(Zawiercie) Dzielnica Żabki w Zawierciu nie będzie miała łatwej przyszłości. Już zaparkowanie tu graniczy z cudem. Nie ma złudzeń-będzie jeszcze gorzej. Powiatowi radni podjęli decyzję o przeniesieniu do budynku Zespołu Szkół im. Generała Józefa Bema przy ulicy Parkowej Wydziału Komunikacji i Powiatowego Urzędu Pracy. Do starosty Rafała Krupy (NAW) na ostatniej sesji Rady Powiatu Zawierciańskiego nie przemawiały żadne argumenty. Opozycja wylicza, że przeniesienie dwóch molochów sprawi, że Żabki każdego miesiąca odwiedzi dodatkowo jakieś 8 tysięcy osób. Jeśli do tego dołożyć galerię, dla której miejsce władze Zawiercia przygotowały na terenie byłej „blaszanki”, to szykuje się prawdziwa katastrofa. Przebicie się przez zatłoczone Zawiercie już teraz nie jest łatwe. Jeśli nic się nie zmieni, to klienci nowego centrum handlowego będą mieli problem z dojechaniem do celu. Choć na razie szumnie zapowiadana galeria zdaje się być śpiewem dalekiej przyszłości, to nic nie studzi emocji kierowców. Ruch TIR-ów do CMC Zawiercie znacznie zwiększa natężenie. Fala społecznych protestów, to dopiero początek. Krążą pogłoski, że polityczni przeciwnicy szykują dla prezydenta Zawiercia Ryszarda Macha, szefa NAW-u, niespodziankę w postaci referendum w sprawie jego odwołania. Oficjalnie nikt nie chce tego potwierdzić, ale chętnych do rozbicia władzy NAW-owców jest wielu.
W czasie powiatowych obrad 28 grudnia ubiegłego roku mocna dyskusja wywiązała się pomiędzy wiceprzewodniczącym rady Jarosławem Kleszczewskim, a starostą Rafałem Krupą. Chodziło o kontrowersyjny pomysł przeniesienia dwóch największych urzędów podlegających pod powiat na Żabki. Opozycja zapowiada przeprowadzenie konsultacji społecznych w tej sprawie i pyta, czy ulokowanie w jednym miejscu: szkoły, „pośredniaka” (ma siedzibę na 11 Listopada) i Wydziału Komunikacji (obecnie przy ulicy Włodowskiej) ma jakikolwiek sens.
- Jestem jednym z tych, którzy byli przeciwni budżetowi na 2013 rok. Uważamy, że zamierzenia co do przeniesienia PUP i Wydziału Komunikacji do jednego budynku, w tej lokalizacji jest nieprzemyślane. Przede wszystkim jest to niemożliwe do wykonania. Swoje uwagi zgłaszaliśmy na poszczególnych komisjach, także na komisji budżetowej. Po pierwsze takie działanie nie poprawi sytuacji petentów. Urząd pracy ma na dzień dzisiejszy niezłą lokalizację. Przypomnę, że włożyliśmy w ten budynek niemałe pieniądze, remontowaliśmy go niemal do ostatniej chwili, jeszcze w kwietniu wymieniliśmy w nim okna. Przez PUP przewija się miesięcznie około 3 tysięcy petentów. W przypadku Wydziału Komunikacji wzięliśmy pod uwagę między innymi ilość wydanych dowodów rejestracyjnych, praw jazdy, pozwoleń, licencji. Tu łączna liczba interesantów sięga około 4 tysięcy miesięcznie. Żabki staną, ta dzielnica zostanie całkowicie zakorkowana – mówił Kleszczewski. Nie wpłynęło to na wyobraźnię starosty Rafała Krupy. Pobliski ryneczek na Żabkach jest zawsze mocno zatłoczony, dlatego działacze Platformy nie popierają nowych „pomysłów na dodatkowe korki”.
- W rejonie, w który chce się przenieść oba urzędy nie ma miejsca na parkingi. Tym bardziej nie da się tu podjechać samochodem ciężarowym. To nieprzemyślana decyzja, nie ma żadnej koncepcji, nie ma realnych kosztów. (…) Wiem, że w piwnicach szkoły, gdzie ma być nowa siedziba PUP i Wydział Komunikacji panuje wilgoć. Kilka razy do roku stoi tam woda. W takich warunkach dokumentów świadczących o legalności pojazdów nie można przechowywać. Owszem archiwum da się zrobić wyżej, ale specjalne przesuwne archiwa, to bardzo drogie rzeczy. Nikt ich nie przewidział. Do istniejącego Wydziału Komunikacji były prowadzone specjalne bezpieczne łącza. Nie mamy planu, kosztorysu. Ile będzie kosztować stworzenie nowej serwerowni? – zastanawiał się wiceprzewodniczący.
