(Zawiercie) 16 maja w Zawierciu odbył się wyjątkowy happening pn. „Pokonać bariery”, zorganizowany z myślą o aktywizacji i integracji osób niepełnosprawnych. Przy Miejskim Ośrodku Kultury „Centrum” przygotowano targi pracy i punkty konsultacji dla niepełnosprawnych i ich rodzin. Można było obejrzeć także prace artystyczne wykonane przez uczestników projektu. Po południu w sali widowiskowej odbył się natomiast koncert charytatywny, podczas którego zaprezentowali się uczniowie Zespołu Szkół i Placówek Specjalnych im. Marii Grzegorzewskiej oraz podopieczni Stowarzyszenia „Z Dobrego Serca”. Koncert zakończył występ Olka Klepacza, lidera Formacji Nieżywych Schabuff.
Inicjatorzy przedsięwzięcia: Zespół Szkół i Placówek Specjalnych im. Marii Grzegorzewskiej oraz Stowarzyszenie „Z Dobrego Serca” w Zawierciu w związku z akcją „Aktywizacja i Integracja Osób Niepełnosprawnych” zaplanowali wiele atrakcji. Impreza rozpoczęła się jednak od targów pracy dla osób niepełnosprawnych.
– Takie targi zostały zorganizowane na terenie Zawiercia i powiatu zawierciańskiego po raz pierwszy. Inicjatorem targów są nauczyciele z Zespołu Szkół i Placówek Specjalnych w Zawierciu oraz członkowie stowarzyszenia działającego przy szkole „Z Dobrego Serca”. Skąd się inicjatywa wzięła? Stąd, że widzimy taką potrzebę. Co roku wypuszczamy kilkunastu, kilkudziesięciu absolwentów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi, posiadającymi orzeczenia o stopniu niepełnosprawności. Niestety na naszym rynku pracy brakuje ofert dla takich osób. Targi służą propagowaniu różnych form zatrudnienia, stąd na targach pojawili się przedstawiciele: Urzędu Pracy, Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej i jednego z wiodących zakładów pracy w Zawierciu. Staramy się dopasować naszą ofertę edukacyjną do niepełnosprawności naszych uczniów, ale także do pracodawców, by byli zainteresowani. Niewiele, bo około 20-30% otrzymuje zatrudnienie zaraz po ukończeniu szkoły. To są pierwsze nasze targi i mam nadzieję, że nie ostatnie. Będziemy starali się tę formę współpracy pomiędzy pracodawcami a niepełnosprawnymi rozwijać, żeby angażować jak najwięcej pracodawców do oferowania pracy i absolwentów do poszukiwania pracy – wyjaśnia dyrektor ZSiPS Waldemar Karoń.
Jak podkreśla dyrektor placówki, osoby niepełnosprawne, to wspaniali pracownicy, którzy bardzo rzetelnie starają się wykonywać swoje obowiązki.
- Wśród osób niepełnosprawnych obserwujemy tendencję do bardzo sumiennego, rzetelnego wykonywania pewnych czynności. Może są to czynności powtarzalne, nie wymagające jakiejś własnej inwencji twórczej – chociaż w szkole rozwijamy kreatywność – ale do prac nie wymagających dużego wkładu umysłowego, jak najbardziej absolwenci się nadają – mówi W. Karoń.
- Sumienność, punktualność, traktowanie bardzo poważnie tego co się robi - to są niesamowite cechy. Osoby niepełnosprawne, jeśli dostają taką szansę w życiu, to nie znam przypadku, żeby tej szansy nie wykorzystały. Ja znam ludzi niepełnosprawnych, wiem jak podchodzą do pracy, życia czy rodziny. Warto ich zatrudniać, bo to są sumienni pracownicy – przekonuje Aleksander Klepacz, który do Zawiercia przyjechał, aby zaśpiewać podczas charytatywnego koncertu dla niepełnosprawnych.
- Organizujemy takie koncerty cyklicznie. Każdy koncert, który prowadzimy staramy się, żeby promował szkołę, promował niepełnosprawność i pomoc tym osobom. Koncert stanowi podsumowanie. Zawsze staramy się, by akcent naszej pracy wychowawczej był pokazany, żeby nasz Zespół Szkół był zauważany w środowisku lokalnym. Możliwość wystąpienia przed wykonawcami, którzy zaznaczyli swoją obecność na scenie muzycznej, to także taka nagroda dla uczniów. Wcześniej występowali u nas także: Ivan Komarenko, Universe, Krzysztof „Jary” Jaryczewski – wylicza dyrektor Karoń.
