(Zawiercie) Zakład Komunikacji Miejskiej w Zawierciu obecnie zatrudnia 93 osoby. Przewoźnik boryka się z ogromnymi problemami finansowymi. Jedyną szansą na ratunek jest przekształcenie firmy w spółkę komunalną. Mieszkańcy miasta coraz częściej pytają: czy ZKM podzieli los upadłego PKS-u? Sporo mówiło się także o możliwej prywatyzacji zakładu. Nowy dyrektor „czerwonych” Marek Ciepaj nie ukrywa, że sytuacja jest bardzo trudna, ale uspokaja, że nie ma mowy o likwidacji przedsiębiorstwa.
Na koniec 2014 roku zakład zanotował stratę, która wynosiła około 976 tysięcy złotych! O sytuacji przewoźnika pisaliśmy wielokrotnie. W przeszłości trwały dyskusje nad formą działalności ZKM-u. Obecnie przewoźnik jest zakładem budżetowym, gminną jednostką organizacyjną realizującą zadania w zakresie lokalnego transportu zbiorowego. Problem pojawił się, gdy do budżetu przewoźnika zaczęło trafiać coraz mniej pieniędzy ze sprzedaży biletów. Podobna sytuacja doprowadziła do upadku Przedsiębiorstwa Komunikacji Samochodowej w Zawierciu.
Strata za rok 2010 wyniosła ok. 86 000 zł i kwota ta przeszła na rok 2011. Sytuacja była wywołana spadkiem wpływów z prowadzonej działalności. Kondycja finansowa przedsiębiorstwa stała się trudna z uwagi na spadek ilości przewożonych pasażerów, co przekładało się bezpośrednio na wpływy do budżetu zakładu. Na przestrzeni ostatnich lat zmniejszyła się liczba zakładów pracy na terenie Zawiercia, a to spowodowało zmniejszenie zainteresowania transportem zbiorowym. Od czego zaczęły się kłopoty zawierciańskiego przewoźnika? O to między innymi pytaliśmy obecnego dyrektora ZKM-u Marka Ciepaja.
Kurier Zawierciański - Jak minęły pierwsze tygodnie pracy?
Marek Ciepaj - Poznałem już zakład od strony ekonomicznej (koszty, historia kosztów i przychodów z lat poprzednich), a także od strony technicznej (linie i ich rozkład, autobusy, przystanki). To wszystko jest dla mnie ważne, tym zarządzam i administruję. Poznałem także pracowników. Okazuje się, że są ludźmi bardzo przyjaznymi i otwartymi. Spotkałem się również z zarządami trzech związków zawodowych działających w zakładzie. Porozmawialiśmy o sprawach ważnych dla zakładu i pracowników i nawiązaliśmy pozytywne relacje. W swoim zawodowym życiu prowadziłem bardzo ciężkie rozmowy ze związkami, dotyczyły one między innymi przekształceń, które wiązały się także ze zwolnieniami. Zawsze udawało się znaleźć wspólnie kompromis w sprawach trudnych. Ta firma zatrudnia niecałe 100 osób i jest to zakład mały, ale dla miasta bardzo ważny. Ci ludzie ze swojej pracy utrzymują całe rodziny.
KZ - Chyba ciężko będzie wyprowadzić ten zakład „na prostą”?
M.C. –Miałem pełną świadomość stanu finansowego tej firmy. Powiem tak, że ten balast, który urósł przez lata nie do końca był winą kierujących zakładem. Wynika to z innego faktu. Obecna formuła przedsiębiorstwa nie do końca jest szczęśliwa. Zakład budżetowy ma ograniczenia, a ustawa o finansach publicznych limituje wysokość dotacji do firmy do 50% kosztów. Jeżeli ktoś ogranicza koszty, jak to robili moi poprzednicy, to w rzeczywistości skazuje się na mniejszą dotację. W tej formule organizacyjnej zakład nie powinien funkcjonować. Istnieje konieczność przekształcenia firmy i wtedy będziemy w zupełnie innej sytuacji.
KZ – Czy planowane jest wydzielenie transportu z Zakładu Gospodarki Komunalnej i przekazanie go na rzecz ZKM-u?
M.C. - Ja o tych planach słyszałem, ale w tym modelu, który dziś realizujemy nie przewidujemy takiej formy.
KZ: - Jakie rozwiązanie wchodzi, więc w grę?
