(Zawiercie) Bogdan Dworak otrzymał nagrodę okolicznościową w wysokości 10.000 złotych z Funduszu Promocji Twórczości (Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego). Poeta, pisarz, felietonista nie od dziś udowadnia, że kompleks ahistoryczności naszego miasta da się przezwyciężyć miłością do ludzi, którzy w Zawierciu mieszkają, pracują. Utytułowany literat żyje bardzo skromnie, otoczony książkami w budynku dawnego domu nauczyciela w Marciszowie. Bogdan Dworak, to zawiercianin z krwi i kości. Twórca „Lirycznych Duperelek” pisze nie tylko dla nas, ale i o nas. O miejscach tak znajomych, że da się je zamknąć w cieniutkim tomiku. Artysta wyprzedza swoje czasy pytając: „Korzenie”, czy „Ksenofobia”, by wreszcie w ostatniej książce stwierdzić „Mieszkam za darmo w każdym z was”.
Kurier Zawierciański: - Wiadomo już, na co zostanie przeznaczona nagroda?
Bogdan Dworak: - Jestem już bardzo chory. Mój rodzinny grobowiec znajduje się w fatalnym stanie. W czasach PRL-u nie było nawet porządnego cementu. Wszystko się już sypie. Może to kogoś śmieszyć, ale połowę tych pieniędzy wydam na pokrycie marmurem grobu. Nie mam tu rodziny, gdy umrę to nikt nie będzie o niego dbał. Właściwie Pan minister zafundował pomnik mojej rodzinie. W ubiegłym roku otrzymałem trzy nieprawdopodobne odznaczenia. Od ministra Bogdana Zdrojewskiego tytuł „Zasłużony dla Kultury Polskiej”, a od prezydenta Bronisława Komorowskiego „Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski”. Tym ostatnim byłem bardzo zaskoczony. To nie mnie ani prezydent, czy wojewoda uhonorował. Uhonorowane zostało nasze miasteczko i Ziemia Zawierciańska. Gdybym nie żył wśród tych ludzi 80 lat, to bym nigdy nie napisał swoich książek.
KZ: – Gdzie zaczynają się nasze korzenie?
B.D.: - Zawsze uważałem, że należy uwiecznić Zagłębie. Wcale nie byłem pierwszy. Mało kto wie, że dokumenty literackie bardzo wysokiej klasy pozostawił młodopolski twórca Andrzej Niemojewski. Ten metafizyczny poeta był kierownikiem literackim Teatru Zagłębie, a teatr ten jest najstarszym w naszym województwie. Napisał szereg wierszy, które w sposób artystyczny opisywały skąd na naszej ziemi wzięli się ludzie. Wędrowali ze wsi kieleckiej, rzeszowskiej, by zarobić na przemyśle na chleb. Już wtedy poeta, o którym mowa zauważył, że zagłębiowska bieda może się buntować, jeżeli nie będzie tak jak trzeba. Ten rejon został strasznie okaleczony przede wszystkim przez zabór rosyjski. Zagłębie uważane było za dzicz, a car wysyłał tu swoich najgorszych urzędników i kozaków za karę. Istniała chęć walki o Polskę, ale car to tłamsił i tak było aż do odzyskania niepodległości. Mimo klęski Kościuszki pod Szczekocinami, już wówczas ludzie śpiewali piosenki o powstaniu i to właśnie na Górnym Śląsku. W okresie dwudziestolecia z niepiśmiennych chłopów, którzy tutaj przyszli wyrosło już nowoczesne społeczeństwo robotnicze i powstały pierwsze kręgi inteligenckie. W tym czasie mieliśmy naszego pierwszego laureata Srebrnego Wawrzynu Polskiej Akademii Literatury w Warszawie. Odznaczenie to otrzymał Julian Majcherczyk. Narodziła się autentyczna kultura zagłębiowska. Ze środowiska chłopskiego wywodzili się pierwsi mieszkający tu lekarze i prawnicy. Okres sowietyzacji, był dla nas jeszcze bardziej niebezpieczny, niż okres rusyfikacji. Zgodnie z założeniami polityki Lenina i