(Zawiercie) Od ubiegłego tygodnia mieszkańcy Zawiercia zastanawiają się, kto przekonuje ich, by nie iść na referendum. Na przystankach autobusowych po oczach biją reklamy „Dlaczego nie idę na referendum?”. Firma zajmująca się obklejaniem wiat ma spory interes w tym, by referendum się nie powiodło.
Najpierw na przystankach obklejanych przez firmę Lavigo, Pawła Komendy (mąż powiatowej radnej Małgorzaty Komendy) pojawiły się reklamy „Nie dla referendum”, a ostatnio nawet reklamy, które w jawny sposób nawołują do tego, by na referendum nie iść w ogóle.
Przypomnijmy: przedsiębiorstwo zajęło się obklejaniem szyb na przystankach miejskich i w zamian za możliwość umieszczenia reklam utrzymuje przystanki nieodpłatnie. Firma ma np. w przypadku wybicia szyb wymienić je na nowe. Zakład Komunikacji Miejskiej, nie ma dochodów z reklam! Nie było również żadnego przetargu na nazwijmy to „usługi przystankowe”. Przedsiębiorstwo ma utrzymywać przystanki, a właściwie „powierzchnie pionowe” cokolwiek to znaczy, „w formie właściwej”. Zakład Komunikacji Miejskiej nie ma dochodów z reklam, które tylko zasłaniają pasażerom widoczność. Co w zamian robi wspomniana firma Pawła Komendy, który jest mężem powiatowej radnej Małgorzaty Komendy? Gdy pisaliśmy o spawie po raz pierwszy, urzędnicy prezydenta Macha wyjaśniali, że firma Komendy ma kompleksowo dbać o przystanki: naprawiać, sprzątać.
Tymczasem na prace porządkowe, zamiatanie przystanków ZKM Zawiercie zawarło odrębną umowa z Zakładem Gospodarki Komunalnej Sp. zo.o. w Zawierciu. Wystarczyło mieć pomysł na biznes i zgłosić się do władz miasta, by odnieść sukces.
- Wiele razy na sesji zwracałam uwagę na to, że pieniądze z umieszczanych na przystankach reklam, powinny trafiać do gminy lub ZKM-u, który obecnie nie jest w najlepszej kondycji finansowej. Prezydent Mach podpisał jednak umowę z prywatną firmą LAVIGO, której właścicielem jest pan Paweł Komenda. Według cennika przedsiębiorca ten z reklam na przystankach może miesięcznie zarabiać ok. 30 tys. zł, co rocznie daje nam ok. 360 tys. zł. Nie wliczając w to wykonania i montażu reklamy. Dopiero te liczby uświadamiają nam, ile pan Komenda może stracić, jeżeli referendum się powiedzie. Nie zdziwię się również, jeżeli okaże się, że to on sam był pomysłodawcą i sfinansował kampanię namawiającą do bojkotowania referendum. Na żadnym z ogłoszeń nie ma informacji o inicjatorze tej antykampanii, co w czasie wyborów jest prawnie wymagane. Mam nadzieję, że komitet referendalny podjął już stosowne kroki prawne w tej sprawie – przyznaje radna miejska Ewa Mićka z PO.
Trudno powiedzieć ile reklam namawiających do bojkotu referendum pojawiło się na mieście. 10, 20, 50 a może 100?
- Dziwię się, że ktoś namawia do bojkotowania referendum. To przecież najwyższy przejaw demokracji bezpośredniej. Walczyliśmy przecież o to, aby móc swobodnie i bez strachu decydować o swoim losie. Referendum to nie tylko głos przeciw, to także głos za pozostaniem obecnego prezydenta na jego stanowisku. W tej inicjatywie chodzi o to, żeby jak najwięcej mieszkańców Zawiercia wyraziło swoja opinię, żeby mniejszość nie decydowała o większości. Niezależnie od swoich poglądów powinniśmy świadomie zdecydować o swojej przyszłości. Możemy to zrobić oddając głos w zbliżającym się referendum – dodaje Mićka.
WSZYSTKO WIEM, ALE NIE POWIEM…
Do Pawła Komendy z firmy Lavigo wysłaliśmy kilka pytań. Chcieliśmy się dowiedzieć: kto zlecił reklamy, jaki był koszt umieszczenia takich reklam?
- Nie idę na referendum i uważam, że tak postąpi zdecydowana większość mieszkańców. Dlatego całkowicie identyfikuję się z informacjami zamieszczonymi na przystankach autobusowych. Jako, że zlecenia na ich ekspozycje nie są opłacane ze środków publicznych, to nie czuję się upoważniony do informowania o swoich kontrahentach oraz warunkach zleceń. Nadużyłbym zaufania swoich klientów, gdybym opowiadał na prawo i lewo o umowach wiążących mnie ze zleceniodawcami. Nie sądzę, by jakakolwiek profesjonalna firma zdecydowała się podawać takie informacje prasie. Mogę podać tylko, że zostało wyklejonych 14 szt paneli znajdujących się na wiatach, które już na drugi dzień zostały zamalowane farbą przez nieznanych sprawców. Sądzę również, że dzięki zmianie wizerunku wiat przystankowych, jakie przeprowadzamy od roku, wyglądają one estetycznie i kolorowo. Powybijane szyby, połamane ławki, zardzewiałe konstrukcje, ponaklejane ulotki i posprejowane szyby to stan wiat przystankowych, jaki zastaliśmy. Niemałym nakładem własnych sił i środków zmodernizowaliśmy te wiaty i cały czas utrzymujemy je w należytym stanie technicznym, pomimo wielu dewastacji. Miasto nie wydało na ten cel ani złotówki, a całość modernizacji i konserwacji pokrywana jest z reklam. Mając na uwadze fachowość i rzetelność Pani redaktor, mam nadzieję, że pytania odnośnie zleceniodawców, finansowania oraz ilości banerów, gazetek, ulotek i plakatów wywieszonych na latarniach, skierowała Pani również do inicjatorów referendum. Szanujmy poglądy innych ludzi, zgadzając się z nimi bądź nie, ale przede wszystkim bądźmy obiektywni – odpisał przedsiębiorca.
Jak widać przystanki w teorii należące do gminy przestały być częścią publicznej przestrzeni.
ZAMORA ODPOWIADA KOMENDZIE
- Wszystkie nasze plakaty, banery, reklamy są umieszczane na terenie gminy zgodnie z prawem. Mamy obowiązek po zakończonym referendum przedstawić komisarzowi wyborczemu sprawozdanie finansowe. Na chwilę obecną nie znamy jeszcze dokładnych kosztów naszych materiałów reklamowych. Na wszystkich materiałach podajemy, z jakiego funduszu dana reklama została sfinansowana. Paweł Komenda włączył się w akcję anty referendalną, nie podając jej źródła finansowania, co jest niezgodne z prawem – komentuje Zamora.
Czy Paweł Komenda nie powinien uzgadniać z gminą treści reklam? Z umowy między przedsiębiorcą, a gminą jednoznacznie wynika, że reklamy na przystankach nie mogą naruszać prawa oraz przyjętych norm etycznych i dobrych obyczajów.
Monika Polak-Pałęga
Napisz komentarz
Komentarze