(Zawiercie) Butelki rzucane w kierunku komendy, zamieszki, chaos – tak w wielkim skrócie można opisać to, co działo się w Zawierciu przed siedzibą policji. Nawet 150 osób mogło wziąć udział w manifestacji przed siedzibą KPP 21 lipca. Trudno opisać to, co się działo. Gniew, niezadowolenie, to za mało żeby oddać frustrację tłumu. Ktoś zapalił opony, ktoś inny cisnął w stronę mundurowych kamieniem. Tłum obwiniał funkcjonariuszy o śmierć 21- latka. Wskazywano, że Adrian G. mógł zostać tuż przed tragiczną śmiercią pobity przez mundurowych. Wyniki sekcji wskazują jednak, że mężczyzna nieszczęśliwie się zadławił. W taką wersję nie wierzy jednak ani rodzina, ani też jego znajomi.
Adrian miał zginąć w niedzielę, 20 lipca nad ranem. W sprawie tej śmierci nadal jest bardzo wiele pytań. Tragedia rozegrała się w okolicy ulicy 11 Listopada w Zawierciu. - Z naszych ustaleń wynika, że 21-latek przyszedł do mieszkania swojej znajomej. Miał rozcięte kolano i liczne otarcia na ciele. Kobieta zorganizowała transport do szpitala – mówi Andrzej Świeboda oficer prasowy KPP w Zawierciu.
W szpitalu mężczyzna został opatrzony. Potem razem ze znajomą, pieszo wrócił na jej plac przed jej domem. Kobieta pozostawiła go na chwilę samego, lecz gdy wróciła, mężczyzna leżał na ziemi. - Śledczy przesłuchali lekarza, któremu 21-latek powiedział, że się przewrócił. Ustalono także, że pił wcześniej alkohol. Pobrano próbki krwi do badań na zawartość alkoholu i narkotyków – komentuje A. Świeboda.
W taką wersję wydarzeń nie uwierzył rozwścieczony tłum. Zaczęło się w niedzielę wieczorem. Z początku wszystko przebiegało bardzo spokojnie. Ludzie, którzy uwierzyli w to, że do śmierci młodego mężczyzny przyczynili się policjanci zaczęli przynosić znicze pod komendę. Następnego dnia rozpętało się prawdziwe piekło. Wieczorem w stronę funkcjonariuszy, którzy szczelnym kordonem odgradzali protestujących od budynku komendy poleciały oprócz wyzwisk także kamienie. Zrobiło się naprawdę gorąco, gdy tłum zaczął palić opony i atakować samochody. Aż trudno uwierzyć, że bilans strat to dwa lekko uszkodzone radiowozy i wybita szyba w drzwiach głównych komendy.
- Zaczęliśmy się zbierać pod budynkiem około 20.00. Cała droga (Kasprowicza – przyp. red.) została zamknięta. Było bardzo ostro. Ktoś podpalił opony. Po dwóch godzinach przyjechała policja z Katowic i z Częstochowy, a po nich straż pożarna. Ludzie zapalali znicze, klękali, krzyczeli. W stronę policjantów poleciały kamienie, butelki, szyby na komendzie zostały wytrzaskane. Zaczęli pałować wszystkich jak leci. Dwie koleżanki trafiły do szpitala pobite. To policja zaczęła – mówi naoczny świadek tych wydarzeń.
22 lipca przed komendą znowu zebrali się ludzie. Zatrzymano trzy osoby dwóch mężczyzn, jako podejrzanych o znieważenie interweniujących funkcjonariuszy oraz jedną osobę, jako podejrzaną o udział w zbiegowisku. Policjanci nałożyli także 17 mandatów. Mundurowi łącznie wylegitymowali 94 osoby. Trzy inne osoby, które zatrzymano wcześniej, usłyszały już zarzuty znieważenia funkcjonariuszy.
