(Poręba) Podpalenia, włamania, kradzieże - to codzienność życia w Porębie. Małe miasteczko jest zastraszone przez nastoletnich braci K. Społeczeństwo nie czuje się bezpiecznie. Mimo tego, że nieletnim policja udowodniła wiele przestępstw nadal przebywają na wolności. Gang ostatnio znowu się uaktywnił. Prawdopodobnie to jemu zawdzięczać można zeszłotygodniowe włamanie do kwiaciarni i sklepu zoologicznego przy ulicy Ludowego Wojska Polskiego. Nieoficjalnie groźnym przestępcom przypisuje się podpalenie stodół na Nowej Wsi, przy ulicy Wolności. Pożar wybuchł 26 maja. Z relacji świadków wynika, że bracia rozpalają ogniska w swoim bloku, wymuszają haracze od małoletnich uczęszczających do pobliskiej szkoły. W okolicy nastolatkowe widywani byli z ostrymi narzędziami, które kształtem przypominały maczety. Tak właśnie wygląda ich dotychczasowa „resocjalizacja”. Ludzie mówić nie chcą, nic w tym dziwnego, bo mimo (co najmniej) kilkunastu przestępstw, nieletni mają się całkiem dobrze. W tej sprawie wypowiada się niewielu mieszkańców Poręby. Czy wszyscy mają się bać braci K.? Zmowa milczenia, to efekt długotrwałego zastraszania zwykłych ludzi przez bandytów i bezradności zawierciańskiego sądu, którzy powinien dbać o bezpieczeństwo normalnej części społeczeństwa - normalnej, czyli tej, która regularnie płaci podatki.
- Samochód stawiamy bardzo daleko od bloku. Wie pani, nie chcę się przedstawiać. Wszyscy się boimy o swoje rodziny. Nie mamy pretensji do policji, ale sąd powinien umieścić tych bandytów z dala od nas – mówi jedna z kobiet. Nie ma mowy o spokoju. Jeśli, ktoś przerwie zmowę milczenia, to natychmiast zaczyna żałować.- Kiedy, ktoś zareaguje? Gdy dojdzie do najgorszego? Jeśli nic się w najbliższym czasie nie zmieni, może dojść do samosądu. Mamy już dość. Czy ktoś ma zginąć, by wymiar sprawiedliwości zainteresował się nami-zwykłymi i uczciwymi ludźmi? – dopytują mieszkańcy miasteczka.
Nastolatkowe stali się sławni, gdy na początku 2011r. w nocy z 12 na 13 lutego dokonali włamania do porębskiej firmy „Mundur”. Wyszło na jaw, że bracia wówczas w wieku 13 i 15-lat kradli od 2009 roku. Jak wtedy szacowano, były to przedmioty o łącznej wartości ok. 150 tys. zł. Gdy właściciel firmy „Mundur” zgłosił włamanie i kradzież pieniędzy nieoficjalnie mówiło się, że młodociani rabusie skradli z firmy ponad 18 tys. euro. Sprawcy do środka budynku dostali się bardzo małym otworem w wybitej szybie. Dzięki pozostawionym przez włamywaczy śladom, zawierciańscy policjanci szybko znaleźli sprawców i skradzione przedmioty, które rabusie schowali w…kominie. Sprawa została przekazana do prokuratury w Zawierciu z wnioskiem o przesłanie do Sądu Rejonowego w Zawierciu (Wydział Rodzinny i Nieletnich). Do firmy „Mundur” dzwonimy z zapytaniem, czy jej właściciele czują się bezpiecznie, skoro bracia K. przebywają na wolności i czy nie boją się ich ponownego ataku.
- Zadałbym inne pytanie. Czy te instytucje, które są odpowiedzialne za zapewnienie nam bezpieczeństwa robią wszystko, by je nam zapewnić? Jeśli w dalszym ciągu następują zdarzenia z udziałem braci K., to odpowiedź nasuwa się sama. Być może taka sytuacja jest spowodowana obowiązującymi przepisami prawa, jeśli tak to należy je zmienić – przyznaje Robert Gębski, który wraz z żoną Krystyną prowadzi firmę Mundur. Od czasu głośnego włamania praktycznie nic się nie zmieniło. System sankcji wobec małoletnich praktycznie nawet nie zadrżał.
