We wtorek 21 lutego mieszkańcy Marciszowa, dzielnicy Zawiercia na granicy z Myszkowem i Porębą w remizie OSP Marciszów zebrali się tłumnie, żeby porozmawiać z Prezydentem Miasta Łukaszem Konarskim o problemach dzielnicy. Ale Konarski tradycyjnie, gdy temat trudny, nie przyszedł. Inaczej niż burmistrz Myszkowa Włodzimierz Żak, który odbył serię spotkań z mieszkańcami, odpowiadał na trudne pytania w dzielnicach. To dwa różne modele rządzenia sąsiednimi, bardzo powiązanymi ze sobą miastami. W czasie spotkania w Marciszowie (na które nie przyszedł), Prezydent Zawiercia pochwalił się na FB kolejnym wpisem, jak to na Marciszowie firmy powstają. A właśnie o tym chcieli rozmawiać mieszkańcy, dla których rozwój strefy przemysłowej w tej dzielnicy stał się przyczyną tego, że żyć się tu już nie na.
Spotkanie relacjonowaliśmy w artykule „MARCISZÓW: MY MAMY SMRÓD I HAŁAS A CENTRUM MA BULWARY!” na kurierzawiercianski.pl i na gazetamyszkowska.pl Po publikacji artykułu, który spotkał się z mocnym przyjęciem, otrzymaliśmy list mieszkańca dzielnicy, tak dobrze podsumowujący problemy mieszkańców dzielnicy, że postanowiliśmy poświęcić tej sprawie więcej miejsca.
Przykład Marciszowa, dzielnicy Zawiercia przylegającej do Mrzygłodu i Poręby jest wręcz modelowy, jak „rozwój” wywołuje jeżeli nie same kłopoty, to ich ogromną ilość.
Dla mieszkańców Poręby temat jest już bardzo dobrze znany, gdyż od kilku lat alarmują, jak rozrost wysypiska odpadów ZGK Zawiercie utrudnia im życie. Pozornie mieszkańcy Myszkowa mogliby czuć się spokojniej, ale to ułuda. Tam trafiają śmieci z Myszkowa. Na rozrost strefy przemysłowej na Marciszowie mieszkańcy Mrzygłodu mogą patrzeć nieco spokojniej, gdyż dzielnicę oddziela pas lasu. Ale kłopoty Zawiercia mogą być dobrą lekcją, jak parcie do rozwoju, propaganda kolejnych sukcesów prowadzi do katastrofy.
Rozwijająca się na skraju Myszkowa i Poręby strefa przemysłowa budziła zazdrość mieszkańców sąsiednich gmin.
Czy dzisiaj duma Zawiercia będzie przekleństwem miasta przykładem, jak szybki rozwój może wywoływać więcej patologii niż korzyści?
Model rozwoju naszych miast wielkości Myszkowa, Zawiercia na nieco ponad miesiąc przed wyborami samorządowymi, gdy wybierać będziemy tych samych lub nowych wójtów, burmistrzów i prezydenta (w Zawierciu), dyskusja na ten temat może określić jakość naszego życia na kolejne dekady. Zawiercie pod rządami Łukasza Konarskiego uległo złudzeniu dynamicznego rozwoju. Ale obiad okazał się zbyt ciężko strawny. Pełny brzuch cieszy tylko na początku, a później wywołuje torsje i otyłość. Czy Zawiercie choruje z powodu propagandy sukcesu? Czy burmistrz Myszkowa Włodzimierz Żak, szukając zrównoważonej drogi rozwoju wybiera mądrzej i rozsądniej?
Zupełnie niedawno Rada Miasta Myszkowa dyskutowała o budowie fermy fotowoltaicznej przy trasie kolejnowej w stronę Zawiercia. Niedoszły inwestor twierdził, że miasto (burmistrz Żak) blokuje inwestycję. Miejscy urzędnicy ripostowali, że to tereny rolnicze, a budowa farmy nie wpisuje się w plany rozwoju miasta.
-”Mamy kilkadziesiąt hektarów terenów, gdzie taka inwestycja będzie mile widziana. Tereny przemysłowe” -mówił burmistrz Żak.
Równie sceptycznie Rada Powiatu w Myszkowie, radni zarówno PiS jak i opozycji demokratycznej, podeszli do budowy farmy fotowoltaicznej na tzw. „polach będuskich” gdy inna firma prezentowała pomysł budowy tam podobnej instalacji. „Te tereny można wykorzystać lepiej” -mówili radni od prawicy do lewicy.