WYNIKI SEKCJI, NIE WSZYSCY Z NIMI SIĘ ZGADZAJĄ
Sprawę, by uniknąć zarzutów o stronniczość przejęła Prokuratura Okręgowa w Częstochowie. Szybko ustalono, że bezpośrednią przyczyną śmierci 21-letniego mężczyzny było zadławienie się wymiocinami. - Inne obrażenia, które stwierdzono na jego ciele, w żaden sposób nie mogły przyczynić się do jego zgonu. Informację o tym, że do śmierci młodego mieszkańca Zawiercia miało dojść w wyniku działania funkcjonariuszy należy, więc traktować wyłącznie, jako plotkę, niemającą jakiegokolwiek potwierdzenia w ustaleniach toczącego się postępowania. Po pierwszych sygnałach, że 21-latek miał odnieść obrażenia w wyniku interwencji funkcjonariuszy, do działania przystąpili policjanci z Wydziału Kontroli KWP w Katowicach i Biura Spraw Wewnętrznych KGP. Na chwilę obecną zarówno ich ustalenia, jak i postępowanie prowadzone przez prokuraturę kategorycznie zaprzeczają, aby policjanci w jakikolwiek sposób interweniowali wobec młodego mieszkańca Zawiercia wcześniej, niż w chwili zgłoszenia o jego śmierci – czytamy na www.zawiercie.slaska.policja.gov.pl.
Funkcjonariusze od początku wskazywali na to, że nie doszło do konfrontacji pomiędzy nimi a Adrianem G.
-Wstępne wyniki nie ujawniły alkoholu we krwi 21-latka. Kolejne badania wykazały zawartość alkoholu w moczu w wysokości 0,4 promila. W organizmie denata stwierdzono obecność narkotyków projektowanych, tzw. „dopalaczy” – mówi rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Częstochowie Tomasz Ozimek.
Jak wskazują śledczy do zadławienia mogło dojść w związku z zażywaniem narkotyków. Chłopak doznał także obrzęku mózgu. Czy jego przyczyną było zadławienie? W oficjalną wersję nie wierzy rodzina, przyjaciele i znajomi zmarłego.
- To jest niemożliwe żeby stać i się zadusić wymiocinami. Zobaczymy co będzie dalej. Chcielibyśmy, by pokazali się winni tej tragedii – mówi znajomy zmarłego, który twierdzi, że o tym że policjanci gonili Adriana dowiedział się z portalu Facebook.
TAK WYPOWIADALI SIĘ PRZYJACIELE ZMARŁEGO…
Mariusz przyjaciel Adriana:
- Policja się zbroi, liczą na nie wiadomo jakie zamieszki, a my tylko wyszliśmy na ulicę, domagając się prawdy. Wczoraj, czyli 21 lipca w nocy, kiedy już odjechały samochody reporterskie telewizji policja była bardzo brutalna wobec nas. Widziałem jak szarpali młodą dziewczynę przewrócili ją na ziemię i bili. Ona chciała się podnieść, ale jak da rade dwóm facetom? Wiele osób zostało poszarpanych i poturbowanych, chociaż nic nie robili i nie byli wobec policji agresywni. Chcieliśmy, aby ktoś z policjantów do nas wyszedł i powiedział nam prawdę, dlaczego zginął Adrian.
Mateusz kolega Adriana:
- To jedna wielka ściema. Policja sama sobie jest winna, bo kręcą i co raz to mówią inaczej. Solidarność zawodowa nie pozwala im powiedzieć prawdy, bo jakby wyszło na jaw, że maczali w tym paluchy to głowy zaraz polecą. Jeszcze jedno: jakich my lekarzy mamy w tym szpitalu, jak wypuszczają chłopaka w takim stanie. Kolano miał zmasakrowane całe. Podobno wymiotował. To, czemu na miejscu nie było śladów wymiocin?
Kolega zmarłego chłopaka (także ma na imię Adrian):
- Najlepszą obroną jest atak. Jak narobiło się dziadostwa, to trzeba jakoś się teraz bronić. Policja jest silna jak są w grupie, a jakby jeden z drugim miał wejść na dzielnice to w porty by narobił. Będziemy przychodzić pod komendę, bo nam wolno. To jeszcze wolny kraj. Będziemy palić znicze, będziemy pamiętać o Adrianie. Nie zasłużył na to, co go spotkało.
