(Zawiercie) Wydawałoby się, że szpitalna afera związana z ustawianiem w zawierciańskiej leczniczy przetargów na transport medyczny oraz ujawnienie przez naszą redakcję kolejnych nieprawidłowości (tym razem dotyczyły sprawy „magicznego” podwojenia działki starosty Rafała Krupy) spowoduje nieco inne zmiany w zarządzie powiatu. Tymczasem 25 października w trakcie siedmiogodzinnej sesji Rady Powiatu Zawierciańskiego, rządzący powiatem radni NAW przypuścili frontalny atak na Wicestarostę Jana Grelę. Od dawna pisaliśmy, że konflikt w Radzie Powiatu musi zmieść albo Krupę, albo Grelę, po tym, jak wicestarosta ujawnił podejrzenia dotyczące nieprawidłowości przy budowie SOR. Starosta Rafał Krupa, po doniesieniach naszej redakcji nie tylko nie podał się do dymisji, ale wpadł na pomysł odwołania swojego zastępcy, zarzucając mu między innymi „piętrzenie na forum rady powiatu problemów utrudniających załatwienie bieżących spraw”. Ten ogólnikowy zarzut można by przetłumaczyć inaczej: „Jan Grela utrudnia nam zamiecenie afery SOR pod dywan, więc go wywalamy”.
Ośmiu radnych wnioskowało o odwołanie wiceprzewodniczącego rady Jarosława Kleszczewskiego (PO). Można się domyślać, że te same osoby w tajnym głosowaniu poparły odwołanie wicestarosty. -To miała być zemsta za niewygodne wypowiedzi, wskazywanie nieprawidłowości, niezależność. Ciekawe, czy będą chcieli pozbyć się każdego, kto ośmieli się wyrażać publicznie własne poglądy?- pytali w czasie przerwy pozostali radni. O zamiarach odwołania Kleszczewskiego i Greli wielu radnych dowiedziało się tuż przed sesją – Przecież to nie Grela, kupował działki „na słupa”, chyba komuś pomylili się starostowie!- denerwował się nieco zdezorientowany Jan Zamora (PO), ale na dyskusję było już za późno, bo wyrok i tak zapadł. Rafał Krupa żądał głów, choć sam powinien opuścić na dół swoją. Porządku obrad nie głosowano, ba nie pozwolono nawet na przegłosowanie wniosku formalnego opozycji o odwołanie przewodniczącego rady Adama Rozlacha. Działacze Platformy już zapowiadają walkę o unieważnienie obrad.
- Podstawowym zadaniem wiceprzewodniczącego jest współdziałanie z przewodniczącym rady, organizowanie pracy rady niezależnie od reprezentowanej opcji politycznej. Przewodniczący zobowiązany jest do zachowania obiektywnej, wyważonej postawy wobec poruszanych dyskusji i tematów oraz do wyrażania własnych opinii w sposób rzeczowy, wyważony bez zbędnych komentarzy i emocji, niemających wpływu na treść wypowiedzi. W związku z tym wyrażamy niezadowolenie z dotychczasowej współpracy z Jarosławem Kleszczewskim. Sposób prezentowania przez niego swoich poglądów jest potwierdzeniem braku profesjonalizmu z jego strony i nie przystoi osobie, która piastuje tę funkcję – czytał pierwszy wniosek Adam Rozlach.
Na sali zapadła cisza, która była zapowiedzią prawdziwej burzy. Powietrze zrobiło się ciężkie, nieprzyjemne, zagrzewające do politycznej walki. Ktoś podniósł rękę do góry, ale przewodniczący zignorował ten fakt i mówił dalej. Oczy wszystkich skupiły się na Janie Greli. – Powodem do odwołania jest utrata zaufania do wicestarosty, brak możliwości dalszej współpracy w sposób zapewniający właściwą realizację, tak bieżących, jak i podstawowych zadań powiatu, sprawne działanie zarządu powiatu oraz prawidłowe funkcjonowanie starostwa. Prezentowana przez wicestarostę postawa nie tylko w codziennych kontaktach, a właściwie w ich braku, a także piętrzenie na forum rady powiatu problemów utrudniających załatwienie bieżących spraw, odmowa podpisania korespondencji, konfliktowanie pracowników pozwala jednoznacznie stwierdzić, iż dalsze utrzymywanie obecnego stanu rzeczy jest zagrożeniem dla interesów powiatu, wpływa negatywnie na jego wizerunek, odbiór społeczny oraz godzi w szerokorozumiany interes społeczności lokalnej – argumentował w piśmie Krupa.
