(Zawiercie) Pracownicy otolaryngologii ze Szpitala Powiatowego w Zawierciu zapowiadają walkę o swój oddział, który dyrektor szpitala chce zlikwidować. Pielęgniarki i lekarze mówią wprost: utworzenie laryngologii jednego dnia mija się z celem. Plan restrukturyzacji lecznicy zaproponowany przez dyrektora Przemysława Zawadzkiego zakładał między innymi „wycięcie w pień” laryngologii, która przynosi straty. Zamiast niej miałby powstać oddział laryngologii jednego dnia, czyli coś jak oddział wycinania migdałków.
Radni powiatowi doskonale zdają sobie sprawę ze zbliżających się wyborów, dlatego na ostatniej sesji Rady Powiatu Zawierciańskiego starosta Ryszard Mach w imieniu zarządu wnioskował do dyrekcji szpitala o wnikliwe przeanalizowanie kosztów funkcjonowania oddziału otolaryngologicznego z możliwością jego przekształcenia w oddział zabiegowy krótkoterminowy. Zdaniem większości lekarzy pracujących w szpitalu taka otolaryngologia na niby nie będzie spełniać swoich funkcji.
Wydaje się, więc że jest to posunięcie, które ma jedynie uśpić czujność pacjentów i wyborców.
Laryngologia jednego dnia nie rozwiązuje problemu!
- Pomysł utworzenia laryngologii jednego dnia absolutnie nam się nie podoba. Do takiej laryngologii przychodzi pacjent, który najczęściej ma już diagnozę. Wycina się mu np. migdałki i tyle, ale na tym nie kończą się laryngologiczni pacjenci. Są jeszcze przypadki ciężkie. Jest ich mnóstwo. Przede wszystkim chodzi o nowotwory szczękowo - twarzowe, nowotwory krtani, dna jamy ustnej, gardła, ślinianek i guzy szyi. Oddział krótkoterminowy nie zajmie się chorymi z nagłymi niedosłuchami, z ciężkimi stanami zapalnymi gardła lub z ropniami (ropień około migdałkowy, ciężkie anginy, ropnie nagłośni) – mówi Agnieszka Czelakowska - Kaleta lekarka, która od wielu lat pracuje na Oddziale Otolaryngologii Szpitala Powiatowego w Zawierciu.
Pracownicy lecznicy są oburzeni – Laryngologii jednego dnia w naszym województwie jest bardzo dużo (najbliższa placówka w Myszkowie - Klinika Św. Moniki) i zajmują się one tylko pacjentami, których tuż po prostym zabiegu można wypuścić do domu. Co z innymi chorymi?
- Pacjenta z rozpadającym się nowotworem nie przyjmie nikt. W takim wypadku jest już po leczeniu. Często mamy tu doczynienia z bardzo silnym krwotokiem. Gdy dojdzie do uszkodzenia tętnicy człowiek wykrwawia się w trzy minuty. To dramatycznie. Pół roku temu była u nas pani z nowotworem szczęki. Miała ogromną dziurę w buzi - tak ogromną, że można było przez nią prawie zaglądać do czaszki. Pacjentki nikt już nie chciał leczyć, bo sprawa była przesądzona, a oddział paliatywny nie przyjmuje w trybie nagłym. Pół twarzy zajął straszliwy nowotwór. Zapewniliśmy chorej maksymalny komfort. Dostawała krew, morfinę. Nasz oddział nie może być na jeden dzień – tłumaczy A. Czelakowska - Kaleta.
Związkom zawodowym udało się uzbierać już ponad 4 tysiące podpisów pod wnioskiem o nielikwidowanie trzech oddziałów wskazanych w planie restrukturyzacji (oprócz otolaryngologii jest to także oddział zakaźny i paliatywny). W naszym województwie istnieje 20 oddziałów laryngologii stacjonarnej. W Zawierciu obsługiwani są pacjenci z powiatu zawierciańskiego, myszkowskiego i będzińskiego. W ciągu 12 miesięcy oddział przyjmuje około 700 pacjentów stacjonarnych i wykrywa około 20 nowotworów rocznie.
- Nie jest to jakaś ogromna liczba, ale 20 wykrytych nowotworów, to 20 uratowanych żyć. Jeśli chcemy posługiwać się statystyką, to straty, które przynosimy są mikroskopowe. Uważamy, że są one tak niewielkie w stosunku do społecznych korzyści, że nie należy się nas pozbywać – mówi Wiesława Spyra lekarka z otolaryngologii szpitala w Zawierciu.
Przez 11 miesięcy w 2009 roku z likwidowanych oddziałów największe straty przeniosła właśnie otolaryngologia – łącznie 552 tysiące złotych. Daje to na miesiąc około 50 tysięcy złotych strat.
Dyrekcja szpitala wprowadziła prosty podział na trzy rodzaje oddziałów. Są to oddziały, które:
- nie muszą istnieć, ale są dochodowe np. neurologia,
- oddziały, które nie muszą istnieć i nie przynoszą zysków np. laryngologia,
- oddziały, które muszą istnieć, choć są niedochodowe np. chirurgia, ginekologia, pediatria.
