Sesja budżetowa, jedno z dwóch najważniejszych posiedzeń w ciągu całego roku w każdej gminie, odbyła się we wtorek 28 grudnia. Projekty uchwał ws. Wieloletniej Prognozy Finansowej na lata 2022-2034 oraz budżetu miasta na 2022 uzyskały poparcie tylko 5 radnych z łącznej liczby 21. Głosy „za” oddali członkowie klubu radnych Platforma.Nowoczesna Koalicja Obywatelska i Forum Mieszkańców – Beata Pochodnia, Ewa Ziajska-Łazaj, Eugeniusz Bugaj, Robert Czerwik i Dominik Lech. Przeciw zagłosowali radni Prawa i Sprawiedliwości, Samorządowej Inicjatywy Lewicy oraz niezrzeszeni – Magdalena Balwierz, Daniel Borek, Elżbieta Doroszuk, Beata Jakubiec-Bartnik, Sławomir Jałowiec, Zofia Jastrzębska, Norbert Jęczalik, Małgorzata Skinder, Halina Skorek-Kawka, Iwona Skotniczna, Tomasz Szlenk, Jacek Trynda, Jerzy Woszczyk, Adam Zaczkowski, Tomasz Załęcki (w trakcie głosowania nad budżetem nie oddał głosu z powodu problemów z połączeniem, zgłosił do protokołu, że chciał zagłosować przeciwko), Andrzej Giewon (wstrzymał się od głosu przy głosowaniu nad projektem ws. WPF, głosował przeciwko uchwale budżetowej).
Miesiąc wcześniej, 25 listopada z członkostwa w klubie Platformy zrezygnowało czworo miejskich radnych -Beata Jakubiec-Bartnik, Andrzej Giewon, Jerzy Woszczyk oraz Daniel Borek.
„NIE MOŻE BYĆ ZGODY NA TAKIE PODEJŚCIE”
Długa dyskusja pomiędzy radnymi a burmistrzem rozgorzała przed głosowaniem nad projektem uchwały ws. Wieloletniej Prognozy Finansowej na lata 2022-2034. Podobnie jak w ubiegłych latach, w tym punkcie porządku obrad rozmawiano na temat przyszłorocznego budżetu.
W imieniu klubu radnych Samorządowej Inicjatywy Lewicy głos zabrał Adam Zaczkowski, który uprzedził, że nie poprą oni budżetu w kształcie, jaki zaproponował burmistrz. Jak mówił, wnioski do budżetu, które złożyli radni w zasadzie w ogóle nie zostały uwzględnione.
- O ile można zrozumieć podejście pana burmistrza do wniosków radnych składanych do końca września, bo ich było bardzo dużo i nierealne jest wprowadzenie do budżetu wszystkich wniosków radnych (...), o tyle podczas komisji finansów i budżetu wypracowano rozwiązania, które naszym zdaniem zostały tak skonstruowane, że z całej listy wielu wniosków, które też chcielibyśmy realizować (...) zostały wybrane najważniejsze, które w naszym przekonaniu powinny w tym budżecie się znaleźć i powinny być realizowane. Stalo się niestety inaczej. Pan burmistrz na wniosek komisji finansów i budżetu odpowiedział lakonicznie i w zasadzie jednym zdaniem, co też pokazuje jakość współpracy, podejście do radnych, do komisji przez pana burmistrza, lakoniczna odpowiedź, że nie będzie tych wniosków wprowadzał z wyjątkiem tego dotyczącego ciągu pieszo-rowerowego przy ul. Koziegłowskiej. Notabene wniosku, którego radni nie powinni składać, bo przecież realizacja, przystąpienie do tej inwestycji jest konsekwencją spisanego już porozumienia z powiatem i tylko przez to, że radni wykazali czujność i we współpracy bieżącej ze starostwem wydyskutowano, że środki powinny być już w budżecie w 2022 roku, o tym poinformował nas pan starosta na posiedzeniu komisji. Natomiast my radni wiedzieliśmy o tym wcześniej, pan burmistrz nie wiedział. Tak to wygląda. Co do wniosków zostały złożone opiewające na 1 mln zł i 50 tysięcy, dotyczą bardzo ważnych w naszym przekonaniu zagadnień dla miasta i zostały skwitowane w taki sposób, że nie są odpowiedzialne krótko mówiąc, bo w odpowiedzialności za budżet i zadłużenie pan burmistrz uznał, że nie są możliwe do realizacji – mówił Adam Zaczkowski.
