(Zawiercie) Taki nietypowy prezent tuż przed Świętami Bożego Narodzenia, to cios w plecy wielu rodzin. Bardzo burzliwie przebiegły obrady Komisji Ochrony Zdrowia i Pomocy Społecznej Rady Powiatu Zawierciańskiego 21 grudnia. Pracownicy szpitala z cierpliwością przysłuchiwali się dyskusji samorządowców. W rozmowie z naszą redakcją przyznali, że boją się o swój los. Na bruku może znaleźć się nawet 70 osób- konkretne liczby nie padają. Już rozpoczęło się wręczanie wypowiedzeń. Lecznica znajduje się w katastrofalnym stanie. Czy w tej sytuacji „Wesołych Świąt” będzie w ogóle na miejscu?
- Negocjacje ze związkami zawodowymi nadal trwają. Na tym etapie nie chciałbym podawać jakichś konkretnych liczb. Rzeczywiście pierwsze ruchy zostały już wykonane. Nie ukrywam, że jestem postawiony faktyczne w bardzo trudnej sytuacji związanej z finansami szpitala. Takie działania w normalnym położeniu nie miałyby miejsca. Faktycznie zwolnienia trwają, ale chciałbym zapewnić, że jeżeli uda nam się spełnić wymagania, a Narodowy Fundusz Zdrowia będzie skłonny przyznać nam dodatkowe pieniądze w zakresie nowych świadczeń medycznych, to część zwolnień może zostanie wycofana. Najbliższe miesiące uważam za krytyczne, jeżeli chodzi o wypłaty dla pracowników. Część załogi nie będzie miała przedłużonych umów o pracę, typowe zwolnienia na razie nie przekraczają liczby 30 osób, jednak sytuacja jest bardzo dynamiczna – mówi Arkadiusz Król pełniący obowiązki dyrektora szpitala.
W lecznicy już rozpoczęły się pożegnania. Najbardziej boją się pielęgniarki. Według dyrekcji drastyczne rozwiązanie absolutnie nie wchodzi na chwilę obecną w grę (chyba, że szpital zostanie zamknięty).
- Uważam, że istnieje cała masa niedociągnięć i leżą one nie po stronie pracowników. Starosta (Rafał Krupa- przyp. red.) zapewniał, że pielęgniarki nie stracą pracy i cały personel oddziału otolaryngologicznego również. Byłem przeciwny jego zamykaniu. Reszta radnych była „za” tylko pod warunkiem, że cały personel zostanie zachowany. Dziś dowiadujemy się o zwolnieniach i wypowiedzeniach. To jest niedopuszczalne, bo obiecano nam oddział psychiatryczny, geriatryczny, udarowy. Nie ma również rozszerzonego oddziału paliatywnego. Mówiłem, że łatwiej zamknąć oddział niż otworzyć jakikolwiek. Dokładnie tak się stało- denerwuje się Jarosław Kleszczewski.
Personel z niepokojem patrzy na ruchy kadrowe. Jedyną nadzieją jest oddelegowanie do POZ. Tam pielęgniarki mogłyby znaleźć zatrudnienie.
- Dziś rano mieliśmy spotkanie z dyrektorem. Wystosowaliśmy pismo w sprawie pracowników laryngologii. Doszły do nas słuchy, że toczą się rozmowy z pielęgniarkami na temat zwolnień. Związki zawodowe nie były na ten temat poinformowane. Wiadomość rozprzestrzeniała się pocztą pantoflową. Nie znamy nawet kryteriów, które brane są pod uwagę przy redukcji zatrudnienia. Wśród propozycji zwolnień są i tacy pracownicy, którzy absolutnie nie powinni zostać wyrzuceni i będziemy się odwoływać. Mamy na to bardzo mało czasu z uwagi na okres przedświąteczny. Zrobiono nam bardzo brzydką niespodziankę, z której „cieszą się” nasze rodziny i nasze dzieci. Mówimy cały czas o wieloletnich pracownikach z dużym doświadczeniem. Zagrożone salowe, samych pielęgniarek, które mogą zostać zwolnione jest około 30 – mówi Elżbieta Spyra przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych.
Cały czas trwają spekulacje, kto może znaleźć się na „czarnej liście”. Padają również zarzuty, że Król nie w pełni realizuje założenia audytu szpitala, którego był współautorem. Dyrektor odpowiada, że dokument to praca zbiorowa i jako taka pełna jest kompromisów.
- Odnieśliśmy wrażenie, ze dyrektor nie realizuje nowego programu naprawczego, który wcześniej został ustalony między radnymi, a wdraża swój autorski program naprawczy. W audycie nie zakładano zamykania oddziału otolaryngologicznego, a wręcz przeciwnie wykazywano tendencje do jego rozwoju. Nie podoba nam się, że dyrektor kompletnie nie spotyka się z personelem szpitala i nie informuje go o swoich zamiarach i o tym, w jakiej znajdujemy się sytuacji. Jesteśmy zaskakiwani jakimiś pismami z zamiarami wypowiedzeń. Personel nie zasłużył sobie na takie traktowanie, dając wielokrotnie dowody, że na współpracę z nim można liczyć. Oczekujemy, ze dyrektor zmieni swój stosunek do pracowników i zacznie z nami rozmawiać. Mamy niewątpliwie wiele pomysłów. Kolejnym problemem są usługi sprzątające. Mieliśmy już w ich przypadku do czynienia z outsourcingiem. Salowe dwukrotnie otrzymywały umowy na czas określony (kończą się z końcem tego roku). Dyrektor nie poinformował o swoich planach, co do sprzątania. Z grupy 60 salowych i 10 sprzątaczek prawdopodobnie zatrudnienia nie uzyska około 25 osób. Wszystko wskazuje na to, że pacjent ma sprzątać sam po sobie – podsumowuje Małgorzata Grabowska ze szpitalnej „Solidarności”.
Monika Polak-Pałęga
Napisz komentarz
Komentarze