lub wyłączania radnych. Ostatnie powiatowe obrady pokazały jak łatwo zakneblować usta opozycji. W czasie ostrych dyskusji przewodniczący Rozlach nie raz miał ochotę wyłączyć mikrofon radnym z PO, długo się powstrzymywał. Na koniec, jednak nerwy wzięły górę, gdy Jan Zamora (obecnie z Ruchu Palikota) poinformował o planowanym na przełomie maja i czerwca referendum w sprawie odwołania z funkcji prezydenta Zawiercia Ryszarda Macha (szef NAW). Mikrofon został zablokowany, sam radny (inicjator referendum) oskarżony przez polityków z NAW-u o tworzenie atmosfery wiecu politycznego. – To skandal - wskazywali opozycjoniści.
Sprawa jest prosta: im mniej wyborców wie o próbie odwołania prezydenta, tym większa szansa, że z powodu niskiego zainteresowania i uczestnictwa referendum będzie nieważne. Najpierw przewodniczący Rozlach straszył wyłączeniem mikrofonu Pawła Kaziroda (PO), który prosił o interwencję w sprawie wysokich stawek za wywóz śmieci na terenie Zawiercia. Zachowanie przewodniczącego rady nie spodobało się radnym Platformy.
- Panie przewodniczący, jeżeli się panu spieszy albo nie ma pan czasu na tej sesji pełnić obowiązków w sposób właściwy, to proszę od razu to powiedzieć. Nie może pan ograniczać wypowiedzi radnych. Po raz kolejny słyszę na tej sali, że coś nie jest w naszej kompetencji. Mieszkańcy, którzy podchodzą do mnie na ulicy, zadają mi różne pytania, nie tylko te dotyczące powiatu. Nie chcę być „bezradnym radnym”, chcę umieć im odpowiedzieć. Jeżeli radny pana prosi, żeby w naszym imieniu skierował pan zapytanie do innej władzy samorządowej, to powinien pan to uczynić, a nie przerywać wypowiedzi – komentował Jan Macherzyński.
O prowadzenie obrad w sposób bezstronny apelował również Konrad Knop: – Przewodniczący organizuje pracę rady, a nie cenzoruje - dodał.
Agresji Adama Rozlacha nie rozumiał wiceprzewodniczący rady Jarosław Kleszczewski:
– Na tej sali podejmowaliśmy różne uchwały. Nawet apele do rządu, sejmu, ministrów. Wówczas, to również nie była nasza kompetencja. Zajmowaliśmy stanowisko w sprawie obwodnicy. Tym bardziej mamy prawo wystąpić do prezydenta Zawiercia, a także wójtów, burmistrzów naszych gmin – zauważył.
NERWY PUŚCIŁY POD KONIEC…
Dopiero w wolnych wnioskach nastąpiła eksplozja nagromadzonych emocji. Zabrakło opanowania i stało się - „pilot” do wyłączania radnych został użyty po raz pierwszy w historii Rady Powiatu Zawierciańskiego.
- Może nie wszyscy radni wiedzą, chciałem poinformować, że w Zawierciu odbędzie się referendum na przełomie maja i czerwca. Będzie dotyczyło…- powiedział w wolnych wnioskach Jan Zamora i nie zdążył skończyć.
- To nie jest przedmiotem obrad tej sesji – wtrącił szybko przewodniczący Adam Rozlach.
I tak wywiązała się polemika, która przybrała zaskakujący obrót.
- Wolne wnioski nie są przedmiotem obrad? Niech pan przeczyta regulamin. Chciałem się zwrócić do kolegów z SLD. Kiedyś należałem do tej partii. Nadarza się niepowtarzalna okazja - ciągnął inicjator referendum w sprawie odwołania Ryszarda Macha.
Niestety, niedane było mu skończyć, bo został pozbawiony głosu i to dosłownie. – To jest wiec - denerwował się Rozlach. Mikrofon został wyłączony. W obronie kolegi stanął Konrad Knop.
