Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 28 listopada 2024 20:49
Przeczytaj!
Reklama
Reklama

TMZZ NA SKRAJU BANKRUCTWA – KOMORNIK ZAJĄŁ MAJĄTEK ORGANIZACJI

(Zawiercie – Kroczyce) Towarzystwo Miłośników Ziemi Zawierciańskiej, jedna z największych i najliczniejszych (200 członków) organizacji pożytku publicznego w Zawierciu, stoi na skraju bankructwa. Komornik zajął już konta, na sprzedaż miały też iść działki znajdujące się na terenie rezerwatu Góra Zborów. W ostatniej chwili licytację jednak odwołano. Choć pani komornik nie chciała udzielić komentarza, dowiedzieliśmy się, że w tej sprawie interweniowali ekolodzy oraz Urząd Marszałkowski. Działki wystawione na sprzedaż zakupione były z unijnej dotacji, a takiego mienia zbyć nie można.
Podziel się
Oceń

(Zawiercie – Kroczyce) Towarzystwo Miłośników Ziemi Zawierciańskiej, jedna z największych i najliczniejszych (200 członków) organizacji pożytku publicznego w Zawierciu, stoi na skraju bankructwa. Komornik zajął już konta, na sprzedaż miały też iść działki znajdujące się na terenie rezerwatu Góra Zborów. W ostatniej chwili licytację jednak odwołano. Choć pani komornik nie chciała udzielić komentarza, dowiedzieliśmy się, że w tej sprawie interweniowali ekolodzy oraz Urząd Marszałkowski. Działki wystawione na sprzedaż zakupione były z unijnej dotacji, a takiego mienia zbyć nie można.

 

Towarzystwo Miłośników Ziemi Zawierciańskiej działa już od przeszło 40 lat. Takiego zamieszania wokół jego działalności nigdy nie było. Zasadniczym celem Towarzystwa było zrzeszenie się mieszkańców miasta i regionu zainteresowanych i zaangażowanych społecznie w działalność kulturalną, oświatową, historyczną oraz gospodarczą. Z czasem zakres działalności rozszerzył się także o działalność wydawniczą, turystyczną i przyrodniczą. Właśnie ta ostatnia stała się źródłem zamieszania i skandalu, którego echo słyszała już chyba cała Polska.

 

-To prawdopodobnie największy skandal związany z unijną dotacją na ochronę przyrody w Polsce – napisało na swojej stronie internetowej znane m.in. z walki o Puszczę Białowieską Stowarzyszenie Pracownia na rzecz Wszystkich Istot, które żywo interesowało się także realizowanym przez TMZZ projektem.

 

O OWCACH, SKAŁACH I MURAWACH

 

Teren rezerwatu przyrody nieożywionej Góra Zborów to jeden z najpiękniejszych zakątków na Wyżynie Krakowsko – Częstochowskiej. Przeszło 7 lat temu Towarzystwo Miłośników Ziemi Zawierciańskiej postanowiło odtworzyć swoiste cechy krajobrazu skalnego wzgórza za sprawą kóz oraz owiec olkuskich, których efektywność jest lepsza niż niejednej firmowej kosiarki do trawy. Kiedy okazało się, że prowadzone działania przynoszą skutek, a prowadzony wypas kóz i owiec skutecznie pozwala rozwijać się cennym murawom kserotermicznym, Towarzystwo Miłośników Ziemi Zawierciańskiej w partnerstwie z Uniwersytetem Śląskim postanowiło ubiegać się o dofinansowanie na realizację największego, pionierskiego projektu w historii Polski pn. „Ochrona i racjonalne udostępnienie Specjalnego Obszaru Ochrony Siedlisk Natura 2000, Ostoja Kroczycka, w tym rezerwatu przyrody Góra Zborów”. Przedsięwzięcie zyskało aż 5,2 mln zł dofinansowania unijnego w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego. Wskutek oszczędności przetargowych kwota została zmniejszona praktycznie o milion.

