(Irządze) Prokuratura Rejonowa w Myszkowie bada sprawę śmierci 3,5 letniego Bartosza. Dziecko utonęło 2 lipca w jednym ze stawów rybnych w Zawadzie Pilickiej (gmina Irządze). Potwierdziły się informacje, że rodzice chłopczyka byli pijani. Prokuratorzy sprawdzają również teorię o wadliwości kładki, z której spadł malec.
Do tragedii doszło około 16.30. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną zgonu było utonięcie. Chłopczyk przebywał pod opieką rodziców, którzy w tym czasie byli na plaży razem z nim. Opiekunowie dziecka nie ukrywają, że na pikniku pili piwo. W czasie, kiedy doszło do tragedii siedzieli na kocu. Po ponad tygodniu od tych wstrząsających wydarzeń na światło dzienne wychodzą nowe fakty.
- Chłopczyk wędrował po pomoście, a ten był uszkodzony. Brak w nim było fragmentu deski. Ta sprawa także znajduje się w kręgu zainteresowań prokuratorów. Gdy Bartosz wpadł do wody, ten fakt zauważył inny, nieco starszy chłopak, który o wszystkim powiadomił swojego dziadka – mówi rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Częstochowie Romuald Basiński.
Dziecko udało się wyłowić dopiero po 8 minutach. Jego ciało opadło na samo dno zbiornika. W tym miejscu głębokość wody wynosiła około 1,5 metra. Na pomoc chłopczykowi rzucili się świadkowie wypadku i rodzice.
Bartosz przez kilkadziesiąt minut był reanimowany. Początkowo przez ludzi, którzy tego dnia wypoczywali w rejonie niestrzeżonej plaży. Znane są już wstępne wyniki krwi opiekunów. Matka 3,5-latka w organizmie miała 0,5 promila alkoholu, a ojciec 1 promil. Choć postępowanie toczy się na razie „w sprawie”, rodzice chłopca być może odpowiedzą za narażenie dziecka na niebezpieczeństwo i za zaniedbania w opiece nad chłopcem. W najbliższych dniach będą przesłuchiwani.
Kładka, na której się znalazł maluch była prawdopodobnie niekonserwowana, pomost nie był w najlepszym stanie technicznym. Nawet to nie umniejsza jednak odpowiedzialności osób dorosłych za wypadek. (mpp)
Napisz komentarz
Komentarze