(Zawiercie) Ta sprawa ciągnęła się od ubiegłego roku, ale wreszcie doczekała się szczęśliwego końca. Chodzi o obszernie przez nas opisywany dramat starszego małżeństwa mieszkającego przy ul. Paderewskiego 2 w Zawierciu, które z powodu braku podjazdu dla niepełnosprawnych stało się więźniem we własnym domu. Dzięki wsparciu Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie i dofinansowaniu ze Spółdzielni Mieszkaniowej „Zawiercie” państwo Głuchowie mogą wreszcie bez pomocy sąsiadów i przechodniów wybrać się do lekarza, po zakupy lub po prostu na spacer. - Wie pani, że mąż sam pojechał do fryzjera na ul. Zegadłowicza. Sam! Mąż jest bardzo zadowolony – mówi wzruszona pani Bronisława Radziejewska – Głuch.
Od ubiegłego roku nasza Redakcja opisywała chwytającą za serce sytuację starszego małżeństwa Głuchów. Po naszym artykule „WIĘŹNIOWIE WE WŁASNYM DOMU”, problem państwa Głuchów poruszyła również TVP Katowice. Sprawą z urzędu zajął się jednocześnie Rzecznik Praw Obywatelskich. Trudno sobie wyobrazić, że w XXI wieku z powodu barier architektonicznych człowiek może stać się więźniem we własnym domu. Więźniem zdanym na łaskę sąsiadów, przechodniów. Tak niestety wyglądała przez kilka lat rzeczywistość starszego małżeństwa mieszkającego w bloku przy ul. Paderewskiego 2 w Zawierciu. Pani Bronisława Radziejewska – Głuch opiekuje się ciężko chorym mężem – Józefem. Oboje są po osiemdziesiątce. Starszy mężczyzna przeszedł 3 zawały, ma cukrzycę, ponadto ze względu na niewydolność nerek, co drugi dzień jest dowożony na dializy.
Ze względu na złamanie szyjki kości udowej z przemieszczeniem mężczyzna nie jest w stanie chodzić i porusza się jedynie na wózku inwalidzkim… Trudno właściwie mówić o poruszaniu się w jednopokojowym mieszkaniu. O wyjściu na spacer do niedawna w ogóle nie było mowy, ponieważ jedyna droga z budynku prowadziła przez strome schody. Każdy wyjazd na dializy wiązał się z ogromnym ryzykiem. Zjeżdżanie wózkiem inwalidzkim po schodach lub tylko jednym kołem po szynie był bardzo niebezpieczny, zarówno dla chorego (wózki inwalidzkie nie mają pasów bezpieczeństwa), jak i osób transportujących - zwłaszcza, że mężczyzna waży około 110 kg.
– Połowa bloku to osoby starsze. Z podjazdu skorzystałyby też rodziny z dziećmi. Do wielu osób przychodzą też wnuki. Podjazd ułatwiłby im dostanie się do bloku – mówiła nam rok temu pani Maria, sąsiadka z 2 piętra.
- To trwa już trzeci rok! Ja to bym kogokolwiek ze spółdzielni tu wysłała i kazała tego pana z wózkiem wepchnąć po tych schodach. Jak widziałam jak on tu kiedyś zjeżdżał to byłam przerażona. Jak jest zima i mróz to jest przecież lodowisko na tych szynach – podkreślała podczas rozmowy z nami w 2015 roku inna z sąsiadek.
Gdyby nie pomoc sąsiadów lub przechodniów, mężczyzna ten nie mógłby wydostać się z domu, ani do niego wrócić. Zimą małżeństwo wielokrotnie stało przed klatką, czekając aż ktoś z przechodniów zechce im pomóc.
- Czasem stoję z pieniędzmi i czekam, żeby ktoś podszedł i ciągnął ten wózek na górę. Nieraz staliśmy na mrozie, bo kierowca nie dał rady wnieść go do góry – żaliła się nam jeszcze przed wykonaniem podjazdu pani Bronisława.