Tytuły prasowe nie pozostawiają złudzeń. W październiku 2011 roku bracia K. znowu uderzyli. Gdy jeden podłożył ogień, drugi zajął się kradzieżą akumulatora. Wielogodzinna akcja strażaków sprawiła, że mieszkańcy Poręby z dużym niepokojem przyglądali się pożarowi w budynku na terenie Ubojni Zwierząt Rzeźnych. Tłum gapiów skutecznie utrudniał działania strażaków. Jak wynikało z nieoficjalnych informacji ogień mogła podłożyć lub zaprószyć dwójka dzieci. Sugerowaliśmy to na łamach Kuriera Zawierciańskiego. Te przypuszczania w całości się potwierdziły. Potem policja ustaliła, że za sprawą stoją bracia K. Pożar objął budynek magazynowy, gdzie gromadzona była słoma i siano. Łącznie do walki z ogniem ruszyło 65 druhów. Straty oszacowano wstępnie na 80 tysięcy złotych! Właścicielka po roku nie chce komentować tej sprawy. To tylko potwierdza tezę o tym, jak bardzo normalna część społeczeństwa jest zastraszona.
- Kiedyś jeden z tych łebków powiedział, że do 18 roku życia może jeszcze wiele zdziałać. Kto wie, co się jeszcze wydarzy. Aż strach pomyśleć. Obawiamy się jednak, że niewielu zdaje sobie sprawę z tego, kto tak naprawdę jest tu zagrożony. Nie raz słyszałam jak ludzie mówili, że jeśli nic się nie zmieni, to „wezmą sprawy w swoje ręce”. Chyba każdy oglądał film „Lincz”- opowiada anonimowo kobieta, która ma „przyjemność” widywać na ulicy małoletnich przestępców.
W nocy z 23 na 24 maja doszło do włamania do kwiaciarni i sklepu zoologicznego przy ulicy Ludowego Wojska Polskiego w Porębie.
- Przypuszczamy, że włamania dokonali bracia K., na trop trafił pies policyjny – mówi pani Ilona.
Mieszkańcy są zastraszani i obawiają się o swoje mienie. Problemem w ich imieniu, jako jedyny zajął się porębski radny Grzegorz Gąska. Sprawa samorządowca dotyczy bezpośrednio, bo i do sklepu jego żony prawdopodobnie włamali się bracia K.
- Ludzie się boją, są przerażeni i oczekują na kolejny krok panów K. Szereg przestępstw, których dokonali powinien nareszcie doprowadzić do ich eliminacji z naszej społeczności. Nie może być tak, że się boimy trzech „smarkaczy”, którzy śmieją się nam w nos i są bezkarni. Chory system prawny uniemożliwia wyeliminowanie ich. Domagamy się, by wreszcie zostali zamknięci, by wreszcie któryś sędzia podjął ostateczną decyzję, ponieważ my tego nie wytrzymamy. Przypuszczam, że może dojść do aktów samosądu. Szereg podpaleń i włamań niestety skłania nas do reakcji, chcemy pozbyć się tego problemu. W najbliższym czasie przed Sądem Rejonowym w Zawierciu ma się odbyć kolejna rozprawa. Oczywiście przewidujemy, że prowadząca znowu zlituje się nad nieletnimi, którzy zostaną przedstawieni, jako biedne „dzieciątka” pokrzywdzone przez los. My mieszkańcy mamy brać na „klatę” kolejne zdarzenia, do których będzie dochodziło. W 2010 roku bracia K. okradli i podpalili drewniany dom sąsiadujący z moim. Tylko dzięki szybkiej interwencji OSP Poręba nie spłonął dorobek naszego życia .Właścicielka tego domu straciła wszystko i musiała się wyprowadzić.
Z każdym rokiem rośnie liczba pokrzywdzonych. Sprawa jest coraz bardziej bulwersująca. – Prosimy, aby coś zrobić. Tak nie może być. To jeszcze dzieci, co z nich wyrośnie, skoro już mają na koncie takie przestępstwa? Bezpiecznie nie jest. Ja tu na szczęście nie mieszkam, tylko pracuję – opowiada pokrzywdzona kwiaciarka.
