(Zawiercie) Ciągle niejasna pozostaje sprawa niebezpiecznych odpadów zalegających w kamieniołomie w zawierciańskiej dzielnicy Bzów. Radny powiatowy Paweł Kaziród na ostatniej sesji Rady Powiatu Zawierciańskiego po raz kolejny prosił o pełną dokumentację i wyniki specjalistycznych badań przeprowadzonych w tym miejscu i po raz kolejny spotkał się z oporem zarządu. Co więcej urzędnicy starostwa twierdzą, że odpady, które zalegają w kamieniołomie są… nieszkodliwe. Kto się kompromituje? W starostwie jak widać wiedzą lepiej i powołują się tajemnicze badania terenu. –Ja ich nigdy na oczy nie widziałem, bo nikt nie chce ich mi udostępnić!- denerwuje się Kaziród.
- Chciałbym prosić o informacje w sprawie odpadów zalegających na terenie zawierciańskiego kamieniołomu w Bzowie. Jak w tej chwili sytuacja się rozwija? Co Wydział Rolnictwa, Leśnictwa i Ochrony Środowiska na tę chwilę może powiedzieć? Czy są jakieś postępy w tej sprawie? Co nowego się wydarzyło? Jakie jest stanowisko starostwa? Czy składowane tam odpady są niebezpieczne? Jakie jest zagrożenie dla środowiska, zdrowia i życia ludzi? Czego możemy się spodziewać za kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt lat? – dopytywał Paweł Kaziród.
Sprawa jest nierozwiązana od lat i nikt nie podjął decyzji, aby odpady zostały fizycznie usunięte. Choć sytuacja jest bardzo trudna zdaniem radnego z Bzowa nie wolno od niej uciekać. – Nazwę to delikatnie nieporozumieniem, aczkolwiek tylko niektórzy uważają, że to było nieporozumienie. Radni z Komisji Rolnictwa Leśnictwa i Ochrony Środowiska oraz ja i radny Jan Macherzyński zwróciliśmy się z wnioskiem o dostęp do dokumentacji i do wyników badań w zakresie terenu po byłej cementowni WIEK – mówił Kaziród.
Komisja otrzymała pismo podpisane przez starostę Rafała Krupę, w którym polityk informuje, że dokumenty zostaną radnym udostępnione do wglądu w obecności pracownika Wydziału RLiOŚ i po wcześniejszym ustaleniu konkretnego terminu wglądu do akt.
- Taki termin został ustalony z naczelnik wydziału, także zakres dokumentacji został uzgodniony. Finał był taki, że na spotkaniu stawili się radni, ale oznajmiono, że żadnej dokumentacji nam się nie udostępni – złościł się P. Kaziród.
Przed radnymi z nietypowej sytuacji tłumaczyli się urzędnicy z pionu prawnego starostwa.
-Z tego co wiem panowie wnioskodawcy zostali poproszeni o doprecyzowanie swojego wniosku w związku z jego ogólnością. Doprecyzowanie żądania udostępnienia informacji publicznej jest dopuszczalne – sugerowała radczyni Dagmara Kokowska-Smok.
Na odpowiedź nie musiała długo czekać. – Sprawa wyglądała tak, że dwóch radnych było wcześniej na rozmowie z naczelnik Bożeną Wilmowską i wszystko zostało ustnie doprecyzowane. Wskazaliśmy dokumenty, które chcielibyśmy zobaczyć. Argumenty, które usłyszałem to dla mnie stek bzdur – mówi o utrudnianiu życia radnym przez urzędników ze starostwa Kaziród.
Jak podkreślał samorządowiec na terenie kamieniołomu znajduje się kilkaset tysięcy ton różnych substancji. Odpady były tu wywożone w latach 2007 -2010. Jest to warstwa od kilku do kilkunastu metrów odpadów stałych z oczyszczalni ścieków, odpadów wielkopiecowych, odpadów z byłych Zakładów Chemicznych „Bonarka” zawierających 65% procentowe stężenie fluorku wapnia.
ODPADY BEZPIECZNE DLA ŚRODOWISKA!
- Na dzień dzisiejszy starostwo nie posiada takiej wiedzy jakoby na terenie wyrobiska znajdowały się jakiekolwiek odpady niebezpieczne. W przerwie w sesji kontaktowałam się również z kierownikiem Referatu Ochrony Środowiska w Urzędzie Miejskim jak również z pracownikiem WIOŚ-iu, który zajmuje się odpadami, oni również takiej wiedzy nie posiadają - sugerowała przedstawicielka Referatu Ochrony Środowiska w starostwie Beata Szydłowska.