TO BYŁ CIOS PONIŻEJ PASA…
Wicestarosta ze spokojem wysłuchał wszystkiego. Jan Grela, który w przeszłości pełnił funkcję między innymi Wicemarszałka Województwa Śląskiego jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych polityków w powiecie. Właśnie dlatego został uznany za szczególnie groźnego dla rządzącego w powiecie i mieście NAW-u. Krupie naraził się wielokrotnie, publicznie piętnując liczne nieprawidłowości związane z budową Szpitalnego Oddziału Ratunkowego. Jak twierdzi, był zmuszany do poparcia odbioru tej inwestycji mimo braku jej faktycznego zakończenia. Obrazuje to bogata dokumentacja fotograficzna, w której posiadaniu jest Grela. Tuż po ujawnieniu przez nas szpitalnej afery wicestarosta wnioskował o odwołanie Małgorzaty Guzik (p.o. dyrektora Szpitala Powiatowego w Zawierciu). Przypomnijmy, sprawa dotyczy „głośnych” maili pomiędzy obecną p.o. dyrektora szpitala Małgorzatą Guzik, a jej koleżanką Danutą Wójcik odpowiedzialną w lecznicy za zamówienia publiczne. Wiele wskazuje na to, że obie ustawiały warunki przetargu na transport medyczny w 2011 roku tak, aby ułatwić wygraną firmie Kam-Med Pawła Kamińskiego. Tego ostatniego z dyrektorką Guzik miała łączyć coś więcej niż stosunki biznesowe, czy służbowe. W sprawie firmy Kam-Med p.o. dyrektora szpitala M. Guzik idzie za ciosem i od 21.09.2012 bez przetargu rozszeża firmie zakres usług o transport pacjentów do Szpitala Neuropsychiatrycznego w Lublińcu, wykonywany dotychczas przez SP ZOZ Lubliniec. Dyrektor powołuje się na fakt, że umowa wygasła z dniem 30.06. Dlaczego nie podpisano nowej?
Mimo dwóch przegranych przez Guzik konkursów, Krupa nadal popiera dyrektorkę będącą w kręgu prokuratorskich podejrzeń. Grela postulował rozwiązanie umowy o pracę z Martyną Bogusz - Naczelnik Wydziału Gospodarowania Mieniem Starostwa Powiatowego w Zawierciu. Naczelniczka Bogusz miała zmuszać pracownika wydziału Jacka Kalinowskiego, by antydatował datę wpływu oferty firmy Bruko - Budowa Henryka Kamińskiego.
Firma wygrała ofertę na budowę lądowiska dla helikopterów przy SOR, choć oferta wpłynęła dzień po terminie i powinna być odrzucona. Jan Grela, który przerwał zmowę milczenia i wypowiadał się otwarcie o sprawach niewygodnych dla starosty stał się bardzo, bardzo, bardzo niebezpieczny.
- Wiele by mówić, ale ważne jest to, co wydarzyło się pod koniec sierpnia. Pracownicy Wydziału Gospodarki Mieniem, którzy powiedzieli „nie, nie będzie ustawiania przetargów i nie będzie machlojek” musieli przejść przez rozmowy dyscyplinujące. Zaczęło się przypominanie, kto jest pracodawcą, bo przecież Greli za chwilę nie będzie, zaczęło się czyszczenie papierów. Informuję, że te są zabezpieczone w sposób szczegółowy – mówił do Krupy w czasie burzliwej dyskusji Grela.
Jarosław Kleszczewski w ostatnich wyborach samorządowych spośród powiatowych radnych uzyskał największą liczbę głosów. Cieszy się sporym poparciem. Ostatnio zaczął drążyć temat bałaganu w oświacie. Jako członek komisji, która zajmowała się wyborem dyrektora szpitala (dwukrotnie wygrał Piotr Grazda) głośno domagał się powołania przez Krupę wyłonionego kandydata. Do powołania nigdy jednak nie doszło… NAW uderzył w dwóch liderów, którzy stanowili największe zagrożenie dla interesów ich ugrupowania.
CO W RODZINIE TO NIE ZGINIE!
