Rozmawiamy z Tomaszem P. Terlikowskim, publicystą i dziennikarzem katolickim, który odwiedził Zawiercie
Kurier Zawierciański: W Zawierciu odbył Pan dwa spotkania – z młodzieżą biorącą udział w projekcie dziennikarskim oraz przy jednej z zawierciańskich parafii. Czy jakieś pytania Pana zaskoczyły?
Tomasz Terlikowski: - Młodzież i dzieci zadawały niegłupie pytania. Zafascynowało mnie to, że ich tak naprawdę nie interesowały media. Ich interesowały pytania o życie. Młodzież bardzo potrzebuje mistrzów. Ja nie twierdzę, że jestem mistrzem, ale oni zadawali pytania skierowane do mnie niekoniecznie jako do dziennikarza i publicysty, ale do człowieka, który mógłby być nauczycielem ich życia. To daje nadzieję i ważną lekcję. Nie bójmy się być dla naszych dzieci i dla innych dzieci nauczycielami życia, bo one tego potrzebują. Pod otoczką cynizmu, złośliwości i szydery jest szukanie drogi życia. A drogi życia może uczyć ten, kto przeszedł choć jej kawałek.
KZ: Jak to jest być katolikiem, który jest znany z mediów?
-Pyta mnie Pan, jak to jest być „kato-celebrytą” (śmiech)… Są plusy i minusy takiej sytuacji. Czasem jest bardzo miło, ponieważ zdarza się, że ktoś podchodzi do mnie i chce porozmawiać o wierze. Nawet jeśli się różnimy w poglądach, są to bardzo sympatyczne rozmowy. Ludzie częściej podchodzą, żeby powiedzieć coś miłego, niż niemiłego. Inaczej jest w Internecie, ale jest to kompletnie inna rzeczywistość. Bycie znanym ma również swoje minusy, ponieważ ludzie patrzą na to, co się robi. Z drugiej strony ma tę zaletę, że stawia do pionu – ludzie patrzą na to, co się robi, więc ma się świadomość, że pewnych rzeczy nie wypada i nie powinien zrobić. Ale nie narzekam, bo jeśli nie chciałbym być obecny w przestrzeni publicznej, to bym nie był. Skoro media chcą mnie cytować, bo uznały, że mam coś do powiedzenia i robię to ciekawie, to zgodziłem się na to z pełną świadomością konsekwencji takiej decyzji. A te konsekwencje dotyczą także mojej rodziny.
- Czy bycie rozpoznawalnym i znanym człowiekiem może być trudne dla rodziny?
-Moja żona też powoli staje się rozpoznawalna. Dzieci nie, bo je przed tym chronimy.
-Ostatnio wystąpił Pan w programie Kuby Wojewódzkiego. Jakie to było doświadczenie?
-Samo spotkanie nie było złe. Kuba Wojewódzki starał się być sympatyczny i dialogiczny. Poziom tego programu jest dość niski, są brzydkie żarty z kobiet. Z drugiej strony dla Pana Boga nie ma nikogo straconego. Kuba Wojewódzki także może się nawrócić i daj Boże, żeby tak było. Na pewno nie są straceni również odbiorcy tego programu. Ludzie, którzy szukają prawdy, miłości, szczęścia nie wybiorą mediów katolickich, a być może obejrzą program Kuby Wojewódzkiego. Z nieco innej beczki. Moja żona wśród wielu wywiadów, które udzieliła, rozmawiała również z dziennikarzami dodatku „Gazety Wyborczej” – „Wysokie Obcasy”. Za ten wywiad zebraliśmy od swoich mocne baty. Miał on jednak spory odzew. Do dziś, a minęło od tego czasu prawie półtora roku, podchodzą do nas ludzie, którzy mówią, że w ogóle się z nami nie zgadzają, ale dziękują za ten wywiad, bo dzięki temu mogli dostrzec, co jest ciekawego w katolickim stylu życia.
- Na ile katolicy powinni być obecni w mediach, które są od ich dalekie ideowo?
-Powinniśmy tworzyć własne media i powinniśmy angażować się w inne media. Własne są do utwierdzania swoich w wierze. Inne – do tego, żeby zainspirować i zafascynować innych naszą katolicką rzeczywistością, albo bronić naszego punktu widzenia. Jeśli nas tam nie będzie, to nasz punkt widzenia będą prezentować inni, albo w ogóle nie będzie on przedstawiony. Ogromna część Polaków, również wierzących, korzysta tylko z tamtych mediów. Możemy ich zostawić tylko tamtej stronie, jednak czy to jest katolickie podejście? Wydaje mi się, że nie.
- Prawdziwy katolik powinien być radykalny?
-Jeśli ktoś powie, że jest wegetarianinem, ale je mięso, to de facto nie jest wegetarianinem. Jeśli ktoś przyjdzie do klubu ping-pongistów, to nie mówi na „dzień dobry”, że to fajna gra, tylko trzeba wyrzucić stół, bo jest niepotrzebny, piłeczka jest za mała, a rakietka powinna być do palanta. Podobnie jest z Kościołem – jeśli nie wierzy się w niektóre dogmaty katolickie, to trzeba sobie powiedzieć szczerze: nie jest się katolikiem. Zawsze można wrócić do Kościoła i znowu w nim być, to jest wielkość naszej wiary. Nigdy nie było łatwo być radykalnym katolikiem. Święty Franciszek, Święty Ignacy Loyola, Święty Józef Kalasanty, Święty Maksymilian Maria Kolbe wcale nie mieli łatwo. Nie jesteśmy tu po to, żeby było łatwo…
Rozmawiał:
Paweł Kmiecik
Napisz komentarz
Komentarze