M.C. – Spółka komunalna, czyli spółka z ograniczoną odpowiedzialnością, gdzie gmina jest tak naprawdę właścicielem udziałów firmy. Przy takim rozwiązaniu nie funkcjonuje ograniczenie dotacji, natomiast właściciel musi rekompensować ponoszone koszty. Istnieją pewne stałe wielkości, takie jak ilość linii, które trzeba utrzymać. Jeżeli wozi się jednego pasażera, jednym autobusem na pięciokilometrowej trasie, to jest to przesada. Obecnie z tytułu sprzedaży biletów nie jestem w stanie osiągnąć przychodów takich, które pozwoliłaby rekompensować koszty i dotacje. W 2004 roku stworzono uchwałą Rady Miejskiej system ulg, który działa do dziś. W skali 2014 roku mówimy o kwocie przychodów z biletów na poziomie 2,6 mln zł. Struktura pasażerów, którzy płacą w stosunku do tych, którzy z opłat są zwolnieni wynosi 58% do 42%. Jeżeli te 42% pasażerów płaciłoby za bilety mielibyśmy dodatkowo około 2 miliony złotych. Trzeba zmienić coś w filozofii postrzegania komunikacji, trzeba zmodyfikować ulgi. To szerszy problem, który wymaga podjęcia takich decyzji, które nie do końca są społecznie akceptowalne.
KZ – Kiedy możemy spodziewać się przekształcenia zakładu?
M.C. – Przedstawiłem plan na koniec pierwszego miesiąca swojego urzędowania prezydentowi (Witold Grim -przyp. red.). W tym roku ZKM otrzyma 3 miliony dotacji i z tego się miasto wywiąże. Trzeba wyzerować ten stan finansowy, który jest ujemny, firma potrzebuje zastrzyku i środków obrotowych „na start”. Jest jeszcze wiele do zrobienia w kwestiach technicznych. Podam przykład mocno zapóźnionego warsztatu. Nie ma myjki do autobusów. Zakład działał na tyle, na ile było go stać. Nie dziwię się. Przez pryzmat tego przedsiębiorstwa oceniana jest władza - nie tylko zarządzający firmą, ale także miasto. Jeżeli nie usuniemy ograniczeń prawnych, to zły stan ZKM-u będzie się utrzymywał. Świadczenie usług komunikacji publicznej jest zadaniem własnym gminy. Zawiercie liczy około 52 tysiące mieszkańców, do tego trzeba dodać gminy, z którymi mamy umowy porozumienia o współpracy, co daje nam około 70 tysięcy pasażerów. Biorąc pod uwagę ilość pasażerów w stosunku do środków, które się wydaje na komunikację, jesteśmy daleko poniżej wszelkich wskaźników, które gdzie indziej już funkcjonują. W tym roku do przekształcenia nie dojdzie. Od nowego roku budżet będzie tak planowany, żeby wystarczyło na wszystkie wydatki związane ze zmianą formy organizacyjnej.
KZ - Skoro mowa o zmianach, to czy mamy spodziewać się zwolnień?
M.C. – Absolutnie nie. Zwolnień nie będzie. W najbliższych trzech latach w sposób naturalny odejdzie do kilkunastu osób. Załoga się nieco skurczy, co będzie wynikiem naturalnego procesu. Nie zamierzam nikogo w to miejsce zatrudniać. Ostatnio np. kierowniczka magazynu odeszła na emeryturę. Udało się tak to rozwiązać, że jej obowiązki wykonują osoby, które zostały. Wrażliwym obszarem są kierowcy, ponieważ obecnie zatrudniamy ich około 50. Na dziewięć linii, które obsługujemy, przy obecnej częstotliwości, taka ilość kierowców jest absolutnie konieczna.
KZ - Kierowcy walczyli o podwyżki. To ludzie, którzy w ZKM zarabiają niewiele.
M.C. – Biorąc pod uwagę rynek pracy, naprawdę Zawiercie w Województwie Śląskim jest na ostatnim miejscu, jeżeli chodzi o zarobki. Średnia płaca w naszym zakładzie kształtuje się na poziomie 2600 zł brutto. Na rękę to 1800 zł. Jeżeli ktoś jest głową rodziny i ma na utrzymaniu dzieci, to naprawdę mogę tylko współczuć. Podobne problemy zgłaszali mi przedstawiciele związków zawodowych, ale nie w formie żądań. Zarobki zawsze świadczą o kondycji firmy.
KZ - Mieszkańcy boją się, że ZKM czeka los zawierciańskiego PKS-u.
M.C. – Władza musi realizować publiczny transport zbiorowy, a właściciel musi znaleźć środki na godne funkcjonowanie tego zakładu. Likwidacja nie wchodzi w grę.
KZ – Ostatnio głośno było o gminie Poręba, której władze cięły kursy. Burmistrz swego czasu mówił, że będzie rezygnował ze współpracy z ZKM. Czy to wpłynęło na kondycję finansową przewoźnika?
