Rzeniszów, gmina Koziegłowy. Wieś przy trasie DK1 znana jest z kilku wytwórni wód mineralnych. Jest też ubojnia zwierząt, zakład rozbioru mięsa Anna Kaczorowska Zakłady Mięsne Józan. Ten zajmuje się ubojem bydła. Pod tym samym adresem działa też firma jej męża, firma „Ziutek” Józef Kaczorowski, zajmująca się ubojem koni.
Ten artykuł ukazał się w Kurierze Zawierciańskim nr 31 z 4-08-2023:
Na stronie internetowej firma chwali się licznymi dyplomami za jakość produkcji, ale też certyfikatami potwierdzającymi rzekomą troskę o dobrostan zwierząt, ich humanitarny ubój. W lipcu 2022 roku cała Polska zobaczyła na nagraniach z ukrytych kamer dziennikarzy TVN, którzy zatrudnili się w Józanie, jak traktowane są niektóre przywożone zwierzęta.
Wobec zakładu padły podejrzenia, że w ubojni trafiają też zwierzęta chore, lub wręcz umierające, które trzeba wyciągać z samochodów linami. W branży ubojowej to tak zwane „leżaki”. Reportaż o „leżakach” w Józanie wyemitował TVN Uwaga. Rodzinna firma Kaczorowskich jest na ustach wszystkich mieszkańców Rzeniszowa z zupełnie innego powodu: mieszkańcy dowiedzieli się, że obok ich domów firma chce wybudować biogazownię przerabiającą odpady zwierzęce w procesie fermentacji. Już przez długie lata zarzucali firmie wylewanie odpadów do rzeki, mają o zakładzie bardzo złą opinie. Zorganizowali się, poruszyli media i na razie zablokowali budowę biogazowni. Po ich interwencji z udziałem prawnika (mieszkańców reprezentuje adw. Paweł Matyja) Wojewoda Śląski uchylił pozwolenie na budowę biogazowni, które wydał ich sąsiad, starosta myszkowski Piotr Kołodziejczyk, który mieszka w sąsiedniej wsi. Mieszkańcy od początku stawiali zarzuty, ze starosta i burmistrz ukryli plany budowy biogazowni przes mieszkańcami. Wściekłość mieszkańców zmagał fakt, że od wielu lat w ubojni pracuje zona burmistrza Koziegłów Jacka Ślęczki. W gminie Koziegłowy rządzi PiS od lat, ale mieszkańcy Rzeniszowa bardziej nazywają to układem rodzinnych klanów Kaczorowskich (ubojnie), Kołodziejczyków (gmina i powiat) i Ślęczków (ubojnia i gmina).
Krowy i konie. Pracownicy ubojni znęcali się nad zwierzętami. Szefowa dała im upomnienie!
W reportażu TVN Uwaga widzimy, jak pracownicy ubojni z Rzeniszowa poganiają zwierzęta prętami, prądem, skręcając ogony. Idące na rzeź zwierzęta cierpią co potwierdziła w śledztwie prowadzonym przez Prokuraturę Rejonową w Myszkowie biegła z zakresu dobrostanu zwierząt. Prokuratura skierowała do sądu akt oskażenia przeciwko 3 pracownikom ubojni, zarzucając im przestępstwo z art 35 ust. 1 Ustawy o ochronie zwierząt, zagrożonej karą do lat pozbawienia wolności. Sąd w Myszkowie uznał, że okoliczności sprawy i wina oskarżonych nie budzą wątpliwości i ukarał 3 pracowników ubojni „Józan” i „Ziutek” (obie z Rzeniszowa pod tym samym adresem) i nałożył kary grzywny po 3-4 tys. zł w wyroku nakazowym. Prokuratura uznała kary za rażąco łagodne i 26 lipca 2023 złożyła sprzeciw od wyroku. To oznacza, że zostaje on uchylony i będzie toczył się proces.
Sprzeciw od wyroku, jak potwierdza nam radca prawna Angelika Kimbort, złożyło też Stowarzyszenie Otwarte Klatki, które w procesie jest oskarżycielem posiłkowym: -Nałożone kary grzywny Stowarzyszenie Otarte Klatki, które reprezentuję uważa za rażąco niskie. Zwrócę też uwagę na fakt, że to jedyne kary nałożone na oskarżonych, Sąd mógł nałożyć na nich zakaz pracy przy uboju zwierząt, ale tego nie zrobił.
-Ukarano pracowników, i to na niewielkie kary. W reportażu TVN wypowiada się Anna Kaczorowska, właścicielka ubojni Józan, której dziennikarze pokazali, co się dzieje w jej zakładzie, a ta wyraża zdziwienie, zaprzecza, aby miała o tym wiedzę lub akceptowała te patologiczne zachowania. Czy to możliwe, żeby do tych praktyk dochodziło w ubojni bez wiedzy właścicieli, czy kierowników? -pytamy.
-Ciężko uwierzyć, aby odbywało się to bez wiedzy pracodawcy. Wrócę uwagę, że te osoby, którym postawiono zarzuty, wg naszej wiedzy dalej tam pracują, ubojnia ich nie zwolniła, nałożono na nich tylko kary nagany. Wyrok nakazowy, od którego Stowarzyszenie złożyło sprzeciw uważamy za rażąco niski, podobnie jak prokuratura, nie tylko ze wględu na wysokość grzywny, ale z tego powodu, że Sąd nie zdecydował się na nałożenie na podejrzanych kar choćby czasowego zakazu pracy przy zwierzętach -mówi radca prawna Angelika Kimbort.
Napisz komentarz
Komentarze