(Zawiercie) 4 lipca minister rolnictwa Marek Sawicki (PSL) przyjechał do Zawiercia. Na zorganizowanej w Starostwie Powiatowym w Zawierciu konferencji odpowiadał na pytania dziennikarzy w towarzystwie członka zarządu województwa śląskiego Stanisława Dąbrowy. Na pytania radnego powiatowego Jana Zamory minister odpowiadać nie chciał. Jednym z głównych tematów stała się afera podsłuchowa.
Minister odniósł się do sprawy dosyć ostrożnie. – Dzisiaj wszyscy politycy i z koalicji i z opozycji stąpają po kruchym lodzie. Przestrzegałbym przed nadmiernym rozpalaniem emocji i nastrojów. Nie wiemy ile jest tych podsłuchów, kto był podsłuchiwany, dlaczego. Z pewnością w pierwszej kolejności to trzeba wyjaśnić – powiedział minister.
Zapadła cisza. Sawicki zasugerował, że w decyzjach personalnych nie należy ulegać presji otoczenia.
- Jeśli z tych nagrań wynika, że osoby publiczne w trakcie rozmów popełniły przestępstwo, nakłaniały do popełnienia przestępstwa, to niewątpliwie wszystkie te osoby muszą być z tego rozliczone. (…) Natomiast, dzisiaj wzajemne łajanie jedni drugich niczemu dobremu nie służy – dodał minister.
Obecni na sali z zainteresowaniem słuchali opinii Sawickiego o jednej z największych afer, którą żyje cała Polska.
- Jeżeli chodzi o konstruktywne wotum nieufności wobec rządu, to w żadnej wersji ono w tej chwili nie ma racji bytu, nie ma szansy powodzenia – podkreślał Marek Sawicki.
Omawianie afery podsłuchowej zajęło sporą część czasu….
- Składane wnioski o odwołanie ministrów w ciągu ostatnich 25 lat (niezależnie od tego który rząd sprawował władzę) ani razu nie powiodły się. Jeśli działania prokuratury, a więc upoważnionych organów w państwie tej sprawy nie wyjaśnią to niepotrzebne będą konstruktywne wota o odwołanie rządu, czy poszczególnych ministrów. Trzeba będzie rozpisać nowe wybory. Natomiast nie można odwoływać ministrów i rządu pod dyktando tych, którzy nagrywali taśmy i mają jakiś swój własny schemat ich upubliczniania. I to także jest sygnał dla opozycji, bo niewykluczone, że będą wcześniejsze wybory, że być może, choć nie życzę tego opozycji przejmie władzę i wtedy co? Zetknie się z kolejną ścianą, kolejnym murem i być może z kolejną tego typu nieznaną do końca działalnością. (…) Racjonalnie byłoby gdyby minister Sienkiewicz był zawieszony na czas wyjaśnienia tej sprawy, ale premier podjął inną decyzję – wskazywał.
Z konferencji w Zawierciu można wyciągnąć jeden wniosek: jeśli Bartłomiej Sienkiewicz powinien być odwołany, to z pewnością nie na wniosek opozycji.
WYBORCZE „WYKOPKI” JUŻ NIEDŁUGO
Na sali obecni byli radni powiatowi Jan Zamora i Zbigniew Rok. Ten pierwszy chciał zadać ministrowi kilka pytań, ale Sawicki wolał unikać trudnego tematu współpracy PSL-u z obecnym zarządem Powiatu Zawierciańskiego. Zamora, to przedsiębiorca, który jeden z lokali dzierżawi od Spółdzielni Mieszkaniowej „Zawiercie”.
- Dowiedziałem się, że starosta Rafał Krupa (NAW) chodził do prezesa spółdzielni, w której dzierżawię lokal i namawiał żeby mi go wymówić. Informację taką przedstawił mi sam prezes spółdzielni, choć teraz może się z tego wycofać. Szkoda, że rozmowy nie nagrałem w kontekście ostatniej rządowej afery taśmowej. Z taką władzą współpracuje PSL w powiecie zawierciańskim – mówił nam Zamora w rozmowie telefonicznej.
Przypomnijmy w radzie powiatu zasiada dwóch ludowców Artur Janosik i Krzysztof Wrona. Nowa koalicja w naszym powiecie narodziła się, gdy na funkcję, którą wcześniej zajmował wicestarosta Rafał Porc „wskoczył” spoza rady mało znany Cezary Barczyk (PSL), wtedy współwłaściciel gospodarstwa agroturystycznego w Kroczycach i sołtys tej miejscowości. Narodziła się nieformalna koalicja NAW-PSL, a C. Barczyk został etatowym członkiem zarządu powiatu.