- W świetle ostatnich doniesień prasowych my powinniśmy odwołać, ale pana starostę. To nie wicestarosta „na słupa” kupuje działki. Chyba zaszła jakaś pomyłka – rozgrzewał się do walki radny Jan Zamora. Polityk odniósł się do artykułu, który ukazał się w numerze 42 Kuriera Zawierciańskiego „Krupa podwoił działkę”. Pisaliśmy, że służby Starostwa Powiatowego w Zawierciu dwa lata zajmowały się sprawą regulacji działek rzeki Bagienki w Kroczycach. Wtedy starostą był obecny prezydent Zawiercia i szef NAW-u Ryszard Mach w kuluarach nazywany „ojcem chrzestnym”. Tego ostatniego z Krupą łączą podobno więzy krwi. Mach miał wyznaczyć mało doświadczonego politycznie Krupę na swego następcę w powiecie, by nadal sprawować nad nim kontrolę. Co w zamian? W ramach regulacji rzeki z trzech działek o powierzchni niecałych 3,5 tys. mkw. wydzielono trzy działki o powierzchni 439 mkw. Tuż obok działki na której obecny starosta ma dom. Trudno uwierzyć, że te kosztowne zabiegi przeprowadzane były tylko po to, by Krupa cieszył się większym placem, a jednak. 15 grudnia 2010 Rafał Krupa zostaje starostą. Wtedy właśnie ogłoszono przetarg na zbycie trzech malutkich, wydzielonych działek. Pięć dni później ich nabywcą zostaje Rafał Kotwasiński z Jaworzna. Cena 2690 zł netto na nogi nie powala. Starostwo wydaje szacunkowo kilka tysięcy złotych, żeby później sprzedać trzy małe działki za śmieszną cenę.
Rafał Kotwasiński kupił działkę razem z żoną Haliną, z domu… Krupa. Tak, to nie przypadek. Potwierdził nam to sam R. Kotwasiński, że jego żona jest siostrą Stanisława Krupy, który również wpłacił wadium w przetargu. Halina Kotwasińska to najbliższa ciotka starosty. Stanisław Krupa jest razem z synem Rafałem Krupą współwłaścicielem działki, na której starosta ma dom. Czyli podsumowując: w przetargu o którego ogłoszenie –potwierdza to pismo S. Krupy do Starostwa Powiatowego- zabiegał o przeznaczenie działek do sprzedaży. I na prośbę rodziny do przetargu doszło. Na koniec- można powiedzieć- wszystko zostało w rodzinie.
-To był legalny przetarg, mógł wystartować kto chce –mówi Rafał Kotwasiński.
Działki ogradza starosta, bo są po prostu idealnym poszerzeniem jego podwórka. Tereny wydzielone od Bagienki w 1989 roku zostały wywłaszczone, właśnie na poszerzenie rzeki. - Pan nie odziedziczył od tatusia Stanisława, jako folwarku tego starostwa- docinał Grela.
NIE UDAŁO SIĘ ZDETRONIZOWAĆ ROZLACHA
Po szybko ogłoszonej przerwie w odwecie dziewięciu radnych podpisało się pod wnioskiem o odwołanie z funkcji Adama Rozlacha, Przewodniczącego Rady Powiatu Zawierciańskiego. Głównym argumentem było nieumiejętne prowadzenie przez niego obrad. – Porządek obrad został już dziś ustalony- powtarzał Rozlach. Nikt jednak nie mógł sobie przypomnieć głosowania nad nim. Z sali dobiegły okrzyki niezadowolenia. – Nigdy porządek obrad nie jest przegłosowywany, jest ustalany- dodał pewnym głosem przewodniczący. –Nie, czy był głosowany? Pan przedstawił jedynie dwa punkty, które chciał wprowadzić- dobiegały głosy radnych. Ostatecznie wniosek opozycji przepadł. -Wojna trwa już dwa lata. Chodzi o to, by była ona zwycięska. Żebyśmy pozostawili po sobie dobrą opinię, wyremontowane drogi, infrastrukturę oświatową, uporządkowane ogólne sprawy zdrowia. To jest pierwszoplanowe. U nas „źle się dzieje w państwie polskim”, szczególnie w „państwie zarządowym”. Ktoś był ojcem chrzestnym tego układu personalnego. Wznieśmy się ponad podziały partyjne. W 2010 roku wybory do rady powiatu wygrał NAW (7 radnych), PO (7 radnych), moje ugrupowanie SLD (5 radnych), Praca i Samorządność (3 radnych), PSL (2 radnych), PiS (1 radny). W Zawierciu prezydentem został Ryszard Mach, który wcześniej był starostą. Wszystko się rozsypało. Dzisiaj pijemy piwo tych decyzji personalnych. Wielokrotnie mówiłem, że wicestarosta nie może być w konflikcie ze starostą. Niezrozumiała dla mnie jest natomiast decyzja, o której dowiedziałem się dziś przed 9.00. Chodzi o odwołanie wiceprzewodniczącego rady. Ani brat, ani swat- jest mi kolega radny Kleszczewski. W skali kraju Platforma jest u rządu, a SLD w opozycji. Na tej sali zawsze szanowaliśmy pewien parytet, którego wyrazem był układ ludzi siedzących za stołem prezydialnym. Partie, które wprowadziły największą ilość radnych miały stanowisko przewodniczącego i wiceprzewodniczących. Apeluję do sumień, szanujmy te ustalenia. (…) Dzisiaj jest smród wokół starosty, co jest spowodowane medialnymi doniesieniami. Dla mnie to są sprawy śmiesznie, bo to jest g… ilość tych metrów kwadratowych (w nawiązaniu do słynnej już działki starosty- przyp. red.). Ważna jest niedokończona sprawa szpitala. To niepierwsza próba odwołania kolegi Greli. Czy dziś jest na to czas? Gdzie jest zawiadowca z tej stacji z ulicy Leśnej, który pcha te pociągi naprzeciwko siebie?- pytał Leszek Wojdas.