 

- Projekt tak naprawdę polegał na zabezpieczeniu cennych przyrodniczo obszarów i na działaniach związanych z promocją regionu, rękodzieła, prowadzeniem wypasu zwierząt (owiec i kóz) na 37 ha Górze Zborów i okolicznych obszarach, a także na przedłużeniu trasy turystycznej w Jaskini Głębokiej wraz z montażem niezbędnej do tego celu infrastruktury zasilającej obiekt oraz wybudowaniu przy budynku Centrum Dziedzictwa zaplecza warsztatów  przyrodniczych. To był projekt wielozadaniowy, gdzie przeprowadzono badania i prace porządkowe w jaskiniach na terenie Jury Krakowsko-Częstochowskiej, wykonano zabezpieczenia dróg wspinaczkowych, obijano w nowe ringi stanowiska, prowadzono badania ornitologiczne, paleontologiczne, geologiczne, geomorfologiczne, realizowano również montaż budek lęgowych dla ptaków. Tych zadań było bardzo dużo. Projekt był bardzo skomplikowany i nie dotyczył tylko jednej dziedziny – tłumaczy Jacek Panek, prezes TMZZ.

 

Część pozyskanych środków przeznaczono także na zakup ziemi na terenie rezerwatu od prywatnych właścicieli.

 

MIELI KONFLIKT ZE WSZYSTKIMI?

 

Kłopoty zaczęły się, kiedy zmieniły się władze organizacji (prezesem został Janusz Bieńkowski). Wówczas między zarządem, a osobami odpowiedzialnymi za realizację zadania wyniknął konflikt. O co dokładnie chodziło nikt wprost nie chce mówić. Rok później nastąpiła kolejna zmiana we władzach. Odejście Bieńkowskiego miało uzdrowić atmosferę, to jednak jeszcze bardziej ją zagęściło, bowiem prezesem został Jacek Matusiewicz, ówczesny polityk śląskiej PO i brat byłego marszałka województwa.

 

- W 2012 roku, gdy powstał konflikt personalny, ta sprawa budziła duże emocje. Wiedzieliśmy, że prędzej czy później ona wybuchnie. Konflikt personalny powstał między nowym składem zarządu, a pracownikami realizującymi projekt i Uniwersytetem Śląskim. To było kilka osób - liderów projektu i przedstawicieli partnera z Uniwersytetu Śląskiego – mówi Jacek Panek, który nie chce podawać żadnych nazwisk. - Ponieważ projekt był 2,5-letni, przy jego realizacji przewinęło się kilkadziesiąt osób. Konflikt jest od nastania prezesa Bieńkowskiego, po kolejnych prezesów. Zarząd wielokrotnie się zmieniał w Towarzystwie, z uwagi na niemoc dogadania się z Uniwersytetem Śląskim. Prezesi ustępowali i członkowie zarządu się zmieniali wielokrotnie. Ja tego za bardzo nie pamiętam. To nie dotyczyło personalnie mojej osoby, nie byłem w to zaangażowany, natomiast uczestniczyłem w takim audycie przeprowadzonym w Towarzystwie na wniosek nowowybranego prezesa Janusza Bieńkowskiego, wykryto nieprawidłowości w funkcjonowaniu organizacji. Jak dobrze pamiętam, to były kwestie związane z zatrudnianiem osób, z ich wynagradzaniem, a także z działalnością Ośrodka Edukacyjnego Centrum Dziedzictwa w Podlesicach – dodaje.

 

Uniwersytet był partnerem. To niemożliwe, żeby jemu nie zależało, by ten projekt został zakończony pomyślnie.

 

- Dlatego ta sprawa jest tak skomplikowana. Uniwersytetowi zależało na jednym - żeby przywrócić poprzednią ekipę, poprzednich pracowników. Na to ze strony ówczesnych władz nie było zgody. Z racji tego, że zarząd nie wykonywał takiego polecenia, jak przywrócenie poprzednich pracowników, to Uniwersytet Śląski odpowiadał, że nie będzie opiniował tego zadania „nie bo nie” – opowiada Jacek Panek.

 

Czy te osoby zastąpione były jakimiś innymi ekspertami? – pytamy.

 

- Oczywiście. Byli zatrudnieni fachowi ornitolodzy, którzy pracowali dla Tatrzańskiego Parku Narodowego, był zatrudniony również doktor habilitowany po geologii, znana osoba w środowisku, byli zatrudnieni przyrodnicy. Pod kątem merytorycznym Towarzystwo zatrudniało odpowiednich ludzi – dodaje.

 

Skąd w takim razie te nieprawidłowości, skoro to byli odpowiedni ludzie w odpowiednim miejscu?

