(Zawiercie) 10 kwietnia Polska straciła 96 osób: parę prezydencką i wielu wybitnych polityków, dowódców wojska i obywateli. Katastrofa prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem sprawiła, że straciliśmy wielu wybitnych Polaków. Żyli oni obok, teraz pozostaną tylko we wspomnieniach. Tragedia ta dotknęła nas także w węższym wymiarze, jako Ślązaków, Zagłębiaków i zawiercian.
- Nie ma ugrupowania, które nie ucierpiałoby w tej tragedii. W 70 rocznicę wydarzeń katyńskich ludzi, którzy mieli różne poglądy, spierali się, ale każdy z nich kochał Polskę, połączył tragiczny, wspólny los. Mieli ogromny wpływ na życie polityczne, społeczne i wojskowe. W Katyniu chcieli uczcić pamięć poległych i tam właśnie, na tej ziemi, zginęli w takich tragicznych okolicznościach. Dzięki tym wydarzeniom świat, po 70 latach, poznał historię ofiar katyńskich. Być może jest teraz szansa na unormowanie stosunków między Polską a Rosją. Czy musieliśmy zapłacić taką cenę… Brakuje słów… – mówi prezydent miasta Zawiercia Mirosław Mazur.
Tragedia ta dotknęła nas także w wymiarze lokalnym, to właśnie w Zawierciu miał swoje biuro poseł na Sejm Grzegorz Dolniak, wiceprzewodniczący Klubu Parlamentarnego Platformy Obywatelskiej, który zginął w katastrofie rządowego samolotu w lesie pod Smoleńskiem. Pogrzeb posła Dolniaka odbył 22 kwietnia w kościele św. Trójcy w Będzinie.
- Grzegorza Dolniaka poznałem w 2001 roku, gdy braliśmy udział tworzeniu Platformy Obywatelskiej. Mimo mojego młodego wieku, zawsze traktował mnie po partnersku. Nie zawsze się zgadzaliśmy, ale zawsze potrafiliśmy ze sobą rozmawiać. Poseł Dolniak był osobą bardzo konkretną, szczerą i otwartą. Ze spokojem dążył do konsensusu, godząc przy tym innych. Dla mnie niezwykle cenne, choć czasem trudne do przełknięcia, bo wymagające opanowania mojej porywczości i stanowczości, były jego rady - polityczne i życiowe. Zawsze uśmiechnięty, dodawał wiary, że działalność polityczna ma sens. Jego optymistyczne rzucane „no co tam” rozbrajało wszelkie problemy. Jego rodzinny Będzin był dla niego bardzo ważny, ale patrzył na nasz okręg i region jako całość. Dla mnie najważniejsze było Zawiercie, zawsze mogłem liczyć na jego pomoc w tutejszych sprawach. Po prostu interesował się problemami zawiercian. Zagłębie straciło wielką osobowość i lidera, który z sercem i zaangażowaniem walczył o nasze sprawy. Poseł potrafił pogodzić ludzi o różnych światopoglądach i interesach – wspominał tragicznie zmarłego posła Łukasz Konarski z Rady Miejskiej w Zawierciu.
- Poznaliśmy się cztery lata temu, podczas kampanii prezydenckiej. Tak szybko minął ten czas. Do tej pory trudno mi zebrać myśli. Ostatnio szukałem numeru telefonu i przeglądając książkę telefoniczną, trafiłem na nazwisko Grzegorz Dolniak. 10 kwietnia nikomu nie przyszedłby na myśl taki scenariusz. To miejsce, okoliczności, rządowy samolot i skład delegacji - do dziś trudno uwierzyć. Czasami myślę, że jest to jakiś koszmarny sen, z którego za chwilę się przebudzimy. Jednak pomimo upływu czasu to wrażenie pozostaje. Grzegorz Dolniak jako lider Platformy Obywatelskiej w Zagłębiu Dąbrowskim dał się poznać jako człowiek, który w kontaktach z ludźmi nie był wyniosły i nie dystansował się. Myślę, że to nie tylko moje spostrzeżenie, ale też innych osób. Był bardzo zaangażowany w życie Zagłębia, sprawy związane z budową infrastruktury, połączeń kolejowych i obwodnicy w okolicach Zawiercia. Wszędzie, gdzie te ważne rzeczy się rozstrzygały, pojawiał się Grzegorz. Myślę, że łączył nas wspólny cel – ulepszanie rzeczywistości, w której żyjemy. Widziałem się z Grzegorzem ok. 2 miesięcy temu w Katowicach. Opowiadał nam wtedy o swoim pobycie u żołnierzy w Afganistanie, o zagrożeniu, o przelotach samolotami, helikopterami, o wizycie w miejscach, które jeszcze do niedawna były pod obstrzałem. Ta misja wydawała nam się taka ekstremalna i bardzo niebezpieczna. Okazało się, że kolejna była jeszcze bardziej niebezpieczna … – dodaje Mirosław Mazur.
