(Zawiercie) Mieszkańcy ulicy z Porębskiej w Zawierciu od dawna wiedzieli, że w jednym mieszkań na parterze kamienicy właściciele trzymają nawet kilkanaście psów. Jaki był z tego powodu smród i hałas nie trzeba tłumaczyć. W pokoju z kuchnią przez kilka lat mieszkały 2 dorosłe osoby, w tym jedna upośledzona umysłowo i kilkanaście psów, w tych warunkach jedzą, śpią, załatwiają potrzeby i rozmnażają się. „Opiekunowie” –jeżeli można tak powiedzieć o lokatorach mieszkania są podejrzewani o znęcanie się nad zwierzętami i uśmiercanie nowo narodzonych szczeniąt. Po zgłoszeniach sąsiadów policja bada sprawę. W ogródku kamienicy wykopano zwłoki 6 szczeniąt.
- Otrzymałam telefon z Niemiec, że przy ul. Porębskiej przetrzymywanych jest około 20 psów, a część szczeniaków jest tam zabijanych i grzebanych w ogródku. Kobieta, która do mnie zadzwoniła reprezentowała jakąś fundację zajmującą się zwierzętami. O zajściu poinformowała również Straż Miejską i Policję –opowiada Joanna Osys z zawierciańskiej Fundacji Viva!
6 kwietnia funkcjonariusze Policji wspólnie ze Strażą Miejską skontrolowali posesję. Potwierdziły się doniesienia, że na terenie ogródka zakopane są szczeniaki.
- Ujawniono 6 młodych szczeniąt zakopanych w ogródku przy ul. Porębskiej. Martwe zwierzęta zostały zabezpieczone i zlecono wykonanie sekcji zwłok. Na chwilę obecną Wydział do Walki z Przestępczością Gospodarczą bada okoliczności zdarzenia i czy doszło do znęcania się nad zwierzętami – wyjaśnia Andrzej Świeboda, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Zawierciu.
- Na miejscu ustalono, iż w mieszkaniu przebywa ok. 10 psów. Po tej interwencji strażnicy miejscy bezzwłocznie przekazali sprawę do Wydziału Gospodarki Miejskiej i Referatu Ochrony Środowiska. 7 kwietnia odbyły się oględziny, w których uczestniczyli członkowie komisji do oceny niehumanitarnego traktowania zwierząt, co zakończyło się spisaniem protokołu, w którym zawarto oświadczenie właścicielki psów, według którego nie posiada ona tytułu prawnego do psów, zrzeka się opieki nad nimi i że można te psy traktować jako bezdomne. To oświadczenie umożliwiło miastu objęcie opieki nad psami – mówi Łukasz Czop z Urzędu Miejskiego w Zawierciu.
Jak relacjonują sąsiedzi kobiety oraz osoby, które dokonywały oględzin przebywających tam zwierząt, warunki jakie panują w mieszkaniu są skandaliczne. Dla najbliższych sąsiadów szczególnie uciążliwy jest zapach, który przenika na klatkę schodową.
- Psy załatwiały się w domu. Niektóre nie chodziły, bo miały porażone tylnie kończyny. Mieszkanie jest w strasznym stanie również dlatego, że było tam tyle psów. W takiej sytuacji nie da się utrzymać czystości. Dlaczego nikt wcześniej nie zareagował? To musiało przecież trwać kilka lat –zauważają miłośnicy zwierząt.
- Budynek wymaga dezynfekcji. W tej kamienicy mieszkają także dzieci. Temat znany był od 2 lat. Nie chodzi tam tylko o psy. Brat tej kobiety także wymaga opieki –dodaje mieszkaniec ul. Porębskiej.