 

- Dlatego, że w 2011 roku zawarto porozumienie o współpracy między TMZZ a Uniwersytetem Śląskim dotyczące przyszłej realizacji projektu RPO i niestety to porozumienie zarząd zawarł niekorzystne dla samego TMZZ, dlatego, że w tym porozumieniu były zapisy, że partner będzie opiniował niektóre zadania przyrodnicze w projekcie, a lider, czyli TMZZ ponosi wszelką odpowiedzialność i nie ma żadnej możliwości przymusić partnera do współpracy. Potem Urząd Marszałkowski wymagał od nas przedstawienia opinii partnera dotyczącej lapidarium, czyli wystawy typowych skał z terenu Jury. Wykonał zamówienie dr habilitowany z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Dajemy to do opiniowania do Uniwersytetu Śląskiego, a przedstawiciel partnera mówi, że nie będzie tego opiniował „nie bo nie” albo „coś tu jest nie tak, ale nie powiem co, poprzedni zarząd wywiedział”. To jest działanie na złość. Po roku czasu okazuje się, że to zadanie zostaje podpisane, bez większych zmian - to są typowe zagrywki personalne – stwierdza lider organizacji.

 

Poprosiliśmy w tej sprawie o komentarz także Uniwersytet Śląski.

 

- Uniwersytet Śląski, jako partner merytoryczny starał się jak najlepiej wykonywać wynikające z umowy obowiązki – pomimo przeszkód i trudności występujących po stronie Lidera. Uczelnia informowała niejednokrotnie również instytucję zarządzającą o kłopotach i problemach związanych z realizacją projektu, w tym zwłaszcza o faktach ignorowania przez Lidera określonych zaleceń, wskazań i kierunków realizacji w aspekcie merytorycznym – mówi Jacek Szymik-Kozaczko, rzecznik prasowy Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.

 

O stwierdzonych nieprawidłowościach, TMZZ informowała także Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Katowicach.

 

- W 2012 roku zaczęły do nas napływać informacje o problemach z ich realizacją. W związku z tym zwróciliśmy się do nowego zarządu Towarzystwa Miłośników Ziemi Zawierciańskiej o informację, czy projekt będzie kontynuowany, a po uzyskaniu zapewnienia o kontynuacji, że będzie realizowany w sposób gwarantujący właściwą ochronę czynną rezerwatu. Dlatego też teren był i jest na bieżąco kontrolowany przez pracowników Dyrekcji, często przy udziale pracowników naukowych Uniwersytetu Śląskiego, będącego partnerem projektu. Wszelkie stwierdzane nieprawidłowości przekazywane były Towarzystwu zarówno na piśmie, jak i podczas licznych osobistych spotkań. Dotyczyły one między innymi sposobu prowadzenia wypasu, będącego działaniem skierowanym na ochronę muraw kserotermicznych oraz sposobu  monitorowania i udostępnienia turystycznego Jaskini Głębokiej. Korespondencja w tych tematach, od drugiej połowy 2012 do 2014 roku, była bardzo intensywna, obszerna. W jej trakcie, w związku z brakiem satysfakcjonujących efektów, zdecydowaliśmy o konieczności przekazywania informacji o nieprawidłowościach do Urzędu Marszałkowskiego. Do wiadomości tego ostatniego przekazywaliśmy korespondencję z TMZZ, dotyczącą zadań realizowanych w ramach projektu. Kierowaliśmy także odrębne pisma, zawierające nasze stanowisko w tej sprawie, zarówno z własnej inicjatywy, jak i odpowiadając na pytania Wydziału Rozwoju Regionalnego Urzędu Marszałkowskiego. Do naszej wiadomości wpływały także pisma Uniwersytetu Śląskiego, który jako partner projektu na bieżąco informował o stwierdzanych problemach zarówno Towarzystwo, jak i Urząd Marszałkowski – poinformowała nas jeszczew kwietniu Małgorzata Zielonka-Alker z RDOŚ-u.

 

Zgoła odmienny pogląd na ten temat ma prezes TMZZ Jacek Panek: - Z korespondencji, którą TMZZ posiada między RDOŚ-em a TMZZ, można odczytać, że RDOŚ w 2012 roku był organizacją bardzo stronniczą. Mógłbym nawet powiedzieć, że uwikłaną w ten układ między Uniwersytetem Śląskim a byłymi członkami – stwierdza Panek.

 

MILIONOWY DŁUG TMZZ

 

Skąd wziął się aż milionowy dług organizacji?

