Proces w którym Dariusz M. jest w naszej opinii głównym oskarżonym, jako zleceniodawca pobicia, miał się rozpocząć 19 czerwca. Ale Dariusz M. trafił do szpitala, jak nam się udało ustalić, psychiatrycznego. (dalej pracuje z dziećmi w szkole w Zawierciu). Kolejny termin rozprawy Sąd Okręgowy w Sosnowcu wyznaczył na 10 października. Przybył oskarżony Dariusz M. z obrońcą, oraz trzech oskarżonych, z których aż dwóch zostało dowiezionych z więzienia, gdzie odbywają kary wieloletniego pozbawienia wolności. Jeden z nich wyjdzie z więzienia w roku 2033. Odsiaduje karę więzienia za zabójstwo. Ale nie stawił się na rozprawę jeden z oskarżonych, którego obecność ze względu na zarzuty zbrodni, jest na początku procesu obowiązkowa. Jego obrońca dostarczył informację, że klient zachorował o czym, miał o zawiadomić dopiero o godz. 21 dzień wcześniej.
Sąd zdecydował o odroczeniu rozpoczęcia procesu do 5 listopada 2024 godz. 9:30 informując jednocześnie, że oskarżeni mogą być przymusowo doprowadzeni na rozprawę. Zobaczymy więc, czy 5 listopada 2024 uda się rozpocząć proces.
W procesie Dariusza M. i pozostałych orzeka SO w Sosnowcu w składzie 3 osobowym, rozprawie przewodniczy SSO Ewelina Pałgan-Witek. Śledztwo w tej sprawie prowadziła Prokuratura Okręgowa w Nowym Sączu. W procesie oskarżycielem publicznym jest prokurator Katarzyna Zajączkowska.
Jeżeli 5.11.2024 uda się rozpocząć proces, poznamy szczegóły zarzutów karnych, sformułowane w akcie oskarżenia. Z tego co wiemy dotychczas o tej sprawie, o której pisaliśmy na już wielokrotnie:
Dariusz M. w chwili czynu dyrektor Szkoły Podstawowej nr 5 w Zawierciu, jak zarzuca prokuratura w akcie oskarżenia miał zlecić pozostałym czterem mężczyznom ciężkie pobicie Andrzeja K. "tak aby został kaleką". Panu Andrzejowi spalono samochód, pobicia uniknął uciekając. Bardzo ciekawe jest już nawet to jakie znajomości ma były na szczęście dyrektor podstawówki. Dwóch z 4 oskarżonych siedzi w więzieniu, w tym jeden za zabójstwo, dwóch pozostałych to też mężczyźni z bogatą kartoteką karną.
Dariusz M. z Rudnik, w gminie Włodowice jest głównym oskarżonym w procesie nakłanianie do zbrodni ciężkiego pobicia. W akcie oskarżenia prokuratura zarzuca mu, że w 2018 roku w Myszkowie zlecił pozostałym oskarżonym pobicie Andrzeja K. w taki sposób, aby ofiara uległa ciężkim obrażeniom, aby to było trwałe kalectwo. Tak, aby pan Andrzej był po napaści niezdolny do samodzielnego życia. Zlecenie na pobicie zdaniem prokuratury było zemstą za to, że pan Andrzej związał się wtedy jeszcze żoną Dariusza M., choć byli już w trakcie rozwodu.
Mimo ciężkich zarzutów Dariusz M. był dyrektorem szkoły podstawowej w Zawierciu, nawet nie został zawieszony w obowiązkach. Dzisiaj dalej ma kontakt z dziećmi. W tej samej szkole jest kierownikiem świetlicy.
Pan Andrzej przeżył napaść, ale spalono mu samochód. Te sprawy ewidentnie się łączą, ale prokuratura nie zdołała połączyć spalenia samochodu Andrzeja K. z tym przestępstwem. Za spalenie samochodu zostali już skazani Marcin G. i Karol T. z Żarek. Obaj „nie pamiętają, nie wiedzą kto im zlecił podpalenie”.
Dariusz M. w czasie gdy doszło do zarzucanego mu przestępstwa był dyrektorem szkoły w Zawierciu. Często brylował w obecności prezydenta Zawiercia Łukasza Konarskiego, lubił się pokazywać z politykami PiS. Ci mogli nie wiedzieć, z kim stają do zdjęcia, ale były prezydent Zawiercia nie mógł nie wiedzieć, że dyrektor uważany za „człowieka prezydenta” ma poważne zarzuty karne.
Dariusz M. z końcem sierpnia 2023 przestał być dyrektorem szkoły. Już nie startował w kolejnym konkursie. Ale dalej pracuje w tej samej szkole, jako kierownik świetlicy.
Dwaj mieszkańcy Żarek Marcin G. i Karol T. na nie wiadomo czyje zlecenie (śledztwo tego nie ustaliło) 4 marca 2019 roku podpalili samochód zaparkowany na posesji pana Andrzeja. 14 grudnia 2022 Sąd Rejonowy w Będzinie uznał ich winnych podpalenia, i skazał ich na karę 3 miesięcy bezwzględnego więzienia, obowiązek zapłaty panu Andrzejowi 27 tys. zł za zniszczony samochód i po 3 tys. kosztów procesu. Ten wyrok jest prawomocny. Marcin G. jeden z podpalaczy sam zapalił się rozlewając benzynę, uległ poparzeniom, i tak trafił do szpitala. To pomogło powiązanie go z podpaleniem, które nagrały kamery monitoringu.
W procesie o podpalenie samochodu również Sąd, wydając wyrok, podkreślił, że nie ustalono mocodawcy tego czynu, choć liczne poszlaki i dowody prowadziły do Dariusza M.
Wcześniej pisaliśmy:
Napisz komentarz
Komentarze