(Zawiercie) Od 21 lipca do 11 sierpnia w Szpitalu Powiatowym w Zawierciu nie działa pracownia endoskopii, choć zgodnie z kontraktem z NFZ szpital ma obowiązek zapewnić stały dostęp do badań gastrologicznych i kolonoskopii, gdy takie są potrzebne pacjentom. Lekarze wykonujący badania wyjechali na urlop, choć zgodnie z warunkami umowy ze szpitalem (badania wykonują na podstawie umowy, w wyniku przetargu) powinni w takim przypadku zapewnić zastępstwo. Ale pracownia endoskopii, gdy pacjent ze skierowaniem próbuje się umówić na badania, informuje po prostu o przerwie do 11 sierpnia. Szpital, nie zapewniając dostępu do badań, łamie warunki wykonywania „świadczeń gwarantowanych”. Śląski NFZ który został przez Kurier Zawierciański powiadomiony o tym, że pacjenci szpitala zostali pozbawieni dostępu do badań endoskopowych zapowiada kontrolę. Drugą kontrolę, również po zawiadomieniu redakcji Kuriera Zawierciańskiego, już od poniedziałku prowadzi Państwowa Inspekcja Pracy. Inspektorzy PIP sprawdzają czas pracy lekarzy. To efekt naszego artykułu „Doktor Cyborg” w którym opisaliśmy –naszym zdaniem patologiczną i niebezpieczną dla pacjentów sytuację, że jeden lekarz (Urszula Ney-Reroń) za zgodą dyrektor Małgorzaty Guzik pracuje nieprzerwanie nawet po 70 godzin. Dyrektorka sama zatwierdzała grafik dyżurów szpitalnych, choć logicznie rzecz biorąc to zadanie Naczelnego Lekarza Szpitala. Wg. informacji Kuriera wspomniana lekarka za dyżury wystawiała szpitalowi faktury co miesiąc nawet na 20.000 zł.
Pytany przez Kurier Zawierciański Śląski NFZ czy taka sytuacja nie zagraża zdrowiu pacjentów i ew. lekarza (kto jest w stanie nieprzerwanie pracować 70 godzin?!!) odpowiedział, że „NFZ nie weryfikuje długości czasu pracy konkretnego lekarza (tego rodzaju kompetencje należą do kierownika placówki, który może zostać skontrolowany w tym zakresie przez Państwową Inspekcję Pracy). Do zadań NFZ należy natomiast weryfikacja tzw. konfliktu personelu, tj. sprawdzanie, czy dany lekarz nie jest wykazany jako pracujący w tym samym czasie w dwóch lub więcej placówkach, np. szpitalach” – odpowiedziała rzecznik Śląskiego NFZ Małgorzata Doros.
Jak potwierdza rzeczniczka, NFZ sprawdzi jednak nasze informacje, czy w Szpitalu Powiatowym w Zawierciu zdarzają się sytuacje, że jeden lekarz w tych samych godzinach pracuje w dwóch miejscach na raz. Przynajmniej jeden taki przypadek pokazaliśmy w artykule „Doktor cyborg”. Z grafika dyżurów za lipiec oddziału wewnętrznego wynika, że lekarz Urszula Ney-Reroń kilka razy w miesiącu jest w dwóch miejscach na raz: do godz. 18.00 przyjmuje pacjentów w poradni POZ, choć wg grafika dyżurów już od 15.00 pełni dyżur na oddziale wewnętrznym.
Zgodnie z sugestią NFZ redakcja Kuriera Zawierciańskiego powiadomiła o możliwych nieprawidłowościach Okręgową Inspekcję Pracy w Katowicach. Chcieliśmy wiedzieć, czy lekarza obowiązują jakiekolwiek normy dotyczące czasu pracy. Czy opisana sytuacja nie zagraża bezpieczeństwu pracy. Po prostu czy to normalne, że lekarz pracuje 100, czy 70 godzin. Wysłaliśmy też nasz artykuł „Doktor cyborg”. Odpowiedź OIP w Katowichach była natychmiastowa. Rzecznik IOP Michał Podsiedlik 29.07 potwierdza: „W nawiązaniu do naszej wczorajszej rozmowy oraz wysłanego przez Pana maila informuję, że cała korespondencja została przekazana Okręgowemu Inspektorowi Pracy w Katowicach Pani Beacie Marynowskiej. Na polecenie mojej Szefowej w Szpitalu Powiatowym w Zawierciu zostanie przeprowadzona kontrola pod kątem czasu pracy osób zatrudnionych w tej jednostce. Niezwłocznie po zakończeniu czynności kontrolnych poinformuję Pana o ustaleniach dokonanych przez inspektora pracy. Pozdrawiam Michał Podsiedlik rzecznik prasowy Okręgowego Inspektoratu Pracy w Katowicach”. Od poniedziałku 4.08 w Szpitalu Powiatowym w Zawierciu kontrolerzy PIP zaczęli pracę.
