(Poręba) W ramach oszczędności gmina Poręba obcięła o połowę połączenia autobusowe ze stolicą powiatu. Chodzi o linię nr 2, która jest obsługiwana przez Zakład Komunikacji Miejskiej w Zawierciu. W najgorszej sytuacji znaleźli się mieszkańcy Niwek, Dziechciarzy, Krzemiendy i Krawiec. Już po feriach nowy rozkład jazdy zweryfikuje rzeczywistość. Jak uczniowie dostaną się do zawierciańskich szkół? Czy będzie, czym dojechać do pracy, do lekarza? Te pytania w Porębie zadają sobie wszyscy i solidarnie wyrażają swój sprzeciw wobec radykalnych cięć. Gorąca atmosfera panowała w czasie spotkania burmistrza Ryszarda Spyry z mieszkańcami Niwek 2 lutego.
Kiedy Przedsiębiorstwo Komunikacji Samochodowej w Zawierciu upadło, schedę po nim częściowo przejął właśnie Zakład Komunikacji Miejskiej, który od lat zapewniał stabilne kursy do Zawiercia. By „czerwone” ZKM-u mogły docierać także do Siewierza konieczne stało się podpisanie trójstronnego porozumienia międzygminnego. Poręba często nie płaciła dotacji za autobusy „czerwone”, a jej zaległości wobec Zawiercia (Zakładu Komunikacji Miejskiej) sięgały ostatnio kwoty 300 tysięcy złotych!
Z takim zadłużeniem wobec ZKM-u Poręba weszła w 2015 rok. O tym, że zaległości za czerwone istnieją, informowaliśmy wielokrotnie w naszych artykułach. Od początku wskazywaliśmy na trudności finansowe miasta.
- Muszę podejmować drastyczne i dramatyczne decyzje w każdym obszarze. Zacząłem od tego, że urzędnikom na stanowiskach kierowniczych zabrałem dodatki specjalne. W piątek podjąłem decyzję o zamrożeniu środków dla wszystkich nauczycieli w mieście na dodatki motywacyjne – powiedział Ryszard Spyra.
Na spotkaniu w Niwkach nie zabrakło dużej dawki emocji. Okoliczni mieszkańcy nie kryli swojej złości. Rodzice narzekają, że ich pociechy nie będą miały jak dojechać do szkół.
- Są obszary, które chcę chronić do końca. Wiem, że w mieście wrzało, że Spyra chce zamykać szkoły, to jest nieprawda. Nie zamierzam zamykać szkół, nie zamierzam zamykać oddziałów przedszkolnych przy SP 2, SP 3. Nie zamierzam likwidować przedszkola miejskiego – mówił Spyra. Samorządowiec wskazywał na katastrofalny stan finansów miasta. Burmistrz nie wyklucza zwolnień. W tej chwili szuka oszczędności, gdzie tylko się da.
- Tak jak powiedziałem będę zdecydowany robić cięcia i zrobię je, bo mam uratować całe miasto - podkreślał burmistrz. Dodał, że ma alternatywę - może stać się „dobrym wujkiem” dla wszystkich:
- Przystojnym i fajnym w porządku burmistrzem, którego się będzie klepało po ramieniu – komentował Spyra.
Samorządowiec ma świadomość tego, że zabranie nauczycielom dodatku jest krzywdzące, jednak jak sam zasugerował, że nie chce być „w porządku facetem”, który utopi miasto. Na sali zapadła cisza, ale to była raczej „cisza przed burzą”.
- Regionalna Izba Obrachunkowa wydała negatywną opinię na temat projektu budżetu, a negatywna opinia skutkuje tym, że gdybym ja nie złożył odpowiednich zobowiązań i wyjaśnień to nastąpiłoby coś takiego jak zarząd komisaryczny w gminie – stwierdzi burmistrz.
Według ustawy o samorządzie gminnym w razie nierokującego nadziei na szybką poprawę i przedłużającego się braku skuteczności w wykonywaniu zadań publicznych przez organy gminy, Prezes Rady Ministrów, na wniosek ministra właściwego do spraw administracji publicznej, może zawiesić organy gminy i ustanowić zarząd komisaryczny na okres do dwóch lat, nie dłużej jednak niż do wyboru rady oraz wójta na kolejną kadencję. Samo ustanowienie zarządu komisarycznego może nastąpić dopiero po uprzednim przedstawieniu zarzutów organom gminy i wezwaniu ich do niezwłocznego przedłożenia programu poprawy sytuacji. Procedura jest dosyć skomplikowana, bo komisarza rządowego powołuje Prezes Rady Ministrów na wniosek wojewody, zgłoszony za pośrednictwem ministra właściwego do spraw administracji publicznej. Droga do zarządu komisarycznego jest zatem bardzo długa.