M.C. – Nie, dotacja w starym układzie w przypadku Poręby wynosiła 1/6 dotacji Zawiercia. Chodzi o kwotę 550 tysięcy złotych rocznie. W tej chwili to kwota 250 tysięcy. Burmistrz chce współpracować i taką deklaracje złożył. W obecności prezydenta Zawiercia Witolda Grima ustaliliśmy, że będziemy współpracowali. Niezależnie stanowiska władz Poręby działają na runku przewoźnicy prywatni, którzy funkcjonują bez tzw. „osłony finansowej”.
KZ - I nie utrudniacie wejścia tych przewoźników na lokalny rynek?
M.C. – Niczego nie utrudniamy. Prywatni przewoźnicy wchodzą w sieć przystanków, ale po przejściu pewnej ścieżki prawnej, czyli po ustaleniu, na których przystankach będą się zatrzymywali, z jaką częstotliwością. Informacje takie otrzymuje miasto Zawiercie, czyli organizator, by nie było sytuacji, że kilka autobusów zatrzymuje się w zatoczce, która mierzy15 metrów. Na tym polega problem, jeżeli można nazwać go problemem.
KZ – Jakieś plany na najbliższą przyszłość?
M.C. - Jesteśmy przed podpisaniem umowy z Centrum Badań i Transferu Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach, by przeprowadzić w naszej firmie audyt. Będzie kosztował szacunkowo nieco ponad 30 tysięcy złotych. To narzędzie pozwoliłoby ocenić firmę pod kątem ulg, przystanków, sieci komunikacyjnych w kierunku ich optymalizacji.
MACHELSKI: TO JEDNA Z NAJTAŃSZYCH KOMUNIKACJI
Głównym powodem odwołana z funkcji byłego dyrektora ZKM-u podawanym przez miasto była strata zakładu na poziomie prawie 1 miliona złotych. Marek Machelski zaznacza, że strata wynika z wielu niezależnych od kierownictwa ZKM-u czynników takich jak między innymi duża liczba uprawnionych do przejazdu za darmo pasażerów i system ulg.
- Zakład Komunikacji Miejskiej w obecnej formie mógł działać. Była szansa, by funkcjonował bez straty. Wystarczyło zastosować kilka rozwiązań, między innymi zainwestować w tę firmę. Przede wszystkim chodzi o kupno autobusów, sprzętu na warsztat i to spowodowałoby, że po stronie przychodów zakład miałby odpis amortyzacyjny i jednocześnie mógłby konsumować dotację. ZKM w dni wolne od pracy przewozi 60% osób, które jeżdżą za darmo. W dni robocze, to około 40%. Komunikacja w Zawierciu jest jedną z najtańszych w Polsce, jeżeli chodzi o funkcjonowanie zakładu. Niedługo dojdziemy do takiego modelu, że będzie się jeździło za darmo. Rozwiązaniem mogłoby być doinwestowanie firmy i wprowadzenie nawet niewielkiej opłaty za tzw. bilet stałej jazdy. Innej możliwości dofinansowania zakładu działającego w tej formie Urząd Miasta nie ma. Nie jesteśmy metropolią, tylko noclegownią. Ludzie kupują samochody i dojeżdżają do pracy do innych miast. Oczywiście nie neguję wprowadzenia spółki, być może to dobre rozwiązanie. Uważałem jednak, że gdyby przy obecnej formie działania zastosowano odpowiednie rozwiązania, dla załogi wiązałoby się to z większą stabilnością - mówił były dyrektor ZKM Marek Machelski.
Były dyrektor wskazuje na to, że ZKM jest niedoinwestowany, a to wpływa na jego wynik finansowy.
- Nie jest to prawdą, że ten zakład jest lub był w tragicznej sytuacji finansowej. Owszem był w złej sytuacji, ale przez brak funduszu obrotowego. Jeżeli wpływy nie pozwalają na zrównoważenie dotacji, to obniżanie kosztów także prowadzi do obniżenia dotacji i to jest swego rodzaju koło zamknięte. Szansą byłoby doinwestowanie firmy, a przez to zwiększenie kwoty amortyzacji – dodaje Marek Machelski.
- Wchodziłem w dany rok z długiem poprzez to, że musiałem płacić np. za paliwo z poprzedniego roku. Bieżącą dotację z UM zakład oddawał na długi z poprzedniego roku. Przez to zaczynaliśmy bez funduszu obrotowego – zaznacza M. Machelski.
Były dyrektor przyznaje, że pierwotnym powodem problemów był spadek przychodów ze sprzedaży biletów. Dodatkowo do złej sytuacji przyczynił się wzrost cen na rynku paliw.