Endoskopia pod kontrolą
Jak piszemy na wstępie, NFZ zapowiedział skontrolowanie, dlaczego Szpital Powiatowy dopuścił do sytuacji, że pacjenci zostali pozbawieni dostępu do endoskopii. Może to stwarzać zagrożenie dla ich życia, kiedy brak niezbędnych badań uniemożliwi właściwą diagnostykę. Śląski NFZ wyjaśnia tę sprawę wyczerpująco:
„Zgodnie z treścią § 4 ust. 1 rozporządzenia Ministra Zdrowia z dnia 22 listopada 2013 r. w sprawie świadczeń gwarantowanych z zakresu leczenia szpitalnego (Dz.U.2013.1520) świadczeniodawca udzielający świadczeń gwarantowanych, w trybie hospitalizacji i hospitalizacji planowej, winien m.in. zapewnić całodobowy dostęp do badań endoskopowych, zgodnych z profilem udzielanych świadczeń gwarantowanych. Zapewnienie dostępu oznaczać może realizację omawianych badań przez świadczeniodawcę bądź na podstawie zawartej przez świadczeniodawcę umowy z podwykonawcą.
Świadczeniodawca: Szpital Powiatowy w Zawierciu nie posiada zawartej umowy z podwykonawcą na realizację badań endoskopowych w ramach umowy w rodzaju leczenie szpitalne. Szpital posiada we własnej strukturze organizacyjnej pracownię endoskopii. Jednocześnie informujemy, iż w okresie 1.07.2014 r. -1.08.2014 r. do Śląskiego Oddziału Wojewódzkiego Narodowego Funduszu Zdrowia nie wpłynęło pismo ww. świadczeniodawcy informujące o zamknięciu pracowni endoskopii w okresie 21.07.2014 r. – 11.08.2014 r. oraz o sposobie zabezpieczenia realizacji przedmiotowych badań na rzecz hospitalizowanych ubezpieczonych.
Wobec powyższego Śląski OW NFZ niezwłocznie wystąpi do świadczeniodawcy z pismem w przedmiotowej sprawie – pisze Biuro Prasowe Śląskiego Oddziału Wojewódzkiego Narodowego Funduszu Zdrowia w Katowicach.
Wiemy kto napadł na dziennikarza!
Po naszym artykule „Doktor cyborg” (KZ nr 29/14) wielu Czytelników (dziękujemy!) pomogło nam ustalić, kim był tajemniczy napastnik, którzy rzucił się na dziennikarza Kuriera. Chodzi o wydarzenia z 14 lipca, kiedy pytaliśmy doktor Urszulę Ney-Reroń jak to możliwe, że po 48 godzinach nieprzerwanego dyżuru, jest w stanie przyjmować pacjentów kolejne 9 godzin w poradni POZ. A po krótkiej przerwie czekał lekarkę kolejny „maraton”. Na nasze dociekliwe pytania zareagował krążący za lekarką jak cień mężczyzna, który w pewnym momencie nie wytrzymał i szarpiąc dziennikarza wypchnął go z rejestracji (pomieszczenie ogólnodostępne dla pacjentów). Gdy dopytywaliśmy kim jest tajemniczy napastnik lekarka z ironią odparła, że to „pacjent”, a chwilę później, że jej „służący”. Już wtedy podejrzewaliśmy, że może to być jej mąż. Potwierdzili to nasi Czytelnicy: - To jej mąż Leon Lelito. Na 100%. Wiem, bo byłem pacjentem jej przychodni na Grunwaldzkiej. Panie, co to była za przychodnia. Wody nawet nie było w toalecie, zimno - mówi mężczyzna.
To samo potwierdzają dwie panie, z którymi umawiamy się na spotkanie. Jak twierdzą, obie pracowały w prywatnej przychodni Urszuli Ney-Reroń: - Do dzisiaj nie wypłaciła mi wszystkich pieniędzy, choć pracowałam u niej jak na pełnym etacie, za 500 zł miesięcznie. Na umowie było 300 zł, reszta „do ręki”. Wszystko tam robiłam, nawet wypisywałam zwolnienia, choć do tego to na pewno uprawnień nie miałam – mówi jedna z pań.
Druga dodaje: - Wielką przyjaciółką Urszuli Ney-Reroń była zawsze obecna dyrektor szpitala Małgorzata Guzik. Do przychodni (Grunwaldzka 6) ciągle przychodziła im prostować księgowość. Bo tam się nigdy nic nie zgadzało.
Pytam, czy wiedzą, na jakich zasadach w Szpitalu Powiatowym w Zawierciu pracuje siostra Urszuli Ney-Reroń, Barbara. To o tyle ciekawe, że wśród personelu krążą informacje, że formalnie nie jest ona pracownikiem szpitala, choć przecież wykonuje pracę w Rejestracji POZ. Ma dostęp do danych pacjentów, w tych danych wrażliwych.
- Podobno siostra jej płaci z własnej kieszeni. Sama wystawia szpitalowi co miesiąc faktury na grube pieniądze, a siostra (Barbara- przyp. red.) jej pomaga w POZ – mówią kobiety.