Stalina wiedziano jak dawkować sowieckie pojęcia, by zniewolić mózgi. Mówiło się o klasie robotniczej, że jest przodująca. Jestem świadkiem tego jak w okresie PRL-u właśnie sekretarze partii mówili o robotnikach, którzy przyszli ze wsi i mieszkali w hotelach robotniczych „robole”. Nigdy natomiast w ten sposób nie wyrażali się kapitaliści. Robotnicy mogli się buntować, często mało zarabiali, ale dla kapitalistów byli pracownikami. Ja również pochodzę z rodziny prostych ludzi. Gdyby ojciec nie był sprytny byłbym dzieckiem robola, a nie robotnika. W jakiś sposób to dziś funkcjonuje, ponieważ pozostała świadomość fasadowości kulturowej zgodnej z ideologią. Zwycięska klasa robotnicza była rządzona przez przedstawicieli, którzy często wstydzili się tego, że byli robotnikami. Pamiętam organizowane wieczory kulturalne. Z jednego z nich został wyproszony znakomity murarz, mój sąsiad. Wyprosiła go przedstawicielka masowej kultury robotniczej. To był fałsz absolutny. Jestem od tego miasta młodszy tylko o jakieś 17 lat. Nie jestem historykiem, a świadkiem historii. Jednym z największych skandali PRL-u było wycięcie lasku fabrycznego. Zawiercie mogło być miastem ogrodów, a stało się miastem blokowisk. Przy dworcu usytuowane były kiedyś piękne wille w ogrodach, dziś nie ma po nich śladu. W Europie istniały tylko trzy lasy w środku miasta: lasek boloński w Paryżu, lasek wiedeński i lasek fabryczny w Zawierciu. W mieście zniszczone zostały także niepowtarzalne budynki w stylu dwudziestolecia międzywojennego.
KZ: - Trzeba się wstydzić swojego pochodzenia?
B.D.: - W szkole podstawowej nauczyłem się rzeczy, którymi posługiwałem się nawet na polonistyce w Warszawie. Felicja Skielcowa w SP numer 6 w Zawierciu nauczyła śpiewać nas jedną z pieśni Strasznego Dworu Moniuszki, to było coś niesamowitego. Właśnie w szkole zrozumiałem, że zamiast „do Orcycki” powinno się mówić „do Pani Otczykowej”. To był język ludowy. Elementy chłopskie bardzo sobie cenię. Ktoś, kto od razu stwierdza, że nie ma tych chłopskich korzeni fałszuje siebie i historię awansu kulturowego. Ktoś, kto się wyrzeka swoich korzeni, jakby był arystokratą, czy inteligentem, po prostu fałszuje historię. Z tego środowiska pochodzę, potrafię pisać sonety, jeszcze minister mnie nagrodził tylko dlatego, że się nie wstydziłem powiedzieć skąd pochodzę.
KZ: - W Zawierciu istnieją elity polityczne? Kultura polityczna?
B.D.: – Kultura polityczna w Zawierciu jest fatalna. Nie widzę, by politycy dbali o skuteczność działania politycznego, obywatelskiego. Byłem zawierciańskim radnym po upadku PRL-u i wiem jak się w tej radzie czułem. Stwierdziłem, że zrobię wszystko, by wrócić do starych nazw ulic takich jak Leśna, 3 Maja. Przedstawiciel „Solidarności” wstał i powiedział, że sąd i urzędy nie mogą mieścić się przy jakiejś „Leśnej”. Czy w Warszawie, ktoś wpadłby na pomysł, by Wiejską zmienić na Sejmową?
Bogdan Dworak od lat organizował w Zawierciu „Czwartki Literackie”. Dziś odcina się od Towarzystwa Miłośników Ziemi Zawierciańskiej, które pomagało mu w aranżowaniu spotkań literackich. - TMZZ powinien być organizacją pozarządową, wolną od jakichkolwiek politycznych gustów – komentuje Dworak. Twórca w najbliższym czasie planuje wydać dwie książki. Będzie to tom felietonów i powieść „Ja jestem Helka”.
Monika Polak-Pałęga
Napisz komentarz
Komentarze