(Zawiercie, Myszków) 228,60 zł - taka kara dla 80-letniego pana Eugeniusza Cupiała z Żarek Letniska była jak wyrok. Mężczyzna pod koniec listopada pozostawił swoje auto tuż przy peronie pierwszym na Dworcu PKP w Zawierciu i pojechał pociągiem do lekarza. – Jestem inwalidą. Choruję na nowotwór, odjęli mi nogę i nerkę. Mnie za daleko byłoby iść od parkingu dla niepełnosprawnych do peronu pierwszego. O balkoniku to jest strasznie męczące – tłumaczy mężczyzna. Jak się później okazało, miejsce, w którym staruszek pozostawił swoje auto stanowiło część płatnego parkingu. Choć początkowo wydawało się, że tłumaczenia pana Eugeniusza wyjaśniły całą sprawę, w lutym mężczyzna dostał rachunek wraz z informacją, że w przypadku braku zapłaty sprawa trafi do sądu.
Na początku stycznia do naszej redakcji zwrócił się 80-letni pan Eugeniusz Cupiał z Żarek Letnisko. Mężczyzna 26 i 27 listopada pozostawił swoje auto (oznaczone odpowiednimi tablicami informującymi, że właściciel pojazdu jest inwalidą) przy Dworcu PKP w Zawierciu. Mężczyzna nie był świadomy, że pozostawia samochód na płatnym parkingu. Był przekonany, że zaparkował w zatoczce przy peronie pierwszym.
- Jechałem do lekarza do Lublina i zatrzymałem się przy peronie pierwszym. Tam było całkiem pusto, tam nie było żadnych samochodów. Ja nie wiedziałem, że tam jest parking płatny prywatny. Mam dwie tabliczki na samochodzie, że jestem osobą niepełnosprawną. Lublin jest daleko. Ja nie zdążyłem wrócić od razu, udało mi się przyjechać dopiero na drugi dzień. Kiedy wróciłem i zabierałem samochód, zaatakowali mnie, że tam nie wolno się zatrzymywać. Ten pan mi powiedział, że nie mógł odczytać czy tabliczka jest ważna, że ukryłem napis. Powiedziałem temu panu, że mam dwie tabliczki. Mnie tak syn doradził, żeby wziąć dwie, bo jak jest zamarznięty samochód to może być nie widoczne. To ja mam dwie - z przodu i z tyłu – tłumaczy 80-latek. Zażądali ode mnie niecałe 30 zł, ale ja powiedziałem wtedy, że nie mam pieniędzy na płatne parkingi, ja się nie poruszam po parkingach płatnych. Ja tylko do lekarza jadę. Mnie za daleko byłoby iść od parkingu dla niepełnosprawnych do peronu pierwszego. O balkoniku to jest strasznie męczące. To jest kawał drogi. Tym bardziej jak jest ślisko. Ja się tam zatrzymałem, bo wiedziałem, że tam jest wolne miejsce. Podobno przed budynkiem jest tabliczka. Ja byłem przeświadczony, że jestem poza parkingiem. W Myszkowie też przy peronie pierwszym na ulicy są namalowane dwa stanowiska dla niepełnosprawnych i przed budynkiem też są. W Zawierciu nie było żadnych oznaczeń, że ta zatoczka należy do parkingu płatnego – mówił wyraźnie przejęty staruszek.
O tym, że przed dworcem kolejowym w Zawierciu za parking trzeba płacić informowaliśmy już kilka lat temu - jak tylko on powstał. Miejsce płatnej strefy jest oznakowane, a tuż przy wjeździe widać dużą niebieską tablicę z regulaminem i cennikiem. Centralna część płatnego parkingu znajduje się na placu, gdzie kiedyś znajdowały się przystanki PKS. Kierując się w stronę peronu pierwszego jest natomiast wysepka przypominająca owalne rondo, a przy samym peronie zatoczka parkingowa. To właśnie na niej zaparkował swoje auto mieszkaniec Żarek Letniska.
MYŚLAŁ, ŻE SPRAWA JEST ZAŁATWIONA
Jak nam przekazał pan Eugeniusz, za pośrednictwem parkingowego skontaktował się z właścicielką firmy Topaz w celu wyjaśnienia powyższej sprawy.
- Ja mówiłem jej, że nie mogę zapłacić, bo jestem inwalidą. Ja nie mam pieniędzy na leki, a co dopiero na parking. Ona powiedziała, że obciąży taką panią, która miała dyżurować jak stawiałem tam auto. Ja myślałem, że ona rozumie. Myślałem, że sprawa jest załatwiona – mówił bardzo zdenerwowany pan Eugeniusz.
W styczniu br. pan Cupiał otrzymał natomiast pismo wzywające do zapłaty 228,60 zł. Ponieważ mężczyzna bardzo przejął się tym dokumentem, a nie ma środków finansowych na pokrycie zobowiązania (gdyby je posiadał, prawdopodobnie zapłaciłby już wcześniej opłatę parkingową w wysokości 24 zł), zwrócił się do naszej redakcji o pomoc.
- Ja mam nowotwór, odjęto mi całą nogę i nerkę. Jeszcze mam kilka innych chorób. Ta pani odgraża się, że mnie odda do sądu. Ja naprawdę nie jestem w stanie zapłacić, bo nie mam. No nie mam – żalił się schorowany mężczyzna.
Zapytaliśmy wiec właścicielkę firmy Topaz, czy w związku z tak trudną sytuacją starszego mężczyzny istniałaby możliwość anulowania nałożonych opłat.
- Odpowiadając na pani maila uprzejmie informuję, że anuluję pełne obciążenie (228,60 zł) panu Eugeniuszowi Cupiałowi (E.C.) za nieopłaconą w terminie usługę parkowania w dniu 27.11.2016 r. – poinformowała nas Jolanta Burska, która jest właścicielem płatnego parkingu przy dworcu PKP w Zawierciu.
Właścicielka przedsiębiorstwa poinformowała nas także, że jej zdaniem Eugeniusz Cupiał miał pełną świadomość parkowania w strefie płatnej, bowiem przekonywał obsługę parkingu, że ma do tego prawo w każdym miejscu i to bezpłatnie z racji posiadania uprawnień inwalidzkich.
- To wymuszenie bezpłatnej usługi jest niezrozumiałe, zwłaszcza, że bezpośrednio przed strefą płatną są wydzielone miejsca dla posiadaczy karty parkingowej (30 m od miejsca faktycznego postoju samochodu E.C. w dniu zdarzenia), z których uprawniony może bezpłatnie i bezproblemowo skorzystać. ( …) Nie wątpię w zły stan zdrowia E.C. i szczerze mu z tego powodu współczuję, ale nie mam już takiej pewności czy rzeczywiście jego dwudniowy, weekendowy wyjazd, był związany z wizytą u lekarza – podkreśla Jolanta Burska, która dodaje, że po rozmowie telefonicznej z panem Eugeniuszem istotnie zobowiązała się anulować opłatę, która dotyczyła nieuiszczenia opłaty z 26 listopada.
Mimo tych wszystkich zawiłości niezmiernie cieszymy się, że całą sprawę udało się zakończyć z tak dobrym skutkiem. Ogromnie uradowany był także pan Eugeniusz, kiedy poinformowaliśmy go o pozytywnym rozpatrzeniu jego prośby przez J. Burską.
- Nie wiem jak mam wam dziękować – powiedział nam wzruszony.
Justyna Banach-Jasiewicz
Napisz komentarz
Komentarze