(Złożeniec) Niepozorna kaplica przy drodze w Złożeńcu, a obok niej krzyż i ścięte drzewo. Raz w tygodniu są odprawiane tu msze, na które przychodzą okoliczni mieszkańcy. Z pozoru miejsce to niczym się nie różni od innych. Tylko powietrze jest nieco bardziej naelektryzowane za sprawą ciągnącego się od lat konfliktu, którego bez pomocy z zewnątrz nie da się rozwiązać. Od czasu do czasu przyjeżdża policja. Cała wieś jest mocno skłócona z rodziną, na której placu częściowo położona jest przydrożna kapliczka. W zasadzie pełni ona rolę kościoła i duchowego centrum miejscowości. I tak spór pomiędzy księdzem Jacekiem Kawalą, Gajewskimi i resztą wsi dogłębnie podzielił środowisko. Właściciele działki nie wykluczają, że kaplicę rozbiorą. - To byłby ewenement na skalę całego kraju. Nie pozwolimy zniszczyć świątyni- denerwują się pozostali mieszkańcy Złożeńca. Właśnie zakończyła się batalia sądowa w tej sprawie. Sąd Okręgowy w Częstochowie uznał odwołanie adwokata Gajewskich i w części nie podtrzymał korzystnego dla parafii wyroku Sądu Rejonowego w Zawierciu. To jeszcze bardziej zaogniło sytuację.
- Pierwotnie Sąd Rejonowy w Zawierciu stwierdził, że parafia zasiedziała grunt, na którym znajduje się kapliczka. Od tego wyroku złożono apelację i Sąd Okręgowy w Częstochowie zmienił to postanowienie, stwierdzając, że parafia nie nabyła gruntu przez zasiedzenie, ponieważ proboszcz proponował wykupienie części terenu od państwa Gajewskich – informuje rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Częstochowie Bogusław Zając.
Parafia pozostaje w posiadaniu części kaplicy na działce sąsiadów państwa Gajewskich oraz fragmentu drogi publicznej, na której leży murek przy kaplicy. Właśnie o zniszczenie tego murku rodzinę oskarżyła prokuratura.
- W tej sprawie oskarżeni zostali trzej członkowie rodziny, którzy 12 kwietnia 2010 roku przy użyciu młota i kilofa umyślnie niszczyli mienie parafii, czyli murek i podest przy kapliczce. Każda z tych osób została ukarana grzywną w wysokości po 500 złotych- dodaje rzecznik.
Sąd orzekł jednoznacznie, że rodzina nie może samowolnie niszczyć jakiegokolwiek fragmentu kaplicy, która należy do parafii.
Kapliczka rozbudowywana była dwukrotnie. Po raz pierwszy przed 1950 rokiem i po raz drugi w latach siedemdziesiątych. Zachodnia strona tego niewielkiego kościółka, jak wskazują mieszkańcy liczy sobie ponad 300 lat i pamięta czasy szwedzkiego potopu. Zanim powstała wieś była tu karczma, a przy niej kaplica. Nie było domów. Jeszcze kilka lat temu nikt nie przypuszczał, że budynek, który służy modlitwie będzie budził ogromne emocje.
Czy konflikt kiedyś zostanie zażegnany? Pytaliśmy o to mieszkańców Złożeńca 16 kwietnia.
- Chcieliśmy zrobić zadaszenie kapliczki od strony ulicy nad schodami. Budynek jest dosyć mały, a ludzi jest coraz więcej. To było w 2007 roku. I właśnie wtedy rozpoczął się ten konflikt. Pan Gajewski nic nie pozwalał nam robić, bo liczył, że my kaplicę rozbudujemy w poprzek. Pomyślał, że chcemy pozbawić go dojazdu do drogi. To nieprawda. Nie zostaliśmy zrozumiani. W międzyczasie Gajewski podejmował próby zniszczenia kaplicy. Zaczęło się wyrywanie murków, betonów, urywanie rynien (tak by woda podmywała ściany budynku). Wzywaliśmy policję, ale sprawy były umarzane. Kiedyś zobaczyliśmy tabliczkę „teren prywatny, wstęp wzbroniony” – mówi mieszkanka wsi Barbara Żyła.
Niektórzy próbowali wcielać się w rolę negocjatorów, jednak skłócone strony trudno było pogodzić. Święty spokój opuścił to miejsce.
