(Poręba) Niezwykle niebezpieczne odpady medyczne znalazł przypadkowy przechodzień w Porębie. Okazało się, że pojemniki, które ktoś porozrzucał 21 sierpnia przy DK 78 na wysokości oczyszczalni ścieków zawierają między innymi strzykawki, igły, rurki nasączone nieznaną cieczą, sprzęt do cewnikowania. Aż strach pomyśleć, co mogło się stać gdyby na coś takiego natrafiło dziecko idące ze szkoły do domu. Po kilku telefonach udało nam się ustalić jak odpady znalazły się przy ulicy Armii Ludowej. Wszystkiemu winna była… dziura.
- Dobrze, że moja córka nie znalazła tych pojemników. Pewnie z czystej ciekawości by je otworzyła. Skąd to się wzięło? Moim zdaniem wyrzucanie takich rzeczy do rowu jest szczytem bezmyślności – mówi jedna z kobiet.
Odpady o kodzie 180103 zawierają „żywe drobnoustroje chorobotwórcze lub ich toksyny oraz inne formy zdolne do przeniesienia materiału genetycznego, o których wiadomo lub co do których istnieją wiarygodne podstawy do sądzenia, że wywołują choroby u ludzi i zwierząt”. To tyle, jeśli chodzi o definicję.
Nieczystościami zajęła się porębska Straż Miejska. Funkcjonariusze przeszukali teren i odnaleźli kilka dosyć groźnie wyglądających pojemników zawierających odpady medyczne. Wszystkie zabezpieczono, a o wypadku poinformowano zawierciański sanepid. Na tym nie koniec, bo sprawa trafi do Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska.
- Jechałem około 11.00 w stronę Dziechciarzy i zaciekawiły mnie porozrzucane pojemniki. Zdziwiłem się, gdy zobaczyłem etykietkę. Okazało się, że w środku są substancje, które mogą powodować zarażenie groźnymi chorobami. Powiadomiłem o wszystkim odpowiednie służby. Wolałem tego nie dotykać- opowiada pan Kazimierz.
Mieszkańcy wskazują, że przez kilka godzin nieczystości leżały przy drodze. – Długo to leżało, ja nie wiedziałam, co to jest. Ludzie omijali te pojemniki. Wzięłam je i przeniosłam na bok- zaznacza pani Daniela.
Trudno powiedzieć, czy miejsce pochodzenia odpadów oznaczone kodem FNXXI nie zostało sfałszowane. - Nie dostaliśmy informacji skąd pochodzą pojemniki. Kontrolujemy jedynie sposób postępowania z odpadami medycznymi w placówkach ochrony zdrowia na terenie powiatu zawierciańskiego – informuje Wiesława Hamerlik rzeczniczka prasowa Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Zawierciu. Jak zaznacza czynności sprawdzające będzie prowadzić zawierciańska policja. Kary za wyrzucenie odpadów medycznych mogą sięgać nawet do 10 tysięcy złotych.
Odpady medyczne są niebezpieczne z uwagi na możliwość skażenia środowiska, a nawet zagrożenia epidemiologicznego. Dla ludzi stają się groźne przez chorobotwórcze ustroje, bakterie, wirusy itd. Powstają w szpitalach, gabinetach lekarskich, klinikach, ambulatoriach. To co ma kontakt z ludzką krwią lub wydzielinami może okazać się zabójcze. Wąglik, ospa prawdziwa, AIDS – tylko czekają na niedbalstwo. Zużyte opatrunki, rękawiczki, strzykawki, sprzęt i zestawy jednorazowego użytku, worki na mocz, czy pojemniki po badaniach laboratoryjnych – to nie powinno leżeć na ulicy.
Nieoficjalnie udało nam się dowiedzieć, że nieczystości pochodziły prawdopodobnie z jednej z zawierciańskiej stacji dializ, ale ta zleca utylizację profesjonalnej firmie. – Pracownicy stacji dbają o czystość i są bardzo rzetelni, to nie ich wina – mówią zgodnie pacjenci.
Czy pojemniki zgubiła firma PBI z Częstochowy? - Nasza firma prowadzi działalność w zakresie profesjonalnej gospodarki odpadami, ich recyclingu oraz utylizacji różnego typu odpadów niebezpiecznych dla środowiska. Prowadząc naszą działalność kładziemy szczególny nacisk na ochronę środowiska oraz satysfakcję klienta – czytamy na stronie przedsiębiorstwa.
Dzwonimy, więc by zapytać się o „zgubę”. – Trzeba byłoby porozmawiać z kierowcą, bo to on zabiera odpady i przewozi je do spalarni. Nie jestem upoważniony do udzielania informacji na zewnątrz – mówi w rozmowie pracownik firmy. Kontaktujemy się z jednym z właścicieli, który nie unika rozmów z naszą redakcją.
- Już doszły nas słuchy o pojemnikach przy drodze. Wszystko jest możliwe. Właśnie ustalamy, co mogło się zdarzyć. Sprawę wyjaśnimy w pełni rzetelnie i zgodnie z obowiązującymi procedurami. Zależy nam na tym. Jednak dopiero od Państwa dowiedzieliśmy się, że taka sytuacja miała miejsce. Nikt z nami się nie kontaktował, ale nie zamierzamy niczego ukrywać, czy zatajać. Trzeba te odpady odebrać i zutylizować. Z Zawiercia jeździmy do Dąbrowy Górniczej, do spalarni – wyjaśnia współwłaściciel PBI Tomasz Ryś.
Tuż przed tą rozmową pojemniki od Straży Miejskiej zabrało inne przedsiębiorstwo REMONDIS. – Skoro odpady pochodziły od naszej firmy, to na pewno byśmy je odebrali. Kierowca twierdzi, że najechał na dziurę, drzwi się uchyliły. Wtedy pojemniki mogły wylecieć, ale to był przypadek. Nigdy nie wyrzucamy odpadów, a do sprawy podchodzimy poważnie i ją wyjaśnimy- dodaje właściciel.
Często w naszym kraju zdarza się, że odpady medyczne trafiają na wysypiska. Tym razem to przypadek sprawił, że czerwone pojemniki znalazły się tam, gdzie nie powinny być. (mpp)
Napisz komentarz
Komentarze