(Zawiercie) Nowym prezesem zarządu i dyrektorem naczelnym Odlewni Żeliwa S.A. w Zawierciu w czerwcu został wybrany Krzysztof Janoska, który z naszą redakcją nie chciał porozmawiać o tym, jaka będzie przyszłość przedsiębiorstwa. Tymczasem zapadły już wyroki w sprawie wykroczeń, których dopuścili się Marian B. były prezes i Leszek B. były wiceprezes zakładu. Okręgowa Inspekcja Pracy w Katowicach w tym roku dwukrotnie kontrolowała Odlewnię i dwukrotnie nie była zadowolona z panujących tam warunków pracy i płacy.
Lokalne media przez przedstawicieli zakładu ciągle odsyłane są do rzecznika prasowego grupy kapitałowej GWARANT Witolda Jajszczoka. Nie pomagają sugestie, że rzecznik przebywa na długotrwałym zwolnieniu lekarskim. Wody w usta nabrały związki zawodowe i pracownicy. Pytania ignoruje również prezes zarządu grupy GWARANT Leszek Jarno. – Ludzie nie chcą mówić o tym, w jakich warunkach pracują, boją się o swoją pracę – tłumaczy szefowa zawierciańskiej „Solidarności” Małgorzata Benc. Słowem: Odlewnia stała się samotną, odciętą od świata wyspą i tym fragmentem zawierciańskiej rzeczywistości, który pozostaje oddzielony od reszty żelazną (lub może raczej w tym wypadku żeliwną) kurtyną.
O wiele bardziej rozmowni są przedstawiciele Państwowej Inspekcji Pracy, którzy bez przeszkód podają terminy kontroli i ich bulwersujące wyniki. Inspektorzy dwukrotnie „odwiedzali” zakład przy ulicy Leśnej.
- W marcu badano przede wszystkim terminowość wypłat wynagrodzeń pracowników. Kontrola wykazała, iż w tym zakresie występowały nieprawidłowości w odniesieniu do części pracowników. W związku z powyższym wydano środki prawne nakazujące pracodawcy wypłatę zaległych świadczeń. W trakcie kontroli w maju, poza kwestiami dotyczącymi terminowości wypłat wynagrodzeń inspektor pracy analizował także kwestie dotyczące czasu pracy. Także i ta kontrola ujawniła nieprawidłowości w zakresie terminowości wypłat wynagrodzeń oraz w zakresie odprowadzania składek na Fundusz Pracy. Ponadto, kilku pracowników miało nieprawidłowo planowany i rozliczany czas pracy. Inspektor pracy zobowiązał też pracodawcę do wprowadzenia i poinformowania pracowników o obowiązujących procedurach antymobbingowych – mówi Michał Olesiak rzecznik PIP w Katowicach.
W obu przypadkach zakwestionowano tryb wprowadzania zmian dotyczących czasu pracy w regulaminie pracy. W odniesieniu do winnych popełnienia wykroczenia skierowany został wniosek o ukaranie do sądu.
Wniosek nie był zaskoczeniem dla pracowników, ale na pewno był zaskoczeniem dla Mariana B. Jak informował portal ZWIĄZKOWIEC,info pracodawca miał zostać uhonorowany wyróżnieniem Indywidualnego Solidnego Pracodawcy Śląska 2010 za „wybitne osiągnięcia w kreowaniu polityki personalnej i w ratowaniu miejsc pracy w Centrali Zaopatrzenia Hutnictwa Katowice i Odlewni Żeliwa SA w Zawierciu (plebiscyt redakcji Rzecz o Biznesie)”.
- Marian B. otrzymał karę w wysokości 2 tysięcy złotych, a Leszek B. karę w wysokości 3 tysięcy złotych – mówi Bogusław Zając rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Częstochowie.
Nieprawidłowości pojawiły się w zakresie wypłaty wynagrodzeń. Tymczasem pensje w Odlewni znowu wypłacane są „w ratach”, pojawiły się informacje o braku pieniędzy na materiały.
19 kwietnia pracownicy przedsiębiorstwa tłumnie wybrali się na rozmowę z Marianem B. Pytali o swoje wypłaty. Naszej redakcji z załogą udało się, co prawda porozmawiać, ale przez zakładowe kraty, bo tuż przed nosem zatrzaśnięto nam bramę.
- Największym problem jest brak terminowości wypłat wynagrodzeń. Jest już 19, a wypłata miała być 10 kwietnia. Duża część pracowników na chwilę obecną nie ma pensji. Ludzie są zdesperowani całą tą sytuacją. Wczoraj odbyło się spotkanie z zarządem i prezes obiecał, że pieniądze wpłyną na konta. Ponieważ dziś rano ich jeszcze nie było załoga postanowiła zapytać co się dzieje – mówił w kwietniu w rozmowie z redakcją przewodniczący MOZ NSZZ Solidarność w Odlewni Żeliwa Zawiercie Witold Siwek.
Podobno tuż po zbiorowej „napaści” prezes podjął decyzję o odejściu. Ostatnio głośno było o zamiarach ogłoszenia upadłości Odlewni. Załoga nie tylko boi się o pensje, ale również o swoje miejsca pracy.
- Drożeje wszystko: żywność i media, a my zarabiamy najniższą krajową. Płacą nam, kiedy chcą– nie kryje zdenerwowania grupa prawników wychodzących z pracy.
Chcieliśmy dowiedzieć się, jakie są plany, co do przyszłości zakładu, niestety na naszą korespondencję nikomu nie chciało się odpowiedzieć. Żelazna kurtyna niechęci skutecznie blokuje dostęp do jakiejkolwiek informacji o jednym z największych przedsiębiorstw w mieście.
Monika Polak-Pałęga
Napisz komentarz
Komentarze