 

- Projekt polegał na zaliczkowaniu i refundacji. Towarzystwo musiało zaciągnąć 600 tys. zł pożyczki obrotowej w banku pod realizację tego projektu. Część zadań była zaliczkowana z zaliczki przekazywanej przez Urząd Marszałkowski, a część zadań była wypłacana ze środków TMZZ, a później było to refundowane. W momencie, gdy Towarzystwo więcej wypłaciło ze swoich środków, a nie otrzymało refundacji, to pojawiły się problemy – wyjaśnia J. Panek.

 

Jeszcze w kwietniu br. Witold Trólka z biura prasowego Urzędu Marszałkowskiego w Katowicach informował nas, że w wyniku kontroli, której celem była ocena zgodności wykorzystania dotacji z przedmiotem umowy o dofinansowanie projektu, stwierdzono nieprawidłowości, czego skutkiem było uznanie części wydatków w projekcie jako niekwalifikujące się do refundacji ze środków RPO WSL.

 

- Postanowiono również o  konieczności  zweryfikowania czy projekt w dalszym ciągu wpisuje się w obszar wsparcia, do którego aplikował beneficjent. Projekt został skierowany na ponowną ocenę merytoryczno – techniczną ze względu na znaczną modyfikację jego rzeczowej realizacji. W konsekwencji powyższych czynności zmianie uległa kwota dofinansowania.  Pierwotnie wnioskowane dofinansowanie w wysokości 5 228 275.16 PLN uległo korekcie do 4 091 714,61 PLN.  Obecnie trwają czynności związane z przygotowaniem aneksu do umowy, który ureguluje wszystkie zmiany w projekcie. Rzeczowa i finansowa realizacja projektu jest już zakończona, więc  beneficjent ma obowiązek złożenia wniosku o płatność  końcową co umożliwi ostateczne rozliczenie projektu. W ramach unijnej dotacji 2007-2013, wydatki ponoszone przez beneficjenta związane z projektem mogły być ponoszone  tylko do końca ubiegłego roku. Kolejnym krokiem powinno być ich rozliczenie przed urzędnikami, którzy oceniają ich kwalifikowalność do refundacji z unijnej puli. Większość projektodawców już wywiązało się z tego obowiązku, z innymi ten proces powinien zakończyć się do połowy tego roku – wyjaśniał nam kilka miesięcy temu Witold Trólka.

 

- Wskutek różnego rodzaju kontroli, które wykazały, że projekt został tak naprawdę źle przygotowany, kwota została zmniejszona o milion i mamy teraz 3 mln zł z groszem. W 2013 roku projekt w całości został wstrzymany na czas kontroli. Złożyłem wniosek o płatność końcową na początku tego roku. Wniosek został przyjęty pozytywnie, dostałem odpowiedź, że został rozliczony. Natomiast pieniądze, które były w tym wniosku założone i które Towarzystwo wypłaciło i domagało się refundacji, zostały potrącone na te naruszenia, które kontrola wykazała – mówi prezes.

 

Ponieważ organizacja w pewnym momencie więcej wydała niż posiadała w kasie zrobiło się manko, a wierzycieli trzeba było spłacić.

 

- Wskutek nieprawidłowości przy realizacji projektu bądź cofnięcia dotacji na pewne działania przy tym projekcie, Towarzystwo część środków musiało wypłacać z własnych funduszy. Na część zadań, które realizowało w ramach projektu zawarło umowę, natomiast środków z Urzędu Marszałkowskiego Towarzystwo już nie otrzymało. Jedna z firm, która nie otrzymała wynagrodzenia, a wykonała swoją pracę należycie (Zakład Robót Górniczych i Wysokościowych AMC z Krakowa), miała prawo się rościć. 2 lata czekała na pieniążki, po czym okazało się, że Urząd Marszałkowski nie zapłaci. Sprawa wylądowała w sądzie. Podpisaliśmy ugodę, która była dla Towarzystwa niekorzystna, bo firma zażądała takich kwot ratalnych, których Towarzystwo nie miało. Żeby nie robić procesów, podpisaliśmy niekorzystną umowę, z której wiedzieliśmy, że się nie wywiążemy i że komornik przyjdzie i będzie te pieniążki od nas pobierał. Tak się stało, że od 1 czerwca komornik jest w Towarzystwie, pobiera środki, zajął konta, zajął ruchomości i nieruchomości. Towarzystwo ma wprowadzony plan restrukturyzacji, który już ja w 2015 r. wprowadzałem i w 2016 r. ten plan mi się sprawdza. My tu nie zarabiamy kokosów jako organizacja pozarządowa. Tu są nieduże pieniądze z działalności gospodarczej i mamy nadzieję, że komornik to tej firmie uświadomi i będziemy mogli wrócić do pertraktacji i do rozmów mających na celu ugodę – opowiada Panek.