Bardzo szybko na tą wypowiedź zareagował radny Zamora. – Te doniesienia prasowe, to nie jest takie byle co. Każdy może kupić działkę, kwestia tego za ile. Sprawa opisana w materiale, to typowy zakup „na słupa”. Za 2600 złotych w Kroczycach nie kupuje się działki. Starosta powinien być czysty jak „żona cezara”, a chce odwołać wicestarostę. Nie czytałem nigdzie, że to Jan Grela „na słupa” kupuje działki – komentował radny z PO.
Paweł Kaziród chciał wiedzieć, kto podpisał się pod wnioskiem o odwołanie Jarosława Kleszczewskiego. W materiałach sesyjnych zabrakło projektu tej uchwały. Nikt nie otrzymał go przed sesją. – Dwa lata temu wstępując w szeregi Rady Powiatu Zawierciańskiego byłem pełen dumy z tego, że mogę reprezentować mieszkańców. Niestety ta duma powoli przechodzi we wstyd za niektórych kolegów i koleżanki z rady. Bez obrazy w stosunku, co do większości. Jak można złożyć wniosek o odwołanie osoby, która działa w tym powiecie od początku jego istnienia, która posiada tak szeroką wiedzę i potrafi się nią dzielić? – powiedział Kaziród. Samorządowiec absolutnie nie zgadza się z uzasadnieniem odwołania wiceprzewodniczącego. Konrad Knop jeszcze raz apelował o wyjaśnienie podstawy prawnej odmówienia przyjęcia wniosku o odwołanie Adama Rozlacha. Główny zainteresowany bez przerwy powtarzał, że porządek obrad został już ustalony. –Przewodniczący powinien być osobą, która łączy, która jest bezstronna – komentował Wojdas. Jego ocenę podzielają również inni radni.
- Były sesje, na których pan poddawał pod głosowanie wprowadzone zmiany do porządku obrad. Dzisiaj nad zmianą porządku nie głosowaliśmy – zauważył Lech Jaros.
Już wiadomo, że opozycja będzie chciała październikowe obrady unieważnić, zdaniem jej członków niedopuszczenie wniosku formalnego o odwołanie Adama Rozlacha to skandal.
- Będziemy chcieli, aby wojewoda w trybie nadzoru sprawdził zasady prowadzenia sesji. Wiele razy w ostatniej chwili przedstawiano nam projekty uchwał bez podania tzw. istotnych i ważnych przyczyn – twierdzi J. Kleszczewski. Mimo wszystko kolejna próba zamachu na Rozlacha spełzła na niczym.
