(Zawiercie, Myszków) Pod koniec czerwca w Sądzie Rejonowym w Myszkowie przesłuchani zostali kolejni świadkowie w sprawie tzw. „zawierciańskiej afery korupcyjnej”. Zeznania dwóch przesłuchanych 22 czerwca kobiet odnosiły się do zarzutów postawionych byłemu prezydentowi Ryszardowi Machowi i jego ówczesnemu zastępcy Markowi K. Związane były one z podpisaniem umowy najmu mieszkania komunalnego w Zawierciu. Kobiety potwierdziły, że w 2013 roku obu prezydentom zaniosły „prezenty” w ramach wdzięczności za przydział mieszkania. Rodzi się tylko pytanie, czy zarzut korupcji postawiony byłemu wiceprezydentowi Zawiercia za korzyść majątkową przy przydziale mieszkania to jednostkowy przypadek, czy opis schematu działania, reguła przy przyznawaniu lokali mieszkaniowych.
Wśród 10 zarzutów, jakie postawiono byłemu prezydentowi Machowi znalazł się ten mówiący o tym, że samorządowiec miał latem 2013 roku przyjąć od jednej z mieszkanek kosz z alkoholem i słodyczami o wartości około 150 zł w zamian za pomoc dla jej córki w przydziale mieszkania komunalnego, choć kobieta nie spełniała warunków do przydziału lokalu. Z kolei ówczesny zastępca Ryszarda Macha, a obecnie dyrektor Miejskiego Zespołu Obsługi Ekonomiczno-Administracyjnej Szkół w Zawierciu Marek K. oskarżony jest o to, że przyjął korzyść majątkową w wysokości 1000 złotych w zamian za skierowanie podpisania umowy najmu.
DAŁY ŁAPÓWKI „Z WDZIĘCZNOŚCI”
Świadkowie, którzy stawili się w myszkowskim sądzie 22 czerwca to kobieta, która w 2013 roku otrzymała przydział na mieszkanie komunalne oraz jej matka. Panie w swych zeznaniach potwierdziły zarówno obdarowanie prezydenta koszem, jak i dostarczenie zastępcy prezydenta pieniędzy we wskazanej wyżej kwocie. Zdaniem kobiet miał to być tylko i wyłącznie wyraz wdzięczności, którego – jak podkreślały – nikt od nich nie wymagał, ani nie oczekiwał.
NIE MA ZA CO DZIĘKOWAĆ, ALE PREZENT I TAK NALEŻY DAĆ?
Jak wyjaśniały kobiety, młodsza z nich – córka - przez około 6 lat była wpisana na liście osób ubiegających się o mieszkanie komunalne (w latach 2007-2013). W tym czasie najpierw mieszkała ona ze swoim mężem, a później w mieszkaniu swoich rodziców wraz z nimi, bratem oraz swoją córką. Z relacji córki wynika, że chodziła do zawierciańskiego magistratu, by dowiedzieć się czegoś w swojej sprawie, jednak urzędniczki miały ją informować, że trzeba czekać, można przychodzić i pytać. Jak tłumaczyła, w ciągu 6 lat oczekiwania na mieszkanie, otrzymała z urzędu dwie propozycje, jednak odrzuciła je, bo lokale nie spełniały jej oczekiwań. Wiedziała, że jeśli odmówi po raz trzeci, to zostanie skreślona z listy oczekujących. W 2013 roku otrzymała kolejną, ostatnią już propozycję z magistratu. Warunkiem podpisania umowy najmu było wcześniejsze wyremontowanie mieszkania przez kobietę, na co ta się zgodziła. Gdy nabrała pewności, że otrzyma lokal, miała udać się wraz ze swoją matką do prezydenta miasta oraz jego zastępcy, by podziękować. Wyrazem wdzięczności kobiet miał być kosz z alkoholem i słodyczami dla Ryszarda Macha o wartości około 150 zł oraz koperta z tysiącem złotych dla jego zastępcy Marka K.
Jak zeznała córka, jej zdaniem ówczesny prezydent miasta nie odegrał żadnej roli w otrzymaniu przez nią mieszkania. – Tak jak powiedziałam, byłam na liście i w końcu się doczekałam. (…) Uważam, że żadnej tu jego (prezydenta – przyp. red.) pomocy nie było – wyjaśniała zawiercianka, nie potrafiąc wyjaśnić za co w takim razie dziękowała samorządowcom. Stwierdziła natomiast, że „to był błąd”. – Ten 6-letni okres oczekiwania to nie był krótki okres. Nie uważałam, że powinnam dostać (mieszkanie – przyp. red.) wcześniej, uważałam, że wszystko było normalnie. (…) Nie wiem kto w Urzędzie Miasta Zawiercie podejmuje decyzję o przydzieleniu mieszkania. Nie wiem czy jest to jednostkowa decyzja prezydenta – tłumaczyła kobieta.
