(Poręba) Biegające po pokojach szczury i myszy, zamarzająca woda, brak rur spustowych, rynien, rozpadający się dach i odpadające strupy ze ścian na korytarzach- to warunki, w których w XXI wieku nie powinien mieszkać żaden człowiek. Niestety, rzeczywistość rodziny Cupiałów z Poręby nie jest różowa. Od lat starają się o mieszkanie z zasobów gminnych i od lat tkwią z trójką dzieci w budynku przy ulicy Cisowej 2, który nadaje się jedynie do gruntownego remontu lub rozbiórki. Urzędnicy rozkładają ręce i twierdzą, że ich propozycje były odrzucane. Tymczasem pani Izabela, która przeszła dwa poważne zabiegi spodziewa się kolejnego dziecka. Nie wyobraża sobie, że mogłaby tu żyć…
OD 9 LAT DZIELĄ MIESZKANIE Z GRYZONIAMI
- Przed laty mieszkało tu kilka rodzin. Większość dostała jakieś inne lokum. Wtedy było nam razem o wiele łatwiej to wszystko ogarnąć. Przede wszystkim łatwiej było ogrzać budynek. Pomagaliśmy sobie, każdy napalił, było dużo cieplej. Teraz zostaliśmy sami. Mieszkamy w zwierzyńcu: mamy myszy i szczury. Latem walczymy z osami i szerszeniami. Kontrola wykazała, że budynek nadaje się do generalnego remontu. Dachówki lecą same. Kiedyś dostałabym jedną w głowę. Mało zabrakło, a fragment dachu zabiłby syna. Na górze wymieniliśmy piec, bo tamten stary nam się przepalił. Mimo ogrzewana woda w rurach ciągle zamarza. Robiliśmy wszystko na własny koszt, bo zawsze nam mówiono, że nie ma pieniędzy na remont. Pracuję, więc zawsze na bieżąco dokonywałam wszystkich opłat, regulowałam czynsz, który wynosi niecałe 280 złotych za 54 metry kwadratowe. Chciałabym mieć normalne warunki życia dla siebie i dla swojej rodziny – mówi ze łzami w oczach Izabela Cupiał.
Rodzina dostawała od obcych ludzi meble i tak została bez niczego, bo wszystko zniszczyła wilgoć. Nic nie pomogło nieustanne grzanie, bo budynek wymaga ocieplenia. Jak tylko się dało Cupiałowie łatali dziury z własnego budżetu. Na korytarzu nadal nie ma światła. Stara instalacja nieustannie się pali. Myszy przegryzały kable.
- Ostatnio w sąsiednim mieszkaniu rozwaliło całą ubikację. Zalało mi cały pokój i szafę, którą dostaliśmy od znajomej. Ludzie oddawali nam rzeczy, których już nie potrzebowali, teraz nie mamy nic – płacze kobieta.
Cupiałowie od wielu lat starają się o nowy lokal. Wcześniej zabiegali o mieszkanie u byłego burmistrza Jana Macherzyńskiego. Obecne lokum dostali jeszcze za kadencji Włodzimierza Spyry, który zaznaczał, że może to być jedynie mieszkanie tymczasowe. Spyra wybory przegrał, a rodzina z trójką dzieci nadal tkwi w 100-letnim budynku.
- Jan Macherzyński proponował mi jedno z mieszkań przy ulicy Mickiewicza. Kazał mi je obejrzeć. Wzięłam, więc klucze i ściągnęłam męża z pracy. Obejrzeliśmy je i spodobało się nam. Żałuję, że wtedy klucze oddałam. Następnego dnia zgłosiliśmy się po skierowanie, by lokal odebrać. Usłyszeliśmy „przepraszam to mieszkanie przyznaliśmy już komuś innemu”. Myślałam, że mnie szlag trafi – wspomina pani Izabela.
Obecne władze rzeczywiście składały kilka propozycji. Pierwsza, to lokal o powierzchni 30 metrów kwadratowych; druga lokal o powierzchni 40 metrów kwadratowych z zaznaczeniem, że gruntowny remont należy zrobić we własnym zakresie.
- W końcu przyznano nam 70 metrów kwadratowych w piwnicy Hotelu Pracowniczego w pomieszczeniach po barze. Delikatnie mówiąc, tam także nie panowały zbyt dobre warunki. Może jestem za biedna, może za mało wykształcona, by żyć godnie. Pomocną dłoń wyciągnęli do mnie dopiero obcy ludzie. Władze nie interesują się ludźmi w Porębie. Zapraszam niech pomieszkają tu przez dwa dni. Ja chcę tylko mieć na czym zjeść, po czym chodzić, mieć dach nad głową– mówi porębianka.
LOS SIĘ UŚMIECHNĄŁ
Przyszedł taki dzień, że do mieszkania przy Cisowej zapukał znajomy. Wchodząc do budynku złapał sie za głowę. Zaproponował, że może wynająć rodzinie mieszkanie do czasu, gdy czegoś nie dostaną. Ruderę opuścili nie czekając na pomoc gminy. Teraz mieszkają „kątem” u rodziny. Pomoc jest jednak nadal potrzebna - od mebli po sprzęt domowy. Przydać się może wszystko, bo skromny budżet rodziny nie pozwala na zakup najpotrzebniejszych rzeczy. Jeśli ktoś jest w stanie pomóc państwu Cupiałom proszony jest o kontakt z redakcją.
- Nie jest to jedyna rodzina, która oczekuje na mieszkanie w Porębie. Pani Izabela miała już propozycję, którą początkowo akceptowała. Lokal wymagał adaptacji. Ze względu na to, że jest to rodzina wielodzietna, mieszkanie musi spełniać określone standardy. Trudno określić, kiedy któreś się zwolni – mówi burmistrz Poręby Marek Śliwa.
Jeśli Cupiałowie zaakceptują kolejną propozycję, lokal mają szansę otrzymać. W tej chwili gmina ma siedem mieszkań socjalnych, a zapotrzebowanie jest dwa razy większe!
Monika Polak-Pałęga
Napisz komentarz
Komentarze