- Doprowadziłam do spotkania między księdzem i Gajewskimi. Chciałam, by doszli do porozumienia; wtedy cała sprawa zostałaby załatwiona polubownie. Niestety nic z tego nie wyszło. Rodzina wolała, aby teren został wydzierżawiony. Wszyscy boją się, że kwota tej dzierżawy z roku na rok by wzrastała. Mieszkańcy chcieli, aby sporny obszar został odkupiony. Nie jesteśmy agresywną społecznością, choć w mediach tak nas do tej pory przedstawiano- komentuje sołtys Złożeńca Danuta Kowal.
Cała wieś trzyma stronę proboszcza. Obecnie rodzina Gajewskich za to, że kapliczka stoi częściowo na ich gruncie otrzymuje 10 złotych miesięcznie. Nieoficjalnie wiemy, że chciała dostawać 100 złotych miesięcznie. Budynek mieści około 60 osób i znajduje się tuż przed oknami Gajewskich.
- Ta kapliczka nie może być rozebrana. Nie wyobrażamy sobie tego- przyznaje Ryszard Kudela. Pomysł z przeniesieniem kapliczki w okolice cmentarza nie podoba się starszym mieszkańcom.
- Dawniej chodziliśmy się modlić do kościoła w Pilicy, albo w Strzegowej. Kaplica była mała, dziadek chodził tam tylko zaświecić świeczkę. Na nic więcej nie było miejsca. Teraz mamy msze w swojej wsi i cmentarz – zaznacza Teodor Goncerz.
- Po co przenosić tę kaplicę? Znajduje się na środku wsi i wszyscy mamy do niej blisko- dodaje ktoś inny.
Część mieszkańców twierdzi, że Gajewscy już otrzymali pieniądze za obszar, na którym jest kaplica, ale dowodów brak.
- Poprzedni ksiądz Zaława popełnił błąd, bo za sporny teren zapłacił, ale nie było świadków, czy spisanej umowy. To jedyne miejsce, gdzie ten Dom Boży może stać. Gdzie indziej nie ma szans i nic z tego nie będzie. Uważam, że kler dziś nie żyje. Gdyby było inaczej, to wystarczyłaby jedna sprawa w sądzie, a tak wszystko się ciągnie. Jeśli rozbiorą naszą kaplicę, to potem może przyjdzie czas na kościół w Pilicy, w Zawierciu i Krakowie. Świątynie powinny zostać nienaruszone, jako zabytki. Uważam tak, chociaż nie jestem wierzący- zauważa Antoni Janocha.
Gajewscy twierdzą, że to oni wybudowali kaplicę, a to nie studzi emocji.
- Kaplica była rozbudowywana jeszcze przed 1950 rokiem. Mój ojciec był stolarzem robił drzwi. Jak Gajewski może mówić, że on budował kaplicę w 1980 roku? Brałam w niej ślub w 1972 r., a to było czterdzieści lat temu – wzdycha Janina Zacłona.
NAM BUDYNEK NIE PRZESZKADZA
Druga część kaplicy stoi na terenie spokrewnionej z Gajewskimi rodziny Pająków. - Nam kaplica nie przeszkadza. Dzieci bez wahania oddały część gruntu pod kościół. Ksiądz wystosował pismo do nas i do sąsiadów, czy się na to zgadzamy. My wyraziliśmy taką zgodę, a oni nie i od tego czasu się sądzą. Sąsiedzi, to nasza dalsza rodzina- mówi Stanisława Gajewska.
- Nie mogliśmy postąpić inaczej, chcieliśmy przekazać ten kawałek ziemi - dodaje córka pani Stanisławy Grażyna Pająk.
Cała wieś podkreśla, że jest w stanie odkupić od „zbuntowanych” Gajewskich pozostałą część gruntu, na której stoi świątynia, a cena nie gra tu żadnej roli.
- Dziekan z Pilicy poświęcił kaplicę w latach pięćdziesiątych. To dla nas miejsce święte – przyznaje Jan Goncerz.
ATMOSFERA JEST CIĄGLE PODGRZEWANA
W programie Ekspres Reporterów Ilona Gajewska rzuciła oskarżenie, że pobił ją kościelny. Z materiału wynika także, że ktoś miał z siekierą poruszać się po podwórku Gajewskich. Z tej relacji da się również odczuć, że kapliczka powinna zostać przeniesiona w okolice cmentarza.
- Słyszymy dokładnie co ksiądz proboszcz mówi na mszy, że w Boga nie wierzymy, mówi do mieszkańców, że są rycerzami, że mają bronić kaplicy – powiedziała dla Ekspresu Reporterów I. Gajewska.
- Kiedy mieszkańcy chcieli zrobić wylewkę przy kapliczce, to Gajewscy przywiązali psa przy krzyżu żeby ludzi szczuć. I wtedy właśnie miało dojść do pobicia Ilony- komentują sprawę ludzie ze Złożeńca. I pomyśleć, że jeszcze kilka lat temu ojciec skłóconej z resztą rodziny Ilony, pan Gajewski był grabarzem i kościelnym.