Kosz sfinansowała córka. Pieniądze dla Marka K. również miały należeć do niej. „Prezenty” dla prezydentów przekazać miała jednak matka kobiety. W swych zeznaniach tłumaczyła, że kosz i pieniądze były wyrazem wdzięczności, radości z tego, że jej córka po kilku latach oczekiwania otrzymała przydział mieszkania. – (…) nikt ode mnie nie oczekiwał żadnego podziękowania, nikt mi też niczego nie obiecywał – zapewniała kobieta. Z relacji matki wynika, że przychodziła do zawierciańskiego magistratu, by porozmawiać z prezydentem i jego zastępcą. Ich rozmowy miały odbywać się w czasie, gdy samorządowcy przyjmowali wszystkich interesantów. Zdaniem kobiety, jej rozmowy z Ryszardem Machem i Markiem K. miały na celu pomoc jej córce i wnuczce w trudnej sytuacji mieszkaniowej, choć były prezydent Zawiercia miał jej powiedzieć podczas jednego z takich spotkań, że nie ma wolnych mieszkań i trzeba cierpliwie czekać. Kobieta zapewniała, że żaden z prezydentów nie wymagał i nie oczekiwał łapówek za rzekomą pomoc. – Myślę, że w tej sprawie ani jeden, ani drugi prezydent nie zrobili nic takiego, za co miałabym obowiązek czuć się wdzięczna – mówiła 22 czerwca kobieta stwierdzając, że zrobiła źle i chyba nie myślała racjonalnie. Zdaniem kobiety to był jej pomysł. Miała ona zasugerować córce, że „może trzeba podziękować za tę pomoc”. Córka ostatecznie przystała na propozycję matki. Z zeznań kobiety wynika, że obaj włodarze powiedzieli, by zabrała to, co im przyniosła. Ona jednak nie posłuchała – kosz ze słodyczami miała postawić na biurku Ryszarda Macha i opuścić gabinet, z kolei kopertę z tysiącem złotych miała położyć na półce meblościanki stojącej przy drzwiach w gabinecie ówczesnego zastępcy prezydenta Marka K. i również wyjść. Kobieta zapewniała, że pieniądze przeznaczone były tylko dla Marka K. – nie doszło do żadnej próby wręczenia pieniędzy Ryszardowi Machowi. Jedynym wyrazem wdzięczności wobec niego był kosz. – Nie wiem jak określić ten gest. To było podziękowanie, wyraz szczęścia – tłumaczyła starsza z pań. Kobieta, podobnie jak jej córka zeznała, że nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, czy któryś z ówczesnych prezydentów miał jakikolwiek wpływ na przydzielenie mieszkania jej córce.
JAK I CZY BYŁY WERYFIKOWANE DANE W DOKUMENTACH?
W zeznaniach kobiet pojawiły się szczegóły dotyczące procedury przyznawania mieszkań. Młodsza z kobiet wspominała o warunkach, jakie należało spełnić, by uzyskać przydział. Wśród nich było zaświadczenie o zarobkach oraz wyliczenie powierzchni mieszkania, w którym się dotychczas mieszka. Kobieta przyznała, że mieszkanie jej rodziców było za duże i istniało prawdopodobieństwo, że przez to nie otrzyma mieszkania komunalnego. Dlatego też w dokumentach składanych do urzędu wpisały powierzchnię mniejszą metrażu mieszkania jej rodziców. Został on zaniżony. Ponadto nie do końca zgodna z prawdą miała być również informacja o dochodach kobiety – w dokumentacji wpisana została jej pensja, którą kobieta otrzymywała wcześniej. W momencie składania papierów do urzędu jej pensja była faktycznie nieznacznie wyższa, co wynikało ze zmiany stanowiska pracy.
To rodzi pytania, dość oczywiste w tej sprawie, czy kosz i 1000 zł nie były świadomą łapówką za przymknięcie oczu przez urzędników magistratu na zaniżony metraż i zawyżone dochody? Czy gdyby kobiety wpisały prawdziwe dane, to czy przydział mieszkania byłby w ogóle możliwy?
Dlatego mamy prawo pytać, szerzej: na ile rzetelnie Urząd Miasta Zawiercia weryfikuje legalność przydziałów mieszkań w ostatnich latach? Niestety, na nasze i niektórych radnych pytania o konieczność audytu przydziału mieszkań w czasie gdy prezydentem był Ryszard Mach przez jego następcę, prezydenta Witolda Grima zostały odrzucone. Pytanie: w ilu innych wnioskach pozytywnie rozpatrzonych w Urzędzie Miasta Zawiercie są zaniżone metraże i zaniżone dochody wnioskodawców? Ile rodzin nie dostało lokali komunalnych z powodu oszustw przy przydziale mieszkań?
Czy dane w dokumentach składanych przez zawiercian były rzetelnie weryfikowane? Czy na pewno przydziały zawsze otrzymywali najbardziej potrzebujący mieszkańcy? Odpowiedzi na te pytania nie przyniesie proces, który toczy się przed myszkowskim sądem, albowiem nie tego dotyczy sprawa. Jest to jednak ciekawy wątek, którego wyjaśnienia najprawdopodobniej prędko się nie doczekamy. Jak informował nas pod koniec ubiegłego roku rzecznik zawierciańskiego magistratu, urząd nie zamierza przeprowadzić audytu dotyczącego Marka K. i przyznawanych mieszkań komunalnych. Niechęć obecnych władz Zawiercia do wyjaśnienia tej sprawy jest co najmniej zastanawiająca.
Edyta Superson
Napisz komentarz
Komentarze