(Zawiercie) Radny powiatowy Jan Zamora ma wyraźnie dość przewodniczącego Rady Powiatu Zawierciańskiego Adama Rozlacha (NAW), który notorycznie odbiera mu głos w czasie sesji. Opozycjonista napisał doniesienie do prokuratury. „Czarę goryczy” przelała kwietniowa sesja. Starosta Rafał Krupa (NAW) wyszedł wtedy z obrad po tym, jak poczuł się obrażony. Radny Twojego Ruchu chciał zapytać Krupę o jego ostatni dziwny pobyt w szpitalu, lecz nie zdążył. W efekcie Zamora nie miał szansy zadać pytania szefowi powiatu. Nie ułatwił mu tego sam przewodniczący, który nie pozwolił na krytyczną wypowiedź, godzącą w starostę.
28 marca starosta powinien formalnie przebywać w zawierciańskiej lecznicy (jako pacjent), ale zamiast tego spotkał się z Jerzym Buzkiem w Porębie, gdzie w Zespole Szkół odbywała się debata na temat wykorzystywania środków unijnych w edukacji.
-Ja mam tylko jedno pytanko do pana starosty. Pan, jako pierwsza osoba w starostwie jest reprezentantem całego powiatu. Z tego wynika, że jest pan także moim reprezentantem, nad czym bardzo ubolewam i chciałbym, żeby ten koszmar jak najszybciej się skończył – powiedział Zamora w interpelacjach. Starosta Krupa nie wytrzymał i zaczął przerywać radnemu. – Dlaczego mi pan przeszkadza? Pan przewodniczący nie udzielił panu głosu – próbował ciągnąć dalej radny z Twojego Ruchu.
- Przestanie mnie pan obrażać – zdążyli usłyszeć radni od starosty, gdy ten wychodził obrażony. Opozycjonista postanowił poczekać na mównicy na powrót szefa powiatu. Partyjnego kolegi zaczął bronić wtedy przewodniczący rady Adam Rozlach (NAW).
- Panie radny Zamora, pan już wyczerpał wszystkie możliwości poniżania i obrażania. Pan nie pyta, pan obraża, pan poniża. Odbieram panu głos, odbieram panu głos – powtarzał A. Rozlach. - Na każdej sesji pan poniża innych – dodał.
Sprawą pacjenta-Krupy zainteresował się Śląski NFZ. Jeżeli pacjent został na oddział przyjęty, ale na nim nie przebywał, to może to budzić podejrzenia, że doszło do fałszowania dokumentacji medycznej i wyłudzenia środków z NFZ. NFZ bada sprawę, o której szerzej pisaliśmy w poprzednich numerach KZ. Prokuratura Okręgowa w Częstochowie zleciła zbadanie sprawy Prokuraturze Rejonowej w Lublińcu.
JAN ZAMORA ZWRÓCIŁ SIĘ DO PROKURATURY
19 maja radny Jan Zamora skierował do Prokuratury Rejonowej w Zawierciu pismo z prośbą o rozważenie wszczęcia postępowania o czyn z artykułu 231 kk. Funkcjonariusz publiczny, który przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
- Przewodniczący Rady na mój wniosek udzielił mi głosu. Zabrałem głos i po moich słowach dotyczących koszmarnych rządów obecnego starosty przewodniczący odebrał mi głos. Nie bacząc na moje wystąpienie, przystąpił do realizacji kolejnego punktu porządku obrad. W ten sposób niezgodny z prawem (Statutem) zostałem pozbawiony podstawowego prawa radnego, jakim jest prawo do zabierania głosu w trakcie sesji – mówi Jan Zamora.
KTO PRZEKROCZYŁ GRANICE?
Adam Rozlach o całej sytuacji wypowiada się niechętnie. Najpierw odmawia nam komentarza, a w swoim postępowaniu nie widzi nic złego. Dopiero po namowach decyduje się na rozmowę.
- Od początku, kiedy Jan Zamora został radnym, swoim zachowaniem przekraczał granice przyzwoitości, której przekraczać nie można. Wyśmiewał innych. Można podać wiele przykładów. Radny piętnował starostę za to, że skończył „złą szkołę” i za to, że był zatrudniony w piekarni. Jan Paweł II, kiedyś pracował w kamieniołomie. Nawet wielcy ludzie mieli różne zawody. Rafał Krupa był poniżany także za to, że mało zarabiał zanim został powołany na swój urząd. Radny wyśmiewał innych tak, aby ich poniżać i kpić z nich. Celem Jan Zamory było ironizowanie z innych. Radny zapomina, że każdy człowiek ma swoją godność, nawet taki człowiek, z którym się nie zgadzamy, taki który należy do innej opcji politycznej. Tymczasem pan Zamora na prawie każdej sesji przekracza granice przyzwoitości, za nic ma moje prośby, by mówił na temat. Nawet, gdy odbieram mu głos drwi z tego i dalej mówi, nie przerywając wystąpienia. To przewodniczący dba o sprawny przebieg sesji i zobowiązany jest do kontroli merytoryczności wypowiedzi. Zgodnie z prawem mam obowiązek udzielania głosu i odbierania głosu, jeśli ktoś narusza powagę sesji. Gdy przemawia Jan Zamora, nasze obrady bardziej przypominają kabaret i cyrk, czym kompromitujemy się w oczach mieszkańców naszego powiatu. Zostaliśmy wybrani do rozwiązywania problemów w powiecie, od kabaretu jest ktoś inny – mówi Adam Rozlach w rozmowie z naszą redakcją.
Wszystko wskazuje na to, że spór Zamora - Rozalach będzie musiał rozstrzygnąć prokurator.
- W przedmiotowej sprawie przekroczenie uprawnień polegało na bezpodstawnym odebraniu mi głosu, pomimo tego, że treść mojej wypowiedzi nie zakłócała porządku obrad, ani powagi sesji. (…) Zaś działanie na szkodę interesu publicznego polega na bezprawnym ograniczeniu debaty publicznej. Działanie na szkodę interesu prywatnego polega na uniemożliwieniu wykonywania mandatu radnego wskutek bezprawnego odebrania głosu. Chcę zaznaczyć, że moim prawem, jako obywatela jak i jako radnego jest możliwość oceny działań władzy publicznej, a jako radny mogę czynić to na sesji – dodaje radny Zamora.
Jak twierdzi opozycjonista przewodniczący może odebrać radnemu głos, jednak dopiero po dwukrotnym przywołaniu go do porządku, a tego zdaniem radnego Zamory zabrakło. Inna rzecz, czy paragraf kodeksu karnego będzie właściwy, do rozstrzygania z kolei odpowiedzialności przewodniczącego Rozlacha za – rzeczywiście - w naszej opinii- częste blokowanie głosu opozycji. Radny Zamora skutecznie ośmiesza i pokazuje, że przewodniczący Rozlach nie jest obiektywnym przewodniczącym całej Rady Powiatu, a wiernym żołnierzem jednego ugrupowania, które ma większość: NAW-u.
Monika Polak-Pałęga
Napisz komentarz
Komentarze