(Zawiercie) Stare, zapomniane, brudne i walące się kamienice są zawierciańskim przekleństwem. Ich nieuregulowany status prawny sprawia, że urzędnicy twierdzą, iż nic nie da się z nimi zrobić. O włos od tragedii było 17 czerwca przy ulicy Próżnej, gdzie w nocy runęła jedna ze ścian budynku. Huk zburzył spokój okolicznych mieszkańców. To była bardzo niespokojna noc… Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego Andrzej Bugaj utrudnia dostęp do podstawowych informacji i do sprawy podchodzi wyjątkowo „wstydliwie”. Trudno powiedzieć, czy za tym kryje się po prostu jego niewiedza, brak kompetencji, ignorancja, czy buta. I tak już od kilku lat…
Tym razem na szczęście nic nikomu się nie stało, ale było blisko. Jedną z kobiet z odleglejszej części budynku ewakuowano, zaopiekowała się nią rodzina. – Zgłoszenie otrzymaliśmy około 23.50, a akcja zakończyła się o 2.15 w nocy. Ściana runęła na będącą w bezpośrednim sąsiedztwie posesję z garażem. Nasze działania polegały na przeszukiwaniu gruzowiska i zabezpieczeniu terenu – mówi Artur Łągiewka z Państwowej Straży Pożarnej w Zawierciu.
Na szczęście pod rumowiskiem nie było poszkodowanych. Przy ruinie pracowały cztery zastępy strażaków, pogotowie energetyczne i policja. Mogło dojść do nieszczęścia, gdyby ściana zawaliła się w środku dnia.
Sprawa trafiła natychmiast do Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego, jego pracownicy już w poniedziałek, 18 czerwca pojawili się na miejscu zdarzenia.
- Wszyscy wiedzieliśmy, że kiedyś coś tu się zawali. Podobno ten budynek nie ma jasno określonego właściciela. Cieszyć się, że nikomu nic się nie stało. Widziałam, jak wygląda garaż, na który posypał się gruz, to wielkie szczęście, że nie było w pobliżu ludzi. To cud, że nic się nie stało. Skończyło się na strachu. Najbardziej boimy się o dzieci, nie chcemy, by coś takiego się powtórzyło – opowiada anonimowo jedna z kobiet mieszkających w pobliżu feralnego budynku. Świadkowie mówią, że ściana od dawna wykazywała się niestabilnością.
- Policjanci prowadzą czynności sprawdzające okoliczności tego zdarzenia – wyjaśnia Andrzej Świeboda rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Zawierciu.
ANDRZEJ BUGAJ: NIECH ŻYJE WOLNOŚĆ I SWOBODA
O sytuacji budynku chcieliśmy porozmawiać z Powiatowym Inspektorem Nadzoru Budowlanego. Ten jak zwykle był dosyć nieosiągalny.
- Przez telefon nie udzielam informacji – mówi z nutką ironii inspektor. Kiedy zgadzamy się na osobiste spotkanie z nim stwierdza, że jeszcze przez dwa tygodnie „będzie miał kontrolę z Warszawy”. Dopytujemy, czy mamy przyjść za dwa tygodnie, ale urzędnik zaznacza, że możemy spróbować zadzwonić za dwie godziny. Kolejne telefoniczne „rozpoznanie” nie przynosi rezultatu. Stawiamy się w siedzibie PINB przy ulicy Krzywej, o umówionej godzinie. Andrzej Bugaj, nie wierzy jednak, że osoba, która z nim rozmawia jest przedstawicielem redakcji Kuriera Zawierciańskiego. Na nic propozycja wylegitymowania się dowodem osobistym. Pytania zadajemy więc jako mieszkańcy, wychodząc z założenia, że w interesie społecznym mamy do tego prawo. Jakie prace były prowadzone w tym miejscu? Co dalej z tym budynkiem? Czy zostanie zburzony? Czy ma ustalonego właściciela? Na te pytania musimy odpowiedzieć sobie sami.
- Proszę jechać na miejsce, teren jest ogólnodostępny. Proszę zobaczyć, jaki jest stan techniczny tego budynku. Nie może zostać zburzony. Oj wy dziennikarze, chcecie żeby na siłę coś powiedzieć… Nie ma pani legitymacji (…) Niech pani jedzie na miejsce, a odpowiedź uzyska pani sama - te i inne wymówki usłyszeliśmy z ust Bugaja.
To niestety nie pierwszy taki przypadek w Zawierciu. Urzędnicy z PINB albo są bezsilni, albo niekompetentni. Klasycznym przykładem jest ulica Ciasna. Na przejeżdżające tamtędy samochody w każdej chwili może spaść kawał gruzu lub kamień. Wszystko za sprawą starej, pożydowskiej kamienicy położonej przy Placu Dąbrowskiego 16. Do tej pory nikt nie poradził sobie z tym problemem. Sprawą skutecznie zajął się jedynie Urząd Miasta, który budynek na trwałe ogrodził betonowym murem. Kamienica przy Dąbrowskiego sypie się od wielu lat, mimo to nikt nie znalazł rozwiązania, które byłoby najlepsze. Najbardziej o swój los boją się rodziny mieszkające obok niszczejącego obiektu. W budynku zamurowano część okien i wszystkie drzwi, ogrodzono część ulicy Ciasnej. Mimo to strach nie mija, bo nadal istnieje zagrożenie, że pustostan zawali się na mieszkania obok. Rodziny sąsiadujące z ruderą boją się o swoje życie.
O to, jaka będzie przyszłość rudery i kiedy ta zawali się na sąsiednie budynki pytaliśmy już dwa lata temu Andrzeja Bugaja, który również wtedy pełnił funkcję Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego w Zawierciu.
- Nie mam na to czasu. Proszę napisać, co pani chce. Odpowiedź dostanie pani za miesiąc – kwitował w rozmowie telefonicznej Bugaj. Odpowiedzi nigdy nie nadesłał.
Cały problem polega na tym, że feralny budynek należy do kilku właścicieli prywatnych. Trzeba znaleźć wszystkich spadkobierców tego „cudu”, ponieważ muszą wyrazić oni zgodę na rozbiórkę – w przeciwnym razie mogą żądać odszkodowań za zburzenie kamienicy.
- Jak długo mamy się bać? Nie chcemy, by w tym miejscu przytrafiło się to, co na Próżnej. Niech ktoś wreszcie się zajmie tymi ruderami, bo może dojść do najgorszego. Tak to jest, gdy nieodpowiedni ludzie zajmują nieodpowiednie stanowiska – denerwują się mieszkańcy z pobliskiego osiedla, którzy już stracili nadzieję na pozytywne rozwiązanie ich sprawy.
Strażacy interweniowali tu wielokrotnie. Spadający gruz mógł ranić, któregoś z przechodniów lub uszkodzić przejeżdżający ulicą Ciasną samochód. Niszcząca siła czasu daje o sobie znać. Być może, by uchronić kierowców i przechodniów, należy całkowicie wyłączyć z ruchu ulicę Próżną i Ciasną?
Niestety, póki nie będzie ofiar śmiertelnych, zawierciańskie kamienice nadal będą straszyć. Problem w tym, że straszyć będą zwykłych ludzi, bo urzędnicy z PINB w Zawierciu, konsekwencji swojego postępowania chyba się nie boją.
Monika Polak-Pałęga
Napisz komentarz
Komentarze