(Zawiercie) Na początku grudnia w Sądzie Rejonowym w Zawierciu odbyła się kolejna rozprawa dotycząca włamania na skrzynkę mailową byłej dyrektorki Szpitala Powiatowego w Zawierciu Małgorzaty Guzik, w której oskarżonymi tak Dariusz Bednarz oraz Zbigniew Rok. W sprawie, której początek sięga 2012 roku, w czwartek 8 grudnia zeznawało dwoje świadków - była żona jednego z oskarżonych oraz były radny powiatowy. Wygląda na to, że były to ostatnie osoby, które mogły wnieść coś do sprawy, bowiem 15 grudnia Sąd wydał wyrok - Zbigniew Rok i Dariusz Bednarz zostali uniewinnieni. Wyrok jest nieprawomocny, ale na Boże Narodzenie to dla nich bardzo dobra wiadomość.
We wrześniu 2012 roku Małgorzata Guzik i Danuta W. złożyły do sądu zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Miało to miejsce po publikacji na łamach Kuriera Zawierciańskiego informacji o nieprawidłowościach w ogłoszonym przez szpital przetargu na transport medyczny oraz korespondencji pomiędzy Małgorzatą Guzik (wówczas p.o. dyrektora szpitala) a Danutą W., która w zawierciańskiej lecznicy zajmowała się zamówieniami publicznymi (http://www.kurierzawiercianski.pl/articles/1793). Ta druga w związku z tą sprawą od ok. 2 lat ma postawione zarzuty karne. Zdaniem obu kobiet, to właśnie Dariusz Bednarz (dyrektor Szkoły Podstawowej nr 6, radny powiatowy) oraz Zbigniew Rok (lekarz, radny powiatowy) stoją za „włamaniem” do skrzynki mailowej M. Guzik.
Prokuratura Rejonowa w Lublińcu umorzyła dochodzenie w 2013 roku. Kobiety wówczas złożyły zażalenie, które zostało częściowo uwzględnione - sąd nakazał dokładniejsze zbadanie sprawy. Została ona jednak ponownie umorzona. Małgorzata Guzik i Danuta W. skierowały więc subsydiarny, czyli „prywatny” akt oskarżenia.
8 grudnia sąd wysłuchał w tej sprawie zeznań świadków: Agnieszki R. oraz Jana M. (który wcześniej dwukrotnie nie stawił się w sądzie - tłumaczył to zmianą miejsca zamieszkania, w wyniku której nie dotarły do niego wezwania na poprzednie rozprawy).
Jan M. - radny powiatowy w kadencji 2010-2014 - zapytany przez sędziego Jarosława Noszczyka, czy wie czego dotyczy sprawa, odparł, że nie. Po udzieleniu mu krótkiego wyjaśnienia, sędzia pytał świadka m.in. o to, skąd dowiedział się o włamaniu na skrzynkę mailową M. Guzik oraz czy pamięta, czego dotyczyła ujawniona korespondencja. - Nie pamiętam dokładnie, ale na sesji (rady powiatu - przyp. red.) dowiedziałem się, że doszło do włamania do skrzynek mailowych. Nie pamiętam kto przekazał tę informację - odpowiadał Jan M. Ponadto były radny zeznał, że nie pamięta jakie dokładnie informacje wypłynęły ze skrzynek, ale wyraził przypuszczenie, że dotyczyły one szpitala. Świadek został również zapytany o to, czy zetknął się z czymś, co mogłoby przypominać wydruk ze skrzynki e-mail oraz czy brał udział w jakichś spotkaniach w szkole podstawowej, której dyrektorem jest Dariusz Bednarz. Jan M. na oba pytania odpowiedział przecząco.
Pełnomocnik oskarżycielek adw. Paweł Szczygieł podczas rozprawy odniósł się również do doniesień prasowych, pytając byłego radnego, czy brał udział w jakimś spotkaniu z dziennikarzami oraz czy zapoznał się z publikowanymi na temat sprawy artykułami. - Nie pamiętam, by taka treść ukazała się w prasie i abym się z nią zapoznał. Nie przypominam sobie też spotkania z dziennikarzami - odpowiadał Jan M. na pytania mec. Szczygła.
Drugim przesłuchanym 8 grudnia świadkiem była Agnieszka R. - była żona jednego z oskarżonych. Nie odmówiła składania zeznań, choć podobnie jak Jan M. powiedziała, że nie orientuje się, o co chodzi w sprawie: - Odpowiem na pytania, choć sądzę, że nie mam zbyt wiele do powiedzenia. Nie wiem za bardzo czego sprawa dotyczy.
Kobieta w swoich zeznaniach powiedziała, że o konflikcie pomiędzy jej byłym mężem a Małgorzatą Guzik wspominał jej syn. - Od syna dowiedziałam się, że były mąż ma zatargi z panią Guzik. Może coś o mailach słyszałam, ale że było to włamanie, to nie wiem. Nie mogę odpowiedzieć, czy mój były mąż miał dostęp do informacji zawartych na skrzynce mailowej Małgorzaty Guzik - mówiła Agnieszka R. Na pytania sędziego o to, jak oceniłaby umiejętności obsługi komputera przez byłego męża i czy jej zdaniem potrafiłby on się gdzieś włamać lub złamać jakieś zabezpieczenia komputerowe, kobieta odpowiedziała, że jej zdaniem umiejętności byłego męża na tej płaszczyźnie nie są zbyt wysokie, bliższe są raczej obsłudze maszyny do pisania.