- Mogę zrozumieć jakieś gierki polityczne, próby odsunięcia całkowicie Platformy od władzy, wysłania jej w niebyt. Myślę, że to, że przez dotychczasową i wcześniejsza działalność: moje dopominanie się o to, by szkolnictwo funkcjonowało prawidłowo, aby w służbie zdrowia działo się lepiej. Moje propozycje na komisjach zdrowia były zawsze merytoryczne. Dlatego jestem zbulwersowany uzasadnieniem wniosku o moje odwołanie. Na ostatniej komisji przypomniałem staroście i być może stąd wniosek o odwołanie mnie, że nie otworzymy w szpitalu oddziału psychiatrycznego, bo nie mamy kadry, pieniędzy, środków. Przypomniałem, że nie otworzymy oddziału geriatrycznego. Ostrzegałem, mówiłem i inni też „Panowie zastanówcie się, to kosztuje dużo”. Jeżeli chcemy coś otworzyć należy sprawdzić koszty działalności oraz możliwości finansowe powiatu. Proponowaliśmy oddziały, które mogły już funkcjonować, a tak stoją puste. Tego boi się zarząd i radni NAW-u, że pokazujemy ich błędy. Ja nie mówię o nich tu na sesji, a na komisjach. Dopominałem się o raport oświaty, oczywiście nikt nie chciał o tym rozmawiać, ale we wrześniu mieliśmy pokaz, do czego prowadzi niekonstruktywne działanie całej rady, brak współpracy. Głos opozycji jest głosem ważnym. Uważam, że powinien być brany pod uwagę. Nie zasłużyłem sobie niczym na takie uzasadnienie wniosku o moje odwołanie. Znacie mnie, apeluję do wszystkich, by zgodnie ze swoim sumieniem uczciwie zagłosowali – powiedział Jarosław Kleszczewski. Wiceprzewodniczący wymusił, aby głosowanie nad wnioskami było „naprawdę tajne”. Do tej pory radni karty do głosowania wypełniali przy stolikach. Wiele jest też opowieści o stosowanych przez NAW „kodach” mających ułatwić kontrolę na „tajnymi” głosowaniami. A to nagle część kartek do głosowania ma zagięty ten sam róg. A to radni NAW nagle mają długopisy tylko z czarnym atramentem. Nawet sposób stawiania znaku „X” okazuje się, w polityce może mieć znaczenie. Iksy NAW-u mają specyficzne „ogonki”. Demokracja cenna rzecz, ale czy dla jej obrony, Powiat Zawierciański nie powinien wprowadzić elektronicznego systemu głosowania?
Pod wnioskiem o odwołanie wiceprzewodniczącego podpisali się: Dariusz Bednarz (NAW), Małgorzata Komenda (startowała z listy PO), Zdzisław Maligłówka (NAW), Jerzy Gębala (NAW), Krystyna Koczur (Praca i Samorządność), Rafał Krupa (NAW), Andrzej Wilk (NAW), Rafał Porc (SLD).
- Uważam, że chcecie odwołać dwie wspaniałe osoby. Nie splamili swoich rąk, ale za często wypowiadali się z tej mównicy. Czy takie konsekwencje będą ponosić następni radni, gdy ktokolwiek z nas zwróci się o cokolwiek na tej sali? – pytał Henryk Karcz.
Jan Grela również stanął w obronie wiceprzewodniczącego. Prosił, aby radni jeszcze raz wszystko przemyśleli: - To jedyna uczciwa, transparentna osoba będąca w opozycji i konstruktywnie współpracująca z zarządem. W mojej ocenie za to, że wytykała błędy zarządu, jego nieporadność, a wręcz dyktaturę, Kleszczewski ma być ukarany.
Wszyscy wstrzymali oddech, gdy Konrad Knop czytał wyniki tajnego głosowania w sprawie odwołania J. Kleszczewskiego. Okazało się, że za odwołaniem głosowało jedynie 11 radnych, przeciwnych było 14. Ta wiadomość spowodowała lawinę braw i nietęgą minę na twarzy starosty Krupy.
UJAWNIONE PRZEKRĘTY, TO TYLKO KROPLA W MORZU
Długo nierozwiązana pozostała sprawa Jana Greli. Wicestarosta wskazywał na wiele nieprawidłowości w samym starostwie. Podkreślał, jak mało w zarządzie przez ostatnie dwa lata znaczył jego głos. Opisywany na naszych łamach przykład antydatowania umowy firmy która wykonała lądowisko przy SOR nie miał być jedynym, bo kolejna sprawa dotyczy byłego naczelnika Wydziału Gospodarowania Mieniem Tadeusza Wilmowskiego. To błędy jego wydziału zostały wytknięte przez Urząd Marszałkowski i ostatecznie starostwo musiało zwrócić 600 tysięcy złotych. Jeden z urzędników przyznaje, że chodziło o przetarg na drogi. –Takich rzeczy robić nie wolno. Jak dobrze pamiętam 26 sierpnia 2011 roku zgłosił się do mnie kierownik budowy Krzysztof Jaruga z propozycją, by „jakoś ułożyć dokumenty” dotyczące SOR-u (chodzi o naciski na antydatowanie listy podwykonawców- przyp. red.). Został wyrzucony z gabinetu. Poszedł do Tadeusza Wilmowskiego, pieczątki zostały przybite. Zbigniew Rok i były dyrektor szpitala Sergiusz Lendor byli obecni na radzie budowy, na której sprawa wybuchła. Wszystko zostało zgłoszone staroście, ale pan nie reagował. Dlaczego? Doszedłem do tego niedawno, w piątek. Uprzejmi dostarczyli mi Kurier Zawierciański. I tam była poruszana pewna sprawa starosty Krupy. Kto był szefem komisji przetargowej przy sprzedaży omawianej w artykule działki? Tadeusz Wilmowski– zauważył wicestarosta Grela przed głosowaniem w sprawie odwołania go z funkcji. Wilmowski, były naczelnik Wydziału Gospodarowania Mieniem Starostwa Powiatowego w Zawierciu nie dostał kary… odszedł na zasłużoną emeryturę.
