(Ogrodzieniec, Krępa) Po dwóch latach spokoju znowu niebezpiecznie zrobiło się na ogrodzienieckiej Krępie. Seria pożarów wybuchających jeden po drugim, praktycznie w tym samym miejscu nie pozostawia złudzeń. Strażacy mówią – to pewnie robota podpalacza.
50 wozów strażackich, dwa śmigłowce i samolot gasiły dwa lata temu pożar lasu na Krępie. Sytuacja się powtarza, a wiele źródeł ognia może wskazywać na celowe podpalenia. 24 maja do akcji ruszyło aż 17 jednostek strażackich. Na miejscu stawili się ochotnicy z Ryczowa, Wiesiółki, Niegowonic, Marciszowa, Żerkowic, Grabowej, Ryczowa-Koloni, Ogrodzieńca, Kiełkowic, Giebła i Mokrusa. Przyjechały dwa samochody z Kromołowa i trzy zastępy z PSP w Zawierciu.
– Walkę utrudniało znaczne wysuszenie ściółki leśnej w ciągu ostatnich upalnych dni i wiejący wiatr. Ogień został prawdopodobnie celowo podłożony w kilku miejscach naraz – mówi Konrad Wojdas z OSP w Ogrodzieńcu.
Jako pierwsze na Krępę ruszyły jednostki z najbliższego terenu. Łącznie 81 strażaków walczyło z żywiołem przez 11 godzin.
- Do akcji skierowano także śmigłowiec gaśniczy zadysponowany z Nadleśnictwa Siewierz, który dokonał 15 zrzutów (po około 900 litrów każdy). Helikopter czerpał wodę z pobliskiego zbiornika – relacjonuje Radosław Lendor z Państwowej Straży Pożarnej w Zawierciu.
Trudno, by las samoistnie zapalał się ciągle w jednym miejscu. 26 maja strażacy dostali kolejne zgłoszenie na Krępę. Ustalono, że prawdopodobną przyczyną wybuchu ognia było podpalenie. Tym razem w akcji wzięło udział sześć jednostek – 1 zastęp PSP i OSP z Marciszowa, Żerkowic, Ogrodzieńca, Ryczowa i Rokitna Szlacheckiego. Ostatni raz podpalacz zaatakował 27 maja. Miejmy nadzieję, że było to jego ostatnie wystąpienie.
Tekst: (mpp)
Foto: www.sgfp.com.pl
Napisz komentarz
Komentarze