DŁUGA BATALIA O NORMALNE ŻYCIE
Spółdzielnia Mieszkaniowa „Zawiercie”, do której należy budynek, deklarowała chęć zrobienia podjazdu. Warunkiem było jednak uzyskanie dotacji na likwidację barier w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie. PCPR wnioski państwa Głuchów odrzucał ze względu na limit środków. Na szczęście wniosek został pozytywnie rozpatrzony w tym roku. Koszty planowanej budowy podjazdu dla osób niepełnosprawnych pokryli wspólnie: 20% wartości inwestycji Spółdzielnia Mieszkaniowa „Zawiercie” i 80% PCPR (w ramach PFRON). Budowa podjazdu kosztowała blisko 28, 5 tys. zł, z czego dofinansowanie wyniosło niespełna 22 tys. 800 zł. W maju wybrano wykonawcę, w lipcu dokonano wstępnego odbioru wykonanych prac, a następnie po poprawkach pod koniec września dokonano końcowego odbioru robót.
Cała procedura nie była łatwa. Choć pan Józef jest osobą schorowaną, jako wnioskodawca musiał sygnować swoim podpisem każdy dokument w tej sprawie. Choć zarówno Spółdzielnia i PCPR zajęli się wszystkimi formalnościami, pan Józef musiał za każdym razem podpisywać pełnomocnictwa. Problem pojawił się nawet przy przekazaniu obiecanego dofinansowania.
- Nie ma możliwości prawnych przekazania środków na konto Spółdzielni Mieszkaniowej, nie jest ona bowiem stroną umowy, która zawierana jest wyłącznie z osobą niepełnosprawną – czytamy w dokumencie, który Starostwo Powiatowe w Zawierciu skierowało do Spółdzielni Mieszkaniowej.
Ze względu na skomplikowane procedury i kuriozalne przepisy, aby pan Głuch mógł uzyskać dofinansowanie, PCPR musiał przygotować i podpisać umowę z panem Józefem i dopiero za jego zgodą przelać środki na jego konto lub konto wykonawcy. Ze względu na drobne nieprawidłowości w wykonaniu podjazdu i konieczność wydłużenia terminu zakończenia realizacji inwestycji, konieczne było podpisanie kolejnego dokumentu – aneksu do umowy. Tu także niezbędny był podpis pana Józefa.
- Tyle „papierologii”, to nie powinno tak wyglądać – żali się starsze małżeństwo pokazując stos dokumentów, które musiał podpisać niepełnosprawny pan Józef. Na szczęście dzięki empatii pracowników PCPR i Spółdzielni, pan Józef nie musiał za każdym razem fatygować się do tych instytucji, by złożyć wymagane podpisy, urzędnicy odwiedzali go bowiem w domu.
- Jestem bardzo szczęśliwy, że podjazd został wykonany zgodnie z dokumentacją projektową (co zapewnia bezpieczeństwo inwalidom) i całkowicie rozwiązuje mój problem ograniczonego poruszania się. Nie tylko dla mnie, ale dla wszystkich mieszkańców naszego bloku, mających problem z wejściem na schody. Muszę również podzielić się z Panem radosną, aczkolwiek może dla ludzi sprawnych fizycznie, prozaiczną wiadomością. Od prawie dwóch lat mogłem sam osobiście wyjechać swoim wózkiem na dwór, do sklepu, zrobić zakupy. Jestem szczęśliwy – napisał do dyrektora PCPR Józef Głuch.
Wykonanie podjazdu ucieszyło także innych mieszkańców tego budynku.
- Sąsiedzi są bardzo zadowoleni. Kiedyś mi sąsiad powiedział, dziękuję, że to pani wywalczyła Teraz też jestem na serce chory, nie muszę tego roweru po schodach dźwigać – opowiada pani Bronisława.
- My jesteśmy już ludzie wiekowi. Nie wiadomo co się wydarzy za miesiąc, rok i kiedy ten podjazd nam się przyda – mówią Jadwiga i Tadeusz, sąsiedzi z Paderewskiego 2.
Udogodnienie służy nie tylko niepełnosprawnym. Pomocne jest także dla matek z małymi dziećmi.
- Po schodach ciężko było zjechać. Raz wózek by mi spadł. Podjazd przyda się nie tylko dla osób starszych, ale także dla matek z dziećmi. Przychodzę tu często do mamy i myślę, że jest to fajne rozwiązanie – zaznacza spotkana przed blokiem pani Magda.
- Oby każdy, kto ma problemy zwrócił się do Kuriera. Nie potrzeba Jaworowicz, bo my tu pomoc mamy na miejscu. Jesteście wybawieniem –chwaliła naszą redakcję do swoich sąsiadów pani Bronisława Radziejewska - Głuch.
Justyna Banach - Jasiewicz
Napisz komentarz
Komentarze