Radny zwrócił uwagę, że w projekcie budżetu zaplanowano deficyt w wysokości prawie 37 milionów złotych, który pokryty zostanie między innymi kilkunastomilionowym kredytem – A. Zaczkowski ocenił, że zdaniem burmistrza zadłużenie miasta, które on proponuje jest zgodne z odpowiedzialnością za budżet, a propozycje do budżetu radnych nie są odpowiedzialne. - Nie może być zgody na takie podejście z naszej strony i takiej zgody nie ma – podsumował radny Zaczkowski.
Dalej lider lewicy mówił o „rozdmuchanej inwestycji, którą burmistrz za wszelką cenę chce realizować” w osiedlu Krasickiego, której koszt wynieść może 10 milionów złotych. Zdaniem części radnych, do rozwiązania problemów osób mieszkających we wskazanym rejonie wystarczyłoby dużo mniej środków, o czym mówił A. Zaczkowski: - Chciałem zwrócić uwagę, że pan burmistrz po raz kolejny złożył wniosek o dofinansowanie na to osiedle, blokując tym samym możliwość składania wniosku na inne inwestycje w mieście na kwotę ok. 2 mln złotych, co stanowiłoby 25% wartości inwestycji, a też zdejmując tę inwestycję z budżetu wcześniej wskazywaliśmy, że wysokość poziomu dofinansowania tu ma kluczowe znaczenie. Upór przy chęci realizacji tej inwestycji powoduje, że z jednej strony blokuje się możliwość realizacji innych inwestycji z dofinansowania, a z drugiej strony rozwiązania radnych mające na celu zmniejszenie zakresu tej inwestycji i drastyczne potanienie jej nie są przez burmistrza akceptowane i w tym przypadku znowu mamy do czynienia z rzekomą odpowiedzialnością za budżet i oskarżanie radnych o to, że tej odpowiedzialności za budżet i finanse miasta nie przejawiają.
Adam Zaczkowski wskazał też opieszałość prac dotyczących kluczowych inwestycji w mieście i wielokrotnie przygotowywane, poprawiane dokumentacje projektowe, podnoszące wartość inwestycji „do rozmiarów, które nie są akceptowane przez radnych i mieszkańców”. Wypowiadając się w imieniu klubu SIL, radny Zaczkowski stwierdził, że radni nie zgadzają się na formy współpracy, jakie prezentuje burmistrz, na jego podejście do finansów miasta, sposób organizacji kluczowych inwestycji oraz taki sposób prowadzenia polityki przez burmistrza.
W BUDŻECIE WIĘCEJ POMYSŁÓW OPOZYCJI, NIŻ PROGRAMU BURMISTRZA
Narzekanie na deficyt w wysokości 37 milionów złotych nie przeszkadza grupie radnych w składaniu wniosków do budżetu, które pogłębią deficyt – podsumował w odpowiedzi burmistrz Włodzimierz Żak. Jego zdaniem z budżetem miasta należy postępować tak, jak każdy mieszkaniec postępuje z budżetem domowym – nie należy robić niczego ponad stan, a jeśli ktoś sięga po kredyt, to w takim wymiarze, by było go stać na spłacanie rat. Deficyt w budżecie miasta jest efektem między innymi realizacji wniosków, które wcześniej zgłosili radni – ogłaszane są przetargi na inwestycje, są robione projekty, są zabezpieczane na to kwoty w budżecie.
