(Zawiercie) W poprzednim numerze KZ pisaliśmy o rekolekcjach w Bazylice Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Zawierciu. Światowej sławy uzdrowiciel z Ugandy John Baptist Bashobora od 14 listopada przez trzy dni prowadził rekolekcje w świątyni, gdzie modlił się wraz z wiernymi. Tłumy parafian od samego rana czekały na to by, choć przez chwilę być nieopodal ciemnoskórego kapłana. Po naszym artykule zaczęły napływać do nas doniesienia o pierwszych uzdrowieniach. Najbardziej spektakularne (choć nie jedyne) było uleczenie z raka skóry.
Bashobora na co dzień pomaga sierotom w Afryce. Właśnie na ten cel przeznacza znaczną część środków finansowych. Wielu twierdzi, że korzystając z mocy Jezusa kapłan przywracał życie umarłym. Ojciec John mieszka w diecezji Mbarara w południowo-zachodniej Ugandzie, gdzie jest diecezjalnym koordynatorem Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej. Po studiach teologicznych (Uniwersytet w Rzymie) otrzymał święcenia kapłańskie. Swój dzień John Baptist Bashobora jak sam twierdzi zaczyna już o 3.00, modląc się za wszystkie narody i o ludzi, którzy go o to prosili. O 5.00 ksiądz przygotowuje się do mszy lub do modlitwy w kościele. Na spotkania z księdzem przychodziło wielu niepełnosprawnych. Wszyscy oni mieli nadzieję na cud. Czy w Zawierciu zdarzyło się coś takiego?
- Uzdrawia wiara w moc Bożą, bo Chrystus jest panem całego porządku na ziemi i w kosmosie. Jezus jest również panem schorzeń ludzkich. Jego mocą może dokonać się uleczenie. Nie szafujmy, jednak tak często słowem cud w odniesieniu do wydarzeń, które tu miały miejsce. Żeby coś takiego stwierdzić należy zwołać komisje lekarskie i kościelne, by to potwierdzić. W przypadku wizyty księdza Johna w Zawierciu możemy mówić o niewytłumaczalnych uzdrowieniach. Dla mnie te wydarzenia były wielką lekcją wiary i pokory kapłańskiej. Kiedy do Jezusa przynoszono chorych on prawie zawsze mówił „Twoja wiara cię ocaliła, twoja wiara cię uzdrowiła, twoja wiata ci pomogła”. Dla mnie wielkim zaskoczeniem była sama obecność ludzi, zwłaszcza wieczorami. W środę na zakończenie świątynię odwiedziło blisko 5 tysięcy wiernych. Wszyscy byli bardzo rozmodleni i zapatrzeni w Chrystusa. Modlitwa trwała cztery godziny - mówi o rekolekcjach proboszcz parafii Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Zawierciu ks. kan. Zenon Gajda.
By do cudu w ogóle doszło sama choroba musi być albo nieuleczalna albo trudna do wyleczenia. Samo uzdrowienie zaś musi nastąpić w bardzo krótkim czasie i ma być trwałe. Nie da się, więc go odłożyć na półkę. Jak przekonują wierni ksiądz John nie jest żadnym bioenergoterapeutą, czy cudotwórcą, nigdy również nie stawiał się wyżej od samego Boga.
W Zawierciu doszło do sześciu niewytłumaczalnych uzdrowień.
– Jednym z najbardziej spektakularnych było uzdrowienie z czerniaka. Sam widziałem świadectwo lekarskie. Potworne zmiany skórne były umiejscowione na lewym przedramieniu. Wierny poprosił księdza Johna o modlitwę. Rozmowa miała miejsce na chodniku. Kapłan położył swoją rękę na chorej części ciała. Widząc, co się dzieje czułem się jak na filmie science fiction. Na moich oczach skóra nabierała normalnego wyglądu. Wszystko trwało minutę lub dwie. Poprosiłem tego mężczyznę o to, by poszedł do lekarza, przebadał się i przyniósł świadectwo, by upewnić się, że tej choroby już nie ma. Inna sytuacja dotyczyła starszej kobiety, która chodziła o kulach. Wierna siedziała w zachrystii, poprosiła o modlitwę. Ksiądz Bashobora rzucił jej przez tłumaczkę: „No to chodź ze mną do kościoła, do ołtarza”. Kobieta odparła, że nie jest w stanie, ale kapłan nalegał. Starsza kobieta zostawiła kule i niepewnym krokiem podążyła za nim, powłócząc nogami. Po chwili do ołtarza doszła już normalnie – relacjonuje proboszcz.
Trzecim przypadkiem był około 6-letni chłopczyk o imieniu Maciek, który cierpiał na głuchotę. Po modlitwie zaczął słyszeć.
Kolejny był nastolatek, który przed przyjściem do kościoła w wyniku silnego urazu nie był w stanie stanąć na nogę:
- Powiem szczerze, że czegoś takiego jeszcze nie widziałem, ani nie przeżyłem. Na udział w spotkaniu zdecydowałem się po wypadku. To co przeżywali wszyscy dookoła było niesamowite. Wierzę, że zostałem uzdrowiony- opowiada ze wzruszeniem chłopak.
Wśród niewytłumaczalnie uzdrowionych znalazła się również kobieta, u której lekarze wykryli guza piersi.
– Pewien zawierciański inżynier pracujący na Hucie CMC miał bardzo ciężko chorą, umierającą żonę. Lekarze nie zgodzili się na jej wyjście ze szpitala i na to, aby przywieźć ją na spotkanie. Ksiądz John był jednak w kaplicy szpitalnej, gdzie się modlił. W tę niedzielę kobieta, o której mówimy przyszła do kościoła o własnych siłach i powiedziała, że w zasadzie nie ma już objawów chorobowych – mówi Zenon Gajda.
Niewykluczone, że wiosną lub latem uzdrowiciel znowu zawita do Zawiercia. (mpp)
Napisz komentarz
Komentarze