- W Częstochowie 26 łóżkowy oddział otolaryngologii ma kontrakt wynoszący 3 tysiące punktów. Gdyby nam ktoś tyle dał też byśmy zarobili na siebie, ale to trzeba wynegocjować. Są jednostki w tym szpitalu, na które nie ma kontraktu. Koszty utrzymania administracji, pionu technicznego dzieli się na wszystkie oddziały proporcjonalnie - w zależności od liczby łóżek. Dlatego dyrektor nie zdecydował się na cięcia w strukturach pionu technicznego?. Pozbycie się tych kosztów sprawi, że i nasza jednostka będzie generowała mniejsze straty– tłumaczy pracownica laryngologii.
Jeśli nie likwidacja to, co?
Zamiast likwidacji oddziału otolaryngologicznego jego pracownicy chcą zmniejszenia liczby łóżek z 20 do 12. Jednak dyrektor Zawadzki nie chce o tym słyszeć:
- Nie widzę miejsca dla tego oddziału. Ustosunkowałem się już do tego w planie restrukturyzacji. Na dzień dzisiejszy nie jesteśmy w stanie dać wszystkiego społeczeństwu. Są szpitale powiatowe, które funkcjonują bez laryngologii - mówi w rozmowie telefonicznej.
Wolną rękę dyrektorowi da najprawdopodobniej starosta Ryszard Mach.
- Nie będę tego komentował. To jest sprawa dyrektora, to on ma prowadzić rozmowy z pracownikami i z nimi negocjować – tłumaczy starosta.
Sprawy dla naszej redakcji nie chciał komentować także wicestarosta Leszek Wojdas.
- Może za dwa lata kontrakty będą wyższe. Jak zamknie się ten oddział, to już nigdy się go nie otworzy. Całe 50 lat ten szpital istnieje razem z laryngologią. Czy nasze świetnie wyszkolone pielęgniarki mają iść na bruk? – pyta jedna z lekarek.
Gdzie, jak nie do Zawiercia?
Jeśli ktoś będzie potrzebował laryngologicznej opieki w szpitalu może starać się o miejsce w odległej Częstochowie (niektóre zabiegi są zapisywane już na maj). Następne trzy oddziały koło siebie to Czeladź, Sosnowiec i Dąbrowa Górnicza.
- Obsługujemy nawet Łany Średnie, to około 40 kilometrów stąd. Taka jest specyfika tego terenu. Muszą istnieć szpitale wieloprofilowe, bo najbliższy szpital o podobnym zarysie to Katowice i Sosnowiec. Do tego nikt naszych pacjentów tak szybko na Śląsku nie przyjmie – mówi laryngolog Małgorzata Ziomek.
Przykładem szpitala bez oddziału laryngologii jest Myszków, dlatego pogotowie z Myszkowa swoich pacjentów np. z krwotokiem z nosa wozi do najbliższej jednostki i jest nią właśnie Zawiercie. Lekarze ostrzegają: są przypadki nagłe, których nie dowiezie się na czas do Częstochowy.
- Nasza populacja, to populacja złamanych nosów. Roczne nastawiamy ich około 100 – ile z tego pojedzie np. na Ligotę? – zastanawia się lekarz A. Czelakowska - Kaleta.
Co z weekendami i południami?
Zostają jeszcze popołudnia, noce i weekendy. Te do tej pory były zabezpieczane przez zawierciański oddział obsługujący trzy powiaty.
- Popołudniami mamy najwięcej wypadków: krwotoki z języka i nosa, złamane nosy, rany ucha. Tymczasem klinika jednodniowa będzie sobie rano usuwać migdałki – mówi ze złością Czelakowska - Kaleta.
Ość w gardle małego dziecka, które momentalnie się dusi, albo ropień do nacięcia – to niestety codzienność personelu medycznego otolaryngologii w Zawierciu.
- Kiedy jestem w domu, już po głosie w słuchawce telefonu rozpoznaję, czy mam jechać szybko z powrotem do szpitala. Ostatnio przesiedziałyśmy tu nawet Sylwestra, szukając drutu w wafelku. Wcześniej pielęgniarki dzwoniły, że pacjentka narzeka na to, że coś jej stoi w gardle. Nie wierzyłyśmy, ale okazało się, że był to sztywny drut stojący w poprzek, którego pacjentka połknęła, bo był ukryty w wafelku – opowiadają lekarki.
Los oddziału otolaryngologicznego najprawdopodobniej jest już przesądzony. Na komisjach, i na sesji radni dawali temu wyraz przez cichą zgodę na utworzenie oddziału krótkoterminowego. Jak starają się przekonywać lekarze dla pacjentów jest to rozwiązanie skrajnie niekorzystne.
- Czy oni sobie nie zdają sprawy z tego, że wielu mieszkańców powiatu nie stać na bilet nawet do Zawiercia? Czy z krwotokiem z nosa mam gnać aż do Częstochowy? Nie wspomnę o tym jak prości ludzie są traktowani w klinikach - mówi zbulwersowany pacjent.
- Chociaż mamy twarde argumenty dla funkcjonowania tego oddziału, to opór jest bardzo wielki. Niestety za likwidacją pójdzie kontrakt i wezmą go inne oddziały laryngologiczne. Już nigdy nie będzie tak jak kiedyś – tłumaczą lekarze z zawierciańskiej otolaryngologii.
Monika Polak-Pałęga
Napisz komentarz
Komentarze