Szymon kolejny kolega zmarłego:
- Tu wczoraj w nocy 21 lipca wiele osób było pobitych i poszarpanych przez policję nawet moim dwóm koleżankom się oberwało. Teraz mówią, że nic takiego się nie wydarzyło, że nie używali siły. Niech teraz oni się boją, bo parę osób nagrało to telefonami komórkowymi.
Sylwia, która nie znała Adriana:
- Ja nie znałam Adriana tylko moja koleżanka. Przyszłyśmy razem i jak zobaczyłam, co się zaczęło później dziać uciekłam, a ona została. Potem mi pisze esk, że ją wylegitymowali i usłyszała „ty taka owaka”. Z tego wszystkiego zgubiła gdzieś dowód osobisty całe ubranie miał brudne i poszarpane. Nie powinno tak być. To skandal. Policja powinna nas bronić, a nie demonstrować swoje siły jak są w grupie.
O brutalnym postępowaniu policji, podczas poniedziałkowej demonstracji opowiada Ewelina. Młoda fryzjerka, z którą rozmawiamy we wtorek. Opowiada też skąd wzięły się podejrzenia o pobiciu chłopaka przez policję: - Kilka osób które wracały z 18-ki kolegi twierdzi, że widziało Adriana uciekającego. Słyszeli też radiowozy. O tym, że go pobiła policja, mówił sam Adrian, który dzwonił do kolegi. Mówił coś, że goniła go policja, że go pobili, ale im uciekł. Nikt tego nie widział. O pobiciu miał mówić tylko Adran przez telefon.
Wczoraj, po 23.00 kiedy już odjechały wozy telewizji, policja ze dwa razy ogłaszała, żeby się rozejść, bo inaczej wkroczą. Ludzie krzyczeli, gwizdali. Połowa ludzi pewnie nawet nie słyszała wezwania policji. Ludzie zaczęli się rozchodzić, kiedy policja ruszyła. Wiele osób, które po prostu stały, nic nie robiły została zaatakowana. Mnie wyrwało dwóch policjantów, rzucili na ziemię i kilka razy dostałam pałką. Po nerkach (Ewelina pokazuje ogromne sinaki). Byłam z mamą. Jak stanęła w mojej obronie, zaczęła krzyczeć, to potraktowano ją gazem. Mój chłopak (rozmawiamy we wtorek ok. 13.00) ciągle jest na policji. Mnie też zabrali na komendę, ale wyszłam po ok. 40 minutach. Sprawdzali, czy jestem pod wpływem alkoholu. Zdziwili się, że nie. Policjanci żartowali sobie z sytuacji, byli ironiczni. Uważam, że nie wyciągali z tłumu poszczególne osoby, po to, żeby bić. Widzieliśmy, jak dwóch chłopaków dostało pałkami po plecach. Mówili, że chcieli tylko przejść, odejść stąd. I tak dostali. Nie patrzyli czy to kobieta czy matka z dzieckiem. Bawili się nami. Śmiali się z nas na komendzie.
Wśród młodzieży z Zawiercia policjanci mają opinię brutalnych, że często nadużywają siły. Mogę mówić o tym, co mnie spotkało. Kilka lat temu, byłam jeszcze niepełnoletnia, siedziałam z koleżanką na ławce przed blokiem. Z piskiem opon podjechał radiowóz, wyszło dwóch policjantów, wyglądali jak pod wpływem alkoholu. Kazali nam wsiadać, że biorą nas na komendę. Powiedziałam, że jestem przed swoim blokiem, że nigdzie z nimi nie jadę. Odpuścili. Innym razem mama usłyszała na klatce schodowej hałas. Wyszła na korytarz, a tam widzi jak taki rosły policjant trzyma w górze mojego brata i poddusza. Krzyczała, żeby go puścił. Policjant uciekł. Różne historie opowiada młodzież z osiedli. Ale ciągle słychać o brutalnym traktowaniu.
Młodzi ludzie planują kolejne manifestacje.