- Informacja dla mieszkańców - jeżeli wpisujemy kwotę, której nie wydamy w danym roku, a ona jest wpisana, bo tak sobie zażyczyli radni, tak zmienili budżet na etapie jego procedowania rok temu, to pojawia się kwota, której my nie wykorzystujemy, a która powoduje skutki na liczbach do zobowiązania gminy do zaciągania zabezpieczenia rodzącego się deficytu. Wspólnie zgodziliśmy się, że w przyszłym roku razem ze starostwem rozpoczynamy kanalizację i oświetlenie w al. Wolności i w drodze powiatowej Krasickiego. To zadanie z naszego pułapu wprowadza kwotę aż 17 mln złotych. Mamy rozpoczętą inwestycję dotyczącą Domu Kultury, który jeżeli dostalibyśmy finansowanie powinniśmy zabezpieczać na to środki, a póki co zabezpieczone nie są. Staramy się o dofinansowanie, gdy je otrzymamy będziemy prosić radnych, by chcieli razem z burmistrzem i mieszkańcami dokończyć Dom Kultury. Wspominamy osiedle Krasickiego. Ja będę ciągle postępował w swojej odpowiedzialności za budżet, żeby respektować wydatki wcześniej poniesione. Radni powiedzieli, że jeśli będzie wyższy poziom dofinansowania, złożycie taką akceptację. Złożyłem na osiedle Krasickiego ponownie do Funduszu Rozwoju Dróg aplikację licząc na to i pytaliśmy czy nie da się połączyć Polskiego Ładu razem z tym Funduszem Dróg. Rozmowy trwają, nie wiem czy będzie to możliwe, ale jest to nasza próba i bez złożenia wniosku i ewentualnej akceptacji nie będziemy wiedzieć, czy jest to możliwe – tłumaczył burmistrz Włodzimierz Żak.
Opieszałość w realizacji inwestycji, jaką mu zarzucono, tłumaczył szczególną sytuacją na rynku pracy i pandemią, wskazując, że opóźnienia występują w każdej instytucji. Burmistrz Żak dodał, że zaproponowany przez niego projekt budżetu zawiera w większości propozycje radnych PiS-u i Lewicy, a w mniejszości propozycje z jego programu wyborczego, który – jak wspomniał Włodzimierz Żak – wygrał z propozycjami innych kandydatów i został zaakceptowany przez mieszkańców miasta.
- Ja ciągle ustępuję i robię inne rzeczy. Dla mnie to jest zero-jedynkowe - jeśli nie mogę zrobić w jednym miejscu, a mogę w drugim, to po prostu to robię w innym miejscu. Radni przed dzisiejszym procedowaniem złożyli do mnie propozycję, żebym to ja w ramach autopoprawki znalazł jeszcze dodatkowo 1 mln 390 tys. zł na różne zadania, to było 6 wniosków. Jeden z nich wpisałem, ale z pewną obawą. Chodzi o ścieżkę pieszo-rowerową w ciągu drogi wojewódzkiej. Musimy mieć świadomość i radni są co do tego zgodni, że powinniśmy to robić, więc idę w ślad w ramach sugestii radnych, mieszkańców i podejmuję ryzyko i na to wyrażam zgodę i zwiększam zadłużenie miasta o kolejne 340 tysięcy na projekt. Ale trzeba mieć świadomość, że za rok czy dwa będziemy rozmawiać o zaciągnięciu kolejnego zobowiązania, bo jak robimy projekt, to trzeba to będzie wykonać. Będziemy musieli przeznaczyć na dwie ścieżki rowerowe jeszcze dodatkowo 3 mln złotych. Nie mogłem pozwolić na to, by dodatkowo zwiększać deficyt. Procedura dzisiejsza daje bardzo duże uprawnienia radzie miasta i to trzeba uszanować. Nie pozwala radnym zgłaszać propozycji, które zwiększyłyby deficyt wobec tego zawartego w projekcie, ale nie zabrania państwu radnym złożenia propozycji zmniejszających ten deficyt. Więc jeżeli pan radny mówi tutaj o odpowiedzialności za finanse, to chętnie wsłucham się w propozycje, które zmniejszą ten deficyt – mówił podczas grudniowej sesji Włodzimierz Żak.
