(Żarnowiec) Zbliżają się dożynki w powiecie zawierciańskim. W tym roku gospodarzem uroczystości będzie gmina Żarnowiec. Jak wygląda sytuacja rolników w tej właśnie gminie oraz szerzej w powiecie zawierciańskim zapytaliśmy rolnika i działacza rolniczej solidarności Pawła Sokoła.
Kurier Zawierciański: - Jest Pan Pełnomocnikiem Rady Krajowej NSZZ Solidarność RI na Województwo Śląskie oraz Przewodniczącym Rady Powiatowej NSZZ Solidarność RI w Zawierciu. Jak Pan ocenia obecną sytuację rolników w naszym powiecie oraz gminie Żarnowiec i sąsiednich gminach o typowo rolniczym charakterze? Mamy tu na myśli jej opłacalność na przestrzeni ostatnich lat?
Paweł Sokół: - Sytuacja nie jest najlepsza, a opłacalność produkcji rolnej z roku na rok spada. Na przestrzeni ostatnich kilku lat wręcz dramatycznie spadła cena zbóż, mleka, wieprzowiny, wołowiny i ziemniaków. Co prawda koszty nawozów i innych środków potrzebnych do produkcji rolnej utrzymują się na podobnym poziomie, niemniej ceny skupu są bardzo niskie. Jeżeli taka tendencja się utrzyma, to obawiam się, że sytuacja ekonomiczna rolników będzie się systematycznie pogarszać. Rynki są bardzo chwiejne cenowo. Jeśli chodzi o ilość zbiorów może ten rok do najgorszych nie należy, ale jakość jest słaba np. zboża.
KZ: - Jadąc po terenach gmin powiatu zawierciańskiego widać, iż wiele upraw zalega na polach, a mamy już koniec żniw, jaka jest tego przyczyna?
P.S.: - To prawda na polach pozostało jeszcze ok. 20%, może nawet 30% zbóż. Moim zdaniem podstawową przyczyną takiego stanu rzeczy jest zła pogoda to znaczy bardzo duża ilość opadów. Ci rolnicy, którzy się zmobilizowali zdążyli na czas, to im się udało uratować plony niemniej wielu zbóż nie udało się zebrać. Fatalna sytuacja jest na polach należących do powiatu zawierciańskiego, na których gospodaruje Zespół Szkół Rolnicze Centrum Kształcenia Ustawicznego w Żarnowcu. Tu jak oceniam zebrano ok. 50%, reszta niestety po prostu się zniszczy, bowiem to, co tam jest mam wątpliwości czy na lichej, jakości paszę się nadaje.
KZ: - Jak Pan widzi rolę gminy w sytuacji, gdy przez wiele dni utrzymują się intensywne opady, które uniemożliwiają zebranie zbóż z pól, czy taki stan to nie jest klęska żywiołowa?
P.S.: - Gmina, jako taka, nie ma być może instrumentów bezpośredniej interwencji w takich sytuacjach. Uważam, że takie wielodniowe opady można już określić, jako stan klęski żywiołowej. Proszę sobie wyobrazić, że przez wiele dni leje, woda zalega na polach, zwłaszcza tych nisko położonych, a takich mamy w Żarnowcu wiele. Po intensywnych opadach zboże musi przynajmniej podeschnąć, ciężkim sprzętem też się nie wjedzie, bo po prostu jest zbyt grząsko. Jak patrzę na wiele pól położonych na terenie Żarnowca i okolic, to bez wątpienia taki stan można już zakwalifikować, jako stan klęski żywiołowej. W sytuacji klęski gmina może wystąpić o przyznanie poszkodowanym rolnikom pomocy na przykład w postaci udzielania im kredytów na preferencyjnych warunkach. Gmina powinna być dobrym gospodarzem i czuć pewne rzeczy reagować i działać z dużym wyprzedzeniem.
KZ: - Istniała na terenie gminy Żarnowiec agencja, która pomagała rolnikom, co się z nią stało?
P.S.: - Wiele lat temu powstała tzw. Agencja Inicjatyw Lokalnych. Jej zadania z tego, co pamiętam, bo to gdzieś 1996 rok jak powstała, były nieco inne. To było jak o niej mówił wójt Eugeniusz Kapuśniak „jego dziecko” bardzo był dumny z jej założenia. Agencja miała w sposób trwały pomagać mieszkańcom terenów wiejskich, po prostu rolnikom i ich rodzinom. Początki były pamiętam obiecujące. Agencja otrzymała na rozpoczęcie swojej działalności potężne wsparcie finansowe. To był naprawdę spory majątek. Jak sobie przypominam, pieniądze pochodziły z wielu różnych źródeł. Były tam środki z kontraktu regionalnego dla dawnego Województwa Katowickiego, z Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, ale co bardzo ważne poszczególne gminy dały ze swoich własnych budżetów środki, jako, kapitał założycielski dla agencji. AIL istniała przez wiele lat. Udzielano kredytów dla rolników, które miały wspierać ich działalność. Z tego, co słyszałem wielu tzw. zaprzyjaźnionych pobrało pokaźne kredyty i nigdy ich nie spłacili. Marny był koniec agencji. Niespłacone, źle zabezpieczone kredyty, których agencja udzielała na przestrzeni lat doprowadziły ją do upadłości. Na koniec sprzedali odrapany budynek, gdzie była siedziba agencji i taki był jej smutny finał. Zmarnowane pieniądze i możliwości. Jak tak pomyślę o czasach, kiedy to powstawało i jak o tym mówił sam Kapuśniak, to myślę sobie tak: zły to ojciec, co tak o własne dzieci dba.
KZ: - Zbliżają się kolejne dożynki, co chciałby Pan powiedzieć i czego życzyć rolnikom z okazji ich święta?
P.S.: - Trafnie powiedziane, to ich święto rolników, to również dziękczynienie za plony i wspólne świętowanie z dobrodziejstw, jakie nam przynoszą. Ale pamiętajmy, że wobec tego jak w rolnictwie się dzieje, w obliczu tej niepewności, spadku opłacalności produkcji potrzeba wielkiej roztropności i mądrego perspektywicznego działania. Tego właśnie rolnikom życzę. To dobrzy i pracowici ludzie czasami zbyt ufni, a może po prostu za bardzo zmęczeni swoją pracą i nie mają już ochoty oglądać się na pomoc władzy w tym tej lokalnej, która jest im tak potrzebna jak „kotu kokarda u szyi”.
My, jako redakcja przyłączamy się życzeń Pawła Sokoła szefa rolniczej Solidarności, będziemy bacznie się przyglądać, czy kokarda, o której na koniec przewodniczący wspominał, z upływem lat za nadto nie wyblakła, i czy aby nie za bardzo uwiera spracowany rolniczy kark. Zainteresował nas wątek Agencji Inicjatyw Lokalnych skoro, bowiem, jak twierdził sam wójt Eugeniusz Kapuśniak, było to „jego dziecko” a tak marnie skończyło to może warto bliżej poznać sprawę samej agencji.
Marcin Wojciechowski
Napisz komentarz
Komentarze