Pojawiły się również wątpliwości, czy nasz powiat nie będzie musiał zwracać środków, które były przeznaczone swego czasu na budowę sieci komputerowej w PUP (miała poprawić jakość usług).
Opozycja nie wyobraża sobie setek samochodów w okolicach Żabek. Już teraz sytuacja przy ryneczku jest krytyczna. Chodź obecnie Wydział Komunikacji nie ma zbyt dobrych warunków lokalowych, to ma przynajmniej parking. Nowe miejsce jest za małe na takie luksusy. Nierealna wydaje się również kwota przeniesienia dwóch molochów, co ma kosztować według wyliczeń powiatu 1 milion 600 tysięcy złotych (opozycja podaje, że źródło finansowania stanowi kredyt). Oponenci Krupy podkreślali również przy budżecie długo odkładaną sprawę termomodernizacji szpitala. Lecznica ma bardzo drogą w eksploatacji kotłownię, co generuje dodatkowe koszty.
WYGODA URZĘDNIKA PO PIERWSZE
Urzędnikom przeszkadzały najwyraźniej dotychczasowe, skandaliczne warunki lokalowe.
- Odnośnie Wydziału Komunikacji i urzędu pracy. Jestem dosyć częstym bywalcem obu z tych instytucji. Jeżeli chodzi o pierwszą z nich to zachęcam wszystkich, aby odwiedzili obecną lokalizację w miesiącach wakacyjnych. Warunki pracy tam bardzo daleko odbiegają od rzeczywistych i normalnych. Realizując projekt budżetu na 2013 braliśmy pod uwagę dobro mieszkańców, którzy w tych urzędach są obsługiwani, ale także pracowników, którzy muszą funkcjonować w określonych, bezpiecznych warunkach. Budynek Wydziału Komunikacji dzierżawimy od Urzędu Miasta, istotnie nie ponosimy zbyt dużych kosztów związanych z jego utrzymaniem. Tu też trzeba się zastanowić, czy lepiej remontować, czy znaleźć nowe umiejscowienie. Jeżeli chodzi o siedzibę PUP, to sytuacja jest jeszcze bardziej odmienna. Budynek ma 100 lat, jego stropy są drewniane. Oczywiście były prowadzone częściowe remonty, ale nisko kosztowne. Termomodernizacja w tym wypadku dotyczyła jedynie strony zewnętrznej od wejścia głównego. Od strony kolei budynek ma zamurowaną część okien (im ich więcej tym bardziej wieje przez dziury- przyp. red.). Nasi bezrobotni, wiedzą jakie w obecnej siedzibie panują warunki. Tam niestety instalacja kanalizacyjna także kwalifikuje się do wymiany. W tym roku (2012-przyp. red.) pani dyrektor (Anna Rdest- przyp. red.) przedstawiła koszty związane z modernizacją budynku, kształtowały się one na poziomie około 600 tysięcy złotych. Kilka tygodni temu doszło do wyburzenia murów obok urzędu pracy. W sąsiedztwie były użyte młoty pneumatyczne. To pokazało jak małą stabilność budynek PUP posiada. Dyrektorka relacjonowała nam wtedy co się dzieje. Sytuacja stała się naprawdę niezbyt przyjemna. (…) Jeśli chodzi o przeniesienie tego urzędu, to nie będziemy przy tym zwracać żadnych środków z funduszy (wspominał o nich wcześniej J. Kleszczewski – przyp. red.) – przemawiał Rafał Krupa w obronie godnych warunków pracy swoich podwładnych.
Polityk nawiązał także do termomodernizacji szpitala. Od wielu lat mówi się o niej, ale realnych działań nie widać. – Nie zgadzam się z twierdzeniem, że niepotrzebnie termomodernizowaliśmy budynek starostwa, czy inne budynki zarządzane przez powiat zawierciański. Każda decyzja wiąże się z poniesieniem określonego ryzyka. Długo mówiliśmy o termomodernizacji szpitala, ale czy stać nas na przeprowadzenie jej w całości, w jednym momencie?- odpowiedział starosta.