 

- Majątek organizacji z tego co pamiętam z bilansów to jest 3 mln zł, a zadłużenie 1 mln zł. Musiało do takiej sytuacji dojść. 90% majątku jest nabyte ze środków unijnych, realizowanych projektów. Towarzystwo nie realizowało tylko jednego projektu, tylko kilkadziesiąt i ten majątek jest nagromadzony ze środków publicznych. Akurat ten najcenniejszy jest zakupiony ze środków RPO i tutaj jako zarząd nie możemy się pozbyć majątku własnego, żeby spłacić komornika. Możemy spłacać komornika tylko z bieżącej działalności organizacji – wyjaśnia prezes.

 

KOMORNIK CHCIAŁ ZLICYTOWAĆ CZĘŚĆ REZERWATU

 

8 września serce wielu miłośników przyrody i ekologów z pewnością biło dużo szybciej. W tym dniu miała się bowiem odbyć licytacja. Ogromne długi Towarzystwa spowodowały, że myszkowska komornik Danuta Bednorz-Chaber wystawiła na licytację 7 działek (około 10 ha). Chodzi o tereny rezerwatu Góra Zborów i Skał Podlesickich z wejściem do cennej Jaskini Żabiej.

 

Na swojej stronie internetowej Stowarzyszenie Pracownia na rzecz Wszystkich Istot napisało: „Kilka milionów złotych unijnej dotacji otrzymało Towarzystwo Miłośników Ziemi Zawierciańskiej (TMZZ) na ochronę przyrody Jury Krakowsko-Częstochowskiej, ale zamiast chronić, doprowadziło do zniszczeń. Sprawę bada prokuratura. Tymczasem komornik za długi chce zlicytować część rezerwatu kupionego dzięki dotacji.”

 

Paradoks polega także na tym, że kiedyś to TMZZ zabiegał o wykupienie terenów rezerwatu, aby uniknąć takich sytuacji jak niegdyś w Piasecznie, gdzie prywatny właściciel kupił i ogrodził najcenniejsze pod względem turystycznym tereny. Licytacja komornicza mogłaby doprowadzić właśnie do takiego stanu.

 

Zdaniem ekologów komornik nie mógł przeprowadzić licytacji, ponieważ nieruchomości nabyte przy udziale środków europejskich w okresie trwałości projektu, czyli pięciu lat nie mogą być przedmiotem licytacji komorniczej. 5 września Pracownia wystąpiła do komornika i prokuratury o uniemożliwienie sprzedaży tych terenów.

 

Podobnie postąpił Urząd Marszałkowski.

 

- Z przepisów ogólnych kodeksu postępowania cywilnego (Kpc art. 831 § 1 pkt. 2a) wynika, że nie podlegają egzekucji środki pochodzące z programów finansowanych z udziałem środków, o których mowa w art. 5 ust. 1 pkt 2 i 3 ustawy z dnia 27 sierpnia 2009 r. o finansach publicznych (Dz.U. z 2013 r. poz. 885, 938 i 1646). To oznacza, że  nieruchomości nabyte przy udziale środków europejskich, w okresie trwałości projektu, nie mogą być przedmiotem licytacji komorniczej. W związku z tym, po przeanalizowaniu treści ogłoszenia i stwierdzeniu, że licytacja komornicza narusza przepis Kpc - IZ RPO WSL złoży do właściwego sądu skargę na czynności komornicze – mówił nam także 5 września Witold Trólka z Urzędu Marszałkowskiego.

 

Wyznaczona na 8 września licytacja komornicza cennych przyrodniczo terenów w Ostoi Kroczyckiej, m.in. w rezerwacie Góra Zborów i w Skałach Podlesickich, została na szczęście odwołana. Biuro pani komornik nie chciało podać żadnych szczegółów. Usłyszeliśmy jedynie, że nie jesteśmy stroną.

 

Jak się okazuje, fakt odwołania licytacji nie kończy sprawy.