Tymczasem już za tydzień SOR ma zostać odebrany. Trudno uwierzyć w to, że w zaledwie kilka dni udało się usunąć całą długą listę usterek. Nieoficjalnie wiemy, że wady dotyczą przede wszystkim dachu, na którym zatrzymuje się woda. Może się okazać, że choć inspektor nadzoru w budowie SOR, widząc bezkompromisowość wicestarosty Greli, ostatecznie przyznał, że budowy nie można zakończyć z powodu kilkudziesięciu usterek (wiele poważnych), to nagle budowa SOR zostanie odebrana w ekspresowym tempie. Trzeba tylko odwołać wicestarostę Grelę…
Odwoływany wicestarosta wytykał też błędy kadrowe starosty Krupy: - Polityka kadrowa, to z kolei nepotyzm i pełna patologia, również w przypadku staży. Wiem i odpowiadam za te słowa. Jeżeli mówię nieprawdę, to pan starosta ma prawo podać mnie do sądu na drodze cywilnej. W szpitalu najpierw pojawił się dyrektor Przemysław Zawadzki, który miał zrobić program naprawczy. Pan starosta przedłużał mu kolejne terminy przedstawienia dokumentu, a mój głos się mało liczył. Członkowie komisji zdrowia muszą pamiętać, jak Zawadzki ze starostą zapowiadali, że będzie nowy kontrakt dla zawierciańskiego szpitala. Pojechałem do Katowic pod koniec kwietnia 2011 roku. I co się okazało? Kontrakt naszej lecznicy będzie ważny jeszcze przez trzy lata. Kolejnym dyrektorem został Sergiusz Lendor, stworzył stosowny program. 26 października 2011 roku miał być głosowany tzw. mały kredyt. Powiedziałem niektórym członkom, że Rafał to wycofa. I tak się stało, nie było pieniędzy na najpotrzebniejsze sprawy. Lendor złożył rezygnację w dziwnych okolicznościach. Jak się okazało starosta Krupa po raz kolejny złamał prawo. Po prostu w stoliku zawsze trzymał miesięczną umowę z dyrektorem Lendorem. Potem powołano Arkadiusza Króla. Nie głosowałem za nim, tworzył program naprawczy (pamiętacie trudno było go wydobyć) i wiedziałem, że dla niego praca w firmie, w której jest zatrudniony jest ważniejsza od naszego szpitala. Zrezygnował w lutym 2012. Pod moją nieobecność powołana została Małgorzata Guzik. Ta osoba już wcześniej była dyrektorką, księgową, zastępcą dyrektora do spraw finansowych. Coś mi w tym nie grało. Doszło do szybkiej wyceny szpitala, przychodni. Był taki artykuł w KZ, który sugerował, że Grela nie pozwoli na rozbiory. Wartość natychmiastowej sprzedaży, to 18 milionów 472 tysiące złotych. Czy ja się mam na to godzić? Na mnie w ostatnich wyborach samorządowych głosowało 1417 osób. Proponowałem, by sprawą zajęło się Śląskie Stowarzyszenie Rzeczoznawców Majątkowych. Oddali ekspertyzę. Wątpliwości dotyczyły głównie SOR-u. Szanowni państwo, tam sama działka ma 5 ha. Do tego trzeba dodać nowy SOR, nową kotłownię, blok operacyjny – wylicza wicestarosta Grela.
Przypomnijmy: naczelniczka Martyna Bogusz z Wydziału Gospodarki Mieniem i Zamówień Publicznych (obecnie zrezygnowała ze swojej funkcji, po wycieku afery z antydatowaniem oferty na lądowisko przy SOR) w kwietniu zaznaczała, że autorem operatów szacunkowych jest Joanna Nękanowicz. Wartość rynkowa szpitala, jako nieruchomości zabudowanej wynosiła 24 miliony 629 tysięcy złotych (osobno wyceniono wartość gruntu 2 miliony 149 tysięcy złotych). Wartość rynkowa szacowanej nieruchomości w stanie na dzień zakończenia budowy SOR wynosiła w przybliżeniu 26 milionów 517 tysięcy złotych. Wartość rynkowa SOR po zakończeniu inwestycji miała wynieść 7 milionów 461 tysięcy 155 złotych.
