(Łazy) Nadal wiele pytań pojawia się po tragicznej śmierci 31-letniego Damiana Ś., który został pobity w pubie „Kwadrat” w Łazach. Miasteczko nie może dojść do siebie po tym, co się stało 25 lutego. Ofiara zmarła w szpitalu na skutek stłuczenia krwotocznego mózgu. Od poniedziałku 26 marca Kacper Bryliński jest poszukiwany ogólnopolskim listem gończym. Sprawca zbiegł z miejsca zdarzenia i jak do tej pory skutecznie ukrywa się przed wymiarem sprawiedliwości. Prokuratura Rejonowa w Zawierciu zezwoliła na publikację jego wizerunku i danych osobowych. Nowe światło na tę sprawę rzuca właścicielka lokalu Dorota Dziechciarz i zaznacza, że Damiana próbowała ratować. Niestety jak twierdzi spotkała się z licznymi pomówieniami, oszczerstwami i kłamstwami.
Według relacji właścicielki do pobicia doszło nie o 1.00 w nocy, lecz prawie godzinę później. Kacper B. bił i kopał Damiana. W końcu ledwie żywą ofiarę zabrało pogotowie. Mimo wysiłku lekarzy z Oddziału Intensywnej Terapii młodego mężczyzny nie udało się uratować. Zmarł 6 marca, osierocił dwie córki: dziesięcioletnią Alicję i siedmioletnią Wiktorię. Sprawcy ma zostać postawiony zarzut pobicia ze skutkiem śmiertelnym, za co grozi do 12 lat pozbawienia wolności. Damian zmarł w wyniku pęknięcia i wgniecenia czaszki oraz wewnętrznych obrażeń. Miał bardzo poważne urazy mózgu. Rodzina twierdzi, że policja cały czas stała na stanowisku, że Damian był pijany, jednak po badaniu w szpitalu okazało się, że to nieprawda.
- Choć nie byłem w czasie pobicia na miejscu zdarzenia, to również przeprowadziłem wywiad środowiskowy. Z pierwszych informacji wynikało, że Damian przypadkowo potknął się i potrącił swojego oprawcę. Możliwe, że ktoś go popchnął na agresora. Ten natychmiast zareagował i uderzył mojego chrześniaka. Z tego co wiem, Damian prawdopodobnie przewrócił się na stolik, potem uderzył głową o twarde podłoże. Oprawca zaczął go bić i kopać. Inna wersja mówi o kilku sprawcach. Okazało się, że właścicielki lokalu nie było w barze w czasie pobicia, a to właśnie ją przesłuchiwano. Zeznała, że zdarzenie miało miejsce na zewnątrz, a to nieprawda – mówił w wypowiedzi na Kuriera Zawierciańskiego Jacek Kuzior, ojciec chrzestny skatowanego na śmierć Damiana.
Te zarzuty odpiera pani Dorota, która całą sytuacją czuje się bardzo dotknięta. Nikt z rodziny pobitego nie rozmawiał z nią o tragicznym wydarzeniu.
- Jako właścicielka pubu byłam na miejscu. To nieprawda, że mnie tam nie było. Wzywałam policję i pogotowie. Faktem jest, że samego zdarzenia nie widziałam, ponieważ znajdowałam się z drugiej strony. Rodzina przyjechała na drugi dzień odebrać kurtkę Damiana. Nigdy nie zeznawałam, że do pobicia doszło na zewnątrz budynku. Lokal został otwarty zaledwie trzy tygodnie przed zdarzeniem. Nie ma mowy, aby wcześniej dochodziło tu do bójek. Nie wiedziałam, że może przyjść do nas ktoś taki, kto zrobi drugiemu człowiekowi krzywdę. Ja i moja rodzina również jesteśmy ofiarami Kacpra Brylińskiego. Nie mieliśmy pojęcia, że dojdzie do takiej tragedii. Czujemy się skrzywdzeni przez ojca chrzestnego Damiana, bo chyba nie do końca zdawał sobie sprawę z wypowiadanych słów. W emocjach robi się różne rzeczy – opowiada Dorota Dziechciarz.
Twierdzi, że Damian nie wyglądał na bardzo mocno poturbowanego i normalnie się poruszał. Szczegółowe rozpoznanie w karetce wykazało coś poważniejszego i młody mężczyzna został zabrany do szpitala.
- Położyliśmy go na boku, by nie zachłysnął się krwią. W lokalu pierwszej pomocy udzielał Damianowi chłopak, który kształci się w zawodzie ratownika medycznego. Nie mogłam zostawić tego poszkodowanego człowieka samego. Myślałam tylko o tym, jak mu pomóc. W tym czasie dzwoniłam na pogotowie i policję. Najpierw próbował zrobić to kolega Damiana, ale był bardzo zdenerwowany. Nie wiem jak doszło do pobicia. Poprosiłam wszystkich, aby wyszli na zewnątrz, bo chciałam żeby Damian miał więcej powietrza. Tego dnia było pełno ludzi – relacjonuje Dorota Dziechciarz.
Pan Jacek był w szoku, gdy dowiedział się od funkcjonariuszy, że Damian miał padaczkę. - To bzdury - zaznacza.
Do tej pory nikt nie może uwierzyć w to co się stało, w do tej pory spokojnych Łazach. Pani Dorota obu mężczyzn znała z widzenia, nie była w stanie przewidzieć, że w nowo otwartym lokalu dojdzie do nieszczęścia.
- Nigdy w życiu nie powiedziałam, że Damian cierpiał na padaczkę. Kacper nie był u nas widywany, przyszedł pierwszy raz… Jest mi ciężko o tym mówić. Oprawca zniszczył życie sobie i innym. Teraz mam wiele problemów. Nie wiem ile wypił Damian, ale prawdopodobnie nie był całkowicie trzeźwy. Absolutnie nie bronię sprawcy, my również jesteśmy jego ofiarami. Czuję się szykanowana przez niesprawdzone informacje, które wypłynęły od rodziny pobitego. Nie mam do nich pretensji, ale wiele bólu sprawiło mi to, co mówił ojciec chrzestny ofiary. Łatwo jest kogoś oskarżyć, ale po tym wszystkim trudno nam będzie walczyć o dobre imię. Nie poddamy się – zaznacza właścicielka pubu.
CIĄGLE NA WOLNOŚCI
Kacper Bryliński podejrzany o ciężkie uszkodzenia ciała ze skutkiem śmiertelnym ukrywa się. Poszukiwany ma około 183 cm wzrostu i muskularną sylwetkę. Policja prosi o przekazywanie wszelkich informacji mogących pomóc w ustaleniu miejsca jego pobytu.
Rysopis poszukiwanego: wzrost 183 cm, sylwetka: muskularna, włosy: krótkie proste, szatyn, oczy: piwne, twarz: owalna, uszy: średnie przylegające, nos: średni prostolinijny.
Osoby znające miejsce pobytu poszukiwanego proszone są o kontakt osobisty lub telefoniczny z policjantami z Komisariatu Policji w Łazach tel. 32 67 85 610, z funkcjonariuszami z Wydziału Kryminalnego Komendy Powiatowej Policji w Zawierciu, tel. 32 67 38 255 lub z najbliższą jednostką policji tel. 997, 112. Informacje można również przekazać za pomocą formularza „Powiadom nas” zamieszczonego na stronie internetowej KPP Zawiercie www.zawiercie.slaska.policja.gov.pl (mpp)
Napisz komentarz
Komentarze