 

- Komornik oczekuje na rozstrzygnięcie skargi przez właściwy Sąd Rejonowy. Po otrzymaniu rozstrzygnięcia Sądu, podjęte zostaną dalsze czynności egzekucyjne – poinformowała nas Aleksandra Sprung z Izby Komorniczej w Katowicach.

 

FUNDACJA – CÓRKA TAKŻE BUDZI KONTROWERSJE

 

W połowie lipca 2016 roku Pracownia skierowała do Prokuratury Okręgowej w Częstochowie kolejne zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Stowarzyszenie ustaliło, że za długi komornik prowadzi postępowanie egzekucyjne przeciwko TMZZ. Głównym składnikiem majątku Towarzystwa jest zakupiona ze środków unijnych działka z Jaskinią Głęboką. Zdaniem pracowni, TMZZ przepisało ją jednak na Fundację Centrum Dziedzictwa Przyrodniczego i Kulturowego w Podlesicach, a przenosząc działkę z jaskinią na inny podmiot, Towarzystwo ukryło własny majątek. Co ciekawe z Fundacją tą powiązane są te same osoby co z Towarzystwem.

 

- Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie udaremnienia lub uszczuplenia zaspokojenia wierzycieli przez zbycie działek jednej z fundacji. Postępowanie jest na wstępnym etapie – wyjaśnia prokurator Tomasz Ozimek z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie.

 

Jak zapewnił prezes Towarzystwa, Jaskinia Głęboka dalej jest własnością TMZZ.

 

- TMZZ żadnego majątku nie ukrywał. Fundacja została powołana przez Towarzystwo Miłośników Ziemi Zawierciańskiej i wyposażona w niezbędne narzędzia do funkcjonowania, czyli mały drewniany domek, traktorek ogrodniczy z przyczepką, środki finansowe w wysokości 2 tys. zł i w jedną nieruchomość, działkę leśną w pobliżu Jaskini Głębokiej. Działka, na której zlokalizowana jest Jaskinia Głęboka jest zarządzana, administrowana przez TMZZ i TMZZ czerpie pełne korzyści z tej nieruchomości, dzięki czemu TMZZ może spłacać swoje zobowiązania. Cały kompleks edukacyjny działa bez żadnych problemów – zapewnia Panek.

 

SPRAWA DLA PRACOWNI I PROKURATORA

 

Zgłoszona do prokuratury przez Pracownię sprawa, nie jest pierwszą. W październiku 2014 roku organizacja skierowała do Prokuratury Rejonowej w Zawierciu inne zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Zdaniem Pracowni, zarządzający Towarzystwem mogli dopuścić się m.in.: naruszenia obowiązującego w rezerwacie prawa, poświadczenia nieprawdy i marnotrawienia środków publicznych. Ekolodzy podejrzewali także podwójne finansowanie wypasu – z unijnego projektu i z programu Owca Plus.

 

- Postępowanie dotyczyło doprowadzenia Marszałka Województwa Śląskiego do niekorzystnego rozporządzenia mieniem, przez wprowadzenie w błąd pracowników tego organu. To miało polegać na przedkładaniu przez TMZZ nierzetelnej dokumentacji wskazującej na realizację,zadań projektu finansowanego ze środków unijnych. Drugi wątek tego śledztwa dotyczy też niedopełnienia obowiązków przez pracowników Urzędu Marszałkowskiego w zakresie kontroli dokumentacji przedstawionej przez wykonawcę projektu - informuje prokurator Tomasz Ozimek.

 

Zawierciańska prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa, więc Pracownia złożyła zażalenie do sądu, a ten przyznał jej rację i zwrócił sprawę do ponownego rozpatrzenia.

 

- Ostatecznie ze względu na dużą wagę sprawy śledztwo trafiło do wydziału ds. przestępczości gospodarczej Prokuratury Okręgowej w Częstochowie. Śledztwo zostało przedłużone do 7 października – dodaje.

 

Te zarzuty stanowczo odpiera obecny prezes TMZZ.

 

- Bardzo interesujące zarzuty. Jak czytam, to jestem zdziwiony, co ludzie potrafią wymyśleć. Myślę, że po zakończeniu tego śledztwa wystosujemy z naszą kancelarią prawną z powództwa cywilnego wniosek o działanie na szkodę organizacji i próbę zniesławienia. Będziemy rościć od tej pracowni zadośćuczynienia w postaci przekazania odpowiedniej puli środków na działalność przyrodniczą gdzieś w Polsce – mówi Jacek Panek.

