(Zawiercie) Kamienice przy ulicy Marszałkowskiej w większości straszą. Odpadający tynk, opustoszałe witryny sklepów, których nikt nie chce wynająć, panowie „pod wpływem” stojący w odrapanych korytarzach, a nawet odnajdywane co pewien czas zwłoki – to chleb powszedni żyjących tam ludzi. Ostatnio do tej „puszki Pandory” dołączyła plaga szczurów. Pani Sylwii, która od 2 lat mieszka w jednej z kamienic dawnego żydowskiego getta, nie żyje się łatwo. Kobieta samotnie wychowuje dwóch synów. Mieszkanie położone na parterze jest skromne, ale zadbane. Pani Sylwia nie narzekała nigdy na swój los, do czasu, gdy w jej życiu pojawiły się… szczury.
- Mój starszy syn (ma 11 lat- przyp. red.) tak się bał, że spał w ubraniu. Mówił: „Mamo, jak przyjdą szczury w nocy, to musimy uciekać”. Dzieci bały się nawet iść do łazienki, bo tamtędy wychodziły szczury. Raz tak się wystraszyłam jak wyskoczył mi z toalety szczur, że aż urwałam niechcący deskę sedesową i uszkodziłam drzwi do łazienki – rozpoczyna swoją opowieść Sylwia Okularczyk.
- Problem pojawił się od września. Mam nawet filmik jak szczur wychodzi z kanalizacji i biega po placu – opowiada pani Sylwia. Kiedy kobieta pokazała nam na komputerze nagranie, jej 2 –letni syn zaczął krzyczeć –„Szczur, szczur!”. Nie chcemy nawet myśleć, co musiały czuć dzieci, gdy gryzonie biegały po ich mieszkaniu.
Problem, który dotknął tę rodzinę, nie jest obcy również innym lokatorom kamienicy.
- Ja mieszkam na pierwszym piętrze. Aby wejść do mojego mieszkania trzeba z klatki schodowej wyjść na balkon. Szczury więc mają otwartą drogę, żeby dostać się do mieszkania. Najgorzej jest na klatce schodowej i placu. Moja córka już nieraz pogoniła szczura z balkonu. Ja do piwnicy to nawet nie wchodzę. Te szczury się nie boją człowieka. Aby po cokolwiek iść do piwnicy, to trzeba być uzbrojonym i mieć rękawiczki, żeby przypadkiem nie przynieść jakiejś choroby - dodaje sąsiadka pani Sylwii, Katarzyna Marcinkowska z Zarządu Osiedla.
A chorób zakaźnych przenoszonych przez szczury jest całe mnóstwo - wścieklizna, dur szczurzy, dżuma, leptospiroza – to te najczęściej spotykane w Polsce.
Jak wspominają mieszkańcy kamienicy, problem pojawiał się również w latach ubiegłych. Wówczas w walce ze szczurzą plagą pomogła ówczesna przewodnicząca dzielnicy. Nic więc dziwnego, że gdy problem powrócił, lokatorzy znów udali się do niej po pomoc.
-Ja mieszkam tutaj przeszło 5 lat. Wcześniej, nie mieliśmy na placu wyłożonej kostki brukowej, ale z pomocą obecnej radnej Barbary Kozioł, która była wcześniej przewodniczącą osiedla, udało się wymienić tu rury i położyć kostkę. Wtedy problem ze szczurami się uspokoił, ale wcześniej na palcu były dosłownie dziury, którymi szczury wchodziły i wychodziły. Ich tunele były dosłownie wszędzie – opowiada mieszkanka ul. Marszałkowskiej 18.
SZCZURY TRAFIŁY NA SESJĘ
We wrześniu o dramacie mieszkańców ul. Marszałkowskiej podczas sesji Rady Miejskiej w Zawierciu wspomniała radna Barbara Kozioł, która problemy dzielnicy zna od podszewki.
- Wiem, że zbliża się termin deratyzacji, aczkolwiek mam informację od mieszkańców ulicy Marszałkowskiej, gdzie szczury nie tylko biegają swobodnie po piwnicach i placach między kamienicami, ale również - proszę państwa -biegają w mieszkaniach! To jest naprawdę dramatem ludzi mieszkających w takich warunkach, dlatego bardzo proszę o pochylenie się nad tematem jak najszybciej – apelowała radna Kozioł.
PREZYDENT PISZE PISMO…
W odpowiedzi na prośbę radej, wiceprezydent Marek Borowik zaproponował skierowanie pisma do zarządców budynków.