W budżecie zostało ujęte działanie związane z zaprojektowaniem ocieplenia lecznicy. Inwestycja może kosztować od 10 do17 milionów złotych. Po chwili radni wrócili do głównego tematu dyskusji. - Nie mówimy o mieszkańcach Żabek. Starostwo powiatowe szykuje im „pasztet”, którego nikt nie zje. (…) Dlaczego pan starosta nie pomyśli o ludziach, którzy tam mieszkają?– złościł się Jan Zamora. Swoje uwagi do budżetu przedstawił również Henryk Karcz, który już po raz czwarty wnosił o uwzględnienie w wydatkach „potężnej” inwestycji, jaką jest wyrównanie nakładki na ulicy Krakowskiej w Podzamczu. 40 tysięcy złotych załatwiłoby sprawę.
- Osobiście przedstawiałem radnemu Karczowi informację, jak wygląda struktura funkcjonowania dofinansowania budowy dróg. Powiat, który ma 120 tysięcy mieszkańców, posiada 550 km dróg powiatowych. Skąd mamy na to brać pieniądze? W tym budżecie przedstawiliśmy koncepcję, że inwestycje są realizowane w porozumieniu z gminami.(…) Ogrodzieniec wykazał ulicę Krakowską do wspólnej realizacji na rok 2013 –odpowiedział Krupa.
TO BUDŻET KOMPROMISÓW…
Dochody na 2013 rok zostały oszacowane na poziomie ponad 132 milionów, złotych w tym dochody majątkowe to kwota około 27 milionów złotych. Wydatki ogółem stanowią kwotę 138.886.584 zł, a wydatki majątkowe ponad 37 milionów złotych. Przebudowa mostu na rzece Pilica, przebudowa dróg powiatowych relacji Parkoszowice-Pomrożyce, Zawiercie-Zdów, wykonanie drogi do gruntów rolnych Rokitno –Podlipie, kontynuacja budowy Szpitalnego Oddziału Ratunkowego, zmiana przeznaczenia części budynku szkoły im. Generała J. Bema – to tylko część z planowanych przedsięwzięć.
- To nie jest budżet marzeń, budżet ten jest budżetem kompromisów. Wielkość zadań ujętych w projekcie wskazuje, że jego realizacja stanowić będzie kolejny wkład w rozwój powiatu – mówił przed głosowaniem starosta.
Strategiczna uchwała została przyjęta15 głosami „za”, przy 6 głosach „przeciw”, 1 radny wstrzymał się od głosu.
Powiat wyda ogółem na drogi powiatowe 31 mln. Na gospodarkę mieszkaniową władze chcą przeznaczyć ponad 110 tys. zł, dla porównania na administrację publiczną aż ponad 11 mln złotych. Na bezpieczeństwo publiczne i ochronę przeciwpożarową powiat przeznaczy 6 mln 339 tysięcy złotych. Największe wydatki powiatu to szkoły ponadgimnazjalne. Budżet oświaty w 2013 roku to ponad 41 mln złotych (w tym na licea 10 mln zł). Ochrona zdrowia, to wydatek rzędu 11 mln zł, na pomoc społeczną powiat wyda grubo ponad 13 milionów złotych.
SZPITAL MA JUŻ 53 MILIONY DŁUGU
W międzyczasie p.o. dyrektora szpitala Małgorzata Guzik przedstawiła aktualną sytuację finansową lecznicy za 11 miesięcy 2012 roku. Nie ma zbytnich powodów do dumy.
Zysk ze sprzedaży to co prawda ponad 1 milion 661 tysięcy złotych, a zysk z działalności operacyjnej wyniósł ponad 1 milion 381 tysięcy złotych, jednak strata z całej działalności, to ponad 2 miliony 410 tysięcy złotych. Zobowiązania szpitala na 30 listopada wynosiły ponad 53 miliony złotych (z czego 11 milionów stanowią tzw. zobowiązania wymagalne).
WYŁUDZILI PIENIĄDZE ZA KOMISJĘ WIDMO?