„SIĄDŹMY WRESZCIE JAK LUDZIE”
Podobną opinię do Adama Zaczkowskiego przedstawił inny radny z klubu SIL, Tomasz Szlenk. Jego zdaniem burmistrz po raz kolejny pokazał, że nie potrafi rozmawiać z radnymi, a odejście w listopadzie kilku radnych z klubu PO i tym samym zmniejszenie liczby radnych popierających burmistrza pokazuje, że problem leży raczej po stronie Włodzimierza Żaka, a nie radnych.
- My wszyscy chcemy robić coś dobrego dla tego miasta, proszę to uszanować. Zarzucał nam pan, panie burmistrzu kiedyś, że my uprawiamy tutaj politykę, w tak małym mieście nie powinno być polityki. Wydaje mi się, że jest odwrotnie - to pan uprawia politykę, a nie my jako radni. Jesteśmy mieszkańcami, na nas też głosowały osoby. Wygrał pan wybory, ale radni zostali tymi radnymi, ludzie też nam zaufali i też oczekują pewnych rzeczy. Liczę, że pan zorganizuje na początku stycznia - jeśli nie będzie budżet uchwalony - spotkanie z radnymi. Siądziemy wreszcie jak ludzie, w 21 osób plus pan i wypracujemy jakiś kompromis, bo wszystkim nam powinno na tym zależeć – mówił radny Tomasz Szlenk.
W odpowiedzi burmistrz powiedział między innymi, że rada może nie przegłosować budżetu, ale wtedy niektóre zadania nie zostaną rozpoczęte. Miasto będzie realizować to, co będzie można, działając na prowizorium budżetowym, a część inwestycji będzie wstrzymana.
BUDŻETY KOMPROMISU, A NIE WIZJI BURMISTRZA
Głos w dyskusji zabrała również radna Beata Pochodnia. Jak mówiła, budżet i WPF to odzwierciedlenie strategii i kierunków rozwoju miasta. Od momentu, gdy Włodzimierz Żak został burmistrzem Myszkowa, większość przyjmowanych budżetów pokazywał kierunek rozwoju miasta, a burmistrz nie szedł sam, tylko z grupą wielu osób. Mieszkańcy miasta trzy razy zaufali W. Żakowi, wybierając go na to stanowisko, a tym samym powierzając mu swoje pieniądze.
- Od trzech lat to, co zaaprobowała zdecydowana większość mieszkańców tego miasta, z czym na swoich sztandarach szła z panem duża grupa radnych, no nie może pan w pełni tego realizować. Umówmy się - te budżety w zdecydowanej mierze odzwierciedlały program, który był programem spójnym pana i grupy radnych, która wspólnie z panem wygrała te wybory dzięki temu programowi. (…) Panie burmistrzu, od trzech lat w zasadzie w coraz większej mierze, a ten budżet jest już tego bardzo wyraźnym przykładem, to nie są budżety, w których zawarta jest ta wizja, którą pan prezentował. Są to budżety daleko idącego kompromisu, do którego ciągle wzywa pana grupa radnych – mówiła Beata Pochodnia.
Radną zdziwiły słowa członków SIL o tym, że nie zagłosują za budżetem. Wskazała, że nie znalazły się w nim bowiem wszystkie zadania, jakich chcieliby poszczególni radni, ale są inwestycje, które służyć będą realizacji wniosków mieszkańców.
Informacją o tym, że uchwała może nie zostać podjęta zdziwiony był też Eugeniusz Bugaj: - Przysłuchując się tej dyskusji odnoszę wrażenie, jakbyśmy byli lepszymi i gorszymi radnymi. Każdy z nas składał jakieś wnioski, które chciałby zrealizować. Jedne są mniej, czy bardziej ważne. Użyto słowa „strategiczne”. Dla ludzi, którzy nie mają wody panie radny Szlenk, to dla nich będzie strategiczne zadanie podłączyć wodę. Jeśli ma utrudniony dostęp do domu, to dla niego ważny będzie ten mostek, który chcecie likwidować. Nie tylko główne arterie są strategicznymi dla miasta Myszkowa, ale również i te poboczne. Dlatego zdziwiony jestem dzisiaj, przyjmując informację o tym, że nie będzie budżet przyjęty. Na prowizorium nie da się realizować zadań.