Gwiazdą tegorocznego koncertu był „człowiek – orkiestra” - muzyk, pedagog, dyrektor przedszkola, a prywatnie mąż i ojciec. Oprócz tego bardzo pozytywny, otwarty człowiek obdarowany hipnotyzującym głosem. Aleksander Klepacz, bo o nim mowa, u źródeł Warty bywa dość często, bo właśnie w tutejszym Miejskim Ośrodku Kultury w Zawierciu ma próby ze swoim zespołem. Tuż przed koncertem nasza redakcja miała okazję z nim porozmawiać. O niepełnosprawności, literaturze, muzyce i miłości do Jury Krakowsko-Częstochowskiej, którą wzdłuż i wszerz zwiedza na rowerze.
JESTEŚMY PIĘKNI NIEDOSKONAŁOŚCIĄ
- Jak co roku musieliśmy pukać do wielu drzwi, żeby znaleźć osobę, która zechce wziąć udział w koncercie charytatywnym. Ponieważ zwracamy artystom koszty dojazdu, nie bez znaczenia była odległość. Najważniejsza jest jednak chęć, żeby zaśpiewać dla niepełnosprawnych. Olek Klepacz jest osobą, która ma wielkie serce – podkreśla jeden z inicjatorów przedsięwzięcia Grzegorz Krasowski, który na co dzień pracuje w ZSiPS w Zawierciu.
Dla muzyka pomoc innym jest czymś naturalnym. Koncert, który odbył się w Zawierciu, to zaledwie niewielki procent jego działalności charytatywnej.
– To jest taka przestrzeń, która jest wpisana w dużej mierze w moje działanie. To nie jest kwestia tego koncertu. Ja tego typu inicjatywy podejmuję parokrotnie w roku. Jestem ambasadorem Fundacji „Oswoić los” z Lublina, gdzie co roku działamy w tej przestrzeni. Gram tam koncerty, gram też koncerty na które jestem zapraszany incydentalnie. Ten limit oczywiście jest ograniczony, nie mogę grać cały czas non-profit. Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że tego typu akcje budują świadomość inności, odmienności. Ja bardzo lubię ludzi nie w pełni sprawnych. To są ludzie, którzy muszą dużo więcej czasu poświęcić na pokazanie siebie światu, żeby zostać zauważonym. Są wrażliwsi, bardziej interesujący dla mnie. Nie chcę tworzyć jakiegoś muru i getta, ale lubię się poruszać w tym środowisku. Ludzie są fasadowi, perfekcyjni, a media kreują taki wizerunek. To skończy się tragicznie, bo jesteśmy bardzo ułomni, wszyscy, bez względu na to czy mamy jakieś niedoskonałości stwierdzone medycznie. Jesteśmy piękni niedoskonałością, a próbowanie sprostaniu temu wizerunkowi, który jest wyidealizowany, nieprawdziwy, jest bardzo deprymujący, krzywdzący, powodujący mnóstwo kompleksów. To duży problem - podkreśla Olek Klepacz.
Nie każdy artysta chce jednak wspierać osoby niepełnosprawne.
- To jest kwestia czy ktoś widzi tę przestrzeń, czy jej nie widzi. To jest kwestia wrażliwości. Ja mając w swoim doświadczeniu akademickim (przez jakiś czas wykładałem pedagogikę specjalną), otarłem się o tego typu środowiska. Dużo się tam nauczyłem, dowiedziałem o sobie przede wszystkim. Cały czas w jakiś sposób lgnę do takich klimatów, do takich przestrzeni społecznych. Trochę się krępuję rozmawiając na ten temat. Dla mnie to tak oczywiste jak kierowanie samochodem, czy jedzenie. My mamy problem w naszym kraju z inkluzją, czyli akceptacją. Swego czasu była bardzo modna tolerancja, a tolerancja to jest dla mnie taki pierwszy krok do świadomości. To nas predysponuje do tego, żeby widzieć świat pięknym, kolorowym, takim jaki w rzeczywistości jest. Kolejnym etapem jest inkluzja. Zastanawiamy się czemu Amerykanie tak fantastycznie sobie radzą? Oni akceptują, inkludują odmienność, inność – wyjaśnia artysta.
Jak zapewnia lider Formacji Nieżywych Schabuff, budowanie świadomości powinno rozpoczynać się już od najmłodszych lat.
- To zaczyna się do małego dzieciaczka, dlatego prowadząc w Częstochowie swoje Przedszkole Artystyczne im. Olka Klepacza, uczymy dzieciaki akceptacji dla wszelkiej odmienności. Łącznie z tym, że wąż też wygląda dziwnie jeśli chodzi o stereotypy, człowiek bez ręki też wygląda inaczej. Stereotypy wkładają nas w zbroję takiej sztywności kulturowej. Tu chodzi o to, żeby widzieć świat tak, jak on rzeczywiście wygląda, bo wtedy będziemy szczęśliwsi. Jeśli będziemy udawać, że tego nie ma, to nie funkcjonuje, to nie sprostamy temu wizerunkowi – dodaje muzyk.