- Dotacja z miasta utrzymywała się na podobnym poziomie, co było spowodowane spadkiem przychodów z biletów. Nawet podwyższenie przychodów z innych, dozwolonych przepisami budżetowymi działalności nie jest w stanie zniwelować prawie miliona złotych, jaki jest tracony ze sprzedaży biletów i wzrostu kosztów eksploatacyjnych (paliwa) – mówi były dyrektor.
Swego czasu podwyżki cen za paliwo starano się zniwelować podwyżkami cen za bilety.
- W roku 2010 za paliwo płaciliśmy około 800 tysięcy zł mniej niż w roku 2012, przy czym ilość wykonanych kilometrów była taka sama. Trzeba było płacić z bieżących funduszy i nikt nie był w stanie tej dziury załatać, bo nie ma takiej możliwości w przepisach. Obecna sytuacja nie jest winą ani moją, ani mojego poprzednika tylko okoliczności zewnętrznych, w jakich zakład się znalazł i przepisów ograniczających jego działalność – wylicza M. Machelski.
OD CZEGO SIĘ ZACZĘŁO?
Zawierciańska radna Ewa Mićka już trzy lata temu zwracała uwagę na zły stan finansowy zakładu. - Ówczesny dyrektor Machelski posądził mnie o manipulację danymi – wspomina radna. Strata z roku na rok stawała się coraz większa.
- Nawet pozyskanie ogromnych pieniędzy przez Mirosława Mazura (w 2006-2010 roku prezydent Zawiercia – przyp. red.) na odnowienie taboru i zakup 7 nowych autobusów, nie przeszkodziło w stopniowym niszczeniu ZKM-u. Można odnieść wrażenie, że za tragiczną sytuację przewoźnika odpowiada zła polityka władz miasta poprzedniej kadencji. Ryszard Mach najpierw, jako starosta, wydawał „bez opamiętania” pozwolenia dla prywatnych przewoźników. Nie wiem, jak jako prezydent mógł dopuścić do sytuacji, że na koniec 2014 roku zakład posiadał prawie 1 milion zł straty. Najgorsze jest to, że o tej sytuacji musieli wiedzieć zarówno ówczesny jak i obecny skarbnik miasta Arkadiusz Ilski oraz ówczesny sekretarz, a dzisiejszy wiceprezydent Marek Borowik. Czy mieli możliwość, żeby sytuacji zapobiec? Nie wiem – ocenia radna.
Jej zdaniem w poprzedniej kadencji o stanie zakładu informowano oszczędnie. - Stan prawny zakładu czyli to, że jest on jednostką budżetową pozwala na niewykazywanie strat. Tym trudniej było zorientować się, że zakład jest w tak tragicznej kondycji. Wielokrotnie wskazywałam na możliwość złej sytuacji finansowej ZKM, na co ówczesny dyrektor Marek Machelski reagował agresją słowną w stosunku do mojej osoby i oskarżeniami, że rozpowszechniam kłamstwa. Jak widać „kłamstwa” okazały się prawdą, a Machelski przestał być dyrektorem. Konsekwencje złych decyzji, w samorządzie szczególnie, odczuwa się po jakimś czasie. Ważne jest przewidywanie i myślenie o tym, co będzie po zakończeniu kadencji, a nie tylko o tym, co „tu i teraz”. Nie znam jeszcze propozycji nowego dyrektora na uratowanie przedsiębiorstwa, mam jednak nadzieję, że nie będą to decyzje, których konsekwencje odczuje lokalne społeczeństwo. Pewne jest, że należy działać szybko, bo chodzi tu o dobro mieszkańców i miejsca pracy – komentuje Mićka.
Były dyrektor ZKM-u odpowiada, że nigdy nie zachowywał się nieelegancko wobec kobiet i nie rozumie skąd wzięło się stwierdzenie o „agresji słownej”.
- Co roku przedstawialiśmy radnym bilans. Zawsze podsumowywaliśmy swoją działalność i przekazywaliśmy informację samorządowcom – komentuje Machelski i wspomina, że radni nie byli zainteresowani dodatkowym spotkaniem z nim.
Już wcześniej były plany przekształcenia zakładu. – Są w Polsce tylko trzy zakłady komunikacji miejskiej, między innymi w Zawierciu, które funkcjonują, jako jednostki budżetowe. Za czasów prezydentury Mirosława Mazura ówcześni radni mogli zadecydować o przekształceniu ZKM-u w spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością. Uchwała w tej sprawie została jednak odrzucona głosami NAW i SLD. Wtedy ta koalicja miała większość i decydowała o strategicznych posunięciach dotyczących miasta. Gdyby pomysł był zrealizowany być może przedsiębiorstwo byłoby dziś w lepszej sytuacji – wspomina radna.
Monika Polak-Pałęga
Napisz komentarz
Komentarze