Na pozytywne elementy przyszłorocznego budżetu i WPF-u na lata 2022-2034 wskazała Halina Skorek-Kawka, wymieniając wykonanie ciągu pieszo-rowerowego przy ul. Koziegłowskiej oraz zwiększenie środków (z 300 tys. zł na 500 tys. zł) na dofinansowanie zakupu nowoczesnego wozu dla OSP Nowa Wieś.
Radny Dominik Lech stwierdził, że dziwi go to, że ktoś miałby być przeciwko budżetowi: - (…) od kiedy państwo mają większość w radzie, większość inwestycji jest robiona jakby w państwa regionach wyborczych. Ciekaw jestem co państwo mają do zaproponowania w dzielnicy Będusz, bo w tej chwili nie ma tam żadnej inwestycji, wszystko jest w obrębie Myszków Nowa Wieś.
W dalszej części dyskusji na temat budżetu radny Zaczkowski przekonywał, że można się „sprężyć” i przygotować akceptowalny projekt. Po raz kolejny wytknął burmistrzowi opieszałość w realizacji inwestycji miejskich, wskazując jako przykład budowę kanalizacji na osiedlu Podlas i rewitalizację centrum. W odpowiedzi Włodzimierz Żak podkreślił, że to jego świadoma polityka, a nie radnego Zaczkowskiego sprawiła, że od kiedy W. Żak jest burmistrzem zadłużenie miasta wzrosło o 9 milionów złotych, przy 111 mln złotych wydatkowanych na inwestycje. Dodał, że Adam Zaczkowski odkąd jest radnym ani razu nie głosował za zmniejszeniem deficytu.
KOSZTOWNA INWESTYCJA NA OSIEDLU KRASICKIEGO TO ZBYTEK
Beata Jakubiec-Bartnik też uprzedziła, że będzie głosowała przeciwko projektowi budżetu i WPF-u, biorąc odpowiedzialność za finanse miasta. Jej zdaniem radni wyciągają rękę do burmistrza, dając mu czas do stycznia na przemyślenie budżetu, jaki zaproponował i jego podejścia do radnych.
- Odnośnie osiedla Krasickiego – też jako radna byłam za tym osiedlem w poprzednich głosowaniach. Ale uważam, że na dzień dzisiejszy nie stać nas na robienie dwóch uliczek, nie głównych, za 10 milionów złotych. Z chodnikiem po obu stronach, z pełnym oświetleniem i z kanalizacją. Spójrzmy jak wygląda nasze miasto, jak wygląda centrum Myszkowa. 200 tysięcy przeznaczamy na rok na chodniki w całym Myszkowie. Uważam, że to będzie marnowanie pieniędzy, jeżeli wystąpimy o dofinansowanie z Polskiego Ładu. Mamy termomodernizację szkół na Będuszu, na Światowicie. W jakich warunkach te dzieci muszą się uczyć? Czy nie lepiej usiąść z radnymi i przedyskutować na co my jako radni chcemy złożyć wnioski z Polskiego Ładu, czy tylko po to, żeby nam udowodnić, że i tak zrobimy to osiedle, wyrzucając 10 milionów, jeżeli można je zrobić tak, jak tutaj sami mieszkańcy do nas radnych wystąpili z propozycją, że chcą to np. z kostki, bez oświetlenia. Uważam, że my nie jesteśmy jakąś Warszawą, Poznaniem. Jesteśmy Myszkowem i spójrzmy w realia, a nie róbmy po to tylko, żeby wyrzucić w błoto 10 milionów złotych.
W dalszej części dyskusji wyjaśniała, że radni chcą mieć realny wpływ na to, co jest wpisywane do budżetu, kontynuując wątek inwestycji na osiedlu Krasickiego.