W Zawierciu poszło to inaczej. Mieszkańcy pomstują, że strefa gospodarcza zatruwa im życie
Pisze mieszkaniec Marciszowa (śródtytuły pochodzą od redakcji): Problemy jakie mieszkańcy chcieli poruszyć z Prezydentem (Zawiercia) w pierwszej kolejności to co obecna sytuacja, którą przeżywa większość mieszkających tu osób i jest to związane z nieustannymi podtopieniami posesji. Problemy te (może na mniejszą skalę niż obecnie) pojawiły się w momencie rozpoczęcia przez miasto inwestycji związanej z budową strefy ekonomicznej w naszej dzielnicy. Powstające drogi i budynki hal produkcyjnych budowano przerywając system podziemnej sieci melioracyjnej, która na terenie pól Marciszowa wykonana była w latach 60-siątych XX wieku. Dzięki tej melioracji na polach woda była w stanie odpłynąć grawitacyjnie do rowów i dalej do rzeki Warty. Niestety hale i drogi wybudowano przerywając lub niszcząc te melioracje, co spowodowało, że wody podziemne pojawiły się na polach jako wody powierzchniowe i można je bez problemów obserwować nawet dziś np. jak przelewają się przez ścieżkę pieszo rowerową przy drodze przebiegającą przez strefę. Wody te sączą się nawet w najbardziej upalne miesiące roku jak chociażby w rejonie ul. Technologicznej.
Rozbudowa kolejnych zakładów oczywiście problem powiększała, a niedawno powstały zakład Elemental Strategic Metal spowodował wręcz powódź. Pytanie jak to możliwe? Mimo tego, że zakład powstał na „górce” daleko od mieszkalnej części dzielnicy?
Mieszkańcy pamiętają jeszcze jak właśnie tam – w rejonie dzisiejszego zakładu (Elemental- przyp. Red.) i wysypiska śmieci znajdowała się żwirownia/kamionka, która nigdy nie wysychała. Woda na polach obniżyła się dopiero gdy tereny pól zmeliorowano. Obecnie powstał tam olbrzymi zakład, który nie tylko przerwał systemy odwodnienia – wraz z zakładem pojawiła się kolejna wielka powierzchnia, z której wszelkie wody opadowe są zrzucane w grunt, który jednocześnie nie umie takiej ilości wody przyjąć jednocześnie. Wody podziemne podniosły swój poziom i tym samym pół Marciszowa ma zalewane piwnice i place.
Do tego wszystkiego dołożono jeszcze równolegle prowadzone prace związane z budową drogi dojazdowej do zakładu oraz zbiornika retencyjnego, który nadmiar wody mógłby odbierać i paradoksalnie prace związane z budową odwodnienia kolejny raz problem nawarstwiły, ponieważ firma wykonawcza podczas prac kolejny raz poprzerywała systemy drenażowe, zatkała rury odprowadzające wody do rowów. Możliwe, że zakończenie prac problem rozwiąże, ale czy na pewno? Planowane są kolejne hale i fabryki – z nich dojdą kolejne powierzchnie, które będą „zrzucać” wodę i to co obecnie jest budowane może okazać się niewystarczające.
DOBRZE, ŻE NIE UTONĘŁY PSY I KOTY
Spektakularne podtopienie przeżyło nawet pobliskie schronisko dla zwierząt – psiaki nawet nie podejrzewają, że to taki bonus od „strefy”. I podobnie jak wówczas pływały psie budy, a teraz zalewa nasze domy… a Prezydenta Miasta nie ma…
Miasto czeka na zakończenie budowy odwodnienia mając nadzieję, że to rozwiąże problem. Tymczasem dzielnica nasiąknięta jak gąbka podmaka w każdym zagłębieniu. Zresztą prowadzone przez miasto prace związane z budową samego odwodnienia również budzą kontrowersje. Wykonawca budując np. zbiornik retencyjny wszedł na sąsiednie działki i pola nie posiadając zgód – zresztą ciężko prowadzić prace, gdy sam zbiornik zaprojektowano dokładnie w granicy nieruchomości.
Przy powyższym oczywiście nikt nie bierze pod uwagę tego, że wody podziemne, które podniosły swój poziom z całą pewnością również powodują przenikanie góry śmieci wysypiska, które obecnie tak ładnie zostało przysłonięte bryłą zakładu produkcyjnego. Najpewniej więc teraz Marciszów pływa również w „ściekach” z wysypiska – ale skoro nikt nie bada poziomu wód podziemnych ciężko podejrzewać by ktokolwiek interesował się ich składem chemicznym.