Jak twierdzi urzędniczka od roku 2008 starostwo prowadzi monitoring wód rzeki Przemszy oraz wód podziemnych ujęcie w Ogrodzieńcu. W ubiegłym roku przeprowadzone zostały również badania jakości powietrza w okolicach kamieniołomu. Dotychczasowe badania nie wykazały negatywnego wpływu odpadów na środowisko. Obecnie planowane są badania gleby. Czy ktoś będzie się mógł zapoznać z ich wynikami?
I ZROBIŁO SIĘ NIEMIŁO
- Wedle mojej wiedzy decyzja nakazująca usunięcie odpadów fluorku wapnia jest już prawomocna dwa i pół roku. To, że ktoś próbuje się od niej jeszcze w jakiś sposób odwołać nie znaczy, że decyzja nie jest prawomocna i że nie należało jej już dawno wykonać – próbował dopowiadać w czasie obrad radny z Bzowa.
Cały czas przerywał mu starosta Rafał Krupa – Jeżeli ma pan jakieś pytania szczegółowe, to proszę na piśmie złożyć interpelację i my wtedy na piśmie się do nich ustosunkujemy– docinał.
- Zadający pytanie ma prawo odnieść się do odpowiedzi i jest to w statucie – bronił kolegi radny z Ogrodzieńca Lech Jaros.
- Jeżeli mamy do czynienia z największą bombą ekologiczną w Polsce lub z jedną z największych bomb ekologicznych, to dlaczego traktuje się mnie jak wroga, gdy się rozmawia o trudnych sprawach? Tu zagrożeni są być może mieszkańcy całego Śląska, nie tylko Zawiercia i naszego powiatu. Od spraw trudnych się ucieka. Tak nie powinno być. Te kwestie próbowałem rozwiązywać przez prawie trzy lata po cichu, na komisjach, niestety nie było efektów – grzmiał dalej Kaziród.
Radny podkreślał, że w tzw. aferze bzowskiej dwie osoby mają już zarzuty z artykułu 183 kodeksu karnego - Kto wbrew przepisom składuje, usuwa, przetwarza, dokonuje odzysku, unieszkodliwia albo transportuje odpady lub substancje w takich warunkach lub w taki sposób, że może to zagrozić życiu lub zdrowiu wielu osób lub spowodować zniszczenie w świecie roślinnym lub zwierzęcym w znacznych rozmiarach, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5 – cytował na sesji.
W odpowiedzi Paweł Kaziród uzyskał informację, że w decyzji starostwa z 2007 roku, zezwalającej na odzyskiwanie i zbieranie odpadów na terenie kamieniołomu nie było mowy o składowaniu w nim odpadów na bazie fluorku wapnia.
- Organ nie odpowiada za to, co firma robi nielegalnie. Odpady tam nielegalnie zwiezione nie widniały w żadnej decyzji starosty zawierciańskiego- tłumaczyła Szydłowska.
Małgorzata Szymborska, z-ca dyrektora departamentu gospodarki odpadami dla TVN 24 wyraźnie powiedziała, że wszystkie przepisy z zakresu gospodarki odpadami zostały w przypadku Bzowa złamane.
- Te odpady powinny być natychmiast stamtąd po porostu usunięte, zabrane i unieszkodliwione w odpowiednim miejscu. Albo w spalarni odpadów niebezpiecznych albo na składowisku odpadów niebezpiecznych – mówiła Szymborska.
- Wiem, że była decyzja prezydenta na usunięcie odpadów, ale nie została wyegzekwowana. W dalszym ciągu naliczamy opłatę składowanie odpadów, to już ponad 20 milionów dla firmy Eko Harpoon. Opłatę naliczmy każdego dnia, to zniechęciło firmę do dalszego zwożenia odpadów w to miejsce– informuje Wojciech Główkowski zastępca Dyrektora Wydziału Wydział Ochrony Środowiska Urzędu Marszałkowskiego w Katowicach.
- Urzędnicy z Zawiercia twierdzą, że odpady w Bzowie nie są niebezpieczne, tymczasem pracownicy WIOŚ-iu tłumaczą, że mogą one stanowić zagrożenie dla środowiska i ludzi – komentuje Kaziród.
Monika Polak-Pałęga
Napisz komentarz
Komentarze