– Myślę, że wystosujemy pisma do zarządców obiektów i budynków o zwrócenie szczególnej uwagi na tę plagę i skontaktowanie się z odpowiednimi służbami. Obowiązek zapobiegania wszelkiego rodzaju niebezpiecznym zjawiskom jak i chorobom, które przenoszą szczury, leży w gestii właścicieli budynków i obiektów. Są firmy specjalizujące się w tego typu działaniach, także administratorzy muszą się tym zająć –stwierdził Borowik.
WIELKIE ODSZCZURZANIE TRWA
Regulamin utrzymania czystości i porządku na terenie gminy Zawiercie określa, co należy zrobić w przypadku wystąpienia gryzoni. Właściciele nieruchomości, w celu zapobiegania powstawania chorób zakaźnych, są zobowiązani do przeprowadzenia deratyzacji w przypadkach wystąpienia gryzoni w obrębie swojej nieruchomości.
- Aby deratyzacja miała sens musi być przeprowadzona jednocześnie na terenie całego miasta. Taką akcję zaplanowano w dniach od 12 do 17 października. Już powiadomiliśmy wszystkie strony o corocznym obowiązku walki z gryzoniami na obszarach skoncentrowanego budownictwa mieszkalnego oraz na obszarach zabudowanych obiektami, czy też magazynami wykorzystywanymi do przetwórstwa lub przechowywania i składowania produktów rolno – spożywczych- wyjaśnia Łukasz Czop z Urzędu Miejskiego w Zawierciu.
Deratyzacja polega na jednoczesnym wyłożeniu trutki, w jednym czasie we wszystkich nieruchomościach mieszkalnych, użytkowych, w obiektach handlowych, sklepach, wytwórniach i innych tego typu obiektach.
- Wszyscy właściciele, administratorzy i zarządcy nieruchomości zobowiązani są zaopatrzyć się w odpowiednią ilość trutki, którą należy wyłożyć zgodnie z instrukcją. Przypominamy również wszystkim zaangażowanym w deratyzację, że padłe gryzonie należy zbierać i poddać utylizacji. Kontrolę wykładania trutek i usuwania padłych gryzoni przeprowadzać będą funkcjonariusze Straży Miejskiej – dodaje Czop.
TRUTKA TO ZA MAŁO
- Byłam w Urzędzie Miasta, ale nic nie chcą z tym zrobić. Już byłam tyle razy, żeby to jakoś zabezpieczyli, to powiedzieli żebym trutkę rozłożyła. Gdzie na placu trutkę rozłożę? Przecież tu chodzą dzieci i zwierzęta domowe. Do kanalizacji jak ją wsypę to się rozpuści. Oni nic nie chcą z tym zrobić. Zaproponowali mi hostel. Przez tydzień u mnie w mieszkaniu szczury latały i dopiero przyszli z ZGM (Zakład Gospodarki Mieszkaniowej jest administratorem kamienicy – przyp. red.) i wstawili jakieś zabezpieczanie– mówiła zrozpaczona kobieta.
Zabezpieczeniem, o którym mówi pani Sylwia jest zawór klapowy na instalacji sanitarnej odpływowej. Jak poinformował nas Zakład Gospodarki Mieszkaniowej w Zawierciu, zabezpieczenie zostało wykonane 29 września. Pracownicy ZGM musieli również zdemontować uszkodzone przyłącze, ponieważ było… przegryzione! Dzięki temu toaletą przestały wchodzić szczury.
- 1.10. 2015r. została przeprowadzona ponowna kontrola w mieszkaniu najemcy, celem ustalenia skuteczności działań i prac, jakie zostały podjęte i wykonane. Podczas przeprowadzonej kontroli lokator poinformował, że po wykonaniu w/w prac gryzonie nie pojawiły się już w mieszkaniu oraz, że nie słychać żadnych niepokojących odgłosów w rurach odpływowych. Jednocześnie informujemy, że po otrzymaniu informacji o pojawieniu się szczurów przy budynku Marszałkowska 18 zostały podjęte natychmiastowe kroki, została rozłożona trutka w piwnicy, bramie przejazdowej, a także na placu wewnętrznym przy komórkach, a miejsca te zostały odpowiednio oznakowane. W ostatnim okresie powyższe czynności zostały wykonane również w budynkach ul. Marszałkowska 8, 10, 16, Ciasna 4, 7 i Szymańskiego 10, 18 – wyjaśnia dyrektor ZGM Grzegorz Wyszomirski.
Byliśmy na miejscu i niestety żadnej trutki na placu, ani w korytarzu nie znaleźliśmy. Była jedynie informacja o jej wyłożeniu. Naszym zdaniem problem nie został więc rozwiązany, zwłaszcza, że tuż przed oknami mieszkania pani Sylwii znajdują się studzienki kanalizacyjne. To właśnie przez nie gryzonie wydostają się na plac posesji.
