(Szczekociny) 9 października w sprawie katastrofy kolejowej pod Szczekocinami, w wyniku której zginęło 16 osób i ponad 90 zostało rannych, postawiono zarzuty dyżurnej ruchu ze Sprowa. Jak tłumaczy Tomasz Ozimek z częstochowskiej prokuratury, postawienie zarzutów Jolancie S., umożliwiła dopiero opinia biegłych, która została wydana w ubiegłym tygodniu. Wcześniej w tej sprawie zarzuty usłyszał Andrzej N., dyżurny ze Starzyn.
3 marca br. w Chałupkach (gm. Szczekociny) zderzyły się czołowo pociągi TLK „Brzechwa” z Przemyśla do Warszawy i Interregio „Jan Matejko” relacji Warszawa-Kraków. Po kilku miesiącach pracy, dopiero opinia wydana przez biegłych przyniosła przełom w sprawie. Śledczy ustalili, że przyczyną zderzenia pociągów był błąd nie tylko dyżurnego ze Starzyn, ale także dyżurującej 3 marca na posterunku w Sprowie, Jolanty S. Kobieta nie przyznaje się do winy.
- Jolanta S. wydała zezwolenie na wjazd pociągu relacji Przemyśl-Warszawa na tor, po którym jechał już pociąg z Warszawy do Krakowa i nie sprawdziła, dlaczego tor jest zajęty. Biegli przeanalizowali zapisy rejestrów i okazało się, że komunikat o tym, że tor jest zajęty, był wyświetlany. Tuż po tym jak doszło do wypadku dyżurna ze Sprowa była przesłuchiwana, ale wówczas nie mieliśmy podstaw, by postawić jej jakiekolwiek zarzuty. Dopiero opinia biegłych dostarczyła nam materiał dowodowy - informuje Tomasz Ozimek, zastępca rzecznika prasowego Prokuratury Okręgowej w Częstochowie. (JB)
Napisz komentarz
Komentarze