(Zawiercie) Policjanci z Wydziału Przestępstw Gospodarczych zawierciańskiej policji wkroczyli na teren Szpitala Powiatowego w Zawierciu i zażądali otwarcia garażu, w którym ukryty był stary Polonez, rocznik 1999, o numerach rejestracyjnych SZA 05278. Akcja policji to efekt współpracy z naszą redakcją. Wg. informacji przekazanych dziennikarzom Kuriera Zawierciańskiego przez naszych informatorów, stary Polonez- karetka stoi „na kołkach” niesprawny w garażu może nawet od 2010 roku. Ale co rok samochód przechodzi skutecznie coroczny przegląd w stacji diagnostycznej, a szpital płaci od złomu co rok obowiązkowe OC. Ostatnie badanie techniczne, nie wyjeżdżając z garażu –jak twierdzi nasz informator- stary Polonez przeszedł 25 lub 26 kwietnia.
- Widziałem ten dowód rejestracyjny – mówi nasz informator. Karetka ma wbite świeże badanie techniczne, choć ten Polonez od lat nie jest na chodzie. Ja widziałem go ostatni raz w 2010 roku. Już wtedy miał wymontowany akumulator. Samochód już w 2010 roku miał iść na złom, bo był niesprawny. Ale co rok przechodzi badanie techniczne w stacji diagnostycznej w Rudnikach, a szpital płaci OC.
Po co Szpital Powiatowy w Zawierciu płaci co rok obowiązkowe OC od Poloneza zamiast oddać go na złom? Otóż jak twierdzi nasz inny informator, pracownik szpitala Polonez jest wykazywany do Narodowego Funduszu Zdrowia jako samochód transportowy będący w użytkowaniu szpitala do transportu chorych. To skomplikowany system, ale każdy szpital dostaje pieniądze za leczenie pacjentów z uwzględnieniem nie tylko wykonanych zabiegów medycznych, ale również na postawie posiadanego wykazu sprzętu. Każdy szpital ma obowiązek posiadać niezbędny do leczenia sprzęt i personel (lekarze, pielęgniarki) którego wykaz przekazuje do NFZ. Niedawno Szpital Powiatowy w Myszkowie został przez NFZ ukarany karą 123 tysięcy złotych właśnie za fałszowanie danych o posiadanym sprzęcie i personelu. Podobną kontrolę NFZ prowadzi w zawierciańskiej lecznicy. Czy i u nas dyrekcja szpitala do NFZ przekazywała sfałszowane dane o posiadanym sprzęcie i personelu? Jeżeli sprawa rozlatującej się karetki marki Polonez nie jest jednostkowym przypadkiem, może się okazać, że również w Zawierciu chwalenie się dyrektor Małgorzaty Guzik i starosty Rafała Krupy, że szpital wychodzi z długów i zarabia może okazać się obrazem fałszywym, zwykłą propagandą.
AKCJA KARETKA: STRZAŁ W DZIESIĄTKĘ!
O tym, że w garażu szpitala stoi stary Polonez, który skutecznie przechodzi badania techniczne choć nie jest w stanie ruszyć z miejsca wiedzieliśmy od ponad 2 miesięcy. Do zamkniętego garażu nie udało nam się jednak dostać. Zdecydowaliśmy się przekazać nasze podejrzenia i dotychczasowe ustalenia zawierciańskiej policji. I policjanci stanęli na wysokości zadania. Jak potwierdza nam rzecznik KPP w Zawierciu Andrzej Świeboda, policjanci zajmujący się przestępstwami gospodarczymi weszli do szpitala i zażądali otwarcia wskazanego garażu. Tam wykonali niezbędną dokumentację potwierdzającą, że Polonez SZA 05278 jest trwale niesprawny. Nie miał prawa w tym stanie przejść okresowego badania technicznego. Zabezpieczono również dokumentację w Stacji Kontroli Pojazdów w Rudnikach, gdzie –wg. naszych źródeł - Polonez miał również w poprzednich latach zaliczać badanie techniczne bez ruszania się z garażu.
W dniu akcji policjantom nie udało się tylko zabezpieczyć dowodu rejestracyjnego karetki. Jak ustaliliśmy, mimo ogromnego zaskoczenia, dyrektor Szpitala Powiatowego w Zawierciu, Małgorzata Guzik udała, że nie wie, gdzie jest dokument: -Jest zapewne u kierowcy (wskazała konkretne nazwisko)- miała powiedzieć policjantom. Jak twierdzi nasz informator, dowód rejestracyjny Poloneza był jednym z bardziej strzeżonych dokumentów w szpitalu, zamknięty w sejfie przy kasie szpitala. Dokument opuszczał sejf tylko na potrzeby wbicia pieczątki z nowym badaniem technicznym. Gdy dokument wrócił w kwietniu ze stacji diagnostycznej w Rudnikach z nową pieczątką, przez chwilę był dostępny dla pracowników administracyjnych szpitala. Jeden ze świadków potwierdza, że widział świeży, aktualny przegląd. –Wtedy weszła Guzikowa (dyrektor szpitala) i kazała natychmiast odnieść dowód rejestracyjny z powrotem do sejfu –mówi świadek zdarzenia.
Materiały zgromadzone w tej sprawie zawierciańscy policjanci już przekazali do oceny prokuraturze. W sprawie zachodzi bowiem podejrzenie, że stacja diagnostyczna z Rudnik potwierdziła nieprawdę, co do stanu technicznego karetki. Z kolei szpital będzie się tłumaczył, dlaczego oszukuje NFZ co do posiadanych środków transportu. Rudniki należą do obszaru działania Prokuratury Rejonowej w Myszkowie, więc właśnie tam sprawa trafiła do zbadania.
Zastępca Prokuratora Rejonowego w Myszkowie prok. Katarzyna Sacharczuk: -Akta sprawy wraz z decyzją o wszczęcie dochodzenia zwróciliśmy do policji z Zawiercia, z listą czynności koniecznych do wykonania. Sprawę prowadzimy pod kątem przestępstwa z Art. 271 KK par. 1, czyli poświadczenia nieprawdy przez diagnostę. Zleciliśmy wykonanie oceny stanu technicznego tej karetki przez biegłego. Ale nie wykluczamy dodatkowo prowadzenia śledztwa w kierunku art. 273 KK, czyli przestępstwa posłużenia się dokumentem w którym poświadczono nieprawdę. W sprawie przesłuchano już dyrektor szpitala oraz jednego ze świadków, który twierdzi, że od dawna ten samochód nie nadawał się do jazdy. Jeżeli potwierdzi się, że pracownicy szpitala, teraz nie wskazuję którzy, posługiwali się dowodem rejestracyjnym z nieprawdziwymi wpisami w celu np. wyłudzenia świadczeń z NFZ, będziemy prowadzić śledztwo z art. 271 Kodeksu Karnego. Wtedy pojawi się jeszcze kwestia, czy nie będzie właściwą do prowadzenia śledztwa Prokuratura Rejonowa w Zawierciu, jeżeli do przestępstwa miałoby dojść w szpitalu.
Jak dodaje prok. Sacharczuk, policjantom, którzy zabezpieczali dowody nie udało się zabezpieczyć dowodu rejestracyjnego pojazdu, ani kluczyków do samochodu.
Jarosław Mazanek
Napisz komentarz
Komentarze