Oczywiście na powyższe problemy Prezydent Miasta woli wysłać swoją zastępcę i kilkoro naczelników podległych mu wydziałów. A patrząc na to, że to jedynie początek problemów Marciszowa to takie postepowanie jest bardzo wygodne, bo tu trzeba by coś powiedzieć, zająć jakieś stanowisko, dać odpowiedź. Niestety jak się porozmawia z Panem Prezydentem nietrudno będzie zauważyć, że nie jest on na tyle „wygadany” by udzielać rzeczowych i mądrych odpowiedzi. A przecież pytań i problemów padło więcej.
MIESZKAMY W CIENIU HAL I WYSYPISKA!
A jakie to problemy może mieć jeszcze „eldorado” strefy? Przecież wszyscy mieszkańcy miasta mogą zobaczyć jak pięknie wyglądają zakłady, ile będzie miejsc pracy i jaka to fantastyczna wizytówka miasta. Nigdzie nie zobaczymy jednak tego jak za nowoczesnym zakładem pnie się ku niebu góra śmieci wysypiska (która ciągle rośnie) i że obok tego wszystkiego mieszkają ludzie.
I o ile można pokazać górę śmieci to niestety nie można już pokazać fali smrodu i fetoru jaki raczy mieszkających tu ludzi. Zresztą smród dociera często nie tylko do mieszkańców Marciszowa – czuć go także na ul. Podmiejskiej, Rolniczej, a czasem nawet na Kosowskiej Niwie. Szczególnie polecamy Prezydentowi Miasta Zawiercie spacer po Marciszowie lub wzdłuż drogi na strefie ekonomicznej - wieczorami w upalne dni letnie.
TRWA LETNIE GAZOWANIE MIESZKAŃCÓW: WYSYPISKO, BIACOLOR, VIRTU
Zakład Gospodarki Komunalnej doszedł już zresztą do perfekcji by w takie dni nie prowadzić żadnych prac ziemnych w dzień, a zaczynać je pod wieczór. Wtedy to, gdy nasze domy są nagrzane i każdy szuka możliwości ochłody zaczyna się „gazowanie” mieszkańców. Na zewnątrz można wytrzymać jedynie chwilę, bo od smrodu zbiera się na wymioty. W domach z kolei próżno szukać możliwości „przewietrzenia” pomieszczeń, bo otwarcie okien spowoduje, że nie tylko smród wedrze się do środka, ale również chordy much (tak rozumiem, że można zastosować siatki w oknach). Do tego dochodzi smród z mieszalni farb Biacolor oraz zapachy Virtu.
ZA HAŁAS OGROMNA KARA… POUCZENIE!
Dodatkową „atrakcję” dzielnicy zapewnia hałas. Już w 2018 roku jak pojawił się zakład Virtu mieszkańcy złożyli wniosek do Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska w celu zbadania poziomu hałasu. Już wtedy przeprowadzona kontrola wykazała przekroczenie norm – zakład został „przykładnie” ukarany – tu cytat: ”Za stwierdzone naruszenia zastosowano sankcje w postaci pouczenia oraz wydane zostanie stosowne zarządzenie pokontrolne”. Uroczy dźwięk z Virtu słyszany jest nawet na sąsiedniej dzielnicy Borowe Pole – tam oczywiście nie przekracza on norm – niemniej sam fakt, że słychać to nieustające buczenie w odległości ok 1,8km daje do myślenia. W 2024roku, czyli 6 lat później trzeba powiedzieć, że sankcja była taka porażająca, że w zakresie hałasu nic się nie zmieniło do dnia dzisiejszego – jest jeszcze gorzej – pojawiły się kolejne hale jak np. AXA, która „trzaska się” już bez limitów chyba.
NIE TYLKO HAŁAS: ZAŚMIECANIE ŚWIATŁEM TO OGROMNY PROBLEM
W sprawie hałasu, gdy kadencję nowej prezydentury objął obecnie urzędujący Prezydent Łukasz Konarski mieszkańcy byli kilkakrotnie – wówczas „padło” stwierdzenie by może wybudować mieszkańcom ulicy Myśliwskiej (którzy są najbliżej hal) ekrany dźwiękochłonne. Czy rozwiązaniem jest obudowanie mieszkańców ekranami i stworzenie getta ekranowego? Nie wiem, skończyło się na stwierdzeniu, ekranów nie ma, a hale wyją, buczą i trzaskają się. Zresztą by przysłonić hałasujące hale ekrany musiałyby mieć pewnie ze 20m. Tak czy siak nikt się tym nie interesuje, bo przecież Prezydentowi hałas nie przeszkadza, a na poście z wizytacji w hali też go nikt nie usłyszy i nie zobaczy.