W dalszej części wicestarosta odwołał się do wyobraźni radnych. Jego trudna sytuacja rodzinna sprawiła, że często przebywał w szpitalu. Nie rozumie jak pielęgniarki radzą sobie na oddziale wewnętrznym, gdzie na noc ich obsada wynosi trzy osoby.
W swojej przemowie samorządowiec suchej nitki nie pozostawił na programie naprawczym szpitala autorstwa Kamila Rudawca. Nie wiadomo, kto za niego płacił, czy płacił? Pojawia się kolejna sprawa korespondencji Naczelniczki Wydziału Zdrowia Marii Milejskiej i Małgorzaty Guzik ze wspomnianym K. Rudawcem, do którego miano przekazywać poufne dane dotyczące naszego szpitala. Chodzi między innymi o: informacje o kontrakcie z NFZ, jego wykonaniu przez szpital za 2011 r., rachunek zysków i strat za 2010 r. i bilans za 2010 r., koszty za 2011 r., rachunek zysków i strat za 2011 r. oraz o dane za pierwszy kwartał 2012 r. Także nasza redakcja była zainteresowana, kim jest Kamil Rudawiec i czy to on jest autorem lub współautorem nowej koncepcji restrukturyzacyjnej lecznicy? Czy grupa GNS Nowy Szpital była zainteresowana wydzierżawieniem zawierciańskiego szpitala? To tylko część pytań, które wysłaliśmy jakiś czas temu do rzecznika prasowego Starostwa Powiatowego w Zawierciu Macieja Pawłowskiego i starosty Rafała Krupy. Rudawiec związany między innymi ze spółką Centrum „Dializa” z Sosnowca) miał wgląd w poufne dane dotyczące zawierciańskiego szpitala. Zamiast udzielić rzetelnej odpowiedzi na pytania naszej redakcji rzecznik Pawłowski wysłał jedynie wymijającą odpowiedź.
NIE MILKNĄ ECHA SZPITALNEJ AFERY
Wszyscy z dużym skupieniem wysłuchali przytoczonego przez Grelę pisma skierowanego do Rafała Krupy. Z korespondencji, jaką otrzymał starosta od dyrektorki do spraw lecznictwa w szpitalu Barbary Kucharczyk wynika, że o sprawie ustawiania przetargów w szpitalu włodarz wiedział już w marcu tego roku.
- W nawiązaniu do rozmowy z panem starostą w marcu br. chcę jeszcze raz przedstawić nieprawidłowości występujące w Szpitalu Powiatowym w Zawierciu. Od listopada 2011 roku pełnię funkcje dyrektora do spraw lecznictwa. W tym okresie p.o. dyrektorami byli: Arkadiusz Król, a następnie Małgorzata Guzik. Pierwszy z wymienionych traktował mnie, jako zastępcę dyrektora. Decyzje dotyczące lecznictwa poddawaliśmy wnikliwej analizie starając się znaleźć jak najlepsze rozwiązania. Natomiast pani Guzik od pierwszego dnia urzędowania ignorowała mnie w każdym względzie. Nie można też mówić o jakiejkolwiek współpracy. Jej nastawienie do mnie jest wyjątkowo negatywne. Proces ten nasilił się, kiedy odmówiłam podpisania dokumentów związanych z przetargiem na firmę transportową, którą wygrał Kam-Med. Uważam, że podczas przetargu wystąpiły nieprawidłowości. Zaproponowałam zaopiniowanie przez prawnika. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że pani Guzik zależy, aby przetarg wygrał Kamiński – czytał wicestarosta pismo, które B. Kucharczyk skierowała do starosty Krupy.
W swojej długiej wypowiedzi Jan Grela zdradzał kuluary tego jak kształtowały się jego relacje ze starostą Krupą.
JAK SIĘ NIE STAWI W PRACY TO GO ZGNOJĘ…
- Z ust wicestarosty usłyszeliśmy o licznych naruszeniach przepisów. Myślę, że przy takiej wiedzy radni powinni sprawę głosowania nad odwołaniem Jana Greli odroczyć, albo głosować za jego pozostaniem i rozliczyć cały zarząd z dotychczasowej działalności. Możemy odwołać kogoś za to, że ujawnił to, co się dzieje w cieniu gabinetów. Każdego z nas rozliczą wyborcy. Oni głosowali na was po to, byście byli uczciwymi radnymi – apelował o powołanie nowych władz wiceprzewodniczący Kleszczewski.