Marcin Wojciechowski
Monika Polak-Pałęga
Nasz komentarz:
W tej sprawie nie ma jednej prawdy. Młodzież nie wierzy policji, oskarża ją o przyczynienie się do śmierci młodego chłopaka. Nie sprawdzili się też policjanci. W tak delikatnej sprawie, gdy (nawet niesłusznie) pojawiają się zarzuty o brutalność policji, pobicie chłopaka, rozpędzenie protestu pod komendą policji pałkami, to jak potwierdzenie zarzutu, że policja działa na oślep. Rządzi pała, nie rozum. Zarzut o pobiciu chłopaka może rzeczywiście okazać się tragiczną plotką. Ale nawet gdyby było w niej coś prawdziwego, raczej niemożliwe, aby była to przyczyna śmierci. Pobity, czy nie. Nie wiadomo. Ale skoro sekcja potwierdziła obecność dopalaczy lub czegoś podobnego, Adrian mógł umrzeć z powodu reakcji na truciznę. Znamy wstępne wyniki sekcji, ale dokładne będą zapewnie ujawnione w ciągu kilku dni. Ale alkohol + dopalacze mogą być śmiertelną mieszanką. Niejeden raz już skończyły się takie historie tragicznie. Bez względu na to, jak zginął Adrian, czy był to nieszczęśliwy wypadek, czy – jak krzyczał tłum - „morderstwo” (tak, niestety i tak mocne oskarżenia padały w kierunku policji) pewne jest, że sprawę trzeba wyjaśnić. Brutalnie rozpędzona młodzież może jednak nie uwierzyć w żadną wersję. Jak śledztwo uwolni policjantów od zarzutów, czy młodzi ludzie pogodzą się z jego wynikami, skoro, jak słyszymy, na co dzień krytykują policję za brutalność? Zamieszki rozpędzali w poniedziałek raczej nie policjanci z KPP w Zawierciu, ale pobitym to bez różnicy, czy biła policja z Częstochowy, czy z Zawiercia. Tym drugim też nie wierzą. Od kilku miesięcy KPP w Zawierciu ma nowego komendanta, inspektora Roberta Szczypkę. Nawet wśród dziennikarzy ma opinię rasowego policjanta, nieuwikłanego w żadne „układy”. Dla niego tragiczne wydarzenia w Zawierciu nie są więc porażką, a raczej wyzwaniem. I mam nadzieję, że sobie z nim poradzi.
Młodzi ludzie nie ufają policji i mają ku temu sporo powodów. Zawierciańska policja musi zacząć trudną pracę, żeby odzyskać lub zbudować zaufanie młodzieży. To wymaga nie tylko wyjaśnienia, jak zginął Adrian G., ale również czy zarzuty o brutalnym rozpędzeniu demonstracji są prawdziwe. Rozmawiałem z kilkoma pobitymi. Wszyscy twierdzą, że byli wyrywani z tłumu i pałowani. Częściowo widać to również na nagraniach TVN, Polsatu. W zawierciańskim szpitalu przebywa jedna pobita dziewczyna. Do wszystkich, którzy czują się zaatakowani przez policję bez powodu redakcja Kuriera Zawierciańskiego kieruje ważną informację: jeżeli chcecie wyjaśnienia, czy policjanci nie przekroczyli uprawnień, musicie składać skargi na brutalność policji. Jeden z adwokatów, z którym współpracuje nasza redakcja zaoferował bezpłatną pomoc dla poszkodowanych lub osób, którym zarzuca się udział zbiegowisku, czy znieważeniu policjantów. Jeżeli to nie wystarczy, postaramy się pokryć koszty Waszej obrony. Ale musicie się zgłosić do nas, powiedzieć, że taka pomoc jest Wam potrzebna. To, co proponujemy nie ma być też wymierzone przeciwko policjantom. Wręcz odwrotnie. Ma tylko pomóc dociec prawdy. Bez względu na to, jak będzie trudna do przełknięcia.
Jarosław Mazanek, redaktor naczelny
Kuriera Zawierciańskiego
Napisz komentarz
Komentarze