(Szczekociny, Częstochowa) Jeszcze w ubiegłym roku Prokuratura Okręgowa w Częstochowie zakończyła żmudne śledztwo w sprawie katastrofy kolejowej pod Szczekocinami. Pisaliśmy wtedy, że w sprawie przesłuchano około 350 świadków. 3 marca 2012 roku w Chałupkach (gm. Szczekociny) zderzyły się czołowo pociągi TLK „Brzechwa” z Przemyśla do Warszawy i Interregio „Jan Matejko” relacji Warszawa-Kraków. Wypadek na nogi postawił łącznie 400 policjantów i 450 strażaków. 16 osób zginęło. W pomoc rannym, jako pierwsi włączyli się okoliczni mieszkańcy. 9 czerwca w Sądzie Okręgowym w Częstochowie miał ruszyć proces w sprawie najtragiczniejszej w naszym kraju katastrofy kolejowej. Nie ruszył…
- Nie stawił się oskarżony Andrzej N. Z informacji, jakie uzyskał sąd wynika, że przebywa on w szpitalu w Lublińcu – informuje rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Częstochowie Tomasz Ozimek.
Nie udało się odczytać aktu oskarżenia. W sądzie stawiła się natomiast druga oskarżona Jolanta S.
W czasie trwającego wcześniej śledztwa badano między innymi, dlaczego pędzące pociągi zderzyły się i dlaczego jechały jednym torem. Udało się zebrać bardzo obszerny materiał dowodowy, a akta sprawy składają się z ponad 120 tomów. W katastrofie obrażeń ciała doznało 160 osób. Od początku prokuratura wskazała, jako podejrzanego, dyżurnego ruchu ze Starzyn.
Akt oskarżenia w grudniu ubiegłego roku trafił do Sądu Okręgowego w Częstochowie. Śledztwo prowadzili policjanci Wydziału Kryminalnego Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach pod nadzorem prokuratury.
Prokuratura postawiła zarzuty dwójce dyżurnych ruchu, pełniących służbę na posterunkach kolejowych w Sporowej i Starzynach. Według ustaleń osoby te były bezpośrednio odpowiedzialne za prawidłowe i zgodne z przepisami ułożenie trasy przejazdu dla obu pociągów osobowych oraz właściwe ustawienie rozjazdów kolejowych. Śledztwo wykazało ponadto, że dwaj maszyniści, którzy zginęli, również popełnili błędy.
Według śledczych, gdyby nie błędy dyżurnych, do tragedii by nie doszło. Opinię tę zdaje się potwierdzać także raport Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych.
Uznano, że przyczyną bezpośrednią wypadku było skierowanie przez dyżurnego ruchu Starzyny pociągu nr 13127/6 na tor nr 1SS (w kierunku przeciwnym do zasadniczego) zamiast na tor 2SS, po niewłaściwie ułożonej i niezabezpieczonej drodze przebiegu. Kolejna przyczyna, to skierowanie przez dyżurnego ruchu w miejscowości Sprowa pociągu nr 31101 na zajęty tor szlakowy nr 1SS.
Zarzuty w sprawie nieumyślnego spowodowania katastrofy usłyszał Andrzej N. dyżurny ruchu w Starzynach i Jolanta S. dyżurna z miejscowości Sprowa. Obojgu grozi nawet 8 lat pozbawienia wolności. Dyżurny ruchu ze Starzyn miał doprowadzić do skierowania pociągu relacji Warszawa-Kraków na niewłaściwy tor. To nie wszystko.
- Jolanta S. wydała zezwolenie na wjazd pociągu relacji Przemyśl-Warszawa na tor, po którym jechał już pociąg z Warszawy do Krakowa i nie sprawdziła, dlaczego tor jest zajęty. Biegli przeanalizowali zapisy rejestrów i okazało się, że komunikat o tym, że tor jest zajęty, był wyświetlany. Tuż po tym jak doszło do wypadku dyżurna ze Sprowa była przesłuchiwana, ale wówczas nie mieliśmy podstaw, by postawić jej jakiekolwiek zarzuty. Dopiero opinia biegłych dostarczyła nam materiał dowodowy – wskazywał wcześniej rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Częstochowie prokurator Tomasz Ozimek.
Pociąg Warszawa-Kraków na krótko przed katastrofą jechał 100 km/h, a w chwili wypadku jego prędkość wynosiła 40 km/h. Skład relacji Przemyśl-Warszawa jechał 98 km/h.
Wątpliwości budzi również zachowanie maszynistów. W szczególności to, że nie zareagowali prawidłowo na to, co pokazują semafory. W tym zakresie, z uwagi na śmierć obydwu maszynistów postępowanie zostało umorzone.
Wątek poboczny stanowi inny zarzut wobec dyżurnych ruchu. Odnosi się do fałszowania dokumentacji kolejowej w zakresie czasu zamknięcia toru.
- Obecnie czekamy na opinię biegłych psychiatrów, jaki jest aktualny stan zdrowia psychicznego oskarżonego (Andrzeja N.- przyp. red.) i czy rozprawa może się odbywać jawnie, czyli z udziałem mediów i rodzin ofiar – powiedział w rozmowie telefonicznej obrońca Andrzeja N. mec. Witold Pospiech.
Wniosek o wyłączenie jawności został złożony właśnie przez obrońcę oskarżonego i biegli również mają się wypowiedzieć w tej materii. Biegli mają ustalić, czy Andrzej N. jest zdolny do udziału w procesie i czy udział mediów będzie stanowił dla niego dodatkowe obciążenie psychiczne, czy też nie.
- Uważamy, że rozprawa powinna toczyć się, co do zasady jawnie. Ta sprawa pozostaje w zainteresowaniu opinii publicznej. Społeczeństwo powinno mieć prawo do informacji o przebiegu rozprawy – dodaje prokurator Ozimek.
W czasie śledztwa oskarżeni nie przyznawali się do winy. Kolejna rozprawa została wyznaczona 7 lipca, a odbędzie się o 9.30 w sali nr 3 Sądu Okręgowego w Częstochowie.
Monika Polak-Pałęga
Napisz komentarz
Komentarze