O szczegóły zatrudnienia Barbary Ney-Reroń w szpitalnej rejestracji pytamy dyrektor szpitala Małgorzatę Guzik:
W artykule „Doktor Cyborg” Kurier Zawierciański z dnia 18.07.2014 jako autor artykułu opisuję sytuację w rejestracji dziennego POZ. Jest to relacja z rozmowy z Urszulą Ney-Reroń do której włączyła się pani Barbara Ney-Reroń i towarzyszący jej mężczyzna, jak ustaliliśmy, jej mąż Leon Lelito. Ten drugi siłą wypchnął dzienikarza KZ z ogólnodostępnego pomieszczenia rejestracji POZ ze słowami „wynocha mi stąd”.
Proszę o odpowiedź na pytania:
Czy pan Leon Lelito jest pracownikiem Szpitala Powiatowego w Zawierciu? Jeżeli tak, to na jakim stanowisku?
Jeżeli ew. Leon Lelito nie jest pracownikiem szpitala, to dlaczego stale przebywa w towarzystwie Urszuli Ney-Reroń na oddziale i w POZ?
Na jakim stanowisku zatrudniona jest pani Barbara Ney-Reroń, która w POZ dziennym szpitala wykonuje pracę w rejestracji POZ? Na nasze pytanie, skierowane do niej, czy to prawda, że pracuje tu jako wolontariuszka? – nie uzyskaliśmy odpowiedzi.
Jak szpital reguluje status zawodowy Pani Barbary Ney-Reroń, która jako de facto pracownik rejestracji szpitala (POZ dzienny) ma dostęp do danych pacjentów (w tym danych wrażliwych) wykonuje pracę na rzecz Szpitala Powiatowego w Zawierciu?
Na pytania wysłane 28 lipca do dzisiaj nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Odezwała się za to pani Barbara Ney-Reroń, która za pośrednictwem adwokata Łukasza Polanieckiego wezwała redakcję do „zaniechania naruszeń jej dóbr osobistych”. Jak pisze adw. Polaniecki chodzi o zamieszczone „wbrew jej woli” zdjęcie i cytowanie fragmentów wypowiedzi, rzekomo „bez stosownego uprzedzenia”. Zażądał też przeprosin. Odmówiliśmy. W piśmie do adw. Polanieckiego wyjaśniamy: „redakcja nie widzi podstaw przyjęcia zobowiązań wskazanych w piśmie, a polegających w istocie na próbie cenzurowania pracy dziennikarzy. W naszej ocenie nie doszło do naruszenia dóbr osobistych pańskiej klientki, która w dniu 14.07.2014 sama włączyła się do rozmowy z dziennikarzem Kuriera Zawierciańskiego, przedstawiła się, i podjęła ożywioną dyskusję w temacie, który był przedmiotem dziennikarskiej interwencji. Rozmowa odbyła się w miejscu publicznym, gdzie – to nadal próbujemy wyjaśnić - pańska klientka znajdowała się w niejasnym charakterze. Do dzisiaj Szpital Powiatowy w Zawierciu nie udzielił nam odpowiedzi na zadane pytania, czy pańska klientka jest pracownikiem szpitala. Pytanie jest o tyle uzasadnione, gdyż p. Barbara Ney–Reroń de facto wykonywała i wykonuje nadal pracę na rzecz szpitala, ma dostęp do danych, w tym danych wrażliwych, pacjentów POZ. Na zadane jej pytanie 14.07.14 przez dziennikarza: -Czy to prawda, że pracuje tu jako wolontariuszka? uzyskaliśmy jedynie odpowiedź Pańskiej klientki treści: „Co pana to obchodzi?”. Za Pańskim pośrednictwem ponawiamy więc pytanie wtedy zadane, jeżeli Pańska klientka zechce na nie odpowiedzieć.
Nie mogę również zgodzić się z tezą, że zdjęcie na którym widać również panią Barbarę Ney-Reroń zostało zamieszczone bez jej zgody, oraz, że nie zgodziła się na publikowanie fragmentów swojej wypowiedzi. Nie ulega wątpliwości, że Pańska klientka miała pełną świadomość, że rozmawia z dziennikarzem, który dokumentuje sytuację zarówno za pomocą aparatu fotograficznego, jak i dyktafonu, który był naszym rozmówcom wystawiany dla nagrania wypowiedzi. Ponieważ redakcja dysponuje całością nagrania, zapewniam Pana, że nie zostało tam odnotowane żadne np. wezwanie ze strony Pańskiej klientki do nienagrywania, czy ew. żądanie autoryzacji cytowanej wypowiedzi.
Nie możemy przyjąć zobowiązania, że osoba Pańskiej klientki nie będzie wymieniana w kolejnych artykułach. Przyjmujemy do wiadomości, że nie życzy sobie więcej przedstawiania jej wizerunku, więc powstrzymamy się od takiego działania, o ile nie będzie ono niezbędne.”
Czekamy na wyniki kontroli, którą w Szpitalu Powiatowym w Zawierciu prowadzi Inspekcja Pracy oraz NFZ. Może obie instytucje wyjaśnią, czy bezpieczne jest, że zajmuje się nami lekarz pracujący od 100 godzin, albo czy do danych pacjentów nie mają dostępu osoby, które nie są pracownikami szpitala.
Jarosław Mazanek
Napisz komentarz
Komentarze