(Zawiercie) Szpital Powiatowy w Zawierciu nie jest rajem na ziemi. Jeśli pacjent nie ma pieniędzy, to bez pomocy rodziny raczej nie przeżyje dłuższego pobytu w lecznicy. Głodowa stawka żywieniowa zdaniem dyrektora Przemysława Zawadzkiego jest zgodna z normami i.... ustalana przez dietetyka. A kucharki stają na głowie, by ugotować coś z niczego, czyli przysłowiową „zupę z gwoździa”.
Dyrektor nie kryje zdenerwowania, gdy pytamy o to, czy wytrzymałby na miejscu swoich pacjentów. – To niewłaściwe pytanie – odpowiada ze złością Zawadzki, który zaznacza, że jego kontakty z niektórymi mediami od tej pory będą raczej „ograniczone”. Gdy upominamy, że jego obowiązkiem jest udzielać mediom informacji, atakuje: – Proszę wytoczyć mi proces – bucha nienawiścią. Następnym razem, tak na wszelki wypadek, na spotkanie z dyrektorem (z wykształcenia lekarzem) zabierzemy może jakiegoś kardiologa lub psychologa, bo trudno wytłumaczyć tak niekontrolowane wybuchy agresji wobec prasy. Pytamy jeszcze raz, czy w zawierciańskim szpitalu oszczędza się na jedzeniu? Dotarła do nas informacja, że jeżeli pacjent chce zjeść drugie danie, musi zapłacić za nie 9 złotych. Od szpitala tylko zupka.
- Pacjenci nie muszą płacić za obiady, ale mogą dokupić sobie posiłki. Kierujemy się pewnymi normami, które wszystkich obowiązują – tłumaczy się chaotycznie dyrektor. Zawadzki twierdzi, że normy żywieniowe są określone przez dietetyczkę. Nie poddajemy się i pytamy dalej: Jeśli pacjent nic nie dokupi, to pozostaje tylko przy zupie?
- Przy tym posiłku, który skonstruuje „w cudzysłowu” dietetyczka – odpowiada dyrektor.
Oczywiście nie zawsze jest to zupa, czasem może to być drugie danie – jakiś makaron lub naleśnik. Pytamy, o to, jak wyglądają te „normy żywnościowe” i „stawka żywieniowa”? Przemysław Zawadzki ciągle nie wychodzi z roli zaskoczonego: -Byłem przygotowany do rozmowy o sytuacji finansowej szpitala. To możemy odłożyć na następną rozmowę. I tak wykazałem dużą cierpliwość rozmawiając o wyżywieniu pacjentów. To wszystko, co mam do powiedzenia.
Zgodnie z życzeniem Zawadzkiego pytamy ile kosztuje utrzymanie kuchni i jak to się ma do wspomnianej sytuacji finansowej szpitala. To jest już pytanie odnoszące się do finansów. -Proszę złożyć to pytanie na piśmie i wtedy się do tego ustosunkuję – mówi oschle.
Problemem jest odpowiedź na pytanie, dlaczego szpital pobiera opłatę za drugie danie.
- Szpital takiej opłaty nie pobiera i proszę tak tego nie przedstawiać. Jeśli ktoś chce sobie dokupić jedzenie, czy w stołówce szpitalnej, czy na dole w prywatnej firmie, to ja mu tego nie zabronię – denerwuje się coraz bardziej dyrektor.
- Nie ma odgórnie ustalonej stawki żywieniowej. Stawka kształtuje się w zależności od zakupionych składników. To czy kupię chleb za pięć złotych, czy za dwa złote też na nią wpływa – tłumaczy P. Zawadzki.
Jak zaznacza, pacjent nie może dostać drugiego dania, bo „nie mieści się to w normie kalorycznej”, która jest dla niego wyznaczona.
- Lepiej, by za drugie danie nie płacić, ale jak trzeba, to nie ma wyjścia. Nie każdego jednak stać na kupno obiadu – mówi pan Stanisław, pacjent szpitala.
- Jestem tu dopiero pierwszy dzień, nie wiem dlaczego dostajemy tylko zupę – dodaje inny pacjent.
Rozmowę z pacjentami przerywa nam lekarka Aniceta Książek – Słomka, która wyprasza nas z sali:
- Macie państwo zgodę dyrekcji na przeprowadzanie wywiadu? – pyta z oburzeniem.
Pacjenci to w większości dorośli, nieubezwłasnowolnieni ludzie, dlatego uważamy, że o zgodę dyrektora w takim wypadku nie musimy pytać. Swoją drogą, czy zarzut, że rozmawiamy z pacjentami „bez zgody dyrektora” nie jest przypadkiem atakiem na konstytucyjną wolność słowa?
- Panie na kuchni stają na głowie, by z nędznej diety ugotować jakieś danie. Mówienie, że można leczyć także dietą, to fikcja. Gdy pacjent nie ma pieniędzy może liczyć tylko na wsparcie rodziny – przyznaje Małgorzata Grabowska pracownica szpitala.
Cienka szpitalna zupka to zapowiedź prywatyzacji tych usług dla pacjentów przez dyrekcję szpitala. Jeszcze w marcu ma zostać rozpisany przetarg na wyłonienie dzierżawcy kuchni. Podobne rozwiązanie w latach 2003-5 przeforsował w szpitalu w Myszkowie zastępca Zawadzkiego, kontraktowy dyrektor ds. ekonomicznych Ryszard Burski. Tam eksperyment (Burski był dyrektorem szpitala w Myszkowie) skończył się kompromitacją i szpitalną kuchnię z powrotem prowadzi szpital samodzielnie. Ale to już od chwili, gdy dyrektorem przestał być Burski. (mpp)
Napisz komentarz
Komentarze