Paweł Szczygieł kilkakrotnie pytał o to, czy Zbigniew Rok kupował lub podarował synowi komputer. Świadek tłumaczyła, że jeszcze w czasie, gdy ona i oskarżony byli małżeństwem, nie mieli komputera, a pierwszy kupiła ona sama dla syna. Agnieszka R. zaznaczyła również, że z byłym mężem nie mieszka od 2003 roku, a ich rozwód miał miejsce dwa lata później w 2005 roku, czyli kilka lat przed tym, gdy doszło do włamania na skrzynkę M. Guzik.
NIEPRZYDATNE DOWODY
Po wysłuchania zeznań obu świadków, sędzia oddalił wnioski dowodowe, stwierdzając, że nie są one przydatne. Jak wyjaśniał sędzia Jarosław Noszczyk, zadaniem Sądu jest znalezienie osoby, która dokonała włamania na skrzynkę mailową byłej dyrektorki szpitala, a przedstawione podczas rozprawy wnioski dowodowe - wspomniane doniesienia prasowe, kupowane przez Zbigniewa Roka lub podarowane synowi komputery - nie pomagają w dotarciu do prawdy.
W mowie końcowej mec. Paweł Szczygieł odniósł się do zeznań Jana M. stwierdzając, że ten zastawia się niepamięcią. Powrócił również do postępowania przygotowawczego, w czasie którego - jak mówił pełnomocnik oskarżycielek - Zbigniew Rok miał powiedzieć, że sam wchodził na skrzynkę mailową M. Guzik z prywatnego komputera, który potem oddał synowi.
Następnie głos zabrała prokurator. Stwierdziła ona, że zeznania Z. Roka z postępowania przygotowawczego nie stanowią dowodu w sprawie, podobnie jak artykuły ukazujące się w prasie.
„WNIOSKUJĘ O UNIEWINNIENIE”
O wyrok uniewinniający dla oskarżonych - prócz samych zainteresowanych - wnioskował 8 grudnia ich obrońca, mówiąc w czasie rozprawy m.in. o tym, że żaden z przesłuchanych świadków nie wskazał jednoznacznie na to, by Z. Rok miał dostęp do hasła lub skrzynki mailowej Małgorzaty Guzik. Przypomniał również o tym, że jego klient słabo posługuje się komputerem. Dodał też, że zebrany materiał dowodowy nie wykazuje popełnienia przestępstwa.
ROK I BEDNARZ NIEWINNI
15 grudnia w Sądzie Rejonowym w Zawierciu zapadł wyrok w głośnej sprawie, trwającej już od bez mała 4 lat. Oskarżeni zostali uniewinnieni. Sędzia Jarosław Noszczyk wyjaśniał, że zebrane dowody procesowe nie wskazują na to, że Zbigniew Rok i Dariusz Bednarz jako pierwsi dotarli do ujawnionych dokumentów i że jako pierwsi nimi dysponowali. Jak argumentował 15 grudnia, Sąd musi mieć pełne przekonanie o winie oskarżonych, natomiast w tym przypadku było dużo wątpliwości i sprawa nie była jednoznaczna.
- Jedyne co mogę powiedzieć to to, że mam żal do Prokuratury Rejonowej w Zawierciu, że jestem już ciągany po sądach od 2012 roku. Wcześniej oczerniała mnie pani dyrektor o to, że fałszowałem dokumentację i tę sprawę też wygrałem i w Sądzie Rejonowym, i w odwołaniu w Sądzie Okręgowym. Teraz oskarżyła mnie o to, że rzekomo włamałem się na jej maila, natomiast Prokuratura Rejonowa w Zawierciu nie robi nic w tym kierunku, żeby zająć się sprawą przetargów na transport medyczny, które sam zgłosiłem i ponad cztery lata sprawa leży. Nie wiem co się dzieje w tej sprawie. O tym wiedział ówczesny starosta pan Rafał Krupa i nie zrobił z tym kompletnie nic, po prostu nic. Jakby policzyć pieniądze, które szpital stracił, choćby na przetargu na transport medyczny, to dziwi mnie też zachowanie obecnych władz, które jako organ założycielski szpitala nie drążą tej sprawy w prokuraturze, bo w końcu poszkodowanym w tym wszystkim jest szpital - komentował po ogłoszeniu wyroku Zbigniew Rok.
- Najważniejsze jest to, że szpital istnieje, że ludzie pracują, że nie dopuściliśmy do zwolnień - gigantycznych jak na tamte czasy - w szpitalu, że pielęgniarki mogą pracować, pracownice obsługi i administracji oraz lekarze. Nam się udało jedno - że szpital funkcjonuje i mamy nadzieję, że będzie nadal funkcjonował w dobrej kondycji i szedł do przodu - mówił Dariusz Bednarz.
Mężczyźni po raz kolejny zapewniali również o tym, że nie włamali się do skrzynki mailowej M. Guzik. - Podkreślamy - nikt z nas ani ja, ani doktor (Zbigniew Rok - przyp. red.) nigdy nie włamywaliśmy się, nie przełamywaliśmy żadnych zabezpieczeń. Po prostu chcieliśmy, aby było dobrze, natomiast to dobro odwróciło się w drugą stronę - wyjaśniał D. Bednarz.
Edyta Superson
Napisz komentarz
Komentarze