- Dolniak był ambasadorem Zagłębia. Jedni urabiali opinię, że Zagłębie zamieszkują „czerwoni”- komuniści. Socjolodzy określili jasno, że Zagłębiacy w pierwszym pokoleniu byli robotnikami i drobnomieszczanami, a z nich wyrosła miejscowa inteligencja. Społeczeństwo było biedne, a bieda zmuszała do rewolucyjnych wystąpień. Zagłębiacy stanowią o godności obywatelskiej i znają cenę wartości pracy i wolności. Takim wzorem był właśnie Grzegorz Dolniak, który w województwie śląskim i w sejmie prezentował godność tożsamości kulturowej Zagłębia – mówił o śp. Dolniaku pisarz Bogdan Dworak z Zawiercia.
Także bliska zawiercianom była Wicemarszałek Senatu Krystyna Bochenek, która przez wiele lat pracowała w Radiu Katowice. Krystynę Bochenek także pożegnaliśmy w czwartek, 22 kwietnia w katowickiej Archikatedrze Chrystusa Króla. Była ona inicjatorką wielu społecznych akcji. Wszyscy pamiętają ją jako współtwórczynię pierwszej Wampiriady oraz akcji Rzuć palenie. Prowadziła wiele licytacji na cele społeczne i była inicjatorką cyklicznych zjazdów Krystyn.
- Od kilkudziesięciu lat znaliśmy jej piękny i charakterystyczny głos z anteny Polskiego Radia Katowice. W swoich reportażach, za które zdobywała nagrody na konkursach międzynarodowych, przedstawiała losy bohaterów swoich reportaży ze znakomitą znajomością doli człowieczej. Problemy przez nią poruszane dotyczyły każdego, kto szukał swojego miejsca w życiu. Była ambasadorem języka polskiego. Jej radiowa polszczyzna równała się z językiem używanym przez najwybitnijeszych pisarzy. Jej żywy język radiowy brzmiał równie skutecznie w Senacie. Udowodniła, że znajomość polszczyzny jest skutecznym wołaniem o realizację ideałów, które prezentuje polityk, by naprawić coś, co w życiu społecznym się zepsuło. Taka polszczyzna, jaką żyła i jaką wprowadzała w życie Krystyna Bochenek, jest „radością iskry bogów”. Jej godność senatorska kojarzyła mi się zawsze z godnością senatorską Andrzeja Struga – mówi o śp. Krystynie Bochenek B. Dworak.
Z naszego regionu pochodzili również: Sławomir Skrzypek-prezes NBP (Katowice), Mariusz Handzlik - podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego (Bielsko-Biała), dr Janusz Kochanowski - Rzecznik Praw Obywatelskich (Częstochowa), ksiądz pułkownik Adam Pilch z ewangelickiego duszpasterstwa polowego (Wisła), dowódca Marynarki Wojennej wiceadmirał Andrzej Karweta (Jaworzno) oraz generał Włodzimierz Potasiński - dowódca Wojsk Specjalnych (Czeladź).
Jak się okazało, rodzina Tomasza Merty wiceministra kultury jest także zawiązana z Zawierciem. Choć był warszawiakiem, jego korzenie pochodzą z Zawiercia, gdzie urodzili się jego dziadkowie.
- Mamy nawet ich zdjęcie, które było zrobione tuż po ślubie mojej siostry, a babci Tomka. Na zdjęciu jest cała rodzina. Ta fotografia była zrobiona, kiedy miałam 12 lat – wspomina ciocia Tomka, Jadwiga Pawlik z domu Bergier.
- Ta tragedia dotknęła nas nie tylko jako Polaków, ale także osobiście, jako rodzinę. Choć dziadkowie Tomka zaraz po ślubie wyjechali do Starachowic cały czas utrzymujemy ze sobą kontakt. Ze względu na pracę, obowiązki i dzieci nasze kontakty są rzadsze, ale nie stały się mniej serdeczne – podkreśla Grażyna Sikorska, ciocia Tomasza Merty.
Rodzice Tomka Merty poznali się na studiach we Wrocławiu, potem przeprowadzili się do Legnicy, a następnie do Kielc. Kiedy Tomek rozpoczął studia w Warszawie, pojechali za swoim jedynym synem do stolicy.
- Na pogrzebie byliśmy zauroczeni tym, jak wypowiadali się o nim jego przyjaciele. Homilię wygłosił zaprzyjaźniony ksiądz, który specjalnie przyjechał, by pożegnać naszego Tomka. Jeszcze nie byłam na takim pogrzebie, gdzie córki tak pięknie żegnały ojca. Najmłodsza, która ma 9 lat, napisała wiersz dla taty. To było bardzo wzruszające – dodaje pani Grażyna.
4 listopada 2005 r. został powołany Tomasz Merta na stanowiska podsekretarza stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Generalnego Konserwatora Zabytków. Mimo powołania nowego rządu 16 listopada 2007 r., dalej piastował swoje stanowiska. Służył Polsce do 10 kwietnia 2010 r.
Justyna Banach
Monika Polak - Pałęga
Napisz komentarz
Komentarze