- Sąsiad mi mówił, że w oknie szczura zabił, a jak sąsiadka zostawia wózek dziecięcy na parterze, to wszedł jej tam szczur. Tu nie da się mieszkać- żali się pani Sylwia.
Piwnica jest również skanalizowana. Wszystko, co tam się znajduje jest obgryzione. Nie ma mowy o pozostawieniu w piwnicy ziemniaków, czy marchwi. Zdaniem lokatorów wyłożenie trutki w tym przypadku może okazać się nieskuteczne. Tu potrzeba zdecydowanych działań.
- Szczury żyją z ludźmi. Dopóki nie przeszkadzają, to niech sobie żyją, ale kiedy stają się tak natrętne, że pchają się do mieszkań, to nie da się funkcjonować. One siedzą w kanałach, w piwnicach lokatorskich. Pomiędzy piwnicami są otwory. Jak ja otwieram piwnicę, to one uciekają z jednej piwnicy do drugiej, albo siedzą i sobie patrzą. Ja się nie boję szczurów, ale się ich strasznie brzydzę. Wysypanie trutki nie pomoże, przecież my też możemy sobie wysypać trutkę. W kamienicy są zwierzęta i dzieci. Rozsypana trutka może być dla nich niebezpieczna. Tu trzeba zdecydowanych działań - mówi Katarzyna Marcinkowska.
Potrzeby takiej nie widzi jednak na razie zarządca budynku.
-W przypadku jakiegokolwiek zgłoszenia mieszkańca (mieszkańców) zamieszkujących w zasobach komunalnych Gminy Zawiercie o pojawieniu się gryzoni, tutejszy Zakład niezwłocznie podejmie stosowne kroki. Naszym zdaniem na chwile obecną nie ma potrzeby korzystania z „firmy deratyzacyjnej”. Do dnia 12.10. 2015 r. nie wpłynęły zgłoszenia o pojawieniu się w danych miejscach gryzoni – przekazał nam ZGM.
POMAGAŁA, TERAZ SAMA PROSI O POMOC
- Ta pani jest pielęgniarką. Ona pomaga ludziom, teraz jej trzeba pomóc. Ona dzieciom jest oddana zupełnie. Dostała mieszkanie, które nadaje się raczej na magazyn sklepowy. Szczurów jest tu taka ilość, że to aż przeraża nawet takich ludzi jak ja. Ta pani miała szczury w swoim domu! W swoim domu! Ja nie wiem jak ona przeżyła spotkanie z tymi szczurami. Administracja robi co może, ale nie wejdzie niestety w te dziurki i nie posprawdza, gdzie te szczury są. Odkąd tu mieszkam są tu szczury. Do piwnicy po węgiel chodzę ja, bo żona się boi panicznie. To nasilenie ilości szczurów, które ma teraz miejsce, jest straszne – opowiada Andrzej Stasiurka, który w kamienicy mieszka od 40 lat.
Otoczenie nie sprzyja wychowywaniu dzieci. Chodzi nie tylko o szczury. Problemów jest bowiem więcej.
- Kilka mieszkań w tej kamienicy jest opuszczonych. Teraz nam się znowu dzicy lokatorzy zaczynają wprowadzać. Robi się tam melina. Kiedyś drzwi w jednym z mieszkań były uchylone, więc tam zajrzałam. Taki był tam smród, że aż mnie odrzuciło. Nic dziwnego, że mamy tu raj dla szczurów. Nic z tym nie robią już 2 lata. Jakiś czas temu do jednego z mieszkań wszedł bezdomny, prosił o pomoc, więc wezwaliśmy pogotowie. Potem okazało się, że ten mężczyzna zmarł – opowiada jedna z sąsiadek.
Kłopoty lokatorki rozwiązałaby zmiana miejsca zamieszkania. To jednak na razie jest nie możliwe.
- Starałam się o zamianę mieszkania, ale komisja jest dopiero w marcu (2016r. – przyp. red.) Jak ja mam tyle miesięcy mieszkać ze szczurami. Zwłaszcza, że oni (Urząd Miasta – przyp. red.) nie wiedzą czy ja dostanę coś na zamianę, czy nie. Poza tym kto tu przyjdzie na zamianę? – zamartwia się Sylwia Okularczyk.
- Co do zamiany mieszkania socjalnego, to takie pismo wpłynęło do ZGM w drugiej połowie sierpnia. Obecnie zakład szuka mieszkania na zmianę dla tej lokatorki i jej rodziny – mówi Łukasz Czop.
Do marca 2016r. i obrad tzw. komisji mieszkaniowej zostało prawie pół roku.
- Jak do tego czasu mamy żyć? – pyta kobieta.
Justyna Banach-Jasiewicz
Napisz komentarz
Komentarze