(Zawiercie) Przez prawie rok związkowcy z Zakładu Komunikacji Miejskiej w Zawierciu walczyli o podwyżki płac w przedsiębiorstwie. 11 maja 2010 roku do ówczesnego dyrektora ZKM w Zawierciu Józefa Pabiana dotarło pismo pracowników z żądaniem podwyżek. ZOZ NSZZ „Solidarność” i OPZZ wspólnie uważały, że płace w zakładzie są żenująco niskie i weszli z pracodawcą w spór zbiorowy. 1 kwietnia 2011 roku związkowe flagi zniknęły. Zapytaliśmy, czy to oby nie Prima Aprilisowy żart dla nowego dyrektora Marka Machelskiego.
- Dyrektor już pierwszego dnia okazał się bardzo otwarty na rozmowę z nami. Przez zdjęcie flag i my chcieliśmy pokazać naszą dobrą wolę – tłumaczy w rozmowie z redakcją Janusz Jarzyński kierownik dyspozytorni i zastępca przewodniczącego „Solidarności” w ZKM Zawiercie.
Ostatnie podwyżki płac w ZKM miały miejsce trzy lata temu. Wtedy obiecywano pracownikom, że to tylko początek wzrostu płac. Pierwotny plan zakładał walkę o 15 procent brutto podwyżki liczonej od podstawy. Średnie zarobki w ZKM wynoszą około 2,5 tysiąca złotych brutto.
W najgorszej sytuacji są kierowcy, którzy chcieliby wyrównania stawek. Za tę samą pracę otrzymują bowiem inne wynagrodzenie zasadnicze niż ich koledzy. W podobnych jednostkach samorządowych różnice w wynagrodzeniach w tej samej grupie zawodowej reguluje dodatek stażowy lub premia uznaniowa, ale nie wynagrodzenie zasadnicze.
Najniższe wynagrodzenie podstawowe kierowcy w ZKM to 1640 złotych, średnia stawka wynosi 1745 złotych, a najwyższa 1850 złotych. W 2009 i w 2010 roku czterech kierowców z najwyższą pensją podstawową odeszło na emeryturę. Kodeks pracy mówi jasno: pracownicy mają prawo do jednakowego wynagrodzenia za jednakową pracę lub za pracę o jednakowej wartości. Tymczasem kierowcy z tymi samymi kwalifikacjami, podobnym doświadczeniem, praktyką, za ten sam wysiłek przy jednakowej odpowiedzialności otrzymują różne wynagrodzenie. Ceny idą w górę, a pensje –jak twierdzą kierowcy- stanęły w martwym punkcie.
- Zadowolony kierowca, to bezpieczny pasażer. Żyjemy w XXI wieku ludzie mają prawo do godnych zarobków – mówiła kilka miesięcy temu Małgorzata Benc szefowa zawierciańskiego Biura Terenowego Śląsko-Dąbrowskiej „Solidarności”.
Spór nabrał na gwałtowności, gdy Józef Pabian ukarał jednego ze związkowców za wieszanie flag. Dyrektor tłumaczył, że nagana nie została wręczona za wieszanie flagi, a za „nieprzestrzeganie ustalonego porządku pracy, regulaminu pracy oraz przepisów BHP na terenie zakładu”. Flagi były wieszanie na wysokości 4 do 6 metrów, co zdaniem poprzedniego dyrektora wymaga badań lekarskich do prac na wysokościach i odpowiednich zabezpieczeń. Bezprawnie związkowcy mieli też użyć sprzętu zakładowego (drabiny). W ZKM zawrzało, a prokuratura zajęła się sprawą dotyczącą utrudniania wykonywania działalności związkowej i dyskryminacją członków Zakładowej Organizacji Związkowej NSZZ „Solidarność”.
- Wytwarza się sztuczne napięcie, dyrekcja szuka problemów tam gdzie ich nie ma. Zachowanie dyrektora zaczyna mieć cechy lobbingu i zastraszania. Kategorycznie protestujemy przeciwko antypracowniczym i antyzwiązkowym działaniom dyrektora, który łamie zasady dialogu społecznego, co również nosi znamiona szykan. Wszyscy pamiętamy Łódź i „łowców skór”, chociaż było to działanie potworne i moralnie nie do zaakceptowania, to jednak zwolnienie działacza związkowego zakończyło się jego przywróceniem do pracy. W Zawierciu będzie tak samo. Sąd Pracy rozpatruje naruszenie przepisów prawa pracy, a do takiego naruszenia przy zwolnieniu chronionego działacza związkowego by doszło. Dlaczego wynajmuje się dwie kancelarie na walkę z nami? Chcą wojny, to będą ją mieć, jeśli któryś ze związkowców będzie zwolniony – ostro komentowała w ubiegłym roku sytuację ZKM Małgorzata Benc.
W przedsiębiorstwie dochodziło do nieustannych konfliktów na linii kierownictwo-załoga. Nowy dyrektor stał się szansą na wypracowanie porozumienia. 11 kwietnia oficjalnie zakończono toczący się od wielu miesięcy spór. Dyrekcja zapowiada jak najszybsze zaspokojenie postulatów zgłaszanych przez związkowców. Na razie trudno jednak mówić o konkretnych decyzjach. Wzrost cen paliw, przestarzały tabor, nierozwiązana kwesta biletów i rosnący w siłę prywatni przewoźnicy – to tylko niektóre problemy, z którymi w najbliższym czasie będzie musiał się zmierzyć ZKM. I nikt nie dopuszcza nawet do siebie myśli, że zakład może podzielić los upadłego PKS-u. (mpp)
Napisz komentarz
Komentarze