W mieszkaniu składającym się z pokoju i kuchni mieszkało rodzeństwo – kobieta i mężczyzna. Dyrektor zawierciańskiego MOPS Zygmunt Knopik potwierdza, że jego pracownicy nadzorują tę rodzinę od 2008 roku. Choć problem służby miejskie znają od 5 lat, efekty ich pracy są żenująco słabe:
- Brat tej pani jest osobą upośledzoną umysłowo, a jego siostra od 2000 r. jest jego prawnym opiekunem. Rodzina z uwagi na posiadany dochód nie jest objęta świadczeniami pomocy społecznej i nie kwalifikuje się także do pomocy w formie dodatku mieszkaniowego. Pracownik socjalny odwiedzał tę rodzinę od 2008 r. średnio 2 – 3 razy w miesiącu, każdorazowo informując panią o konieczności utrzymywania higieny w mieszkaniu oraz podjęcia działań w sprawie posiadanych psów z ewentualnym oddaniem ich do schroniska. W tym celu pracownik socjalny kontaktował się w 2011 r. telefonicznie ze schroniskiem w Myszkowie w celu ewentualnego przejęcia psów, ale nie było to możliwe ze względu na likwidację azylu. Pracownik socjalny rozmawiał również z pracownikami Administracji Domów Mieszkalnych odnoście warunków mieszkaniowych tej rodziny oraz przebywających w ich mieszkaniu psów, działania nie zostały podjęte ze względu na fakt, że psy nie były bezdomne – podkreśla dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej Zygmunt Knopik.
Jak przekazał dyrektor Knopik, rodzina objęta jest także nadzorem kuratora sądowego, a MOPS o problemie informował również sąd rodzinny.
- Pracownik socjalny kilkakrotnie proponował tej pani pomoc w formie pobytu jej brata w Środowiskowym Domu Samopomocy, czego kategorycznie odmawiała, twierdząc, że jej brat boi się przebywać w nieznanym mu otoczeniu. Pracownik socjalny na podstawie obserwacji środowiska uznał, że siostra o bracie wyrażała się ciepło. W trakcie odwiedzin pracownika socjalnego brat ubrany był czysto i adekwatnie do warunków pogodowych. Pani każdorazowo oświadczała, że posiadane środki w pełni zabezpieczają potrzeby rodziny – dodaje Knopik.
Potrzeby rodziny być może, ale potrzeb innych żywych istot przebywających z rodzeństwem pod jednym dachem nikt nie zauważył?
- Rodzina ta nie robiła celowo krzywdy zwierzętom. Myślę, ze sytuacja ta wynikała z bezradności życiowej. To nie było działanie z premedytacją, pseudohodowla, w której nie liczy się zwierze, tylko biznes. Te psy zaczęły się po prostu rozmnażać między sobą, potem straciła już nad tym kontrolę – stwierdza Joanna Osys, która w imieniu fundacji tuż po interwencji przy ul. Porębskiej, przekazała karmę dla przebywających tam psów.
Po tym jak kobieta zrzekła się praw do czworonogów poinformowano Zakład Gospodarki Komunalnej, który wysłał na miejsce przedsiębiorcę zajmującego się wyłapywaniem bezdomnych zwierząt. Psy zostały zbadane przez lekarza weterynarii, zaszczepione, odrobaczone, zachipowane oraz dokonano oceny ich stanu zdrowotnego.
- Po oględzinach stanu zdrowotnego psów uruchomiono akcję adopcyjną oraz sukcesywnie zaczęto przekazywać zwierzęta do schroniska. W efekcie naszych działań (według stanu na 14 kwietnia) 9 psów z 13 znalazło nowych właścicieli bądź miejsce w schronisku dla zwierząt. Co do pozostałych zwierząt prowadzone są działania w celu znalezienia im nowych właścicieli lub miejsca w schronisku – informuje Łukasz Czop.
Jak nieoficjalnie się dowiedzieliśmy, część z odebranych psów ze względu na stan zdrowia czy wiek musiało jednak zostać uśpionych. Pozostałym nadal można pomóc poprzez adopcję.
- Jeżeli jest ktoś kto ma doświadczenie w kontaktach z psami, czas aby z nimi popracować w domu i jest w stanie przyjąć do siebie takiego psiaka prosimy o kontakt – apeluje zawierciańska Viva! Więcej informacji pod nr tel. 660-127-644.
Justyna Banach - Jasiewicz
Napisz komentarz
Komentarze