- My, jako radni chcemy mieć wpływ na budżet naszego miasta i środki pozyskiwane, choćby z Polskiego Ładu, jakie będą wykonywane inwestycje. Panie burmistrzu, pan z uporem wraca do osiedla Krasickiego. Nie wiem dlaczego. Przecież nawet jak uzyskamy środki zewnętrzne, to nie dostaniemy środków na nic innego. Proszę powiedzieć mieszkańcom, czy na dzień dzisiejszy pana zdaniem jest to najważniejsza inwestycja w Myszkowie i będzie pan blokował 10 mln złotych? Jeśli na dzień dzisiejszy uważa pan, że nie ma innej inwestycji poza osiedlem Krasickiego, proszę składać, ale jako burmistrz Włodzimierz Żak i część radnych. Na pewno nie jako ja, bo ja uważam, że na dzień dzisiejszy osiedle Krasickiego to jest zbytek. Możemy to zrobić za 500 tys, milion, ale nie za 10. Bo to nie są pieniądze za darmo. Jeżeli zrobimy osiedle, to nie dostaniemy na nic innego – mówiła radna Beata Jakubiec-Bartnik, wyjaśniając dlaczego nie poprzez projektu budżetu na 2022 rok.
„NIECH SIĘ PAN OGARNIE WRESZCIE”
W pewnym momencie burmistrz odczytał wszystkie inwestycje, jakie znalazły się w projekcie budżetu na 2022 rok. Sugerował, że jeśli radni zagłosują przeciwko budżetowi, to jednocześnie będą przeciwko wszystkim tym zadaniom. Wzbudziło to żywe emocje części radnych. Tomasz Załęcki nazwał to demagogią. Jak mówił, też miał przed sobą tę listę i mógł ją odczytać punkt po punkcie, twierdząc, że to burmistrz jest przeciwko realizacji tych zadań.
Skomentowała to również Beata Jakubiec-Bartnik, która zapewniała, że radni nie są przeciwko budżetowi, tylko przeciwko manipulacji Włodzimierza Żaka w stosunku do radnych. Jak mówiła, radni złożyli kilka wniosków do budżetu, które nie zostały wzięte pod uwagę, „ponieważ pan burmistrz i tak robi co chce”.
- Po prostu nie da się tego słuchać, co pan tutaj opowiada, że brednie. Wymienił pan całą listę inwestycji, które mają zostać wykonane w przyszłym roku. Ciekawe dlaczego pan tak nie zrobił trzy lata temu uchwalając budżet, gdzie uchwalaliśmy go też w styczniu i nie było wtedy problemu, nie wystąpił pan wtedy na sesji rady miasta i nie przeczytał pan wszystkich inwestycji i nie powiedział pan wtedy, że to przez radnych nie będą realizowane jakieś inwestycje. Dzwoniłem przed chwileczką do kolegi, prezydenta jednego z miast na Śląsku, który w zeszłym roku miał uchwalany budżet kilkanaście dni później i powiedział mi, że nie było jakichś większych problemów, że tak się zdarza po prostu i w wielu gminach uchwalane są budżety 9 stycznia, 15 stycznia i nic wielkiego się nie dzieje. Więc naprawdę, panie burmistrzu niech się pan ogarnie wreszcie i niech pan zacznie słuchać nas jako radnych – mówił radny Tomasz Szlenk. (es) Grafika: Print screen myszkow.esesja.pl
Nasz komentarz:
TRWAJ KADENCJO, JAKŻE JESTEŚ PIĘKNA!
O tym, że w Myszkowie relacje na linii burmistrz – radni są trudne i napięte w zasadzie od początku bieżącej kadencji, pisaliśmy już wielokrotnie. Obie strony (burmistrz i popierający go radni vs radni opozycyjni) przerzucają się oskarżeniami i wskazują na siebie palcem, jako na „tego złego”. Pomiędzy tym wszystkim są mieszkańcy i sprawy miasta, które niewątpliwie mogą cierpieć na samorządowych przepychankach.