Zdaniem piosenkarza, ogromną rolę w kształtowaniu wzorców młodego człowieka odgrywa literatura. Młodzieży ciężko się bowiem utożsamiać z bohaterami z dzisiejszego kanonu lektur.
- Proszę spojrzeć na literaturę. Jestem wielkim przeciwnikiem ferowania tego typu lektur, które w tej chwili mamy. To było dobre kiedyś. Ale w tej chwili nie jesteśmy w stanie utożsamiać się ze Skrzetuskim, Longinusem Podbipiętą, z osobami bez skazy, wybitnymi, silnymi, mądrymi, wspaniałymi. Bliżej mi do Gombrowicza, Herberta, Miłosza – do takich prozaików i poetów, którzy widzą ten świat współcześnie i widzą go w szerszej perspektywie. Wydaje mi się, że wycofanie Łyska z pokładu Idy, Naszej szkapy, jest błędem. Jest dużo literatury, która opowiada o pięknie i odmienności tego świata, różnicach, o tym, że Chińczycy mają skośne oczy, Murzyni są czarni, a Indianie są czerwoni. A jakie to tak naprawdę ma znaczenie? Ważny jest podmiot liryczny – człowiek. Czy on jest coś wart, czy nie jest nic wart. A czy on jest czerwony, niebieski, biały, pomarańczowy, to już nie ma znaczenia. (…) W wyniku wielkiego zaniedbania edukacji w naszym kraju mamy do czynienia z pokoleniem, które nie czyta, nie jest wrażliwe, nie łaknie strawy duchowej. Ja nie mówię o religii. Mówię o kulturze, sztuce, bo to powoduje, że my mamy zupełnie inną perspektywę na siebie. Tego typu świadomość daje nam wielkie możliwości – zaznacza Aleksander Klepacz.
ZAWIERCIE TO DOBRE MIASTO
Zawiercie dla mieszkającego w Częstochowie Olka Klepacza to dość bliski sąsiad. W Miejskim Ośrodku Kultury „Centrum” w Zawierciu jest częstym gościem.
- Przyjeżdżam tu na próby z moim zespołem Formacja Nieżywych Schabuff. Dziś jestem tu z trio, moimi przyjaciółmi muzykami. To się nazywa Olek Klepacz + M2, czyli Michał Rorat i Michał Walczak. Gram mój solowy materiał, który się nazywa Neurotyki. Zawiercie znam stąd, że mieszka tu mój akustyk, Piotr Niewiadomski, z którym pracuję od lat 15, 20. My tu przyjeżdżamy na próby, do tego domu kultury. Ja te deski dokładnie znam. Lubię tę atmosferę, lubię ludzi, którzy tu pracują. To jest dobre miasto, fajne miasto – dodaje Klepacz.
Podczas koncertu „Pokonać bariery” Klepacz sparafrazował nawet tekst jednej ze swoich piosenek śpiewając „Zawiercie to dobre miasto…”.
- Ten odcinek miedzy Zawierciem, Myszkowem a Częstochową zwiedzam na rowerze, eksploruję okolice. Jura Krakowsko-Częstochowska to jest miejsce, do którego przyjeżdża cała Polska. To jest taka polska Toscania. Dla mnie to jest magiczne miejsce. Mieszkałem w Zakopanem, mieszkałem za granicą przez jakiś czas, ale wróciłem do Częstochowy. Kocham Jurę Krakowsko-Częstochowską. Marzę, aby stare lata spędzić w małym domku na Jurze. Może uda mi się to zrealizować. To jeszcze bardzo odległa kwestia, bo jestem cały czas czynny zawodowo, zapracowany. W Częstochowie prowadzimy wraz z żoną Przedszkole Artystyczne im. Olka Klepacza, które też jest dla mnie bardzo ważne. Tam jestem w stanie pracować nad świadomością dzieciaków i jak gdyby kształtować polską publiczność – odbiorcę sztuki. Gościmy tam wybitnych artystów sceny polskiej: pisarzy, poetów, muzyków, aktorów, reżyserów. Te spotkania mają na celu zburzenie wszelkich barier i murów. Dzieci mogą posłuchać, np. jak to było, kiedy Tomek Sekielski czy Sebastian Karpiel-Bułecka byli mali, a teraz są kimś wybitnym. To uczy dzieci, że też mogą zrealizować swoje marzenia – mówi artysta.
Justyna Banach-Jasiewicz
Napisz komentarz
Komentarze