-Pamiętam tę sytuację z „pobiciem”. Nasi panowie chcieli wylać trochę betonu na zniszczony murek. Był tam też kościelny. On przyjechał wcześniej i podłączył sprzęt między innymi wiertła do mieszania betonu. Nagle zrobił się szum, bo siostry Agnieszka i Ilona kłóciły się z kościelnym. Miały psa, który albo był przywiązany przy krzyżu, albo się zaplątał. Kościelny odszedł, bo dostał telefon. Nie było żadnego pobicia. Byliśmy zdziwieni, gdy za pół godziny przyjechała karetka - relacjonuje G. Pająk.
- Takich wierzących jak kościelny nie ma w okolicy. Niebyły zdolny do pobicia. To pomówienia – dodaje szybko ktoś inny.
A co z mężczyznami, którzy po posesji Gajewskich mieli biegać z siekierami? - Któregoś dnia postanowiliśmy oprawić choinkę na święta Bożego Narodzenia. Chcieliśmy drzewko ustawić przed krzyżem. Rzeczywiście na placu przed kapliczką pojawili się dwaj mężczyźni z siekierką, bo chcieli choinkę ociosać i wkopać w ziemię, by się nie przewróciła. Pani Ilona dobrze znała tych ludzi, bo to byli, przecież jej sąsiedzi – opowiada Janina Gbyl.
Sołtyska nie zauważyła, aby z powodu spraw sądowych Gajewscy byli szykanowani przez okoliczną ludność.
- Nikt ich z kościoła nie wyganiał, sami przestali do niego chodzić- komentują przypadkowi przechodnie.
POLICJA CZĘSTO TU ZAGLĄDA
Konflikt we wsi jest bardzo złożony. – Od 2008 roku policjanci z Pilicy często interweniują w Złożeńcu. Najczęściej dotyczy to zgłoszeń w związku z przebywaniem osób, które wykonują przy kaplicy prace remontowo-budowlane i porządkowe. Jeżeli chodzi o sprawę pobicia pani Ilony, to postępowanie zostało umorzone z powodu braku dostatecznych dowodów popełnienia przestępstwa. Postanowienie zatwierdził Prokurator Rejonowy w Zawierciu –informuje Andrzej Świeboda oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Zawierciu.
GAJEWSCY ZMĘCZENI KŁÓTNIAMI?
Ilona Gajewska, która w ostatnim czasie w przekazach medialnych reprezentuje swoją rodzinę niechętnie wypowiada się dla naszej redakcji. - Na rozmowę znajdę czas w połowie maja- mówi. Jest wyraźnie zmęczona szumem medialnym. Gdy próbujemy umówić się nie odbiera telefonów, w jej imieniu występuje adwokat.
- Rodzina Państwa Gajewskich niemalże przez dziesięciolecia hojnie wspierała Parafię poprzez nieodpłatne umożliwianie korzystania z zabudowania posadowionego na ich nieruchomości, jakie powstało w efekcie osobistego zaangażowania Pana Mariana Gajewskiego tak pod względem jego pracy, jak i nakładów finansowych. Docelowo obiekt, w jakim miałyby odbywać się praktyki religijne miał zostać wybudowany przez Parafię w obrębie lokalnego cmentarza. Po zmianie reprezentanta Parafii jej stanowisko uległo zmianie na rzecz żądania od rodziny Gajewskich nieodpłatnego przeniesienia w drodze darowizny całego obiektu budynkowego oraz części gruntu wokół niego. Mając na względzie dotychczasowe ustalenia oraz układ całej nieruchomości rodzina Państwa Gajewskich podtrzymała swe stanowisko i optowała za realizacją pierwotnego porozumienia. W efekcie Parafia wstąpiła na drogę postępowania sądowego inicjując sprawę mającą za swój przedmiot zasiedzenie nieruchomości – przyznaje adwokat rodziny Gajewskich Michał Pełszyński.
Ostatecznie i prawomocnie postanowieniem Sądu Rejonowego w Zawierciu z dnia 20 lipca 2009 r. oraz zmieniającym go postanowieniem Sądu Okręgowego w Częstochowie z dnia 23 lutego 2010 r. przesądzono to, iż parafia w żadnym razie nie posiada możliwości skutecznego zasiedzenia nieruchomości należącej do rodziny Państwa Gajewskich. Czy mieszkańcy wsi nadal będą walczyć o to, by kapliczka nie została rozebrana?