Trudno nam ocenić, ile z sesji (trwającej ponad 6 godzin, dyskusja o budżecie prowadzona była ok. 2,5 godziny) zrozumieją mieszkańcy i czyje stanowisko poprą. Włodzimierz Żak jesienią 2018 roku został wybrany na burmistrza miasta po raz trzeci. Czy myszkowianie wybrali go, bo nie było innych opcji? Były, nawet kilka. Włodzimierz Żak pokonał między innymi Adama Zaczkowskiego, kandydata lokalnej lewicy, który został miejskim radnym. Pokonał Urszulę Bauer, reprezentantkę PiS-u - silnej ogólnopolskiej partii, która w ostatnich wyborach (nie tylko o zasięgu krajowym, ale również lokalnym) „zgarniała” wiele, ale do fotela burmistrza Myszkowa to nie wystarczało. Z pewnością nie można odmówić poparcia mieszkańców dla Włodzimierza Żaka, który ma zarówno swoich zwolenników, jak i przeciwników. Jednak w trakcie trwania kadencji, już po wygranej walce wyborczej, wydaje się, że kluczowe jest to, jakie włodarz ma poparcie wśród gminnych radnych – bez zgody i współpracy nie zdziała wiele. A to poparcie topnieje.
Na początku kadencji „rozkład sił” w Radzie Miasta był mniej więcej równy, z niewielką przewagą na korzyść włodarza. Burmistrz startował z listy Platformy, podobnie jak 9 radnych. Do 9 radnych, którzy dostali się do rady startując z listy tego samego komitetu co burmistrz, można by doliczyć 2 radnych z listy „Przyszłość” i 1 z listy „Forum Mieszkańców”, by mieć większość – 11 z 21. Pozostałych 9 radnych to kandydaci z list PiS-u (5) i SIL-u (4). Tak wyglądała rzeczywistość krótko po wyborach w 2018 roku.
Większość 11 do 9 jest może trochę ryzykowna, bo niewiele trzeba by ją stracić. Ale to, że w ciągu trzech lat – od końca 2018 roku do teraz – grupa radnych, na których poparcie mógłby liczyć burmistrz zmniejszyła się do 5 może zastanawiać.
Burmistrz z członkostwa w PO zrezygnował już na początku 2019 roku. W międzyczasie z grupy radnych popierających W. Żaka odeszli między innymi Halina Skorek-Kawka, Zofia Jastrzębska, Jacek Trynda, a pod koniec listopada ‘21 r. Jerzy Woszczyk, Daniel Borek, Beata Jakubiec-Bartnik i Andrzej Giewon. Poparcie radnych dla burmistrza sypie się powoli przez całą kadencję.
Choć opozycja jest silna (i jak widać coraz liczniejsza), a Włodzimierz Żak w ostatnich latach ani razu nie uzyskał wotum zaufania (2019, 2020 i 2021 rok), radni przeciwni burmistrzowi nie zdecydowali się spróbować go odwołać. Zgodnie z ustawą o samorządzie gminy, jeśli rada nie udzieli burmistrzowi wotum zaufania w dwóch kolejnych latach, radni mogą podjąć uchwałę o przeprowadzeniu referendum. To bardzo ryzykowne, tym bardziej, że często lokalne referenda są fiaskiem, bo nie uczestniczy w nich wystarczająca liczba mieszkańców. Ale to ryzyko, które na swoje barki wzięliby lokalni politycy przeciwni burmistrzowi. Głosowanie „przeciw” na sesjach i wskazywanie, co burmistrz robi źle jest bezpieczne, natomiast próba odwołania go (w szczególności nieudana) może zaszkodzić samym radnym.
Opozycja nie dąży do odwołania nielubianego burmistrza, więc jedyne czego mieszkańcy mogą być pewni, to bezpiecznego dotarcia samorządowców do końca kadencji. W międzyczasie będą rozdawane kwiatki na mieście, wrzucane do skrzynek na listy kartki świąteczne od uśmiechniętych radnych z rodzinami, a w kampanii wyborczej mieszkańcy będą częstowani cukierkami. W takich sytuacjach opozycja potrafi wyjść do mieszkańców z uśmiechem, porozmawiać, zachęcić. Ale przekonanie myszkowian do pójścia na referendum, a w dodatku zagłosowania przeciwko burmistrzowi jest znacznie trudniejsze. Więc tego lepiej (i bezpieczniej) jest nie robić.
Edyta Superson
Napisz komentarz
Komentarze