- Podejmuję te dolegliwe dla nas kroki, po to, by uniknąć zarządu komisarycznego. W momencie, kiedy wejdzie zarząd komisaryczny, to podejmuje decyzje, które automatycznie zmniejszają koszty w gminie, żeby gmina stała się finansowo wydolna. Pierwsze decyzje, jakie zapadną będą dotyczyły likwidacji szkół, bo wydatki na szkoły w budżecie gminy stanowią największy procentowy udział – twierdził burmistrz.
Ryszard Spyra zasugerował, że tnąc kursy ratuje szkoły i że był zmuszony wybrać tzw. mniejsze zło.
NIWKI ZDANE NA „CZERWONE”
- Pracujemy, wychowujemy dzieci i nie mamy jak się połączyć z powiatem. Jadąc do lekarza też nie mamy połączenia – denerwowała się jedna z kobiet. W Niwkach największe pretensje spowodował brak konsultacji zmian z mieszkańcami. Zebrani podkreślali, że do spotkania na linii burmistrz-mieszkańcy powinno dojść znacznie wcześniej.
- W roku budżetowym mogą pojawić się dodatkowe środki z różnych pozycji, jeżeli jakieś pozyskamy, może będziemy mogli uruchomić więcej połączeń. Na ZKM Zawiercie nie kończy się świat. Jest ewentualnie opcja rozmów z innymi firmami – komentował radny Grzegorz Gąska.
Trudno określić, czy któryś z prywatnych przewoźników jest zainteresowany obsługą Niwek i czy w tym zakresie władze Poręby dokonały jakiegoś rozeznania. Wypowiedź radnego Gąski wcale nie uspokoiła mieszkańców Niwek, wręcz przeciwnie. W międzyczasie z sali padały sugestie, że oszczędności trzeba poszukać w samym magistracie.
- Zawsze przewidywałem, przewiduję taką możliwość, że zostanie wpuszczony prywatny przewoźnik. Jak potwierdzę na 100%, że jest taka opcja, że ktoś będzie zainteresowany obsługą połączeń Niwki-Krzemienda, Krawce i zrobi to bez angażowania środków miasta, to ja rozważę taka możliwość – wspomniał burmistrz.
- Proszę mi powiedzieć, czym mają dojechać uczniowie na Dziechciarze? Jak dojadą do szkoły na 8.00? - komentowała jedna z kobiet. Tuż po jej wypowiedzi na sali zapanował chaos. Burmistrz powiedział o zmianie planu lekcji, tak by każdy mógł autobusem dojechać na zajęcia do SP 3. Nagle atmosfera zrobiła się bardzo nerwowa i wszyscy się przekrzykiwali - Wcześniej był zabrany „powrót” dzieci ze szkoły, nie mogły wrócić do domu o 14.00 i wracały do domu o 15.00, teraz będą wracały o 16.00 – krzyczał ktoś z zebranych.
Trudno było zapanować nad wszystkimi uczestnikami spotkania. Decyzja o ograniczeniu kursów spadła na porębian jak grom z jasnego nieba.
- Nie wiem, kto panu doradzał, ale najpierw powinno odbyć się zebranie. Jest pan dla nas burmistrzem. Bez porozumienia z nami zrobił pan po tajniacku nowy rozkład jazdy – mówili ze złością ludzie.
- Czy mam pracę stracić?! Nie ma możliwości, żebym do pracy dojeżdżała – żaliła się jedna z kobiet. Z sali ktoś inny dodał, że mamy już XXI wiek. Któraś z mieszkanek podkreślała, że wyjeżdżając z Niwek o 8.25, wraca z centrum Poręby dopiero po czterech godzinach.
- Przyszliśmy tu nie po to by się pokłócić, przemądrzać, ale po to, by znaleźć rozwiązanie – twierdziła przewodnicząca Rady Miejskiej w Porębie Urszula Milka.
- Macie w zeszłym roku 300 tysięcy zł zaległości za transport, czyli jeździliście w zeszłym roku po prostu na kredyt – denerwował się radny Gąska.
Na sali wszyscy się przekrzykiwali i dominowały krzyki, z których bardzo trudno było cokolwiek wywnioskować.
- My wszystko rozumiemy, tylko nas nikt nie rozumie i naszych dzieci – mówił ktoś. Obecny na spotkaniu radny Edward Dorobisz zauważył, że Niwki są najbardziej oddalone od centrum Poręby i od samego Zawiercia. Z tego powodu właśnie ta dzielnica jest najbardziej pokrzywdzona.
- Czy ja jestem niewidoczna, niedostępna? Dlaczego w waszym imieniu musi radny z Kierszuli występować – pytała radna Milka.
- Radny jest dla wszystkich mieszkańców. Mam nie zabierać głosu w imieniu mieszkańców Niwek, jako radny? Pani mnie pozbawia mandatu? - pytał zdziwiony E. Dorobisz. Jego wystąpienie przyjęte zostało gromkimi brawami.
Podobne nastroje panowały na spotkaniu 3 lutego na Krzemiendzie. Nowy burmistrz stanął przed koniecznością podjęcia bardzo niepopularnych decyzji.
Monika Polak-Pałęga
Napisz komentarz
Komentarze