Na spotkanie z ministrem radny Zamora ubrał zieloną koszulkę (barwy PSL-u) i tym już na samym początku zyskał „sympatię” Marka Sawickiego.
- Nazywam się Jan Zamora, ja pana bardzo cenię – zaczął polityk z Zawiercia. W odpowiedzi na komplement minister pochwalił zieloną koszulkę radnego.
- Pan jest człowiek stateczny. Takich ludzi nam potrzeba w Polsce. Ja myślałem, że PSL to partia propolska, prospołeczna. Okazuje się, że troszeczkę jest inaczej. Ta partia wchodzi w układy z ludźmi, którzy chcą zniszczyć polskie firmy i przez to zwiększyć bezrobocie – kontynuował przedsiębiorca.
- Ja mam dla Pana propozycję otwarte spotkanie z mieszkańcami mamy później. To jest konferencja prasowa, pan nie jest dziennikarzem. (…) Są pewne zasady i reguły, jeżeli chodzi o konferencje prasowe – wtrącił minister.
- Sprawa jest bardzo ważna – upierał się Zamora.
- Może byśmy wysłuchali odpowiedzi – próbowali ratować sytuację dziennikarze.
- Mnie to nie interesuje, dlatego że pomawianie o to, że PSL jest partią antypolską jest po prostu zwyczajnym… nadużyciem - ciągnął minister, ale ostatnie słowa były już mało słyszalne, bo przerywane.
- Ale niech pan pozwoli dokończyć- przerywał Zamora.
W jego obronie po raz kolejny stanęli dziennikarze, co spowodowało złość ministra. Nieoczekiwanie schemat spotkania został mocno zakłócony i prawdopodobnie wyrwał się z ustalonych ram.
- Umówcie się z panem na konferencję prasową i dziękuję. Rozumiem, że konferencja prasowa się zakończyła, tak? – denerwował się Sawicki.
Po tym jak minister zakończył rozmowę z dziennikarzami podszedł do niego Zamora, który nadal uparcie czekał na ministra. Przysłuchiwaliśmy się tej rozmowie:
- Starosta nasz chodził do prezesa spółdzielni mieszkaniowej, żeby mnie wywalili ze sklepu. 30 osób straci pracę, chcą wprowadzić w to miejsce, gdzie ja handluję, Biedronkę. Wiadomo, że ten sklep zatrudni 12 osób, a nie 30 – mówił powiatowy radny.
Sprawę wymówienia lokalu radny wiąże ze swoją działalnością polityczną w radzie powiatu. Jako opozycjonista, Zamora wiele razy narażał się działaczom rządzącego w mieście i powiecie NAW-u.
- Władze powiatowe, miejskie powinny walczyć o każde miejsce pracy – żalił się Zamora.
Minister Marek Sawicki upomniał radnego, że ten przyszedł na spotkanie z nim w celach biznesowych.
- Chciałem panu powiedzieć jak to wygląda. No to, do kogo mam się zwrócić? – pytał zdegustowany radny-przedsiębiorąca.
Starosta Rafał Krupa nie był obecny na konferencji. Choć tuż przed nią wyprosił radnych opozycyjnych z sali, w której miało dojść do spotkania. Na samą konferencję radnym udało się dostać. Próbowali przekazać ministrowi kilka egzemplarzy lokalnej prasy z opisanymi sprawami jakimi żył powiat (chodziło między innymi o tekst z KZ „Krupa podwoił działkę” , dostępny w całości na www.kurierzawiercianski.pl/articles/1820).
Minister sugerował, że termin wyborów jest już niedługo i będzie można zmienić władzę.
- Pańscy ludzie z PSL-u współpracują z tym panem (starostą- przyp. red.), jako koalicja. Tak nie powinno być – spierał się J. Zamora.
- Za trzy miesiące ludzie stracą pracę. Was to nie interesuje? – rzucił jeszcze w kierunku ministra radny.
9 lipca próbowaliśmy dodzwonić się do starosty Rafała Krupy, by zapytać o to czy ma coś wspólnego ze sprawą, o której mówił Jan Zamora. Do składu tego numeru starosta nie skontaktował się z nami, nie oddzwonił, tego dnia był zajęty.
Monika Polak-Pałęga
Napisz komentarz
Komentarze