- To pytanie winno zostać zadane poszczególnym mieszkańcom Złożeńca. Niewątpliwie przy tym w efekcie przedstawiania w trakcie mszy rodziny Państwa Gajewskich w negatywnym świetle mieszkańcy, którzy posiadają niepełną wiedzę co do okoliczności sprawy, są delikatnie rzecz ujmując nieprzychylni rodzinie Państwa Gajewskich. „Walka o kapliczkę” sprowadza się niejednokrotnie do używania przemocy fizycznej i nielegalnych wtargnięć na nieruchomość. Klientka moja na skutek jednego z takich zdarzeń była hospitalizowana, a nadto aktualnie toczy się postępowanie karne wobec sprawcy jej pobicia – dodaje M. Pełszyński.
Sąd Okręgowy stwierdził, że wcześniejsze postanowienie Sądu Rejonowego w Zawierciu wydane zostało z rażącym naruszeniem prawa. - Tym samym w chwili obecnej parafia nie posiada żadnych praw do nieruchomości rodziny Państwa Gajewskich oraz znajdujących się na niej zabudowań- podsumowuje adwokat rodziny.
DRUGA STRONA MEDALU
- Spór o kapliczkę w Złożeńcu przybiera na sile, ponieważ Pani Agnieszka Barczyk obecna właścicielka nieruchomości położonej w Złożeńcu (działki nr 954/1 i 954/2) nie toleruje kaplicy, która od czasów przedwojennych stała w tym miejscu, w którym stoi. Przy rozbudowie kaplicy pracowało większość mieszkańców pod przewodnictwem proboszcza parafii w Strzegowej, bowiem kościół w Strzegowej znajdował się w odległości około 10 km od Złożeńca. Przy rozbudowie pracował również ojciec Agnieszki Barczyk i Ilony Gajewskiej - Marian Gajewski. Stan spokojnego posiadania trwał do roku 2007, kiedy to zmienił się proboszcz i funkcję objął ksiądz Jacek Kawala. Poprosił on wtedy Mariana Gajewskiego o pozwolenie na wejście na jego grunt, aby dokonać koniecznych prac remontowych kaplicy. Ten odmówił, twierdząc, że obecnie grunt przepisał aktem darowizny na córkę Agnieszkę Barczyk – relacjonuje adwokat parafii Łukasz Polaniecki.
Okazało się, że kaplica jest wybudowana na trzech działkach: Agnieszki Barczyk (70 mkw.), Henryka i Grażyny Pająków (51 mkw.) i Powiatowego Zarządu Dróg w Zawierciu (15 mkw.).
- Agnieszka Barczyk po częściowym rozebraniu przez jej rodzinę podmurowania kaplicy, nie pozwoliła na wykonanie niezbędnych prac remontowych. Została również skazana wyrokiem z dnia 04.04.2011r. w sprawie II W 567/10 na karę grzywny za szczucie psem – dodaje Polaniecki.
CZY ZOSTANIE ROZEBRANA?
- Obecnie Agnieszka Barczyk twierdząc, że kaplica zagraża zdrowiu i życiu ludzi zainicjowała postępowanie administracyjne o rozbiórkę kaplicy. Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Zawierciu wniosek ten oddalił, jednak wnioskodawczyni odwołała się, postanowienie uchylono ze wskazaniem na potrzebę wykonania dokładnych pomiarów kaplicy, które obecnie są dokonywane – opisuje konflikt od strony parafii Ł. Polaniecki.
Co niedzielę do świątyni przychodzą wierni na modlitwę. Jaka będzie przyszłość budynku?
- Kaplica jest w bardzo dobrym stanie technicznym, Pani Agnieszka Barczyk robi jednak co może, by dokuczyć lokalnym mieszkańcom, dla których kaplica ta jest po prostu kościołem w którym raz na tydzień w niedzielę ks. odprawia sumę – dodaje Polaniecki.
Przeciwna strona stoi na stanowisku, że świątynia musi spełniać wymogi budynku użyteczności publicznej.
Gajewscy kaplicy nie rozbierają, bo nie chcą konfliktu zaostrzać, ale sytuacja już chyba bardziej napięta być nie może.
- Marian (ojciec rodziny Gajewskich- przyp. red.) stał się wrogiem całej wsi – mówią co starsi mieszkańcy. Czy konflikt zostanie zażegnany? Chyba wszystkie strony sporu, (a każda z nich zapewnia, że jest wierząca) powinny sobie przypomnieć istotę nauki o przebaczeniu i miłosierdziu. To jedyny sposób na święty spokój.
Monika Polak-Pałęga
Napisz komentarz
Komentarze