 

A jak odpowie Pan na podejrzenie, że wypas był podwójnie finansowany z unijnego projektu i z programu Owca Plus? – pytamy.

 

- Kompletna bzdura, obszary były różne, granicą była miedza – odpowiada prezes.

 

CZEKALI NA SKANDAL?

 

Podczas naszej rozmowy z prezesem Towarzystwa Miłośników Ziemi Zawierciańskiej usłyszeliśmy także rzeczy, które wprawiły nas w osłupienie. Okazuje się bowiem, że TMZZ czekał na... ruch ze strony swoich przeciwników.

 

- Nie ukrywam, że my celowo czekaliśmy na tę sytuację, na to zainteresowanie. Obserwowaliśmy te wszystkie ruchy z każdej strony. Czekaliśmy na kontakty z mediami. Czekaliśmy na ten kontakt od strony naszych przeciwników, proszę pamiętać, dalej jest to konflikt personalny. Pewien krąg osób dąży do tego, żeby Towarzystwo upadło, a całość została zlicytowana. My jesteśmy przygotowani na tę sytuację. Ja podjąłem się prezesury w 2015 roku z pełną świadomością tego zadłużenia. Nie ugnę się przed naciskami, żeby ta organizacja upadła. Działam w takim kierunku, aby ta organizacja mogła spłacać zobowiązania. Niektóre podmioty muszą zrozumieć fakt, że budżet nasz nie jest budżetem z gumy i my 300 tys. czy 350 tys. zł nie wyciągniemy tak na zawołanie, pomimo, że podobno jesteśmy jedną z najbogatszych organizacji w powiecie – mówi prezes.

 

DŁUGI BĘDĄ SPŁACAĆ LATAMI

 

- Obecnie w projekcie został złożony wniosek o płatność końcową, jednak ze względu na liczne nieprawidłowości w realizacji projektu, IZ RPO WSL prowadzi czynności zmierzające do potrącenia należnej korekty z płatności końcowej.  Jednak teraz  zidentyfikowane okoliczności mogą mieć wpływ na ostateczną decyzję IZ RPO WSL w kontekście umowy o dofinansowanie. Na obecnym etapie konieczna jest ponowna analiza stanu faktycznego oraz konsekwencje dla projektu – wyjaśnia Witold Trólka z UM.

 

Czy organizacji grozi zwrot dofinansowania?

 

- Podpisałem dokumenty z naruszeniami. Część rzeczy wypadła z projektu, ale nie widzimy zagrożenia , że miałby być zwrot dofinansowania. Wysłaliśmy informacje do Urzędu Marszałkowskiego z podpisanymi i zaakceptowanymi naruszeniami, które potrącają nam kwotę z tej płatności końcowej, natomiast reszta zadań, które w toku kontroli uznane zostały za prawidłowe, dalej są prawidłowymi zadaniami i zostało to sfinansowane. Po tych cięciach, projekt też przeszedł pozytywną ocenę merytoryczno – techniczną przeprowadzoną przez urząd. Projekt został zamknięty. Teraz chodzi tylko o to, że musimy z własnych środków oddać kwotę 600 tys. zł bankowi. 134 tys. zł bez odsetek firmie, która podała nas do komornika i około 200 tys. zł do Urzędu Marszałkowskiego. Przy tym budżecie jest to temat długi, rozkładam to na okres 10 lat – kalkuluje lider TMZZ.

 

Pytamy więc, kto jest winny tej całej sytuacji?

 

- W moim przekonaniu winny po części jest partner, a także właściwie osoby, które aplikowały o te fundusze. W informacji pokontrolnej mogłem przeczytać, że projekt był źle przygotowany na etapie składania wniosku, harmonogram rzeczowo – finansowy nie był zbyt spójny. To jest taka sytuacja, że ktoś tego nie wychwycił w urzędzie i przyznał dofinansowanie projektowi, który w mojej ocenie tak naprawdę nie powinien dostać dofinansowania. Sprawa jest bardzo głęboka – podkreśla Jacek Panek.

 

Co ciekawe Urząd Marszałkowski nie wspomina nic o etapie projektowania, tylko o nieprawidłowościach w realizacji projektu.

 

- Tak, ale Urząd Marszałkowski powołał swojego eksperta i ten ekspert im to napisał i ja to dostałem do wiadomości – odpiera zarzut J. Panek.

