(Poręba) „Cudze chwalicie, swego nie znacie” – to przysłowie nie dotyczy już porębian! Oryginalne zainteresowania, ciekawość świata i swoboda na scenie królowały podczas koncertu „Ciekawi Ludzie Ciekawe Miasto”. Jak podkreślają organizatorzy ideą wydarzenia była promocja lokalnych artystów i pasjonatów z terenu gminy. 7 listopada na deskach sali widowiskowej porębskiego MOK-u swoje talenty zaprezentowało blisko dwudziestu rodzimych twórców, wokalistów, kompozytorów, poetów.
Niecodzienne wydarzenie kulturalne odbyło się z inicjatywy kierownictwa MOK-u i członków miejskiej Komisji Oświaty, Kultury, Zdrowia i Opieki Społecznej.
Na scenie zaprezentował się znany i lubiany historyk Zdzisław Kluźniak, który od lat odkrywa tajemnice przeszłości gminy ciągle poszukując starych fotografii miasta i okolic.
Mało kto wie, że Poręba może pochwalić się skrzypaczką o międzynarodowej sławie Katarzyną Helwing – Osuch, która studiowała w Akademii Muzycznej w Warszawie, a drugi fakultet zdobyła w Mediolanie. Świat muzyki reprezentowali również Aleksandra Wolska, Sławomir Skulimowski, Katarzyna Żołnowska – Burda, zespół wokalno – instrumentalny Liberi Deus (Monika Dworak, Joanna Mazur, Katarzyna Mazur, Martyna Wąż, Karol Hadrych, Łukasz Mirowski).
O swoich osiągnięciach opowiadał Łukasz Gurtkiewicz - mistrz Polski w biegach na średnich dystansach i tegoroczny zwycięzca Biegu Niepodległości w Zawierciu. Nie zabrakło talentów literackich i poetyckich: Ewa Olszańska- Rok, Zygmunt Wojciechowski, Marta Drabek.
- Udział w koncercie był dla mnie ważny ze względu na możliwość zaprezentowania swoich pasji mieszkańcom mojego miasta. Pokazałem prace malarskie, rysunkowe, fotografię, jak również dotąd jeszcze mało znaną sztukę bodypaintingu (malowanie ciała). Pasja malarska gra mi w duszy od dziecinnych lat. Umiejętności artystyczne szlifowałem w szkole Plastycznej im. Tadeusza Kantora w Dąbrowie Górniczej. To ona poszerzyła moje zainteresowania i umiejętności w innych technikach sztuki takich jak malarstwo, rysunki, grafika art., fotografia, rzeźba, szkło art – witraż. Obecnie studiuję architekturę wnętrz, gdzie wykorzystuję wszystkie powyższe zainteresowania. Bodypainting natomiast jest dla mnie sztuką piękna ciała ludzkiego z ,,wirtuozerią pędzla’’ – mówi artysta i malarz Robert Gala.
Jak sam przyznaje czas wykonania malowidła w bodypaintingu jest uzależniony od tworzonej na ciele kreacji.
- Im większa powierzchnia rysunku, dokładność w szczegółach, tym dłuższy okres wykonania – dodaje.
W podniebne przestrzenie wprowadził licznie zgromadzoną widownię modelarz Andrzej Setman. Swoją pasję rozwijał od najmłodszych lat. Choć nie chodzi „z głową w chmurach” o lataniu marzy od zawsze.
Porębianiem jest również reżyser telewizyjny Krzysztof Skulimowski - absolwent Wydziału Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego, który związany był między innymi z Telewizją Silesia.
O LOKALNYCH PRZEZWISKACH
Włodzimierz Pucek działacz turystyczny w zabawny sposób opowiadał o lokalnych przywarach i przezwiskach. Wyjaśnił, dlaczego zawiercian starsi ludzie nazywają „Szlacorzami”, kromołowian „Cielnymi Jasiami”, mieszkańców Ogrodzieńca „Ogrodzienieckimi Kocurami”, mieszkańców Bzowa „Źróbkiami”, mieszkańców Kroczyc „Jackami i Magdami”. Do dziś na włodowiczan mówi się pieszczotliwie „Jajcorze”, na mieszkańców Rzędkowic „Baraniorze”. Blanowianie to Rogole, a w Rudnikach nie od dziś mieszkają „Koziki” i „Scyzoryki”. Na Mrzygłodzan mówiono boberki, bo jak był odpust to gotowali zawsze bober.
Dla odmiany mieszkańców Marciszowa rozpoznawano po tym, że idąc na cały dzień do fabryki zabierali na śniadanie, obiad i wieczerzę placki zawinięte w białe płótno. Robotnicy zawierciańskich zakładów pracy łatwo rozpoznawali mieszkańców Marciszowa po owych plackach i tak wołano na nich „Placki”. Nie bober, ani nie placki rozsławiły za to mieszkańców Siewierza, których zwano „Ogórcorzami”, bo na odpustach i jarmarkach zachwalali swoje siewierskie ogórki. Podobno wołali: mały ogórek za 50 groszy, duży złotówka a woda z ogórków za darmo! Na porębian mówiono „Trepy”.
- W 1797 roku zbudowano wielki piec do wytapiania rudy żelaza. Sprowadzeni ze Śląska majstrzy wprowadzili zwyczaj pracowania w drewnianym obuwiu. Takie były nie tylko bezpieczne, ale przede wszystkim tanie. Te drewniane trepy, jak je wtedy nazywano, stały się bardzo popularne w Porębie. Mieszkańcy używali ich do codziennego chodzenia. Od wczesnych godzin rannych do późnego wieczora słychać było człapanie trepów po wybrukowanych ulicach. Od tego właśnie drewnianego obuwia noszonego przez porębian nazywano ich Trepami – opowiadał W. Pucek.
Swoimi występami uczestnicy udowodnili, że Poręba jest ciekawym miastem, o ciekawej historii. Pełna jest również ciekawych ludzi. Będzie ich można zobaczyć również za rok, bo już zapowiadane są kolejne edycje koncertu.
Tekst: Monika Polak-Pałęga
Foto: Marcin Wasik
Napisz komentarz
Komentarze