Sąd Okręgowy w Warszawie Sygn. akt XXIV C 487/23 1 lutego o godz. 10:00 zaczęła się rozprawa zdalna, w procesie z powództwa partii Prawo i Sprawiedliwość przeciwko Jarosławowi Mazankowi, dziennikarzowi Gazety Myszkowskiej i Kuriera Zawierciańskiego. Powoda, czyli PiS reprezentował adw. Bogusław Kosmus. Pozwanego adwokat Paweł Matyja. Orzekała sędzia Dorota Gozalbo-Gągolewicz.
Strony wygłosiły końcowe stanowiska i po przerwie sąd ogłosił wyrok:
oddalenie powództwa. PIS ma zapłacić dziennikarzowi koszty procesu ustalone przez Sąd na kwotę 737 zł. Wyrok jest nieprawomocny.
Są uznał, że wypowiedź, nazwanie PIS partią faszystowską, choć krytyczna i może być dla PiS niewygodna, to mieści się w granicach swobody wypowiedzi, a dziennikarz realizował konstytucyjną zasadę wolności słowa.
W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia przyznała, że reputacja partii jest tu dobrem chronionym, ale sąd ustalił, że nie doszło naruszenia dób osobistych PiSu, a działanie dziennikarza nie było bezprawne. Artykuł opisujący lokalne walki o władzę w Myszkowie ukazał się w sierpniu 2023 w okresie przedwyborczym, a sprawy ocen, czy zachowań politycznych stron tej politycznej rywalizacji w Radzie Powiatu w Myszkowie są ważne dla lokalnej społeczności.
Sąd przyznał, że faszyzm to jeden z kierunków politycznych i choć potocznie słowo może mieć różne zabarwienia, autor artykułu nie zrównał ideologii PiS z nazizmem, jak próbował to przestawić pełnomocnik procesowy Prawa i Sprawiedliwości.
-Zdaniem Sądu nie można utożsamiać faszyzmu z nazizmem. To nie to samo. Jest na ten temat wiele wykładów i w ocenie sądu, nawet przeciętny odbiorca, jest w stanie rozróżnić te dwa pojęcia -mówiła sędzia.
Jako pozwany tym procesie tak mogę skomentować proces, a przede wszystkim wyrok, jaki zapadł w sprawie PIS kontra Jarosław Mazanek o nazwanie partii PIS „faszystowską”:
-Cieszę się z takiego wyroku. Składając wyjaśnienia przed sądem mówiłem, że rolą dziennikarza jest ostrzegać, a zło nazywać złem. Nigdy nie chodziło mi o dokuczenie partii Prawo i Sprawiedliwość, a o ostrzeganie przed zagrożeniem, jaka w mojej ocenie jest prawdziwa twarz PiS. Uważam, że partii PiS w tym procesie chodziło o nałożenie knebla na media. Wyrok, gdyby był dla mnie niekorzystny, w intencji partii miał być kneblem, zabraniającym dyskusji o zagrożeniach, jakie niesie, w istocie faszystowska ideologia Prawa i Sprawiedliwości. Sąd dostrzegł to zagrożenie, że wyrok korzystny dla PiS właśnie do zablokowania takiej dyskusji by doprowadził.
Wyrok jest oczywiście nieprawomocny, ale jego istota sprowadza się do stwierdzenia, że mamy prawo uważać PiS za partię faszystowską, o tym mówić, toczyć spory słowne. Sąd dostrzegł też fakt, jaki podnosiłem zarówno w moich publikacjach, jak i w zeznaniach, że jest różnica między faszyzmem, a nazizmem. Ja pisałem, że PiS to partia faszystowska. Pełnomocnik PIS chciał zrównania tych dwóch pojęć, tłumacząc, że dla przeciętnego odbiorcy to "to samo". Sąd też to trafnie dostrzegł, wskazując, że przeciętny odbiorca aż taki głupi nie jest i potrafi te dwa pojęcia rozróżnić. Też zawsze wierzę w mądrość Czytelników, który nie muszą być fachowcami od doktryn politycznych, ale różnicę pomiędzy faszyzmem, a nazizmem bez problemu dostrzegają.
Sąd w ustnym uzasadnieniu odniósł się do dowodów, jakie zgłaszaliśmy w procesie, w tym publikacji naukowych, oraz publicystyki np. Sławomira Sierakowskiego, profesora Jasona Stanleya i złożonych na piśmie zeznań socjologa, profesora akademickiego dr hab. Macieja Góreckiego. Zwłaszcza zeznania prof. Góreckiego, który naukowo zajmuje się doktrynami politycznymi i pisał o tym, że PiS jest partią neofaszystowską, czyli partią współczesnego faszyzmu, sąd podkreślił jako ważne dla tego rozstrzygnięcia.
W złożonych w procesie zeznaniach profesor Maciej Górecki w punktach wyjaśnił, dlaczego takie określenie partii Jarosława Kaczyńskiego znajduje potwierdzenie w działalności, w ideologii PiS. Wśród cech PiS pozwalających uznawać ją za partię neofaszystowską, czyli w istocie faszystowską, prof. Górecki wymienił jej nacjonalizm, dążenie do programowania społeczeństwa wg. swojego wzorca, dążenie do czystek, np. w wymiarze sprawiedliwości, dążenie do zmiany systemu politycznego w Polsce, nazywane tworzeniem IV RP. Te zeznania warto będzie omawiać i o nich dyskutować na wyższych uczelniach, ale również w prasie.
Sąd -i to jest w tym wyroku jest najważniejsze- potwierdził, że mamy prawo do takiej dyskusji i żadna partia, której się to nie podoba, nam tego zakazać nie może.
To oczywiste, że nie będę składał apelacji od w 100% korzystnego dla mnie rozstrzygnięcia. Ciekawe, czy zrobi to druga strona, czyli Prawo i Sprawiedliwość? Nie ukrywałem w swoim artykułach o tym pozwie i procesie, że można kwestionować prawidłowość obsady składu orzekającego. Pisała o tym obszernie wyborcza.pl w artykule Marka Mamonia, że orzekająca w moim procesie Sędzia Dorota Gozalbo-Gągolewicz, została do Sądu Okręgowego w Warszawie awansowana po rekomendacji upolitycznionej, nieuznawanej KRS. Sam nie kwestionowałem wiedzy czy kompetencji pani sędzi, tylko sposób jej powołania. W Polsce ten zarzut dotyczy setek, czy tysięcy sędziów, a do bałaganu konstytucyjnego doprowadził nie kto inny, tylko rząd PiS, większość sejmowa w poprzednich dwóch kadencjach, czyli tzw. Zjednoczona Prawica. Byłoby więc chichotem historii, gdyby PiS, w ewentualnej apelacji, podniósł właśnie ten argument: że sąd był nieprawidłowo obsadzony w procesie PIS kontra Jarosław Mazanek o faszyzm.
wcześniej o sprawie pisaliśmy:
Od tego się zaczęło:
Napisz komentarz
Komentarze