Z danych policyjnych wynika, że z zaplecza kwiaciarni zniknęło 500 złotych, ze sklepu zoologicznego przedmioty o szacunkowej wartości 300 złotych.
- Policjanci nadal prowadzą czynności zmierzające do tego, by ustalić sprawców włamania – mówi Andrzej Świeboda rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Zawierciu.
Nie tylko sprzedawcy mają ciężkie życie. 26 maja przy ulicy Wolności w Porębie zapaliły się dwie stodoły. I tym razem strażacy przypuszczają, że było to podpalenie. Straty wynoszą w tym wypadku 20 tysięcy złotych.
- Mieszkam nieopodal braci K. Dzieci są przez nich zastraszane i terroryzowane. Włamują się do piwnic i rozwalają, co tylko się da. Czasem rozpalali ogniska, zresztą ten blok był już podpalony. Sąsiedzi opowiadali, że mieszkańcy zostali nawet ewakuowani. Może dojść do jeszcze gorszych rzeczy. Często bracia K. wyżywają się na słabszych dzieciach. Po interwencjach jest jeszcze gorzej. My mieliśmy już poprzebijane koła, porysowany samochód. Nie wiem, co się jeszcze może stać – opowiada o traumatycznych przeżyciach pani Gabriela.
Niektórzy byli świadkami tego, jak nastolatkowe biegali po dworze z ostrymi narzędziami.
- Nie zdziwiłabym się gdyby, któregoś dnia wbili nóż w plecy jakiejś staruszce- dodaje jedna z sąsiadek.
Na tym nie koniec. –Mam sygnały, że te wyrostki zaczynają interesować się małymi dziećmi. Nikt z nas nie może być obojętny. Policja robi, co może. Jestem w stałym kontakcie z funkcjonariuszami. Postępowania na tym etapie przebiegają sprawnie i szybko. Nie mogę mieć zastrzeżeń. Nie potrafimy natomiast zrozumieć, dlaczego do tej pory sąd nie wydał decyzji o umieszczeniu tych młodocianych przestępców w zakładzie zamkniętym. Płacimy podatki, jesteśmy uczciwi i również oczekujemy tego, że ktoś nas potraktuje poważnie. Bezpieczeństwo nasze, naszych bliskich i naszego mienia to kwestia priorytetowa – przekonuje Gąska.
Co na to sąd? Bogusław Zając rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Częstochowie w rozmowie telefonicznej z 29 maja przyznał, że być może w najbliższych dniach zapadnie wyrok w dwóch sprawach podpalenia i włamania do jednego ze sklepów kosmetycznych na terenie Poręby. Nie do końca jest to takie pewne. Sprawa włamania ciągnie się już od 2009 roku!
- Nikt nie może czuć się bezpiecznie skoro, co chwilę gdzieś wybucha pożar. Wynieśli nam połowę sklepu. Straty wynosiły 50 tysięcy złotych netto. Przez długi czas po włamaniu bałam się wyjść z domu. Nie wiele udało się nam odzyskać, jedynie dwa lub trzy zestawy kosmetyczne, może na kwotę około 60 złotych. To bulwersujące, że ci ludzie są bezkarni. Do dziś nie wiemy, co stało się z towarem. Bracia K. mogą posunąć się do różnych rzeczy- opowiada pani Sylwia Rubin właścicielka sklepu.
Boją się wszyscy i wszyscy zadają pytanie: czy musi dojść do tragedii? Tylko niektórzy mają złudną nadzieję, że póki bracia K. to właśnie ich nie zaatakowali, to sprawa ich nie dotyczy. Choć trudno uwierzyć w nagły przypływ rychliwości Wydziału do spraw Rodzinnych i Nieletnich zawierciańskiego sądu, to po tym jak zaczęliśmy się sprawą interesować uzyskaliśmy informację, że wyrok ma zapaść i uprawomocnić się w najbliższych dniach. (mpp)
Napisz komentarz
Komentarze