 

Projekt „Ochrona i racjonalne udostępnienie Specjalnego Obszaru Ochrony Siedlisk Natura 2000, Ostoja Kroczycka, w tym rezerwatu przyrody Góra Zborów” miał ogromny potencjał. Gdyby nie zmiana władz, wewnętrzne niesnaski i masa błędów po drodze, nasz region byłby znany być może na całym świecie. Teraz także dużo się o nim mówi. Przez sprawę licytacji i położenia projektu, niestety niekoniecznie w superlatywach.

 

- Jak ja to analizuję, to zbyt duży ciężar TMZZ w 2011 r. na siebie wziął w postaci podpisania projektu z Regionalnego Programu Operacyjnego na wysokość ponad 5 mln zł. Dla organizacji, która ma przychód sięgający 300 tys. zł, w przypadku niepowodzenia projektu to jest bankructwo i upadłość. Ktoś tu się przeliczył – dodaje Panek.

 

Justyna Banach-Jasiewicz

 

 


TMZZ NA SKRAJU BANKRUCTWA – KOMORNIK ZAJĄŁ MAJĄTEK ORGANIZACJI

TMZZ NA SKRAJU BANKRUCTWA – KOMORNIK ZAJĄŁ MAJĄTEK ORGANIZACJI


Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: abcTreść komentarza: no cóż zrobić, lata lecą, kilkadziesiąt lat przemian, a edukacja w Polsce, haha, leży... ważniejsze są tik toczki i pół dnia z nosem w smartfonie.Data dodania komentarza: 27.11.2024, 08:43Źródło komentarza: Masz IPhone? W ING z niektórych usług nie skorzystasz! J Autor komentarza: RedakcjaTreść komentarza: Mamy rok 2024, jak Pan (lub Pani) raczył odszukać w historii, bank działa od 1991r, to już 33 lata, czyli kilkadziesiąt. W dla liczb w przedziale 20-90 liczebniki główne wszystkie można nazwać, że to jest "kilkadziesiąt". Ale nie każdy, haha, to zrozumie. PozdrawiamyData dodania komentarza: 26.11.2024, 09:11Źródło komentarza: Masz IPhone? W ING z niektórych usług nie skorzystasz!Autor komentarza: ha_haTreść komentarza: od kilkudziesięciu lat !!! hahaha... Bank Śląski jest u nas od 1991 r a ing od 1996... od kiedy to kilkadziesiąt?Data dodania komentarza: 25.11.2024, 13:53Źródło komentarza: Masz IPhone? W ING z niektórych usług nie skorzystasz!Autor komentarza: TomaszTreść komentarza: Pytający mieszkańcy to rynsztok ? Kim jest ten gość ?Data dodania komentarza: 24.11.2024, 08:24Źródło komentarza: Porębianie za śmieci zapłacą więcej. A miasto liczy na podatki z więzieniaAutor komentarza: Zdzichu z PKSTreść komentarza: Klatka schodowa i winda w szpitalu za milionów🫢To może pan Jorg poszuka jeszcze lekarzy. Myszy plotkują, że zaden lekarz dyzurujacy na OIOM nie zgodzi się na dyzury w Zawierciu nawet za podwójną ustawkę. Ciekawe dlaczego? 🤦Data dodania komentarza: 22.11.2024, 00:21Źródło komentarza: KTÓREMU Z RADNYCH NIE PODOBA SIĘ „TĘCZOWY PIĄTEK”?Autor komentarza: AntoninaTreść komentarza: Link do sierpniowej sesji z podsumowaniem przez Burmistrza Spyrę osób pytających i komentujących "porębską fuszerkę": https://esesja.tv/transmisja/56596/iii-sesja-rady-miasta-poreba-w-dniu-poniedzialek-26-sierpnia-2024.htm?fbclid=IwY2xjawGqe_hleHRuA2FlbQIxMAABHa763Pf-UB0IP7jKvX85vrHIGEj6BIU6VRn-eYwS-KEDoD2VFPrHsVLb-g_aem_fu2tMvmzUA76ESLBrZyoRw Godzina 11.25 lub 2 godzina 8 minuta sesji. Oceńcie to sami.Data dodania komentarza: 20.11.2024, 09:26Źródło komentarza: Porębianie za śmieci zapłacą więcej. A miasto liczy na podatki z więzienia
Reklama
Reklama