Sesja Rady Powiatu opiewała także w inne ciekawe dyskusje. Nieetatowi członkowie zarządu Andrzej Wilk i Marek Szczygłowski brali udział w pracach pewnej komisji doraźnej. W trakcie wcześniejszych obrad pytał o nią Lech Jaros. - Czy władza wykonawcza może być odpowiedzialna za naszą uchwałodawczość? Pytałem o sprawozdanie z działalności tej komisji i o efekty jej działalności. Dostałem odpowiedź od pana starosty. Uważam, że nie jest to jego kompetencja – sugerował radny. Największym problemem jest jednak brak jakichkolwiek fizycznych dowodów iluzorycznej pracy Wilka i Szczygłowskiego we wspomnianej komisji.
Jej posiedzenia „były tożsame z posiedzeniami zarządu powiatu i tematyka omawianych zagadnień wynikała między innymi z opracowania dokumentów programowych o kluczowym znaczeniu z punktu widzenia społeczności lokalnej”- tłumaczył Krupa w odpowiedzi dla dociekliwego radnego. Komisja opiniowała, rekomendowała dokumenty o charakterze strategicznym, które w głównej mierze dotyczyły spraw ochrony społecznej i ochrony zdrowia. Od czego są komisje stałe rady powiatu?
Jan Zamora zaproponował, żeby Wilk i Szczygłowski oddali pieniądze, które zarobili „pracując” w komisji przez dwa lata (wychodzi po około 13 tysięcy zł na głowę).
- Była mowa o komisji doraźnej, w której uczestniczyli członkowie zarządu Andrzej Wilk i Marek Szczygłowski. Z moich informacji wynika, że nie było żadnych protokołów z posiedzenia tej komisji. Jeśli to prawda, to znaczy, że obaj panowie pieniądze pobierali nielegalnie. Chciałem się zapytać, czy jeśli się okaże, że czerpaliście te środki nielegalnie, to dobrowolnie zwrócicie pełną kwotę z należnymi odsetkami? Czy może będę musiał złożyć doniesienie o wyłudzeniu? Panie przewodniczący. My obok tego faktu nie możemy przejść obojętnie – dodał Zamora.
Szybko zapadła decyzja o podniesieniu diet wspomnianych członków zarządu do 2100 zł, czyli dokładnie o 450 zł.
- W styczniu 2011 roku, kiedy była podejmowana uchwała o wysokości diet istniał zapis, że nieetatowi członkowie zarządu, niepozostający w stosunku pracy z powiatem będą pobierali dietę z tego tytułu w wysokości 1650 złotych. Ten zapis został zakwestionowany przez służby nadzorcze wojewody i został uchylony. Działo się podobnie we wszystkich samorządach powiatowych na terenie województwa śląskiego. Bodajże powiat wodzisławski zaskarżył to rozstrzygnięcie nadzorcze wojewody i sąd administracyjny stwierdził, że zapis ten jest zgodny z prawem. Stąd wprowadzenie diet dla nieetatowych członków zarządu jest możliwe – tłumaczyła zawiłości kierowniczka Biura Rady Powiatu Anna Bryła.
Podwyżki spotkały się z oburzeniem. – Panie starosto, na poprzedniej sesji powiedział pan, że dobrze się rządzi nie swoim. Dlaczego oni mają zarabiać aż 2 tysiące 100 złotych? Czy ich praca jest aż tak ciężka? Po co te 450 złotych podwyżki, by zrekompensować fakt, że będą musieli oddać około 12 tysięcy złotych? Na nic nie ma pieniędzy, ale jak dla kolesi, to fruuu i jest kasa. Jak się pan zachowuje, to czysta hipokryzja – denerwował się Zamora i bił gromami w starostę.
W odpowiedzi na szereg zarzutów głos zabrał lekko zakłopotany Krupa:– Komisja nie była samozwańcza, została powołana legalnie do określonej funkcji przez Radę Powiatu Zawierciańskiego. Nieetatowi członkowie byli cały czas przydatni i absolutnie działali na rzecz funkcjonowania starostwa. Nie można powiedzieć, że te osoby były wynagradzane bezzasadnie.
Natychmiast kontrę wyprowadził Lech Jaros. Jego opinię podzielało wielu radnych.
- Nie twierdzę, że była to komisja doraźna samozwańcza. Ona jest wirtualna: żadnego posiedzenia, żadnego sprawozdania i nadzoru ze strony przewodniczącego rady – argumentował samorządowiec.
- Jesteśmy na etapie rozpatrywania tej sprawy- powiedziała na koniec starosta. Czy podwyżka i tak nie najniższej diety nieetatowych członków zarządu w dobie kryzysu była uzasadniona? Wątpliwe.
Monika Polak-Pałęga
Napisz komentarz
Komentarze