Jan Zamora po raz kolejny podkreślał, że to Krupa powinien być odwołany i wspominał czasy, kiedy nie był jeszcze radnym. Na swojej drodze miał „nieprzyjemność” spotkania obecnego starosty. – W szpitalu odbywała się wtedy audycja radiowa dotycząca lecznicy, chodziło o wyrażanie swoich poglądów, kto i dlaczego zawinił doprowadzając placówkę do tragicznego stanu. Powiedziałem, że winę za to w głównej mierze ponosi obecny prezydent Zawiercia Ryszard Mach. Rafał Krupa podszedł do mnie i oczywiście nie do mikrofonu powiedział: „obraził pan pana prezydenta i my panu umilimy życie”- zdradzał radny.
Do wniosku Jarosława Kleszczewskiego przychylił się również radny Zbigniew Rok. – Janku (do Jana Greli) ja myślałem, że wiem dużo, ale z tego, co powiedziałeś okazuje się, że wiem mało. Może ja też przypomnę taką sytuację, kiedy z dyrektury w szpitalu odszedł mój kolega (Sergiusz Lendor-przyp. red.). Co miesiąc podpisywaliście kolejne zwolnienie i targaliście, dlatego nie miał okresu wypowiedzenia. Pamiętam jak pan do mnie zadzwonił (do Krupy -przyp. red.). Powiedział pan: „jak się nie stawi w pracy to zgnoję jego i jego rodzinę”. 26 października 2011 roku miał być głosowany tzw. mały kredyt, ale się z niego wycofano i Lendor postanowił zrezygnować. Później pan przepraszał tłumacząc, że był pan w nerwach. Nie wiem, dlaczego chce pan odwołać wicestarostę. Może dlatego, że nie lubi pan mądrzejszych od siebie. Miał pan wszystko podane na tacy. Mógł pan czerpać z doświadczenia Jana Greli. Jak dowiedziałem się na spotkaniu NAW-u w domu weselnym pana Gębali, że pan będzie starostą, moje zdziwienie było ogromne. Stawiałem na Adama Rozlacha, myślałem o Jurku Gębali. Pan wydawał mi się nieodpowiedzialny i nieodpowiedni. Już w 2011 roku mówiłem, że problemem szpitala nie jest dyrektor Zawadzki tylko Krupa. Pan mówił, panie wicestarosto „a niech się wyjeździ, nacieszy tą władzą, może mu przejdzie”. Nie. Jemu nie przejdzie – komentował Rok.
14 radnych opowiedziało się za odwołaniem wicestarosty, przy 11 głosach przeciwnych.- Bardzo dużo w ostatnim czasie wylewa się pomyj na moją głowę. Wicestarosta teczki gromadzi od kilku miesięcy i myślę, że na każdego z nas ma coś twardego-powiedział starosta. Przy omawianiu sytuacji z SOR, konkretnie niejasności i nieścisłości w postępowaniach stwierdził, że nieprawidłowości istnieją, ale nie są to nieprawidłowości natury prokuratorskiej, lecz naruszenia regulaminu pracowniczego. W dalszej części Krupa stwierdził, że rozgradzasz personalny nie jest jego winą. Zasugerował, iż nigdy nie ukrywał, że prowadził rozmowy w sprawie zadłużonego na ponad 50 milionów szpitala z Grupą Nowy Szpital, ze Szpitalami Polskimi i z firmą związaną z dializami. – Nie poszliśmy w tym kierunku jak widać. Próbuje się mnie przedstawiać, jako osobę, która chce sprzedać szpital – dodał Krupa. Oświadczył, że ma stosowne dokumenty na użytkowanie działki, która sąsiaduje z jego posesją. – To był przetarg nieograniczony dla wszystkich. Kto chciał działkę mógł kupić- komentuje.
Dyskusję podsumował Jan Zamora, który zwrócił się do radnych-dyrektorów szkół Dariusza Bednarza i Andrzeja Wilka: – Jaki przykład dajecie młodzieży, popierając Rafała Krupę? Nie wstyd wam? - kręcił głową opozycyjny radny.
Październikowa sesja, pełna przepychanek zdominowana została przez wszechobecny chaos. Opozycyjni radni nie składają broni, nie powiedzieli ostatniego słowa. Kto będzie nowym wicestarostą? Na to stanowisko od dawna typowano kogoś z PSL-u, ale w polityce jak wiadomo wszystko bardzo szybko się zmienia.
Monika Polak-Pałęga
Napisz komentarz
Komentarze