- Z całym szacunkiem, bardzo przepraszam. Pan radny mówił o istotnej sprawie. Zawiercie, to największe miasto w powiecie i czeka go bardzo ważna procedura referendalna. To nie jest wiec. Wskazuję, jedynie na mechanizmy demokracji. Informujemy jedynie, że wystąpiła taka, a nie inna sytuacja i powstał komitet referendalny. Jan Zamora chciał tylko przedstawić pozostałym radnym informację. Nie wiem, na jakiej podstawie odebrano mu głos. Nie mówił na temat? Nie mówił o sytuacji w powiecie?- zapytał Knop.
Przewodniczący odpowiedział, że Zamora nawoływać do udziału w referendum (jak można się domyślać na tej podstawie wyłączono mu mikrofon).
- Czy zachęcanie jak to zrobił Zygmunt Knopik do wpłaty na określone stowarzyszenie może być wypowiadane (Knopik apelował wcześniej o pomoc Fundacji „Podziel się z innymi” im. H. Rudzkiej(- przyp. red.), a zachęcanie do referendum już nie? Może akurat referendum zakończy się sukcesem dla pana prezydenta? Nie wolno zachęcać do uczestnictwa w nim? Referendum, to najwyższy poziom demokracji. Nie rozumiem, czego się tu bać – przekonywał Lech Jaros.
Druga strona i tak nie odpuściła.
- Każdy, kto będzie chciał zachęcać w sprawie tak szlachetnej jak Zygmunt Knopik na pewno będzie mógł to robić – odcinał przewodniczący rady.
- Nie rozumiem, dlaczego został mi odebrany głos. Nie mówiłem nic niedobrego o prezydencie np. że planuje zakupić samochód służbowy za 130 tysięcy złotych. Tymczasem nam wypomina się, że referendum może kosztować nawet 120 tysięcy złotych. To ostatnie nie jest akurat prawdą – komentował po sesji Zamora.
W Statucie Powiatu Zawierciańskiego, który ma zostać zmieniony proponuje się kilka nowych rozwiązań i tu może się przydać nowe urządzenie do wyłączania głosu. Przykładowo, zapytanie radnego nie będzie mogło trwać dłużej niż 3 minuty, omówienie interpelacji nie będzie mogło przekraczać 5 minut. Radny będzie mógł zgłaszać się do dyskusji nad każdym punktem porządku dwukrotnie (pierwsze wystąpienie może trwać 5 minut, drugie 3 minuty, a wypowiedź „ad vocem” do 1 minuty).
NIE ODDALI PIENIĘDZY ZA KOMISJĘ „WIDMO”
Powrócił temat (poruszany już w styczniu), a dotyczący nieetatowych członków zarządu Andrzeja Wilka i Marka Szczygłowskiego. Obaj samorządowcy brali udział w pracach pewnej komisji doraźnej. Największym problemem jest brak jakichkolwiek fizycznych dowodów istnienia komisji i pracy w niej Wilka i Szczygłowskiego. Opozycja była zaniepokojona między innymi brakiem protokołów z posiedzeń.
Jan Zamora zaproponował, żeby Wilk i Szczygłowski oddali „zagarnięte” pieniądze, które otrzymali przez dwa lata (łącznie wychodzi około 13 tysięcy zł „na głowę) za pracę w tej „komisji”.
Do dziś radny Zamora nie otrzymał żadnej konkretnej odpowiedzi ze strony starostwa w sprawie ewentualnego wyłudzenia. „Szczegółowe wyjaśnienia dotyczące kwestii poruszanych przez radnego Jana Zamorę zostaną udzielone w terminie późniejszym” – czytamy w odpowiedzi dla polityka. Podejrzeniem wyłudzenia wynagrodzeń powinna –naszym zdanem- zająć się prokuratura.
- Cóż to jest za odpowiedź? Przecież to jest kpina z radnego. Z Zamory możecie sobie kpić, ale czy wy koledzy z NAW-u uważacie, że to jest w porządku?- denerwował się opozycjonista z Ruchu Palikota.
W tej sprawie nadal sporo jest niewiadomych, a władza woli milczeć.