Jakby tego wszystkiego było mało, każda z hal została wyposażona w oświetlenie zamontowane na elewacji, które każdej nocy świecą tak intensywnie, że noc nocy nie przypomina. Ludzie chodzili i prosili się, by to oświetlenie trochę zmniejszyć, by nie świecić dalej niż tylko na swój teren przy hali (częściowo te prośby zostały wysłuchane) niemniej i tak większość ludzi kupiła sobie rolety do okien, bo inaczej się po prostu nie da spać. Teraz nowy zakład Elemental Strategic Metal oświetla całe znajdujące się przed nim pole a łunę światła widać np. z Myszkowa.
A czego jeszcze nie widać? Najpewniej jakiś związków chemicznych, które unoszą się w powietrzu – to też nie jest badane i sprawdzane, a już w 2019r WIOŚ wykazał, „nieprawidłowości w zakresie przestrzegania przepisów ustawy z dnia 15 maja 2015r o substancjach zubożających warstwę ozonową oraz o niektórych fluorowanych gazach cieplarnianych” z zakładu Virtu. Czy należy zatem dziwić się obawom mieszkańców co do powstającego zakładu Elemental Strategic Metal, który zajmie się obróbką metali ciężkich? Jakie związki z tej produkcji będą uwalniane do atmosfery? Jak wpłyną na mieszkańców – czy ktoś umie odpowiedzieć, skoro to pierwszy tego typu zakład w Europie?
Przy ulicy Myśliwskiej wartości nieruchomości spadły drastycznie – czego przykładem może być to, że niektórzy chcą sprzedać swoje domy, ale tymi nawet nikt się nie interesuje.
Dzielnica ma jeszcze inne problemy, może mniejsze, lecz nie mniej ważne, ale cóż z tego, jak nikt z nami nie rozmawia. Prezydent Miasta rozwiązał rady dzielnic – zresztą ta która była na Marciszowie i tak miała w swoim składzie jako przedstawicieli pracowników Urzędu Miasta bezpośrednio podległych Prezydentowi. Inwestycje dla mieszkańców „pojawiają się” bo informacja o nich była w Internecie albo gablocie urzędu – tyle, że większość mieszkańców po prostu nie korzysta z Internetu.
Nikt z nami nie rozmawia, nikt nawet nie stara się próbować prowadzić rozmów.
Dzielnica, w której zlokalizował się kapitał wielu przedsiębiorstw, gdzie tworzą się nowe miejsca pracy, jest dzielnicą której drogi za chwilę rozjadą setki aut dowożących towary do strefy i tonącą obecnie w wodzie, smrodzie i hałasie. Pieniądze idą na tężnię w centrum miasta, reanimację ulicy Marszałkowskiej, stawy holenderskie, bulwary nad wartą, oświetlenie w parku… tu dzieci nie mają nawet porządnego placu zabaw, nikt nie pomyśli o seniorach. Zresztą obiecano nasadzenia drzew nawet wzdłuż samej drodze przy strefie – i tych „drzew” to posadzono raptem kilkadziesiąt, a i tak większość uschła. Tu po prostu dla ludzi nie robi się nic. Toczą się inwestycje – powstaje zakład, który jak można wyczytać będzie strategiczny dla Europy, ale cała chwała i zysk pakowany jest dla włodarzy i poza dzielnicę. Ludzie to wszystko przecież zniosą – grunt, że Prezydent, który nie umie przyjść i porozmawiać z ludźmi o ich problemach wystawi posta na fejsie, który można „polajkować”. A jak już coś zostanie zrobione to przyozdobi to centrum miasta.
I na zakończenie należy dodać też, że najbardziej obłudne jeszcze w tym wszystkim jest to, gdy na „fali” spotkania mieszkańców jedna z Pań zaczęła się reklamować, że zgłasza swoją kandydaturę jako przedstawicielka dzielnicy do Rady Miasta Zawiercie, a dzień później ogłasza się na Facebooku Łukasza Konarskiego jako wspierająca honorowo jego kandydaturę na kolejną kadencję. Niemy radny dzielnicy Marciszowa, który będzie kolejnym poplecznikiem niemego Prezydenta Miasta jest nam nie potrzebny. Pani jest zresztą przewodniczącą związku niewidomych więc może nie tylko będzie niemą, ale również niedowidzącą radną. Potrzebny nam jest dialog i rozwiązywanie problemów – potrzebna jest nam nieuwikłana w układy służba Rady Miasta i Prezydenta – obecna po prostu ma nas zbyt „głęboko” by nam pomóc.
Mieszkaniec /adres mailowy znany redakcji
Napisz komentarz
Komentarze