I o ile nad alkotubkami pracowały najtęższe polityczne umysły, to – mam wrażenie – wpis facebookowy Grimma został, póki co, trochę zignorowany. I to jest wyjątkowo smutne.
I bądźmy szczerzy – problem alkotubek zniknie, bo zaangażowano do tego wielu ludzi i wiele środków. Za chwilę temat przestanie opinię publiczną rozgrzewać a inni producenci, którym po głowie chodziłyby równie spektakularne pomysły na zaistnienie na rynku, dziesięć razy zastanowią się, nim wprowadzą cokolwiek mogącego wzburzyć opinię publiczną.
I bądźmy też szczerzy – problem Patryka Drabka, bo do niego „pije” w swoim facebookowym wpisie Witold Grimm, zapewne rozejdzie się po kościach. Zarzut Grimma jest prosty: obecna władza trzyma w Urzędzie człowieka, który symbolizuje propagandę i porażkę (na szczęście- Łukasza Konarskiego). A jednak, z jakiegoś powodu Pani Prezydent Nemś zdecydowała się trzymać go w swoim otoczeniu. Niektórym oczy wychodzą z orbit, jakim cudem spin doctor Konarskiego, konstruktor jego miej lub bardziej kontrowersyjnych pomysłów i podejrzewany o to, że stoi za „chwytami poniżej pasa” wymierzanymi podczas kampanii wyborczej w przeciwników Konarskiego, nadal zachowuje samorządowy stołek. I choć te oczy wychodzą im z orbit, jakoś dziwnie publicznie oburzenia nie wyrażają.
Wyjątkiem jest Witold Grimm, znany z tego, że w język się nie gryzie, bo sam – startując w wyborach – na własnej skórze doświadczył podłości ze strony swojego kontrkandydata. Czy można mu się dziwić, że ta zadra tkwi w nim wyjątkowo głęboko? No nie można. Czy można mieć do niego żal, że wywala publicznie to co myśli? Też nie. Mówiąc kolokwialnie – ma gość jaja!
Jestem pewny, że część osób uzna jego wpis, za akt desperacji starszego człowieka. Niektórzy – idę o zakład! - wytkną mu, że to osobista wendetta przeciwko Drabkowi. Bo to najprostsze.
Ale moim zdaniem, te – było nie było – przykre słowa kierowane w stronę otoczenia Pani Prezydent, to odważna próba wylania „kubła zimnej wody” na rozgrzane głowy obecnych rządzących. Apel o opamiętanie. Bo moim zdaniem prezydent Grimm dostrzega to, co inni próbują ignorować – środowisko obecnej szefowej miasta zaczyna się mocno dzielić, tworzą się podgrupy, pojawiają się szepty niezadowolenia. A to pierwszy krok do destrukcji i paraliżu władzy.
Tak było w przypadku Konarskiego. Pytanie, czy obecna władza będzie chciała skorzystać z błędów poprzedników, czy będzie chciała doświadczyć tych samych błędów na własnej skórze?
Exprezydent Konarski, dziś stały gość na sesjach Rady Miasta, bo absencje powodują zmniejszenie diety, wydaje się dobrze bawić. Pomijam uśmieszki i złośliwości kierowane do obecnie rządzących. Jak widać, niezależnie czy rządzi miastem czy jest szeregowym radnym styl błazenkowo-ironiczny ma ma krwi. Co jednak ciekawe – realizuje się w roli eksperta-panelisty, co nie ukrywam napawa mnie niepokojem. Bo jak czytam, że na XXII Samorządowym Forum Kapitału i Finansów debatuje o konieczności napisania nowej ustawy o pracownikach samorządowych, to zastanawiam się (mając świeżo w pamięci pięć lat jego rządów), czy nie zmierzamy odważnie w kierunku ściany, w którą z impetem rąbniemy.
Godnym odnotowania – jak dla mnie – jest niestandardowe zachowanie radnego Jarosława Mazura, który z diety radnego zakupił sprzęt biurowy dla jednego z zawierciańskich przedszkoli. Podobno nie było na czym i przy czym siedzieć więc Mazur kupił fotel i biurko. Pozornie błahostka, ale sięgnął do własnej kieszeni. Da się? Da się. Nie pamiętam, aby podobne inicjatywy były autorstwa innych radnych, ale jeśli się mylę, to proszę o sprostowanie. Nazwiska radnych, którzy sfinansowali cokolwiek z własnej diety, wrzućcie w komentarzu.
Napisz komentarz
Komentarze