We wtorek (25.01) późnym popołudniem minister edukacji Przemysław Czarnek ogłosił, że wszyscy uczniowie od klas V szkół podstawowych wzwyż przechodzą na nauczanie zdalne na miesiąc - od 27 stycznia do 27 lutego. Jako powód podjęcia tej decyzji wskazano rosnącą liczbę chorych na koronawirusa.
O tym, że COVID-19 powoduje problemy w placówkach oświatowych pisaliśmy na naszych łamach jesienią ubiegłego roku. Wskazywaliśmy wtedy dane sanepidu o liczbie potwierdzonych przypadków zakażeń koronawirusem wśród uczniów lub nauczycieli poszczególnych placówek oświatowych. Wiązało się to z wydawaniem przez sanepid opinii o przejściu poszczególnych klas lub nawet całych szkół na nauczanie zdalne lub wprowadzenia nauczania w trybie hybrydowym.
W niejednej szkole już dwa miesiące temu sytuacja wyglądała tak, że jedna klasa wracała do szkoły po kilkudniowej lub tygodniowej nauce zdalnej, a inna klasa właśnie ją rozpoczynała. Na początku listopada w artykule pt. „Nauczanie zdalne w szkołach powiatu” (KZ nr 45/2021 z 5 listopada ‘21r.) wymieniliśmy 7 szkół (wśród nich były szkoły podstawowe i średnie z różnych gmin), spośród których w pierwszych dniach listopada łącznie 10 klas uczyło się zdalnie, ponadto jedna szkoła podstawowa w całości przeszła na nauczanie zdalne. W zdecydowanej większości przypadków, powodem wprowadzenia zdalnego nauczania było potwierdzenie pojedynczych przypadków zachorowań na COVID-19 wśród uczniów. Przypomnijmy, że taka sytuacja była jesienią, gdy jeszcze nie mieliśmy do czynienia z wariantem omikron, który jest dużo bardzo bardziej zaraźliwy. Skoro tak wyglądała sytuacja jesienią, gdy nie mieliśmy do czynienia z falą zachorowań, to jak może ona wyglądać teraz?
W połowie grudnia ministerstwo edukacji ogłosiło, że zajęcia w szkołach odbywać się będą zdalnie w terminie od 20 grudnia do 9 stycznia. Czyli wtedy, gdy i tak nie było wielu dni nauki szkolnej, bo przełom grudnia i stycznia to okres świąteczno-noworoczny – od 23 do 31 grudnia była zimowa przerwa świąteczna, a na początku stycznia były 4 dni robocze – 3-5 i 7 stycznia. Uczniowie wrócili do szkół 10 stycznia, a po dwóch pełnych tygodniach nauki ogłoszono ponowne przejście na zdalne dla większości uczniów.
Przypadki zachorowania na COVID-19 odnotowywane są cały czas zarówno wśród uczniów, jak i nauczycieli. Problem dotyka w zasadzie wszystkich placówek oświatowych – żłobków, przedszkoli, szkół podstawowych i średnich. Na chwilę przed wprowadzeniem nauczania zdalnego (dane z środy, 26 stycznia) w powiecie zawierciańskim prawie we wszystkich szkołach były potwierdzone zachorowania na COVID-19.
Problemem jest też niska frekwencja w niektórych przedszkolach – dzieci chorują, ale testowanie wśród najmłodszych nie jest powszechne. Gdy kilkulatek ma już objawy grypopodobne, to zostaje w domu, ale dopóki jego stan nie wzbudza niepokoju ze strony rodziców, to nikt nie zrobi mu testu i nie wiadomo, czy mamy do czynienia z koronawirusem, czy nie. W przypadku niektórych osób dorosłych jest podobnie (i to nie tylko wśród pracowników szkół) – jedna osoba z objawami grypopodobnymi będzie miała wykonany test, a druga nie.
Obecnie powiatowe służby sanitarne mają tak dużo pracy, że nawet przedstawienie szczegółowych danych dotyczących poszczególnych szkół w formie tabeli jest praktycznie niemożliwe.
- W związku z aktualnie występującą sytuację epidemiczną informujemy, że na dzień 26 stycznia 10 placówek w całości przeszło w tryb zdalny. Pozostałe placówki znajdują się również w trudnej sytuacji, która spowodowana jest licznymi absencjami chorobowymi nauczycieli, dzieci oraz personelu obsługi, co w kolejnych placówkach wywołuje konieczność wprowadzania w części trybów zdalnych – przekazała w środę, 26 stycznia Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Zawierciu Ewelina Sergiel-Błaszczyk. (es) Foto: Pixabay
Napisz komentarz
Komentarze