- Jeżeli chodzi o komisję doraźną, to prowadziła ona swoją pracę. Co prawda nie była ukonstytuowana, ale to jest tylko kwestia formalna. Zespół pracował, efekty widać. Do momentu wyjaśnienia tej sytuacji członkowie komisji postawili się do dyspozycji – odpowiedział starosta Rafał Krupa de facto przyznając, że komisja pracowała bezprawnie (nieformalnie -jak to ujął starosta).
KRUPA JAK PENDERECKI, A MOŻE PADEREWSKI?
Atmosfera nie była przyjazna. Jeszcze gorzej zrobiło się za sprawą pisma adresowanego do Rozlacha i do wiadomości Zamory. O ile pierwszy z polityków pismo otrzymał, to drugi już nie. I to znowu stało się przyczyną sporu. Rzeczywiście zacytowanie treści nie pozostawia złudzeń, że list od mieszkańców uderzał we władze Zawiercia, powiatu i był obraźliwy.
- Jak tego pieniacza wyznaczonego przez mafiozo Ryśka Macha na starostę nie odwołacie natychmiast, to postaramy się, że znajdziecie się przed kamerami telewizyjnymi – odczytano fragment pisma radnym.
- Nie mamy prawa kogokolwiek poniżać. Na początku XX wieku, kiedy Polska była w trudnej sytuacji, kto został premierem? Muzyk pan Penderecki. Tyle razy opowiadał pan tu, że starosta jest piekarzem- denerwował się przewodniczący Rozlach na Jana Zamorę (wg. naszych informacji starosta Rafał Krupa nie jest piekarzem, jedna z jego prac zawodowych przed tym, jak został starostą Powiatu Zawierciańskiego polegała na rozwożeniu pieczywa w GS-ie).
Trudno powiedzieć, którego premiera miał na myśli Adam Rozlach. Może wcale nie chodziło o muzyka współczesnego Krzysztofa Pendereckiego, a o Ignacego Paderewskiego. Ten ostatni, to polski pianista, który pełnił funkcję premiera. Co ma WSPólnego premier, który był pianistą ze starostą, który pracował w piekarni? Chyba tylko literę „p”.
STAROSTA DOSTAŁ TRZYNASTKĘ
Mimo licznych potyczek słownych radnym powiatowym udało się coś na ostatniej sesji uchwalić. Najważniejszy punkt obrad dotyczył tzw. „trzynastki” dla starosty Rafała Krupy. - Panie starosto. Mamy panu przyznać tę premię, niech nam pan powie, jakie miał pan wybitne osiągnięcia, co pan zrobił dla tego powiatu? Jak mam rękę podnieść za tym, by przyznać panu tę 13 pensję, to niech pan omówi, co wielkiego pan zrobił – nie dawał za wygraną najgłośniejszy tego dnia opozycjonista, oczywiście radny Zamora.
Partyjnego kolegi z NAW-u bronił jak zwykle Rozlach. - Od początku funkcjonowania powiatu przyjęło się, że rada przegłosowuje tzw. trzynastkę. Czy ktokolwiek przegłosowuje, że trzynastka należy się nauczycielom, czy służbie zdrowia?- dopytywał przewodniczący.
Ostatecznie uchwałę o dodatkowym rocznym wynagrodzeniu starosty przyjęto przy 18 głosach „za”, 2 „przeciw” i 1 „wstrzymującym się”. I tak starosta stanie się bogatszy o ponad 11 tysięcy 283 złotych.
Radni powiatowi podjęli także między innymi decyzję o zamiarze likwidacji Schroniska Młodzieżowego w Rzędkowicach. Głównym powodem był zły stan techniczny budynku. Obiekt jest własnością gminy Włodowice. Wymagany jest kapitalny remont ubikacji, łazienek, natrysków, kuchni, instalacji elektrycznej. Schronisko zostanie zlikwidowane prawdopodobnie do 31 sierpnia 2013 roku.
Monika Polak-Pałęga
Napisz komentarz
Komentarze